piątek, 24 stycznia 2014

Odc. 51: Początek



Dziś bez wstępów, a powód poznacie na końcu :)
 
51. Początek

I wanna take you somewhere so you know I care
~ Tom Odell – Another Love

- Drodzy pasażerowie Garuda Airlines, informujemy, że przylot na miejsce zostanie opóźniony o trzydzieści pięć minut. Przepraszamy za niedogodności i życzymy udanej podróży. – Młoda stewardessa życzliwie wygłosiła krótką przemowę, po czym rozpoczęła spacer wzdłuż podwójnych rzędów foteli niedużego samolotu.
Nut nie odezwał się ani słowem, odkąd wkroczyli na pokład. Ściskał w dłoni książkę przygodową, której nawet nie zamierzał czytać. Wpatrywał się w grupkę młodych ludzi, dyskutujących o minionych wakacjach na Bali.
Tommy wpatrywał się w widok za małą szybą. Natłok myśli spowodował chaos w jego głowie, przez co pulsowanie w skroniach zaczęło narastać. Pozostało jedynie kilkadziesiąt minut do rozpoczęcia nowego życia.
***
- Długo ich nie ma…
- Adam, powtarzasz to pięć razy w przeciągu kwadransa. Daj spokój. – Rzekła Jane, siadając na niewysokim murku. – Może wpadli w burzę.
- Burzę? – Czarnowłosy skierował wzrok ku przypalonemu słońcem niebu. Słońce skrywało się już za horyzontem, oblewając złocistymi promieniami cały zasięg widnokręgu. To miejsce nadawało się na tygodniowe wakacje, ale żeby żyć w ten sposób na stałe? Czy można się przyzwyczaić do wszechobecnej ciszy po trzydziestu latach spędzonych w tłocznym mieście?
- Patrz, idą!
Odwrócił głowę i ujrzał dwie postaci, które zmierzały w ich stronę. Uśmiech mimowolnie pojawił się na jego twarzy; przyłożył dłonie do ust, z niedowierzaniem kręcąc głową. Czy to mogło dziać się naprawdę? Czy to tylko sen, z którego wybudzi się nad ranem?
- Nareszcie jesteś… - Wyszeptał, przytulając blondyna. Nie mieli w zwyczaju czule ze sobą obcować, jednak z każdym dniem drobne gesty stawały się coraz bardziej naturalne. Drobne dłonie spoczęły na jego biodrach.
- Byłeś tutaj wcześniej? – Spytała Jane, zarzucając swoją torbę na ramię.
- Kilka razy. – Tommy cofnął się o krok. – Pół godziny spaceru i krótka podróż łodzią. Niedługo będziemy w domu.
Zapadła cisza. Cała czwórka spoglądała na siebie.
- Z nas wszystkich chyba tylko Adam kiedykolwiek miał dom. – Zauważyła Jane, wymieniając spojrzenia pomiędzy Nutem a Tommym.
***
Dotarli do niedużego portu, gdzie zacumowanych było kilka łodzi i dwa jachty.
- Chodźcie. - Zawołał Tommy, wchodząc na wąski, ruchomy pomost. Naprzeciw jemu wyszedł ciemnoskóry, starszy człowiek, który przywitał wszystkich życzliwym uśmiechem.
- Kita bersama-sama. – Powiedział Tommy, wprawiając przyjaciół w osłupienie. - Kami ingin berlayar ke pulau.
Nut oraz Jane spojrzeli po sobie, natomiast Adam uniósł brwi, próbując znaleźć wytłumaczenie dla zastanej sytuacji. Nie wiedział, że Ratliff zna jakikolwiek język obcy poza językiem swojego ego.
- Aku sedang menunggu untuk Anda. Merasa, merasa! – Starszy mężczyzna zapraszającym gestem zawołał wszystkich na starą łódź.
- No co jest? – Spytał Tommy, odwracając wzrok. – Wsiadajcie.
***
- Nie żartuj. To jest pieprzony raj! – Zawołał najmłodszy, wyskakując na piaszczystą plażę.
