sobota, 12 października 2013

Odc. 39: Świat wewnątrz



Paulina Szady: Trudno jest mi ocenić ilość odcinków, ponieważ czasami wpadają mi do głowy kolejne warte rozwinięcia wątki. Pozostawię niedopowiedzenie poprzez słowa „dalsza fabuła będzie obejmowała dwa światy” :) 

Wybaczcie mi, jeśli odcinek nie będzie należał do Waszych ulubionych, ale od kilku dni leżę w łóżku przybita chorobą. Część druga grypy, której nie doleczyłam dwa tygodnie temu ;p 

Zapraszam do odcinka :)


39. Świat wewnątrz

Ta noc z pewnością należała do najdłuższych w życiu Adama. Próbował usnąć, tulony do snu kojącymi dźwiękami soczystych kropli deszczu. Do jego celi wpadała jedynie wąska smuga światła, która nadawała szarym murom chłodną barwę. Brunet wpatrywał się w ścianę naprzeciw niego i co kilka chwil brał głębszy oddech.
W oddali korytarza usłyszał cicho stawiane kroki, lecz całkowicie je zignorował. Otworzył oczy dopiero w momencie, gdy usłyszał znajomy głos.
- Adam, śpisz?
Jego serce zabiło mocniej, gdy usłyszał dźwięk słów wypowiadanych przez Tommy’ego. Dopiero po chwili zorientował się, że oszukał samego siebie; osobą, stojącą za kratami był z całą pewnością Kris.
Lambert zamknął oczy, by blade światło odbijające się w jego źrenicach nie zdradziło stanu czuwania. Choć doceniał wsparcie Allena, nie miał siły, by z nim porozmawiać. Nie potrafił ufać już nikomu.

