niedziela, 14 lipca 2013

Odc. 26: Wady i ułomności



Powracam z nowym odcinkiem ^^ Dziękuję za troskę! Dostawałam wiadomości i komentarze, w których prosiłyście o wyjaśnienie, co się ze mną dzieje :)
Wasze adresy blogów spisałam, dodam je na dniach.
Guren: To prawda, że ptaszyska wkradają się do moich opowiadań :) Myślę, że są bardzo uniwersalne i symboliczne, stąd częste porównania i nawiązania.
Dziękuję za tak liczne komentarze! A teraz zapraszam do czytania :)

26. Wady i ułomności

Czwartek w biurze Krisa upływał spokojnie. Prawdę mówiąc ten dzień niczym nie różnił się od poprzednich. Kradzieże, morderstwa i zaginięcia nigdy nie znikną z tego świata, póki będą na nim ludzie mawiał jeden z nowych pracowników. Allen, choć nie darzył mężczyzny szczególną sympatią, tym razem musiał przyznać mu rację.
- Stary, nie dasz wiary – Drzwi otworzyły się z hukiem. Jackson rzucił na biurko plik zdjęć i kilka stron dokumentu – Mamy go.
Kris niepewnie patrzył na fotografie. Wziął jedną w rękę. Pobladłe wargi łagodnie się rozchyliły.
- Teoria wspólnej działalności nabiera sensu – Rzekł, spoglądając na brutalnie potraktowane ciało Briana.
- To jeszcze nie koniec – Rzekł z podekscytowaniem Jackson – naskórek spod paznokci wskazał kod genetyczny jego wspólnika, Tommy’ego.
- Ratliffa? – Kris uniósł głowę – Tego, który zwiał z naszego zakładu?
- Dokładnie ten sam – Powiedział Jackson – Brian musiał poważnie zajść mu za skórę.
Kris zmarszczył czoło – Podejrzewasz Tommy’ego? Nie byłbym tego pewien. Ten psychol ma namieszane w głowie, ale nigdy nie został posądzony o morderstwo. Nie stosował żadnej przemocy fizycznej. Poza tym z Brianem tworzyli silny duet od wielu lat. Jeżeli miałby przetrwać silniejszy, przetrwałby Ronnie. Brian, wybacz, nie mogę się przyzwyczaić. Pamiętam go jako przygłupiego dzieciaka, parzącego mi kawę.
Mężczyzna pokiwał głową i założył ręce na piersi – Myślisz, że Adam miał w tym udział?
- Adam? – Kris podniósł głowę, ton jego głosu przybrał na sile – Nie mów takich rzeczy. Adam to najbardziej uczciwy człowiek, jakiego kiedykolwiek znałem. Nie pozwolę powiedzieć na niego ani jednego złego słowa.
Do pokoju weszła niska blondynka – Do piętnastej wyślę szczegółowy raport. Jeśli będą nowe dowody w sprawie, zgłoszę je od razu do twojego biura, Kris.
***
- Szczęście to takie względne pojęcie – Rzekł Tommy, gasząc papierosa na kierownicy swojego mustanga – Zaznałeś kiedyś tego stanu?
Adam wpatrywał się w widok za szybą – Sądziłem, że życie przy Almie nie jest zbyt szczęśliwe. Że oczekuję czegoś innego. Teraz widzę, jak wiele straciłem. To był najlepszy okres mojego życia, wobec tego, co dzieje się teraz.
Tommy wpatrywał się w profil bruneta. Zacisnął wargi, a po chwili wziął głębszy oddech.
- Przykro mi, że nie umiem wypełnić pustki.
Adam wymusił uśmiech na swojej twarzy – Tobie nigdy nie będzie przykro. Nie odczuwasz emocji, empatii.
- Nie jestem psychopatą, za jakiego mnie masz.
Lambert westchnął pod nosem – Słyszałem podobne teksty od seryjnych morderców. Przykro mi to mówić, ale nie można ci ufać. Nie masz żadnych sympatii i uczuć. Ludzie służą ci do osiągania celów.
Ratliff przesunął opuszkami palców po okręgu kierownicy. Poczuł krew pod językiem. Warga zaczęła boleć od przygryzania. Co miał powiedzieć? Okazać swoją słabość?
- Oceniasz mnie, posługując się podręcznikowymi definicjami. Ja jestem człowiekiem, nie statystyką. Nie jestem co piętnastym. Nie jestem ilością zebranych punktów w skali psychotyzmu. Jestem kimś, kto oczekuje tego samego, co ty.
- Dajesz sobie radę sam. Nie potrzebujesz zrozumienia, rozmowy, ciepła – Adam zwrócił twarz w kierunku blondyna. Zimny dreszcz zmroził jego ciało – Nie pozwolisz mi się do ciebie zbliżyć.
- Nie jestem odpowiednią osobą. Przyniosę ci samo cierpienie.