- Saya memiliki dolar. – Tommy wdzięcznym gestem podał mężczyźnie banknot, po czym pożegnał znajomego machnięciem ręki.
- Nie spodziewałem się… - Wyszeptał Adam, spoglądając w górę stromego klifu, gdzie pomiędzy drzewami usytuowany był nieduży, parterowy dom.
- Robi wrażenie, co? – Ratliff uśmiechnął się pod nosem. – Schody może są prowizoryczne, ale bezpieczne. Jeśli będziecie zbyt pijani, śpijcie na plaży, bo nikomu nie życzę runięcia z dwudziestu metrów. Uprzedzając wasze pytania – tak, będziemy tutaj sami.
- Łał… - Jęknął brunet, wchodząc na górę. Widok z tej wysokości robił jeszcze większe wrażenie. Kiedy przekroczyli próg domu, poczuli zapach świeżego drewna.
- Może być trochę kurzu i pajęczyn, ale poza tym wszystko jest w świetnym stanie. Miejsca wystarczy dla każdego z nas. Mufid co tydzień będzie dostarczał nam zaopatrzenie, mamy swoją łódź, więc jeśli ktoś będzie miał ochotę, może wybrać się na targ. Nie będę was oprowadzał, rozejrzyjcie się sami.
- Nut… - Jane położyła rękę na ramieniu chłopaka. – Chodźmy.
Tommy wraz z Adamem dyskretnie wymienili spojrzenia. Odprowadzili wzrokiem parę, która zniknęła w jednym z pokojów.
- Chyba ktoś będzie musiał przemówić gówniarzowi do rozumu. – Skomentował Tommy, otwierając szafkę. – Wino, whisky czy tequila?
- Whisky? Nigdy więcej… - Odparł Adam, opierając się o ladę. – Nie wspominałeś mi o tym miejscu.
- Nigdy nie spodziewałem się, że sprowadzę tutaj kogoś poza samym sobą. – Rzekł Tommy, sięgając po cztery kieliszki. – Nie umiem nawet ocenić, w którym momencie zacząłem widzieć cię w swojej przyszłości.
Adam uniósł kąciki ust i założył ręce na piersi. Syknął cicho.
- Wszystko gra? – Spytał Ratliff, podchodząc do bruneta. Zaczął rozpinać jego koszulę. Bandaż był zabrudzony krwią. Zaczął go zdejmować, odrywając zaschniętą tkaninę od skóry.
- Powinno się zagoić… - Szepnął Adam, spoglądając na rozszarpany fragment ciała. – Myślałem, że cię zamorduję. Wsadzałeś mi palce w ciało…
Tommy zaśmiał się pod nosem, sięgając do apteczki. – Wierz mi, dla mnie było to równie nieprzyjemne. Gdyby nie adrenalina, to siedziałbym obok ciebie, czekając, aż się wykrwawisz.
- Dobrze wiedzieć, że można na ciebie liczyć. – Mruknął Lambert.
- Zamknij się. Dzięki mnie żyjesz.
- Życie za życie?
- Ocaliłeś mnie przed Brianem. Nie zapomnę tego. – Rzekł, opatrując ranę. W San Diego… Jezu, to było jakieś cholerne piekło. Miasto wypuściło setki najgroźniejszych przestępców. Nie chciałbym tam wracać.
- Tommy… czy to wszystko już się skończyło? – Adam podniósł wzrok. – Trudno mi uwierzyć, że kolejnego ranka będę budził się ze spokojem, pośród ciszy. Trudno uwierzyć, że będziesz obok i nie znikniesz. Spodziewałem się, że już nigdy cię nie zobaczę, że zgniję w tym więzieniu.
- Najgorsze były izolatki. Po tygodniu myślałem, że oślepłem.
Adam zwrócił wzrok za okno, gdzie błękit morza zalany był soczystymi czerwieniami. Piach mienił się w dole niczym szczere złoto, a łagodny szum wprawiał go w monotonię.
***
Jane i Nut weszli do niedużej sypialni. Rozglądali się dookoła, upatrując ciekawych przedmiotów.
- Będziemy spać w jednym łóżku? – Zapytał Nut.
