poniedziałek, 25 lutego 2013

Odc. 8: Przerwane milczenie



Wybaczcie, że musiałyście tyle czekać! Bardzo przepraszam :)

Dziękuję za komentarze i wsparcie. Dają mi wiele motywacji :)


AniaGlambert1: Chętnie odpowiem na pytania :) Tak, Tommy przeżył orgazm w wyniku dominacji i brutalności Adama. Jeśli chodzi o imię lekarza, zostało ono stworzone przypadkowo :)

Silentio: Przed rozpoczęciem tego opowiadania oraz cały czas na bieżąco robię research konkretnych zagadnień. Jeśli chodzi o strukturę działania ośrodka – bazuję na przedstawieniu go wiernie, jednak na potrzeby opowiadania poddaję go modyfikacjom.


Zapraszam!

8. Przerwane milczenie


Od czasu ostatniej rozmowy  Adam oraz Alma zamienili ze sobą jedynie kilka słów. Teraz wspólnie przekroczyli bramę zakładu karnego i udali się we wskazanym przez bruneta kierunku.

W jego głowie naprzemiennie krążyła myśl „jak mogłem zgodzić się na tak chory układ?”. Po raz pierwszy w życiu żałował, że uległ czyjejś presji. Że zechciał pomóc, ściągając na siebie problemy.

Kiedy dotarli do głównego hallu, Adam zatrzymał się.

- Idź do biura, ostatnie drzwi po lewej. Zgłosisz się tam i możesz zaczynać.

- Myślałam, że mi pomożesz – Odparła nieśmiało.

- Jeśli uważasz, że jesteś wystarczająco silna, by tu pracować, to musisz działać samodzielnie – Rzekł półgłosem, rozglądając się dookoła. Czuł na sobie jej wzrok. Odważył się spojrzeć w zagubione oczy. Emocje ostatnich dni osiągnęły kulminacyjny punkt. Żałował jedynie, że w takim momencie.

- Uważasz, że ja nie potrzebuję ciepła? – Spytał szeptem, pochylając się ku Almie – Myślisz, że skoro jestem mężczyzną, nie mam prawa czuć się kochanym i docenionym?

- Ale… - Zająkała się, nie wierząc własnym uszom – O czym ty… Kto inny może ci to dać? Czemu w ogóle o tym mówisz?

Adam zacisnął wargi, po czym wziął głębszy oddech – Wspólna praca nie jest najlepszym pomysłem w momencie, gdy powinniśmy od siebie odpocząć. Ale to twój wybór. Powodzenia – Rzekł, kładąc dłoń na jej ramieniu. Odwrócił się i obojętnym krokiem ruszył w stronę gabinetu.

Co miał zrobić w tym momencie? Jedynym słusznym rozwiązaniem było to, którego dokonał. Nie lubił sprawiać ludziom bólu, ale teraz on sam stał na krawędzi przepaści. Prędko otrząsnął się z natrętnych myśli, które zaczęły go prześladować kilka tygodni temu.

Kiedy wszedł do pomieszczenia ujrzał jedynie Krisa, który przeszukiwał biblioteki nagrań.

- Simon chce zobaczyć przebieg wczorajszego badania z Tommym – Rzekł niewysoki mężczyzna, niosąc na kanapę trzy teczki – Razem z opinią lekarską od Matiasa – Rzekł, spoglądając na bruneta, który wpatrywał się w okno – Halo, Adam?

Mężczyzna przeniósł swój punkt zainteresowania.

- Coś nie tak?

- Nie, nie. Wszystko gra – Odparł, uśmiechając się przy tym łagodnie. Szybko powrócił do zleconego mu zadania, by niebieskie oczy nie zdradziły wewnętrznego poczucia niespełnienia. Sięgnął po leżący przed nim dokument.

Badanie definiujące popędy oskarżonego.

Badany nie wykazał reakcji na żadną z przedstawionych dewiacji seksualnych. Pozostał również obojętny na płeć; podejrzenie aseksualizmu. Jedyny bodziec dotyczył fotografowanej Anne, którą oskarżony zna/znał. Odmówił zeznań w tej sprawie.

- Chyba musimy uzupełnić ten raport o kilka własnych dopisków…

- Co? – Kris podniósł głowę, spoglądając na przyjaciela.

- Nieważne – Odparł ze znudzeniem Adam, po czym sięgnął po czysty arkusz papieru.

Adnotacja do badania; opiekun oskarżonego obecny na sali – Adam Lambert.

Dopuszczam prawdopodobieństwo oszukania wariografu. Oskarżony nie wykazał reakcji na żaden bodziec, choć wiele wskazuje na

Wpatrywał się w nieskończone zdanie. No właśnie, jak miał opisać to, co wydarzyło się za drzwiami niedużego pomieszczenia?