- Idę po Jane. Nie wiem, w czym ma nam pomóc. Myślałem, że zamknęliśmy ten temat – Odparł Adam, wysiadając z samochodu. Ujrzał w oddali szczupłą sylwetkę wysokiej dziewczyny. Podobne kobiety wprawiały go w zakłopotanie. Nie mógł patrzeć na odważne, pewne siebie wojowniczki, które w wielu sytuacjach okazałyby się silniejsze od niego. Nie zdradzając swoich uprzedzeń, uścisnął dłoń brunetki.
- Co z siostrą?
Dziewczyna wzruszyła ramionami – Postanowiła się odciąć. To nie jej świat. Media wywołały burzę. Brian nie żyje.
Adam westchnął pod nosem – Nie jestem na bieżąco.
- Gliny są bardzo czujne. Musimy ostrożnie się poruszać. Kolibry za dużo mieszają. Bezpieczniej jest działać bez tła.
Adam pokręcił głową – Jeszcze do nich nie należę. Wsiadaj do auta. Zaraz wrócę.
***
Odkąd Adam opuścił San Diego, sala wykładowa świeciła pustkami. Więźniowie przebywali właśnie na placu, gdy wybiła pora, o której zwykle słuchali wykładu.
Jeden z nich, skazany na dożywocie czarnoskóry mężczyzna przysiadł na schodach magazynu. Wyciągnął z kieszeni ostatniego papierosa. Ostatnie czasy nie należały do najłatwiejszych.
- Myślicie, że Adam spieprzył razem z tym nowym?
- Z Tommym? – Starszy mężczyzna parsknął śmiechem – To niedorzeczne. Nikt w to nie uwierzy.
- Ja wierzę – Wtrącił trzydziestolatek z Los Angeles – Zaczął świrować w ostatnim czasie.
- Laska go zostawiła.
Czarnoskóry pokręcił głową – Kiedy w końcu go znajdą, będzie podpalał mi fajki. Trafi za kratki, na bank.
Kris przechodził właśnie obok mężczyzn. Usłyszał ich rozmowę i zatrzymał się tuż przed nimi.
- Macie ochotę porozmawiać? – Spytał surowym tonem. Cisza zapadła momentalnie. Mierząc więźniów wzrokiem, ruszył w stronę głównej alei. Kontrola porządku nie należała do jego obowiązków, ale czuł, że trzymanie wszystkiego w garści jest jego zadaniem.
***
Ostatnie wieczory przyniosły ochłodzenie. Brunet stał właśnie na balkonie, dopijając butelkę piwa, które zdążyło już wietrzeć. Błękitne oczy wpatrywały się w bezkresną ciemność, ogarniającą zasięg całego widnokręgu. Światło w pokoju zapaliło się. Czuł się bezpieczny. Tylko ich troje spędzało noc w domu przyjaciela z Hummingbirds. Adam go nie znał. Nawet nie wiedział, jak ten człowiek wygląda.
- Twoje zdrowie, nieznajomy – Rzekł, unosząc butelkę w geście pozdrowienia – Gdyby nie ty, spałbym w tym cholernym aucie.
- Masz szczęście, że dziś nie musisz – Usłyszał za plecami delikatny głos.
- Spodziewałem się Tommy’ego, nie ciebie – Odparł, odwracając głowę. Poczuł na sobie onieśmielający wzrok bystrych oczu. Młoda dziewczyna oparła się o barierkę i wzięła głębszy oddech.
 - Musiałam załatwić kilka ważnych spraw.
Adam znacząco pokiwał głową i odpowiedział ciszą, dając do zrozumienia, że nie chce podejmować dyskusji.
- Nie jesteś trochę zmęczony i przytłoczony całą tą ucieczką w nieznane? – Spytała, wprowadzając na swoją twarz łagodny uśmiech – Tommy nie wygląda na kogoś, kto zechce się otworzyć, a Ty…
Brunet zwrócił twarz w kierunku dziewczyny.
- A ty mocno się do niego przywiązujesz.
- Aż tak to widać? – Spytał, odwracając wzrok. W oddali świecił czerwony punkt, najprawdopodobniej samolot. Ciekawe dokąd może lecieć?
- Nie – Odparła, opierając się plecami o barierki – Tylko zgaduję. Nie byłoby ci lepiej wyruszyć w nieznane w pojedynkę, bądź w duecie, który ma przyszłość? – Spytała, zakładając ręce na piersi.
Lambert zacisnął wargi i wziął głębszy oddech. Zacisnął palce na zimnej, metalowej belce.
- Pytasz mnie, czy chcę wyruszyć z tobą? – Spytał, uśmiechając się pod nosem. Czuł w żyłach rozpalający jego ciało alkohol. Wzruszył ramionami – Pewnie byłbym szczęśliwy. Dbałabyś o mnie.
Uniosła kąciki ust – Najlepiej, jak tylko bym mogła. Jesteś ostatnim szczerym i bezpiecznym dla kobiety mężczyzną. Dałabym ci całe wsparcie.
Odetchnął, odstawiając na podłogę pustą butelkę. Przesunął opuszkami palców po twarzy młodej kobiety.