- Zapomnij.
- Ale nie ma dwóch…
Jane odwróciła wzrok. – Rzeczywiście. Mam nadzieję, że nie będziesz zabierał kołdry.
Chłopak usiadł na krawędzi materaca, opierając łokcie o kolana.
- Umówiłem się z Tommym, że zapomnimy o naszej przeszłości. Jaki on był?
Brunetka przesunęła palcem po powierzchni brązowego regału. – Zapamiętaj go takim, jakbym był za czasów twojego dzieciństwa. Każdy z nas poszukuje swojej drogi. Myślę, że dobrze postąpiliście. Nie warto rozdrapywać starych ran.
- Chyba potrzebuję z kimś porozmawiać. Jane?
Dziewczyna odwróciła się, powoli zmierzając w stronę Nuta. Usiadła tuż obok niego.
- Boję się. – Rzekł półgłosem – Kiedy staję przed lustrem, każda blizna przypomina mi osobę, z którą się widziałem. Nie czuję się człowiekiem. Ludzie mają honor, ja nawet nie wiem, czym on jest. Czuję się zupełnie pusty, tam w środku. – Rzekł, uderzając dłonią o swój tors – Nie wiem, jak to jest… jak to jest być z kimś. Blisko.
- Co masz na myśli? – Jane przechyliła głowę.
- Nigdy nie miałem nikogo. To znaczy… jako partnera. Mam poczucie, że każdy będzie się mną brzydził. Że mam skazę, która przyćmi moją twarz.
- Nut, to tak nie działa… - Brunetka odgarnęła swoje włosy. – Jesteś jeszcze młodym dzieciakiem. Za miesiąc opuścimy to miejsce i znajdziemy sposób na życie dla każdego z nas.
- Ale ja nie chcę się z tobą rozstawać. – Rzekł łagodnym lecz zdecydowanym głosem. – Jesteś jedyną osobą, która dała mi tak wiele. Nie potrzebuję niczego więcej, po prostu…
- Stop. – Brunetka przerwała mu w połowie zdania. – Wiem, że mogłeś się zauroczyć, ale musisz zrozumieć, że jestem od ciebie dwukrotnie starsza. Nie umiem żyć z mężczyzną, a ty jesteś dla mnie dzieckiem, młodszym bratem. Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś dojrzalszy nawet od Tommy’ego, ale są rzeczy nie do przeskoczenia. Będę ci pomagać tak długo, aż będziesz mnie potrzebował, ale pewnego dnia u twojego boku pojawi się ktoś bardziej odpowiedni.
- Co jest we mnie nie tak? – Spytał, pochylając się w jej stronę.
- Będę szczera, ale nie bierz tego do siebie. – Rzekła, zakładając ręce na piersi. – Nie wyglądasz na swój wiek. Podobasz mi się i myślałam o tobie.
- W jaki sposób?
- W każdy możliwy. – Odparła, unosząc kąciki ust. – Nie mogę cię skrzywdzić. Nie mogę podjąć złej decyzji, więc nie wymagaj ode mnie niczego, na co się nie zgodzę. Nie miej mi tego za złe, Nut… - Rzekła, ujmując jego twarz w swoje dłonie. – Życzę ci szczęśliwego życia i pomogę ci w realizacji każdego celu, bo na to zasługujesz. Wiesz o tym?
Uśmiechnął się, spuszczając wzrok. Dotknął jej rąk, czując elektryczny bodziec.
***
Tę noc spędzali w salonie. Wiatr rozrzuciłby karty, w które grali między długimi rozmowami a kolejnymi kolejkami tequili. Zmieścili się na miękkim dywanie, wokół którego rozstawione były butelki z alkoholem i egzotyczne owoce, których mieli próbować.
- Wariatko! – Zawołał Tommy, rzucając papają w stronę Jane. – Oszukujesz!
- Nie… Nie. – Odparła przez śmiech rozrzucając swoją talię. – Chrzanić to, nie wiesz nawet na czym polega poker.