…wiele wskazuje na potrzebę doświadczania zachowań masochistycznych o podtekście erotycznym. Zlecam przeprowadzenie obdukcji oskarżonego w celu potwierdzenia moich przypuszczeń.

Zostawił dokumenty na krawędzi biurka z dopiskiem „Ronnie, dla Simona: pilne!”.  

- Masz dziś wykład? – Spytał Allen, wychylając się zza monitora.

- Mam – Odparł Adam – Tym razem to ja dowiem się czegoś więcej.

***

Kiedy przekroczył próg sali, był pewien, że jego wzrok natychmiast odnajdzie człowieka, którego spodziewał się tutaj zastać. Nie mylił się. Tommy zajmował to samo miejsce, co zwykle. Powitał go chłodnym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem. Brunet obojętnie odwrócił wzrok, po czym usiadł przed liczną grupą więźniów.

- Zanim zaczniemy, zadam wam pytanie, które otworzy dzisiejszą dyskusję. Czy da się złamać każdego człowieka? Zapewne większość z was twierdzi, że tak. Świadczy o tym fakt, że ostatnie miesiące, lata spędzacie właśnie tutaj. Zdominowaliście czyjeś życie, sprowadziliście na złe tory zarówno obcych jak i bliskich sobie ludzi – Rzekł, rozglądając się dookoła.

- Czemu sądzisz, że tak? Chyba wielu z nich uważa, że stoją ponad resztą – Rozbrzmiał głos, którego spodziewał się usłyszeć po zadanym pytaniu. Prowokacja zadziałała.

- Znów mówiąc o społeczności do której należysz, wykluczasz samego siebie – Rzekł Adam, przechylając głowę – Czy silny psychicznie człowiek może czerpać przyjemność z bycia ofiarą? Może to oznacza, że tak właściwie jego charakter jest bardzo prosty, a ciało działa niezależnie od przyjętego planu?

- Jeśli ciało działałoby niezależnie od przyjętego planu, nie potrafiłby oszukać wariografu – Odparł z uśmiechem Tommy. W jego oczach znów zagościł znajomy cień pogardy.

Adam zamilkł. Wpatrywał się w chłopaka przez dłuższy czas.

- Tommy, chcę z tobą porozmawiać na osobności. Teraz – Rzekł, pewnie zmierzając w stronę drzwi. Odwrócił się w kierunku pozostałych – Macie piętnaście minut. Przygotujcie notatki dotyczące twórczości francuskich poetów romantyzmu. A ty, za mną – Dodał, opuszczając salę.

Szli ramię w ramię, patrząc przed siebie. Adam pchnął drzwi jednego z wolnych gabinetów, po czym przepuścił Ratliffa przodem. Wszedł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi.

- Oszukiwałeś, przyznajesz się? – Spytał Lambert, podchodząc do kanapy, na której usiadł blondyn – Przestań bawić się w dziecinadę i rozmawiaj ze mną, bo inaczej nie jestem w stanie ci pomóc.

- Oszukiwałem – Odparł. Uśmiech spłynął z bladej twarzy.

- Czemu? – Spytał Adam, siadając na krześle ustawionym naprzeciwko czarnej sofy. Zaczęli nawiązywać kontakt wzrokowy.

- Nie lubię, gdy obcy ludzie wiedzą o mnie więcej, niż powinni – Rzekł, zakładając ręce na piersi.

- Przeżyłeś orgazm, kiedy postawiłem cię na granicy życia i śmierci.

- Adrenalina.

Adam uśmiechnął się łagodnie, na moment spuszczając wzrok – Jesteś typowym przypadkiem sadomasochistycznego maniaka.

Tommy odwzajemnił uśmiech – Trochę za dużo powiedziane.  Całowałeś mnie. Siadałeś na mnie. Dziwisz się mojej reakcji? Już dawno nie miałem kontaktu z… z kimkolwiek – Rzekł nieco onieśmielonym tonem.

Adam przechylił głowę na bok – Kiedy ostatni raz doświadczyłeś zbliżenia?

Tommy zapatrzył się w okno – Dwa, może trzy miesiące temu. To nie ma nic do rzeczy.

- Z kim? – Spytał Adam, opierając łokcie o kolana.

- A… jakie ma to znaczenie? – Brązowe tęczówki zmieniły swój obiekt zainteresowania.

Adam niemo rozchylił usta – Im więcej się o tobie dowiem, tym lepiej dla nas. Chyba chcesz wyjść na wolność?