- Mogłabyś zapewnić mi stabilizację? Uciec od świata, skryć się i żyć tylko dla mnie?
Spojrzała wprost w niebieskie oczy – Jeśli tego właśnie potrzebujesz…
Brunet parsknął śmiechem – Mam się teraz spodziewać pocałunku?
- W rzeczy samej – Odparła dziewczyna, łagodnie się uśmiechając. Ułożyła dłoń na karku bruneta, zmrużyła oczy i złączyła z nim swoje usta. Poczuł znów ten błogi stan, w którym kobieta zaczyna go obezwładniać. Ułożył swoje dłonie na jej krągłych biodrach. Choć nie zdążył poczuć obcego języka w swoich ustach, na plecach pojawiły się już przyjemne dreszcze.
- Wiesz dokąd to prowadzi? – Wycedził Adam, czując na swojej szyi miękkie usta. Wydobył się spomiędzy nich namiętny pomruk.
- Oboje wiemy.
Adam cofnął się na krok – Nie dam rady. Jesteś świetną dziewczyną… - Mówiąc to, słyszał bełkot wypowiadanych słów. Nie zorientował się, gdy wspólnie przekroczyli próg pokoju.
- Możemy uzupełnić wzajemne braki – Powiedziała wprost, opierając dłonie o ramiona Adama. Uśmiechnęła się ciepło – Chciałabym poczuć obecność mężczyzny.
Kolejny dreszcz, tym razem zlokalizowany w okolicach podbrzusza. Dłonie ponownie powędrowały na biodra, a po chwili zsunęły się na pośladki. Z jednej strony czuł pewną pokusę, z drugiej…
- Nie mogę, Jane. Zależy mi na kimś – Odparł, zsuwając ręce. Podniecenie natychmiast zelżało.
Brunetka znacząco pokiwała głową – Rozumiem. Chodzi o Tommy’ego, prawda?
Adam bez zawahania pokiwał głową – Wiem, że masz mnie za totalnego ślepca i idiotę, ale…
Przyłożyła palec do jego ust – Tylko ty będziesz rozliczany ze swoich wyborów. Jeśli uważasz, że warto, walcz. Obawiam się, że to ślepa uliczka – Rzekła, dotykając masywnego ramienia.
- Nie chciałem cię urazić.
- Masz w głowie kogoś zupełnie innego – Rzekła, siląc się na uśmiech – Zejdę na parter. W ramach podziękowania za dach nad głową, postanowiłam stać na warcie przez trzy najbliższe noce.
Adam uśmiechnął się ciepło – Zastąpię cię nad ranem.
Jane pokiwała głową i ucałowała Lamberta w usta. Nie odwracając się za siebie opuściła jego pokój. Pozostawiła drzwi niedomknięte.
Brunet rzucił się na łóżko, biorąc głęboki oddech. Zacisnął powieki, by zasłonić twarz przed blaskiem sztucznego oświetlenia.
Czy życie u boku kogoś innego byłoby normalne? Czy w tej sytuacji mam jeszcze szansę doświadczyć czegoś zwyczajnego? Jane jest świetną dziewczyną, ale w żadnym wypadku nie pasujemy do siebie. Nie wiem czy w ogóle będę w stanie stworzyć związek z kimkolwiek. Zależy mi na jednej osobie, której nie mogę mieć. Tommy, gdybyś o tym wszystkim wiedział… Rzuciłem dla ciebie pracę, kobietę, którą maiłem poślubić, własną tożsamość, dom, przyjaciół, rodzinę i całe szczęście. Czemu nie możesz docenić moich poświęceń? Może Jane ma rację, to ślepy zaułek. Na końcu drogi jest tylko ciemność. Pójdź ze mną w stronę światła, bo nie chcę dłużej bać się mroku.
Łóżko ugięło się pod czyimś ciężarem. Adam uniósł powieki. Kolejne złudzenie. Pokój był całkowicie pusty.
Mam szansę na marny powrót do rzeczywistości, a porzucam wszelkie nadzieje tylko dla ciebie. Czemu nie ma cię tutaj obok? Potrzebuję ciebie. Nikogo tak mocno nie pragnąłem zatrzymać przy sobie. Dbać, troszczyć się i doceniać.
Zsunął nogi z łóżka. W całym domu panowała absolutna cisza. Stawała się coraz cięższa, coraz bardziej niepokojąca. Adam wstał i cicho stawiał kolejne kroki na beżowych panelach podłogowych. Wyszedł na korytarz i zmierzył się z krótkim dystansem, który dzielił go od pokoju Tommy’ego. Zbliżył się do drzwi. Spodziewał się usłyszeć rozmowę telefoniczną, rozmowę z Jane, cokolwiek. Cisza. Zapukał dwukrotnie i nacisnął klamkę. Zajrzał do środka i ku jego zdziwieniu pokój był pusty. Choć wiedział, że nie powinien, wszedł do środka. Blondyn nie posiadał telefonu, laptopa ani tabletu, więc zdobycie jakichkolwiek informacji było niemożliwe. Adam był przekonany, że chłopak nie ma również notesu ani podręcznego zeszytu. Tacy jak on nie prowadzą pamiętników pomyślał i parsknął śmiechem. Torba pełna ubrań, butelka whisky i tabletki przeciwbólowe stanowiły cały ekwipunek chłopaka. Nie było nawet prezerwatyw ani innych przedmiotów charakterystycznych dla typowych, wolnożyjących facetów.