Nut z Adamem wymienili uśmiechy. Adam puścił w jego kierunku perskie oko, po czym przeniósł wzrok na blondyna.
- Nie bulwersuj się. Zawsze po alkoholu masz ochotę wszystkim wydłubać oczy. Wiecie, że połowę tras pokonał mając we krwi ze dwa promile? – Zagadnął Lambert.
- Nie przypominam sobie. – Mruknął Tommy, porządkując rozrzucone karty.
- Bo żyłeś na urwanym filmie.
Jane uśmiechnęła się szeroko, poklepując Adama po zdrowym ramieniu. – Skarbie, potrzebujesz czegoś?
- Wszystko mam. – Odparł wdzięcznie. – Nut się chyba nudzi.
- Nie… - Odparł cichym głosem. – Wszystko gra.
- Wiedźmo, proszę na moment… - Tommy zawołał Jane teatralnym gestem, po czym spróbował wstać, podpierając się o ścianę. Podążył w stronę wąskiego korytarza, gdzie się zatrzymał.
- Czego chcesz? – Spytała, nie tracąc uśmiechu.
- Ciężko mi to m… Boże, mówić. – Wybełkotał, odbijając się od ściany – Ale przprzeprzeleć go. – Rzekł z poważną miną, na co Jane zareagowała gromkim śmiechem.
- Adama?
- Tylko spróbuj… - Mruknął z niezadowoleniem. – Wiemy, o kim mowa.
- Rozmawiałam z nim…
- Wiem. – Odparł Tommy – Zgasiłaś jego… może dokończmy w toalecie… zapal. – Odparł, zmierzając w stronę łazienki, by opłukać twarz zimną wodą. – Rano umrę na kaca.
Jane oparła się o framugę – To przyniesie mu jedynie nadzieję. Nie chcę go zranić.
- Przestań pierdolić, niech ma coś gówniarz z życia. Jedna noc nie oznacza małżeństwa zaraz, nie? Z resztą co ci zależy, nie masz faceta, a Nut to… - Przerwał, siadając na krawędzi wanny. – No nie lubisz go?
- Ta rozmowa nie ma sensu.
- Czekaj! – Zawołał Tommy, gdy dziewczyna miała zamiar opuścić pomieszczenie. – Pieprzyłaś połowę Ameryki, a dzieciak będzie miał frajdę. Zwłaszcza, że się w tobie kocha jak wariat. Niech ma wspomni… nie, pamiątkę. Niech ma pamiątkę. Jak chce oczywiście, a chce, a ja mam dosyć słuchania o twoich pięknych oczach i mokrych włosach, które doprowadzają go do obłędu. No Jane, wiem, że też na niego lecisz…
Brunetka roześmiała się, opuszczając łazienkę. Wróciła do chłopaków, siadając między nimi.
- To co, kolejka? Tommy będzie chwilowo nieobecny.
***
O piątej nad ranem zaczynało świtać. Adam wraz z Tommym zasnęli na szerokiej kanapie w salonie już dwie godziny wcześniej.
- Może stąd pójdziemy. Jestem trochę zmęczony. – Rzekł najmłodszy, próbując wstać. Jego nogi były obolałe po całej nocy spędzonej na podłodze.
- Jasne. Impreza już dawno się skończyła. – Rzekła Jane, zmierzając w stronę pokoju. Odstawiła szklankę wody na przypadkowy regał i weszła do pokoju. Jednym ruchem zdjęła bluzkę i w tym samym momencie poczuła na sobie czyiś wzrok.
Odwróciła się w stronę Nuta, biorąc głęboki oddech. Śmiałym gestem rozrzuciła swoje włosy na ramiona i zaczęła rozpinać spodnie.
- Co tak stoisz?
- Znęcasz się nade mną. To nie jest fair…
- Przygotowuję się do pójścia spać. Aż tak trudno ci się powstrzymać?
Chłopak nieśmiało odwrócił wzrok. Nie odpowiedział, zdołał jedynie przełknąć ślinę, czując ból w przełyku. Na jego policzki wpłynął rumieniec, którego nie potrafił ukryć. Łagodne dłonie spoczęły na jego ramionach; wzdrygnął się.