- Wolność mnie zgubi – Odparł cicho – Choć bardzo jej pragnę. Zdrowych ptaków nie można umieszczać w azylu.

- Tutaj nie ma zdrowych okazów – Odparł Adam.

- Znam co najmniej jeden – Odparł z uśmiechem Tommy, przysiadając na biurku – Zamykasz w klatce tych, którzy mają podcięte skrzydła. Nie dajesz im szans na wolność.

Adam przechylił głowę – Chcę im pomóc, dlatego prowadzę wykłady i rozmowy.

Tommy wzruszył ramionami, po czym potarł nagie ramiona - Sępy tutaj zostaną. Kolibry znajdą szczelinę i znikną. Każdy system ma luki – Dodał, łagodnie przygryzając wargę. Wstał, powolnym krokiem zmierzając w stronę biurka, na którym leżała paczka papierosów. Poczęstował się jednym i przysiadł na drewnianym blacie – Nie wiesz jak to jest. Żyjesz tak, jak powinieneś żyć. Pomagasz ludziom, a ja doprowadzam ich destrukcji – Rzekł, zaciągając się dymem – Dla mnie to powietrze niezbędne do życia. Bez niego gniję.

- Lubisz ranić ludzi? – Spytał Adam, podchodząc do chłopaka. Wpatrywał się w brąz jego oczu. Więź zaczęła się nawiązywać. Płytka i chłodna, ale to nie miało znaczenia.

- Nie ranię ich. Moja obecność niszczy ich od środka – Odparł, wypuszczając dym z ust.

- Potrafisz wpływać na świadomość, osobowość, poczucie wartości? – Spytał Adam, nie cofając się nawet na krok.

- Tak – Rzekł Tommy, przechylając głowę – Nie lubię słabych ludzi, dlatego kontakty nawiązuję z silnymi charakterami. Tymi nie do złamania – Wpatrywał się w zaciekawione, niebieskie oczy – Podnieca mnie obserwowanie lotu ptaka z przestrzelonym skrzydłem – Odparł, uśmiechając się smutno.

- Czujesz się z tym źle? – Spytał Adam, przejmując papierosa z dłoni chłopaka. Zgasił go na beżowym blacie, pozostawiając czarny ślad.

- Nie – Odparł niemal szeptem. Jego wargi zaczęły drżeć. Zawiesił dłonie na biodrach Adama – Silni ludzie są dla mi potrzebni. Pociągają mnie… - Silnym ruchem przyciągnął Lamberta do siebie – Powinieneś to czuć. Twoje kości stają się kruche, ale nadal potrafisz utrzymać się na nogach.

Adam poczuł zawrót głowy. Przez moment zastanowił się, w jaki sposób tak drobny chłopak dał mu radę. Być może z powodu utraty samokontroli? Choć dłonie pozostały w tym samym miejscu, Adam czuł bijące od nich ciepło na całym ciele. Zadrżał. Jego ręce pragnęły poczuć fakturę bladej skóry. Poznać jej smak i naturalny zapach. Jeden pocałunek był ostateczną granicą. Dalej nie mógł się posunąć. Nie mógł…

- W głębi siebie wszyscy jesteśmy samotni i nierozumiani, prawda? – Spytał blondyn. Adam powoli uwolnił się z uścisku.

- Może po prostu nie chcemy dać się poznać? – Szepnął, wpatrując się w pełne zaciekawienia brązowe oczy.

- Chcemy, tylko coś nas blokuje… - Powiedział cicho.

Brunet wpatrywał się w pokornie zapatrzone w niego oczy - Wszystko, co robisz to cholerne kłamstwo – Rzekł Adam – Wiem, na co liczysz. Nie spieprzysz mojego życia - Jego wzrok był surowy i pełen nienawiści – Nigdy więcej nie próbuj mnie dotknąć, bo źle skończysz. Wracamy na wykład.

Ratliff posłusznie opuścił gabinet, czując na sobie wzrok niebieskich tęczówek. Spuścił głowę, by ukryć pod bujną czupryną szemrany uśmiech.



Wieczorem.

Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza. Miasto utonęło w grach cieni i ciszy. Adam siedział przy biurku, wpatrując się w duplikat dostarczonego mu dokumentu. Czuł drżenie własnych rąk, gdy otworzył kopertę.

Tommy Joe Ratliff, 1982, syn Deborah, ojciec nieznany.

Wpatrywał się w drukowane litery, przypominając sobie twarz blondyna. Zaczął się zastanawiać jak wiele wspólnego mógł mieć z rodzicami. Czy oni jeszcze żyją?

Opis przypadku:

Dreszcz podniecenia przeszył jego ciało.