- Chyba mieliśmy jakiś układ, nie? – Usłyszał za plecami charakterystyczny, niski ton głosu. Poczuł totalne ukojenie na dźwięk melodii płynące z ust chłopaka.
- Nie wprowadzałeś żadnych zasad – Odparł Adam, odwracając się w stronę Ratliffa. W pierwszej chwili dostrzegł ciemne spodnie, luźno wiszące na wąskich biodrach. Następnie zwrócił uwagę na bose stopy, a potem na szarą, bardziej dopasowaną od jeansów koszulkę. Włosy w nieładzie odgarnięte były do tyłu, a na twarzy malowało się widoczne zmęczenie.
- Doprawdy? – Tommy uniósł brwi – Nieważne. Potrzebujesz czegoś? W lodówce jeszcze coś znajdziesz. Brad zostawił trochę resztek, ale w porównaniu do naszej kuchni, odpady prezentują się wybornie. Co tak stoisz?
Adam pokręcił głową – Po prostu chciałem cię zobaczyć.
- I co widzisz? – Tommy uśmiechnął się ciepło. Adam tak nieczęsto widział ten gest, że zechciał napawać się nim jak najdłużej.
- Czar, który mnie hipnotyzuje.
Blondyn zatrzymał się w połowie drogi do łóżka i zawiesił ręce na biodrach – Jeśli chcesz się ze mną przespać, to nie musisz silić się na liryczne podrywy. Powinieneś więcej wypić, bo pieprzysz – Dodał, sięgając po opróżnioną szklankę. Palce Adama zacisnęły się na jego nadgarstku. Wzrok brązowych oczu spotkał się ze wzrokiem niebieskich. Rozpalająca iskra.
- W całej twojej postaci wad i ułomności dostrzegam niesamowite piękno, które chcę pielęgnować – Powiedział Adam, kładąc dłonie na ramionach chłopaka. Przesunął palce na jego kark – Jesteś jedynym, którego potrzebuję i jedynym, przy którym chcę żyć.
Ratliff szerzej otworzył oczy – Umówiliśmy się, że po odnalezieniu mojego brata, naszego drogi się rozejdą. Nie działam w duetach. Nie umiem martwić się o kogoś innego.
- Nie szkodzi – Odparł Adam – Wiem, jak bardzo cenisz sobie niezależność, ale nie będę potrafił zniknąć z miejsca, do którego mnie zaprowadziłeś.
- Umawialiśmy się – Rzekł Tommy, podnosząc wzrok – Żadnych uczuć i obietnic. Dlaczego zmuszasz mnie do zerwania naszej znajomości?
Brunet pokiwał głową – Pamiętasz nasz ostatni raz? To nie było zwyczajne rozładowanie napięcia. Czułem, jak dreszcze drażnią całe twoje ciało. Widziałem uległy, proszący o więcej wzrok. To nie był zwykły seks.
Ratliff znacząco pokiwał głową i uśmiechnął się – Zmieniłem zdanie. Może skończ na dziś z alkoholem.
Adam westchnął pod nosem – Mów co chcesz, ale w pewnym momencie zaczniesz się dusić, tłumiąc to wszystko w sobie.
Tommy przewrócił oczami i uścisnął dłonie mężczyzny – Skup się teraz na sobie. Czas się kończy, musisz wypełnić zadanie, z którego zostaniesz rozliczony. To będzie bardzo ciężka próba, więc weź się w garść.
- Będę musiał kogoś skrzywdzić?
- Nie – Odparł Ratliff – Nie zadawaj więcej zbędnych pytań. Napawaj się wolnym wieczorem. Muszę przemyśleć kilka ważnych spraw.
Adam bez słowa opuścił pokój. Zbiegł schodami na parter i wszedł wprost do kuchni. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś trunku – ku jego zaskoczeniu na blacie stały jeszcze trzy butelki piwa. Sięgnął po dwie z nich i poszedł do siedzącej w przedpokoju Jane. Dziewczyna leżała na niedużej sofie i przeglądała rozrzucone dookoła magazyny. Podniosła wzrok i łagodnie się uśmiechnęła.
- Mam towarzystwo?
- Jedyne w swoim rodzaju – Adam uśmiechnął się zalotnie i usiadł tuż obok. Przez resztę nocy rozkoszował się syczącym dźwiękiem otwieranych butelek, rozbawionym głosem i zapachem miękkich włosów.