- Całowałeś się z kobietą? – Spytała, odwracając go w swoją stronę. Nie czekając na odpowiedź, złączyła swoje wargi z miękkimi ustami młodego chłopaka i musiała przyznać, że naprawdę sprawiło jej to przyjemność. Łagodnie ujęła wargami jego wargę, czując, jak wszystkie mięśnie blondyna zastygają w bezruchu. Odsunęła się, gładząc jego twarz.
- To na tyle.  Wskakuj do łóżka. Wezmę jeszcze prysznic. Mam nadzieję, że poprawiłam ci humor?
Na młodym obliczu zagościł nieśmiały uśmiech.
***
Adama zbudził szum wody spod prysznica. Przetarł zmęczone powieki i zsunął nogi z kanapy, czując zdrętwienie całego ciała. W jego skroniach pulsowało, a w ustach brakowało śliny. Poklepał kołdrę, upewniając się, czy Tommy aby na pewno tam jest. Był i nigdzie się nie wybierał.
Lambert wziął głęboki oddech i powolnym krokiem zbliżył się w stronę drzwi wyjściowych. Rozsunął drzwi tarasu i podszedł do barierki, o którą się oparł. Świeże, poranne powietrze zmierzwiło jego czarne włosy, a szum fal wzbierających się do odpływu koił jego zmysły.
Jeżeli kiedykolwiek miał podjąć się spowiedzi, wybrałby właśnie ten moment. Jego życie przestało być balansowaniem na krawędzi; stało się zapisaną kartą w księdze, która zajmuje bezpieczne miejsce. Wzrokiem błądził między czerwonymi krabami, które gęstą falą zalały brzeg. Uśmiechnął się w duchu.
Kiedy nazywałem moje życie katastrofą, okazało się, że był to początek drogi ku rewolucji. Poświęciłem wszystkich najbliższych dla jednego człowieka, a ten jeden człowiek poświęcił swoje życie dla mnie. To niesamowite, jak wszystko może się zmienić. Ja przestępcą? Tommy i jakikolwiek pomysł na życie? Nie spodziewałem się po nim wielu rzeczy. Tak bardzo mnie zaskoczył…
Ptactwo przeleciało tuż nad jego głową, a donośne odgłosy zaginęły pośród wysokich drzew.
Miłość. Czy całe nasze życie jest ułudą? Czym jest ta miłość, której wszyscy pragną? Przecież uczyliśmy się, że to górnolotny stan, który dodaje sił. Nasza droga może i była usłana różami, ale ciernie swoimi kolcami przerastały najświeższe pąki. Po prostu mieliśmy szczęście. Trafiliśmy na siebie i to nas ocaliło.
- Nie śpisz…? – Usłyszał mamroczący głos za swoimi plecami – Chyba nie mamy kawy…
Adam uśmiechnął się pod nosem, czując ciepłe dłonie na swoich nagich biodrach.
- Skoczę do Mufida, niech zrobi zapasy. - Dodał, stając obok Adama. Spojrzał w dal, obserwując morze, odsłaniające kolejne płaszczyzny mokrego piachu. Westchnął, przymrużając oczy. Chłonął ciszę i spokój, które powoli uczyły go na nowo być człowiekiem.
Adam zwrócił wzrok ku Tommy’emu. Ile dojrzałości mogło być w ich związku? Związku? Przecież my nigdy nie nazywaliśmy się związkiem. Cóż, chyba nie było nam to potrzebne.
Miał świadomość, że Tommy nie będzie jednym z tych, którzy dostarczą mu śniadanie do łóżka, czy we wspólnych objęciach zasną przy ulubionej komedii. Wiedział, że ten człowiek nie otoczy go nadmierną czułością, że nie będzie wplatał poważnych wyznań między słowa. Wiedział, że nigdy nie usłyszy z jego ust żadnej obietnicy czy deklaracji. Pozostało mu tylko ufać i wierzyć, że jutro znów wzejdzie słońce.
Ta miłość, jakkolwiek patologiczna uczyniła moje życie kompletnym. Dziękuję ci, Tommy.