1.Anne Rynsky – urodzona w 1990 r., studentka psychologii i prawa. Znajomość z oskarżonym określa się na trwającą około piętnastu miesięcy. W 2011 roku popełniła samobójstwo. Wykluczono udział osób trzecich.

Anne Rynsky nie wspominała o oskarżonym swoim przyjaciołom ani rodzinie. W pamiętniku poświęciła jedno zdanie wyrwane z kontekstu, które przypisuje się trwającej relacji „w tym całym chaosie nie jest się samotnym”. Wykluczono możliwość fizycznej  relacji między Anne a Tommym, co potwierdziła obdukcja. 


Adam wziął łyk herbaty.

- Jesteś głodny? – Zawołała Alma, przygotowując w kuchni kolację.

- Nie. Dzięki – Odparł Lambert, ignorując jej słowa.


2. Madeleine Guellard – urodzona w 1980 r., absolwentka wydziału prawa, owdowiała w 2005 roku, czynna zawodowo jako prokurator w stanie Ohio do 2010 roku. Istnieją dowody na utrzymywanie bliskiej relacji między Madeleine a Tommym między 2007-2009. W czerwcu 2010 roku trafiła na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego w Hamilton, w wyniku depresji i schizofrenii. Najbardziej intensywną relację poszkodowana utrzymywała z oskarżonym na rok przed zapaścią.


Adam wziął głębszy oddech, po czym zsunął wzrok niżej.


3. Brian Sisley – urodzony w 1989 r., student wydziału chirurgii onkologicznej w Maine. Znajomość z oskarżonym szacuje się na okres siedmiu lat. Między 2004-2006 stwierdzono popęd seksualny skierowany w stronę skrajnego sadyzmu; skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu na pół roku za spowodowanie ran zagrażających życiu oraz zdrowiu prostytutki, z którą cyklicznie się spotykał. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Brian oraz Tommy utrzymywali kontakty seksualne przez okres blisko trzech lat. Brian Sisley wymienił znamiona i znaki szczególne na ciele oskarżonego, przypisując sobie wyrządzone krzywdy. W roku 2010 roku po opuszczeniu domu oskarżonego, udał się w kierunku parku miejskiego, gdzie wziął czynny udział w gwałcie zbiorowym.


- Boże – Szepnął pod nosem Adam.


Brian Sisley został skazany na dwa lata więzienia, jednak za dobre sprawowanie sąd skrócił okres wyroku do czternastu miesięcy. Brian Sisley posługuje się dwoma sfałszowanymi dokumentami tożsamości dla osiągania korzyści materialnych i działania na czarnym rynku. Jest to obecnie jedyna osoba, pozostająca z oskarżonym w kontakcie.


4.Alexander Potats

Urodzony w roku 1994. W wieku osiemnastu lat odbył stosunek seksualny z oskarżonym. Trzy godziny po opuszczeniu przez Tommy’ego hotelu, w którym spotkał się z ofiarą, Alexander podjął próbę samobójczą. Po kilku miesiącach terapii jego stan zdrowia psychicznego określa się jako stabilny.

Ofiara nie nosiła znamion przemocy ani gwałtu. Jak zeznała, stosunek był czynem dobrowolnym. Istnieje podejrzenie związku uczuciowego ze strony Alexandra w kierunku Tommy’ego, który mógł być przyczyną załamania.


5. Max Bee

Uważany za zaginionego od grudnia 2011 roku. W sierpniu tego samego roku zawarł znajomość z w/w Brianem Sisley oraz Tommym Joe Ratliff.


Adam ponownie sięgnął po kopertę; była pusta. Brakowało załącznika. Fotografii.

Rozejrzał się dookoła, szukając zaginionego dokumentu, lecz nigdzie go nie było. Odpieczętował kopię listu tuż przed chwilą. Biuro centralne w Chula Vista nie wysłało pełnego zestawu dokumentów.

- Niech was szlag – Mruknął pod nosem, odchylając się i biorąc głęboki oddech. Zamknął oczy, by obraz pamięci znów ożył w jego wyobraźni.

- Adam – Usłyszał kojący szept tuż za swoimi plecami – Idziesz do łóżka?

- A już zjadłaś kolację? – Spytał brunet, wpatrując się w cienie na ścianie.

- Nie mam ochoty – Odrzekła cicho Alma – Nie spytasz jak minął mi dzień?

Lambert odwrócił się w jej kierunku, po czym zacisnął wargi i wzruszył ramionami.

- Zaraz się położę. Daj mi dziesięć minut.