5 komentarzy:

  1. jak długo jeszcze Tommy będzie taki nieugięty? Zaczyna mnie to wkurzać, bo Adam się tak stara. I jeszcze ta dziewczyna próbuje uwieść Adama, a Tommy zachowuje się jakby tego nie w ogóle nie zauważał. Mam nadzieję, że Tommy wykona jakiś krok, bo jak na razie sytuacja między nimi zdaje się pogarszać. Odcinek bardzo fajny, dobrze, że komponujesz w to wszystko Krisa. Podobał mi się wątek rozmowy więźniów. życzę weny i czasu - jak zwykle, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się nie mogłam doczekać tego odcinka, parenaście razy dziennie tu zaglądałam z nadzieją, aż w końcu się doczekałam:) Tommy mnie wkurzył - "Dlaczego zmuszasz mnie do zerwania naszej znajomości?" Jak długo będzie udawał, że nie ma uczuć? I jeszcze Jane chce mieć Adama. Jestem ciekawa jak to wszystko się ostatecznie skończy i myślę, a właściwie to mam nadzieję, że jak Tommy odnajdzie tego chłopaka, to będzie chciał zatrzymać Adama.
    Także jak zawsze życzę weny i wolnego czasu, żebyś już nas nie katowała czekaniem:)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie doczekałam się na następny odcinek! Jedyne, co mi przychodzi do głowy po przeczytaniu, to: "kocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać na więcej".
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny Panie Lambert,m pan niezły mętlik w głowie. Od myśli :

    "Mam szansę na marny powrót do rzeczywistości, a porzucam wszelkie nadzieje tylko dla ciebie. Czemu nie ma cię tutaj obok? Potrzebuję ciebie. Nikogo tak mocno nie pragnąłem zatrzymać przy sobie. Dbać, troszczyć się i doceniać. "
    Po czyny : "Adam uśmiechnął się zalotnie i usiadł tuż obok. Przez resztę nocy rozkoszował się syczącym dźwiękiem otwieranych butelek, rozbawionym głosem i zapachem miękkich włosów. "

    Współczuję panu. Ale niech Pan walczy o swoje, bo Tommy jest pański,czuję tę przynależność :)

    Oh Marono, jakże ja Cię uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. '- W całej twojej postaci wad i ułomności dostrzegam niesamowite piękno, które chcę pielęgnować – Powiedział Adam, kładąc dłonie na ramionach chłopaka. Przesunął palce na jego kark – Jesteś jedynym, którego potrzebuję i jedynym, przy którym chcę żyć.'
    I po tych słowaćh powinno być BAM. Przynajmniej psychiczne Bam w Tommym. Żeby się przełamał.

    I wgl ... czy ja tam widziałam słowo 'Brad' ... czy to będzie Cheeks czy ja mam zwidy i muszę obejrzeć wszystkie odcinki na YT ?
    Lubie Jane c: Nie wiem czemu... w kńcu chciała uwieść Lamberta ale i tak ją lubie .
    Cały czas pojawaia się Kris co mi bardzo odpowiada bo sprowadza na ziemie z tego drugiego świata w którym jest Adam i Tommy.
    Dziś krótko niestety... ale no cóż. Tak wyszło ;-; Pozdrawiam i czekam na następny rozdział C:

    OdpowiedzUsuń