_______
 
KONIEC
Aż trudno uwierzyć, że od publikacji pierwszego odcinka upłynął już ponad rok. To Nasze drugie rozstanie, ale głowy do góry! Wkrótce, bo w przeciągu miesiąca zacznę pisać kolejny wielopart Adommy. Mogę jedynie zdradzić, że klimatem będzie bardziej nawiązywał do Piaskowego Gołębia niż  Klatki dla Kolibrów :)
Nie spodziewałam się, że aż tak z wielu zostanie ze mną na czas drugiego opowiadania, które było dla mnie dużym eksperymentem, chociażby ze względu na tematykę. Ale udało się i choć końcówka momentami przeciągała się w czasie (opóźnienie publikacji ze względu na studia) zamknęliśmy wspólnie już drugie opowiadanie.
Liczę, że będziecie obecni także przy kolejnym autorskim opowiadaniu. Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za pozostawione komentarze, za wszelkie dedykacje, pozdrowienia, odwiedzanie bloga.
Jesteście jedyną drużyną, na którą mogę liczyć, Glamberts!
Do usłyszenia już niedługo! 

Wszelkie newsy jak zawsze pod adresem fanpage

22 komentarze:

  1. To opowiadanie było NIESAMOWITE. Szczerze, to najlepsze Adommy, jakie kiedykolwiek czytałam. Masz ogromny talent. Z jednej strony szkoda, że "Klatka" już się skończyła, ale z drugiej to dobre miejsce na zakończenie. Cieszę się, że ich nie złapali :D
    Z niecierpliwością czekam na następne opowiadanie ;)
    ~Skylar
    P.S. Czy planujesz zrobić z "Klatki" e-booka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe opowiadanie było świetne! :) Do usłyszenia :*
    Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  3. O..M..G ... To opowiadanie jest cudowne . Już po raz kolejny udowodniłaś nam , jak wielki jest Twój talent. Dałaś nam dwa piękne opowiadania . Każde miało w sobie jakiś przekaz . Te rozdziały, tak emocjonalnie idealne , ukształtowały mnie . Dzięki PG wiem że warto walczyć do samego końca , a KDK , że nawet zły czlowiek moze się zmienić i że miłość to uczucie bez idealnej definicji . Każda miłość jest inna , wyjątkowa . Marona , byłaś i nadal jesteś moją inspiracją. Choć wiem , że na pewno Ci nie dorównam , nadal się staram aby to , co tworzę , było chociaż w 1/4 tak dobre jak Twoje blogi . Jesteś cudowna <3


    Glam Candy :3 ( Love Is Crazy Feeling )

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na następne opowiadanie.... dziękuję za czas jaki nam poświęcasz no i w końcu jakiś komentarz ode mnie:-) dzięki że jest ktoś taki jak ty. Buzka. Renata

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest poprostu arcydzięło:) Dziękuję Ci za to, że nie wrzucasz swoich opowiadań "do szuflady" tylko dzielisz się nimi z nami. Aż trudno mi uwierzyć że to już koniec, ale cieszę się, że wszystko się ułożyło. Pamiętam jak nie mogłam się oderwać od monitora, jak zastanawiałam się co Ty dalej wymyślisz i nie zawiodłam się:). Do KDK napewno jeszcze kiedyś wrócę, życzę Ci weny do kolejnych opowiadań:). Nawet nie wiesz jak bardzo mnie zainspirowałaś odkąd pierwszy raz trafiłam na PG, dzięki Tobie zaczęłam pisać i mam nadzieję, że kiedyś dojdę do takiego poziomu jak Ty:) Jesteś świetna:)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawde niesamowite opowiadanie !!! Troche mi szkoda że to już koniec ale ciesze się że będzie kolejne !! To weny życzę i ja na pewno zostane przy twoich opowiadaniach :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Te opowiadanie napewno dla wszystkich bylo wyzwaniem jak i dla ciebie jak i dla nas ze wzgledu na emocje..
    Marona zastanawiam sie czy bys nie wydala ksiazke ze wszystkimi opowiadaniami poczawszy na barierze zmyslow i piaskowego golebia i klatki dla kolibrow... u mnie na pewno zagoscily by te ksiazki na mojej polce w domu.. :)
    Nie moge sie doczekac kolejnego opowiadania.. czekam z niecierpliwoscia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Dzięki Tobie mogłam się oderwać od codzienności. Dziękuję :) i już się nie mogę doczekać Twojej następnej twórczości :)
    Pozdrawiam, Pati