Kobieta kiwnęła głową na znak zgody, po czym odeszła w stronę sypialni. Brunet jeszcze przez kilka chwil analizował związki pomiędzy wszystkimi osobami, o których czytał. Później zastanowił się nad nadchodzącym tygodniem. Nie ruszając się z miejsca otworzył szufladę, z której wyjął podręcznik do psychologii. Ułożył go na biurku, po czym otworzył na stronie tytułowej. Znajdowało się tam zdjęcie. Zdjęcie, które wyniósł z zakładu karnego.

Odchylił głowę do tyłu i zmrużył oczy. Gałęzie intensywnie uderzyły w okna domu, poruszone siłą nadciągającego wiatru.

piątek, 15 lutego 2013

Odc. 7: Zbrodniarz i ofiara



Hej! Dziś się udało zdążyć na czas :) Uzupełniłam Wasze linki, jeśli są chętni, proszę o wpisy w komentarzach (za które bardzo dziękuję!)


7. Zbrodniarz i ofiara 
 
Adam wraz z Almą udali się do łóżka. Jasnowłosa kobieta nie miała problemu z zaśnięciem. Lambert za to wtulił się w poduszkę, wpatrując się w ciemność za oknem. Tak bardzo nienawidził łez; były absolutnym przeciwieństwem jego silnego charakteru. Opuścił powieki, przesuwając palcami po własnym ramieniu. Czuł na nim dotyk kogoś innego.
Żałował, że to co zdarzyło się przed godziną w ogóle miało miejsce. Rozładowanie targających nim emocji. Wyładowanie złości w tak podły sposób. Jego idealna wizja związku, jaki tworzył zaczęła powoli się burzyć. Miał wrażenie, że potrzebuje czegoś innego. Że przez całe życie tego potrzebował.
Gdzieś tam on jest pomyślał Trzydzieści minut drogi stąd, zamknięty w celi pięć dwa siedem. Towarzyszy mu ta sama cisza. Ciekawe, czy jego umysł również potrafi się wyciszyć. Niesamowity przypadek. Nie wiedział czemu łagodny uśmiech wstąpił na jego usta. Być może za sprawą zawodowego sukcesu? Przez głowę przemknął mu absurdalny pomysł – usiąść za kierownicą starego forda i pojechać do zakładu karnego. Wejść na kontrolę, będącą pretekstem. Choć minęło tak wiele dni, każda chwila minionej interakcji z Tommym była świetlista jak żadne inne wspomnienie. Westchnął. W jego pamięci zapadła rozmowa, mająca miejsce w kuchni. Ta podczas której strumień świeżej krwi splamił jego koszulę. Widział niepohamowane szaleństwo w błyszczących, brązowych oczach. Pogardę i siłę. Były jednak chwile ucieczki; wtedy spędzał czas w pojedynkę; wpatrywał się w nieokreślony punkt, zachowując kamienny wyraz twarzy. Potrafił rozmawiać w każdym tonie; Adam był tego pewien, lecz nie władał wachlarzem jego emocji. Zasnął, gdy ptaki zaczęły swój przedwczesny koncert.