    OdpowiedzUsuń
  10. COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO???????????????????????????????????????????? Jak to koniec??? Nie byłam gotowa... Przygotowałabym długi monolog jak to jestem na Ciebie wkurwiona, że już skończyłaś, ale jak to mnie uczyniłaś silniejszą :P Ale tak na serio. Przy twoim opowiadaniu poleciało parę łezek, zarówno jak ze smutku jak i ze szczęścia. Byłaś moją motywacją do pisania swojego bloga ( to-ja-to-ty-to-my-to-nasz-swiat.blogspot.com ). Mam nadzieję, że znów będę mogła spędzać wolny czas przed twoim kolejnym blogiem. Całuję i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. W podsumowaniu tej opowieści, jak i całej twojej twórczości mogę stwierdzić jedno: chociaż każdy odcinek jest perfekcyjny, to twoje epilogi (czytaj: odcinki kończące blogi) są dla mnie tak wkurzające, jak nigdy! Tak było w Piaskowym Gołębiu i tak jest w KDK. No ja nie wiem. I co najlepsze, ie chodzi mi o to że już kończysz, że tak szybko czy coś. Chodzi mi o to, że ten twój epilog jest dla mnie taki smutny i ogólnikowy i niesłodki. I zawsze po przeczytaniu twojej końcówki chce mi się dopisać do twojej opowieści inne zakończenie. <- to jest jedyna rzecz, której się mogę doczepić. A może ja nie powinnam czytać twoich końcówek? mam nadzieję, że to tylko moje spostrzeżenie i tylko ja muszę z tym żyć... Swoją drogą wiedziałam że 51. jest ostatni. Oczywiście będzie KDK brakować i mam nadzieję że nie zostawiasz Nas na długo. A skoro już skończyłaś, to możesz ocenić mojego bloga milosczidola.blogspot.com , którego mam nadzieję że czytasz. Zdradzę ci, że to ty mnie zainspirowałaś do pisania, z którego wyszło już 19 odcinków. Dziękuję za wszystko i mam nadzieję, że nie długo znów coś twojego przeczytam :) całuski

    OdpowiedzUsuń
  12. Czo? to juz koniec? jak ja teraz wytrzymam bez nowych koliberkow?
    szkoda, ze to juz koniec, ale i tak wole krotsze i swietne, niz gdybys miala rozwlekac na sile.
    nie wiem jak u innych, ale KDK bardziej mi sie podobalo niz PG. nie zrozum mnie zle, oba opowiadania sa bardzo dobre i czytanie ich bylo prawdziwa przyjemnoscia, jednak wedlug mnie klatka wniosla taki fajny powiew swiezosci. I nie miala tylu niescislosci co Piaskowy (albo to ja tych niescislosci nie zauwazylam, bo nie znam sie za bardzo w sprawach ciemniejszej strony mocy). poza tym, chyba podobal mi sie tu wizerunek zlego Tommy'ego, ktory "dobrzeje" dla Adama. I ze to Adam byl podrywany.
    podsumowujac, to opowiadanie bylo swietne.
    Czekolaaada
    P.S. I wydaj ksiazke, najlepiej zawierajaca wszystkie dluuugie opowiadania i kilka krotszych. tak dla roznorodnosci ;)
    C.

    OdpowiedzUsuń
  13. Płaczę, po prostu płaczę.
    Nie cierpię rozstań, a te z tobą są wyjątkowo smutne. Dziękuję za wszystkie opublikowane rozdziały; każde słowo, literkę. Po prostu dziękuję
    Będę niecierpliwie czekać na kolejne opowiadanie od ciebie.
    I przepraszam, że nie było mnie przy każdej opublikowanej notce. Zwłaszcza tych ostatnich.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji tutaj -> http://ulf-stories.blogspot.com/2014/01/niespodziewana-nominacja-do-liebster.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początku pragnę Ci podziękować za napisanie tak wspaniałego opowiadania. Odkryłam je dziś i przez to obleję biochemię, ale warto było :)
    Zaczynając to czytać byłam zaskoczona, spodziewałam się czegoś podobnego do piaskowego gołębia, a tu dostaję potencjalnego psychopatę i psychiatrę, który go leczy. To była miłość od pierwszego wejrzenia w moim przypadku. Nie dało się od tego oderwać, wciągająca akcja, ciekawie wykreowane postacie, które teoretycznie znałam, a jednak nie i powoli rodzące się uczucie przedstawione w naturalny sposób, tak jakby to się zdarzyło naprawdę. Każdy rozdział był lepszy od poprzedniego, każdy zwrot akcji sprawiał, że musiałam sobie robić przerwy, aby ochłonąć od nadmiaru emocji, a to rzadko mi się zdarza. Uwielbiam to w jaki sposób przedstawiłaś Adommy w całkowicie innych wydarzeniach, a jednak zachowując spójność i oddając ich charakter. Mam nadzieję, że czas i wena przyjdą do Ciebie jak najszybciej.
    Życzę powodzenia na sesji, abyś nie miała żadnych poprawek.
    gorgie