Tej samej nocy blondyn obudził się około czwartej nad ranem. Otworzył oczy, wpatrując się w pustą ścianę. Nie czuł nic.
Nie potrafił odczuwać negatywnych emocji, nie dręczyły go wspomnienia, przeszłość stanowiła zamknięty rozdział. Nie był zdolny do jakichkolwiek uczuć.  Skupiony jedynie na sobie i na realizacji własnych, niekiedy chorych celów, zatracił się we nierzeczywistym świecie.
Zastanawiał się, czemu Adam nie wraca do pracy. Wyciągnął spod materaca papierosa, po czym przypalił go i zaciągnął się drażniącym dymem. Cierpki smak w ustach przyniósł mu długo oczekiwane ukojenie. Opadł na poduszkę, czując chłód bijący od szarych ścian.
***
Podczas śniadania panowała absolutna cisza. Alma zdążyła rano posprzątać stłuczone zeszłej nocy szkło. Podała sok, tosty oraz miskę płatków zbożowych, po czym usiadła i przystąpiła do jedzenia.
- Smacznego.
- Wzajemnie.
Patrzył na nią nieprzerwanie i choć czuła na sobie ten przeszywający wzrok, nie miała odwagi odwzajemnić spojrzenia. Nerwowo poprawiła kosmyk włosów, opadający na czoło.
- Nie rób tego nigdy więcej – Powiedziała cicho.
Adam odstawił szklankę - Przecież było ci dobrze.
- Ale nie chcę być dla ciebie przedmiotem – Spojrzała w niebieskie tęczówki – A tak się właśnie czułam. Jak szmaciana lalka. Nie jak kobieta, ale jak dziwka.
- Almo, o czym ty mówisz… - Szerzej otworzył oczy – Wiesz, że cię szanuję, a to co zaszło wczoraj było po prostu eksplozją namiętności… Nie odmówiłaś mi. Nie miałaś nic przeciwko.
Nie odpowiedziała. Wpatrywała się w pusty talerz. Adam wiedział, że powinien teraz ją przytulić i wyprzeć wszelkie negatywne myśli. Przecież takim był człowiekiem. Tym razem jednak czuł obrzydzenie. Nie chciał jej dotknąć, ani wesprzeć ciepłym słowem. Czuł się oszukany. Jedyny, w pełni szczęśliwy moment ich związku okazał się być totalnym nieporozumieniem.
- Jadę do pracy. Miłego dnia – Rzekł możliwie najłagodniej, jednak jego głos był szorstki jak mało kiedy. Opuścił mieszkanie, kierując się w stronę San Diego.
***
Krisowi przeminął stan złości względem przyjaciela. Przeprosił Adama za swoje zachowanie, nie wracając do tego, co wydarzyło się ostatniej nocy – sam pamiętał to jak przez mgłę. Rozmawiali od samego rana, aż do czasu, gdy przyszło im się rozstać. Każdy udał się w swoją stronę.
Dla bruneta ten dzień zapowiadał się znacznie ciekawiej niż każdy inny spędzony w pracy. Tym razem pojawiła się szansa na dotarcie do swojego podopiecznego. W czasie wszelkich rozmyślań na ten temat, zorientował się, że spogląda w kierunku zdjęcia przedstawiającego Almę. Prędko odwrócił wzrok i wziął płytki oddech. W pracy nie było czasu na prywatność, zwłaszcza w chwili, gdy wszystko zaczynało się układać. Wstał od biurka i zmierzał w stronę pokoju, gdzie Tommy w obecności lekarza miał odbyć badania psychologiczne. Podniecenie z każdym krokiem rosło. Kiedy skręcił w boczny korytarz, zauważył tam Ronniego.
- Ej, młody! – Zawołał – Nie masz nic do roboty?
Stażysta podniósł rękę, w geście powitania – Zaraz zadzwonię do biura w Chula Vista i dowiem się, kiedy dostarczą wam cofnięte dokumenty.
Adam kiwnął głową i poszedł dalej. W końcu przekroczył próg pomieszczenia, witając się z doktorem Matiasem. Zajął miejsce tuż obok niego i przejął część dokumentów.
- Co chcemy wiedzieć? – Spytał lekarz – Sugeruję kategorie A, F, R i R1.
Adam przygryzł dolną wargę, wczytując się w listę seksualnych dewiacji oznaczonych literami alfabetu. Zastanawiał się od czego powinni zacząć.
- Dobrze. Sądzę, że pedofilia nie ma tutaj nic do rzeczy, ale spróbujmy dla własnego spokoju. Morderstwo poprzez duszenie, spróbujmy jeszcze… - Westchnął – Krew – Dodał, wspominając zdarzenie w kuchni – Zdecydowanie. Nawet bez kontekstu.
- Tę bibliotekę fotografii mamy w archiwum. Przyniosę ją. Coś jeszcze?
- Orientacja seksualna. Jeśli badanie nic nam nie powie, przerobimy z gówniarzem cały alfabet.
Doktor uśmiechnął się ponuro, po czym opuścił salę. W ciasnym pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Lambert pochylił się, opierając łokcie o kolana. Opuścił powieki, chłonąc jedyny moment spokoju. Ból głowy przybrał na sile; źle znosił nieprzespane noce, których ostatnio było coraz więcej.  Usłyszał skrzypnięcie drzwi i podwójne odgłosy stąpania po odkształconym linoleum. Wiedział, co za moment ujrzą jego oczy. Przeciągnął językiem po suchych wargach i odwrócił się.
Brązowe oczy zmierzyły go od stóp do głów. Lewy kącik ust nieco się uniósł. Ciało wydawało się jeszcze szczuplejsze, niż w dniu, gdy widzieli się po raz pierwszy. Skóra zbladła do tego stopnia, że odsłoniła drobne sieci żył. Kości policzkowe stały się jeszcze bardziej wyraźne; mimo tych wszystkich zmian nadal był przecież tym samym człowiekiem.
- Panie Lambert, dla zachowania środków bezpieczeństwa i ochrony będziemy wartować tuż za drzwiami.
Brunet kiwnął głową i wydał gest sugerujący zamknięcie drzwi.
- A ty siadaj – Rzucił w kierunku blondyna.
Chłopak zajął miejsce, patrząc na ścianę tuż przed sobą. Zapanowała głucha cisza. Adam napawał się nią. Przyglądał się profilowi ciała i twarzy chłopaka; zastanawiał się, jakie szaleństwo kryje się w tej głowie.
- Czemu zechciałeś być moim podopiecznym? – Spytał w końcu.
- Nie znalazłem nikogo innego na moim poziomie wśród was, parszywe psy – Odpowiedział ze spokojem Ratliff. Adam kiwnął głową.
- Psy?
- Psy i suki – Tommy zwrócił swój wzrok w kierunku Lamberta– Przecież lada moment pojawi się tutaj twoja mała – Odparł kpiąco. Po chwili zaczął się głośno śmiać – Faceci wymiękają, nie chcę wiedzieć co stanie się z tak głupim stworzeniem.
- Co ty możesz o niej wiedzieć? – Adam zachowywał zimną krew, co wielu kryminalistów wyprowadzało z równowagi.
- Lubisz dominować – Tommy spojrzał w oczy bruneta – Tylko uległe kobiety, niemające ambicji, niewykształcone poddają się takiemu typowi mężczyzn. A dla was to łatwa zdobycz.
- Dla nas? W takim razie jaki typ ludzi interesuje ciebie?
- Silni, zdecydowani, znający swoją wartość – Rzekł bez zawahania.
- Dlatego chcesz, bym był twoim opiekunem? – Spytał Adam – Chcesz, bym był twoją kolejną ofiarą?
- Nie mam na swoim koncie ani jednej ofiary.
Tym razem Adam parsknął śmiechem – Przyznaj się. Bądź na tyle odważny i powiedz mi całą prawdę. Twoje papiery będą tutaj za dwa, trzy dni. Wtedy dowiem się o tobie wszystkiego.
- Nigdy mnie nie poznasz, jeśli sam nie dam ci się poznać. Żadne stemplowane przez prokuraturę papierki nie powiedzą o człowieku wiele i dobrze o tym wiesz – Odparł Tommy, wpatrując się w błękit dużych oczu. Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał lekarz wchodzący na salę.
- Zaczynajmy – Rzekł śmiało, oddając płyty Adamowi, a sam zajął się podłączeniem urządzenia.
Adam wraz z Tommym wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę.
Na początek zostały zadane pytania kontrolne, następnie wyświetlono zdjęcia dzieci w szerokim przedziale wiekowym. Blondyn patrzył na każdy kolejny slajd. Żadnej reakcji.
- Tego się spodziewałem – Rzekł Adam, na co Ratliff uśmiechnął się łagodnie – Spróbujmy tego.
Wyświetlił zdjęcia ofiar przemocy, gwałtów i morderstw. Przez moment zastanowił się, co powiedziałaby Alma, gdyby w jej ręce wpadło chociaż jedno takie zdjęcie. Sam znał te biblioteki na pamięć; co tydzień niewzruszenie przerzucał slajdy. Tak właśnie brzmiała definicja chorej rzeczywistości.
Był pewien, że ciało zdradzi Tommy’ego i wykaże choćby najmniejszą reakcję. Zaczynał od fotografii łagodnych, aż do tych, na które sam nie lubił patrzeć.
- Matias?
- Nic. Próbujmy dalej.
- Twarda sztuka – Powiedział drwiąco Adam. Wyświetlił serię pełną krwi i przemocy.
Tommy spojrzał na Adama i zaczął się śmiać – Błagam. Za kogo ty mnie masz?
Pełen wściekłości wrzucił pokaz slajdów przedstawiających sadomasochistyczny stosunek. Dopiero przy ósmej fotografii puls przyspieszył. Matias podniósł wzrok i kiwnął głową w kierunku Adama. Obejrzał się za siebie. Zdjęcie było stosunkowo łagodne w odróżnieniu od reszty i przedstawiało jedynie przeciętnej urody kobietę.
Adam szerzej otworzył oczy ze zdumienia – Co masz do powiedzenia?
- Znam ją. To Anne z Nowego Jorku.
Lambert jeszcze raz zwrócił wzrok ku drobnej szatynce o dziewczęcej urodzie. Dopisał numer slajdu do dokumentów, które trzymał w dłoni.