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. W każdym razie to był chyba najlepszy fan fic, jaki do tej pory czytałam! Na początku byłam oczywiście trochę uprzedzona, bo nie przepadam za takimi gatunkami, ale przez większość rozdziałów naprawdę mnie zaciekawiłaś :) Nie mogę się już doczekać twojego następnego opowiadania.
    A więc życzę duuuużo weny i czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej.. To piękne..
    Czekam na kolejne opowiadanie.. =D!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Szkoda, że to już koniec..miałam nadzieję na opowiedzenie nam dalszego życia Adama i Tommy'ego..ale cóż..dziękuje Ci za te wspaniałe chwile gdy czytałam KDK..to świetne i wzruszające opowiadanie..z wielką niecierpliwościa czekam na następne..:)
    Buziaki :* ~Kostucha

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziewczyno, w Twoich rękach jest teraz moje puste, marne życie. Kolejny raz żegnam się z opowiadaniem, które tak bardzo mnie do siebie przywiązało. Wiedzialam od początku, że koniec mnie zabije. Ale to była, jest piękna śmierć.
    Przez cały czas trwania Klatki niesamowicie umiejętnie manipulowałaś moimi uczuciami. Od łez, kiedy rozdzieliłaś Tommy'ego i Adama, po śmiech, czy rozczulenie. Jak Ty to robisz? Potrafisz tak poprowadzić fabułę, że człowiek aż podskakuje na myśl o zbliżającym się kolejnym rozdziale. Podziwiam Cię. Jesteś moim guru.
    Oczywiście nadchodzące opowiadanie także będę śledzić z rumieńcem na twarzy, już nie mogę się doczekać <3
    Wcześniej nie miałam czasu komentować, szkoda, bo teraz nie jestem w stanie wyrazić tego wszystkiego, co czułam, czytając Klatkę Dla Kolibrów.
    Nie zmienia to faktu, że wywołała we mnie tak wielkie i sprzeczne ze sobą uczucia, jak chyba nikt wcześniej <3
    Kocham, wielbię, dziękuję, czekam <3333

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowne opowiadanie, czytało się szybko, lekko i przyjemnie, trzymało w napięciu bardzo ciekawa fabuła i ten taki budzący lekka grozę klimat :) super! Pewnie jeszcze kiedyś do niego wrócę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej, po 4 latach wróciłam do twojego opowiadania ze względu na brak inspiracji i weny w moim blogu. Chciałam sobie przypomnieć te historie, która z twoich wszystkich jest moim zdaniem najwspanialsza. Bardzo miło było mi połknąć całe opowiadanie w dwa dni. Mam nadzieję że nigdy nie usuniesz tego bloga a pozostali fani tak jak ja będą tu wracać. Nie przestałam podziwiać twojej twórczości, nadal jestem pod wrażeniem, bo dzięki Adommy, jaki glamberts znają miałaś duży jak nie największy wpływ. Wytworzyła się pewnego rodzaju szablonowa miłość, jaką chciałby przeżyć kazdy i nie ma tu nic wspólnego homoseksualizm postaci. Dzięki jeszcze raz

    OdpowiedzUsuń
  22. Super opowiadanie naprawdę jestem pod wielkim podziwem napisz do mnie na e-malla galaxa2@o2.pl

    OdpowiedzUsuń