- Dalej – Rozkazał.
Próbowali jeszcze wielu wariantów, jednak każda próba kończyła się niepowodzeniem.  Na sam koniec wyświetlili serię zdjęć nagich mężczyzn i kobiet.
- Jesteś aseksualny? – Spytał w końcu Lambert.
- Być może – Ratliff zadrwił z uśmiechem.
- Doktorze, to tyle na dziś. Dziękuję – Rzekł Adam, przysiadając na biurku. Badanie, choć nie powiedziało wiele, dało jedną cenną wskazówkę. Kim była Anne i co łączyło ją z Tommym?
- Napiszę sprawozdanie, dostarczę je do godziny osiemnastej – Rzekł mężczyzna, po czym opuścił salę.
Zostali sami. Wpatrywali się w siebie w milczeniu. Adam w końcu wstał i powolnym krokiem zbliżył się do blondyna. Pochylił się, opierając dłonie o jego ramiona. Bolesny skurcz spiął mięśnie pleców i brzucha. Ich twarze dzieliły centymetry, a spojrzenia nie zgubiły się nawet na moment.
- Dajesz za wygraną? – Spytał szeptem blondyn, po czym uśmiechnął się łagodnie.
 Adam odpowiedział podobnym uśmiechem. Wplótł masywne palce w jasne włosy i szarpnął jego głowę na bok. Towarzyszyło temu ciche jęknięcie, które przyprawiło go o zawrót głowy. Zbliżył się do bladej szyi. Chwilę wahał się, jednak nie miał wyboru. Tego wymagało poświęcenie dla dobra sprawy. Przycisnął swoje wargi do miękkiej skóry, czując pod językiem gorzki smak perfum oraz pulsujące tętno. Odsunął się nieznacznie. Wpatrywał się w rozchylone usta, jednak myśl o pocałunku brzydziła go na tyle, że nie potrafił posunąć się tak daleko. Nie mógł tego zrobić, choć szczupłe ciało wyrwało się w jego kierunku. Przesunął dłonią po gładkim przedramieniu chłopaka.
- Na to czekałeś? – Spytał Adam, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Duże oczy spojrzały na niego ufnie. Kiwnął głową w odpowiedzi.
To był moment, który mógł wykorzystać i usprawiedliwić. Wszystko dla dobra sprawy. To nic takiego, tylko mały, osobisty test…
Westchnął cicho, przyciągając jego głowę do swojej. Zapach opium i anyżu był w tym momencie tak intensywny jak nigdy przedtem. Musiał spróbować… Ujął wargami miękkie usta, czując uderzającą  w jego ciało falę gorąca. Łagodny pocałunek natychmiast został odwzajemniony. Powieki chłopaka uniosły się, a przepraszające spojrzenie miało w sobie pełnię niewinności. Działało jak magnes.
Dłoń bruneta przesunęła się po udzie Tommy’ego, aż natrafiła na swój cel, świadczący o silnym podnieceniu.
- Oszukiwałeś wariograf, sukinsynu – Warknął wściekle.
- Imponuje mi twoja inteligencja – Rzekł Ratliff – Nie pozwoliłem ci na to, co właśnie robisz.
- Na nic nie musisz mi pozwalać – Adam podniósł głos i w geście wściekłości zrzucił chłopaka na ziemię. Przewrócił go na plecy, po czym dosiadł szczupłych bioder – Wyprowadzasz mnie z równowagi.
- Więc dlaczego nie zawołasz kumpli, żeby mnie stąd zabrali? – Tym razem puls przyspieszył. Oddech także.
Adam wyciągnął pistolet z kabury, po czym przystawił go do czoła chłopaka – Bo wolę załatwiać takie rzeczy sam.
- Sam? – Uśmiechnął się Tommy, przygryzając wargę – Nasz łagodny wykładowca chce rozpieprzyć mi głowę. Ciekawe czy swoją żonę… - Nie zdążył dokończyć, gdy dłoń Adama zacisnęła się na jego gardle. Chrząknął i poderwał się. Choć ucisk nie był ani zbyt bolesny czy niebezpieczny, chłopak zadrżał kilkukrotnie. Tęczówki skryły się pod zmrużonymi powiekami. Zduszone westchnienia wydobywały się ze zwężonej tchawicy.
Niemożliwe powiedział w myślach Adam. Kiedy odbezpieczył broń, drobne ciało uniosło się gwałtownie i uderzyło plecami o podłogę, a rozdzierający ciszę krzyk wypełnił puste pomieszczenie. Mięśnie kurczyły się spazmatycznie, a towarzyszyła im seria cichych, krótkich jęków. Na niewinnej twarzy malował się obraz szaleństwa. Szaleństwa i podniecenia.
Niemożliwe powtórzył, przypatrując się zamglonym, brązowym oczom. Wstał spiesznie, przyglądając się bezwładnemu ciału, które przed chwilą uległo sile orgazmu. Nie wierzył, że to naprawdę się stało. Zbrodniarz zapragnął być ofiarą.
Do pomieszczenia weszli policjanci – Panie Lambert, wszystko w porządku?
- Zabierzcie go – Odparł chłodno. Nie pozostawiając żadnego komentarza, opuścił salę.