Tommy, w tym samym czasie zaciskał wargi, by kumulujące się w nim napięcie nie dało o sobie znać. Klawisze wciąż drażnili się z więźniami, bijąc prętami w ich kraty, ci drudzy natomiast wybuchali krzykiem i szarpali łańcuchami. Ratliff czuł narastające pulsowanie w skroniach, a każda sekunda zdawała się trwać wieczność.
- Wypuścicie Minotaura! – Zawołał jeden ze strażników, co spotkało się z ogólną aprobatą. Tommy zacisnął powieki, gdy usłyszał szczęk otwieranej kłódki. Z całych sił pragnął, by nie padło na niego.
Minotaurem nazywany był niesprawny umysłowo, niebezpieczny morderca, który stale działał pod wpływem impulsów i pobudek. Ratliff był pewien, że nie zniósłby takiego starcia, zwłaszcza po dniu, w którym został skatowany przez strażników. Odetchnął, gdy usłyszał rozpaczliwy krzyk z sąsiedniej celi. Wtulił się w poduszkę, próbując znieść tę noc.
***
Silne słoneczne promienie skąpały jasny pokój w blasku. Jane łagodnie uchyliła powieki, zwracając wzrok w kierunku kuchni.
- Wiesz co, Brad? Twoja kanapa jest do dupy. Współczuję wszystkim, którzy muszą na niej spać… - Wymamrotała, rozmasowując obolały kark. Rozejrzała się dookoła, przecierając oczy – Mam nadzieję, że robisz wyśmienite śniadanie.
- Nie będziesz zawiedziona, kochanie – Odparł, teatralnym gestem podnosząc łyżkę – Twój telefon dzwoni od bladego świtu.
Brunetka zsunęła nogi z łóżka i rozejrzała się w poszukiwaniu szklanki wody. Sięgnęła po nią, jednocześnie łapiąc w dłoń komórkę.
- Jajka na bekonie?
- Nie, coś lżejszego – Odparła, odczytując wiadomość – Jezu Chryste – Wymamrotała, wpatrując się w wyświetlacz. Bell odwrócił się, wychylając zza ściany – Coś nie gra?
- Adam i Tommy trafili do pierdla – Powiedziała, wstając z kanapy – Jak to możliwe? Nie, to chory żart… To musi być tylko żart – Odparła, wybierając właściwy numer. Powolnym krokiem udała się w stronę tarasu.
- Halo, Jason? Co to ma, kurwa, znaczyć?
- Znasz Blue Velvet? – Rozbrzmiał głos po drugiej stronie słuchawki – Dostaliśmy od nich ostrzeżenie i jednocześnie wiadomość, że zespół od nas trafił do serca San Diego.
- Media milczą?
- Tak. Zrobiło się głośno jedynie wokół Ryana, który zniknął ze szpitala. Nic więcej nie wiadomo. Najprawdopodobniej Tommy zwołał gliny, gdy dowiedział się, że jest śledzony. Nie wiemy o co poszło. Myślę, że to jakieś prywatne nieporozumienia.
- Sytuacja wygląda gorzej, niż mogłam się spodziewać – Rzekła, przykładając dłoń do rozpalonego czoła – Jeszcze raz. Są teraz pod jednym dachem, tak? Bezpieczni?
- Jane, oni są bezpieczni, ale pomyśl o nas. Blue Velvet to śmiertelne maszyny. Jeśli dojdzie między nami do starcia, przestaniemy istnieć.
- Adam i Tommy potrzebują pomocy.
- To wykluczone. Ściągniemy na siebie drugie bractwo.
- Jason, do cholery! – Krzyknęła dziewczyna – Przecież zrealizowali zadania, są waszą rodziną! Takie były zasady!
- Tommy złamał te zasady. Jeśli wyjdzie z więzienia, spotka go marny los. Stąpamy na linie nad przepaścią, wiesz co może nastąpić dziś, jutro?
- Odezwę się później – Rzekła Jane, przerywając połączenie. Wróciła do salonu, spiesznie się ubierając.
- A śniadanie? – Zawołał Brad, gdy dziewczyna wybiegła z jego mieszkania.
***
Adam zbudził się, mając przed oczami gasnący wyraz twarzy Tommy’ego. To pierwszy raz, gdy o nim śnił. Ponownie zacisnął powieki, by przywołać szczery uśmiech i tak nieczęsto rozweselony wyraz twarzy. Poczuł aromatyczny zapach kawy i przypomniał sobie jak bardzo zaczyna tęsknić za normalnością.
Cela otworzyła się, a do środka wszedł Kris.
- Witaj, przyjacielu – Rzekł, zajmując pryczę obok – Trzymasz się jakoś?
Adam, nieco zdezorientowany rozejrzał się dookoła – Porucznik wylałby cię, gdyby zobaczył, że składasz mi towarzyskie wizyty.
- Zamówiłem śniadanie. Wiem, że posiłki, które tutaj podają nie wybiegają poza standardy, dlatego od czasu do czasu powinieneś zjeść coś porządnego – Rzekł, kładąc obok siebie parujące pudełko.
- Dzięki. To całkiem miłe – Odparł beznamiętnie Adam, siadając na łóżku. Choć czuł głód, nie mógł wziąć nawet kęsa – Wiesz, co u Tommy’ego?
Kris przechylił głowę – A powinienem się nim interesować?
- Po prostu ciekawość mnie… ach, nieważne - Wymamrotał Lambert, wzruszając ramionami. Chciałby, by los tego chłopaka zupełnie go nie obchodził.
- Adam – Odparł Kris, pochylając się w stronę bruneta – Współpracuj z nami, a będziesz miał większe szanse, że wyjdziesz stąd w ciągu miesiąca. Milczenie nie przyniesie ci żadnych korzyści.
Adam czuł na sobie przeszywający go wzrok. Zacisnął usta i wyprostował się, koncentrując uwagę na ruchu warg Krisa.
- Chcesz zostać sam? – Spytał Allen, lecz nie otrzymał odpowiedzi na zadane pytanie. Ze zrezygnowaniem wstał i westchnął pod nosem – Zaraz zaczynają się wykłady. Jeśli masz zamiar się wybrać, to cię odprowadzę.
Adam wstał z miejsca i powolnym krokiem ruszył w stronę korytarza. Obawiał się pierwszego spotkania z dawnymi przyjaciółmi. Nie mógł znieść myśli, że jest teraz podporządkowany ludziom, którzy jeszcze kilka miesięcy temu darzyli go niesamowitym szacunkiem. Szedł obok Krisa, starając się nie odwracać wzroku.
- Ta sama sala – Rzekł Allen, otwierając drzwi. Lambert zawahał się, czy aby na pewno chce tam wejść. Tym razem miał stanąć oko w oko z ludźmi, którzy sami pobierali od niego nauki. Niepewnym krokiem przekroczył próg sali i w mig skupił na sobie dziesiątki par spojrzeń. Starał się je zignorować, kierując wzrok jedynie w miejsce, gdzie znajdywał się rząd wolnych krzeseł. Usiadł na jednym z nich, próbując opanować skołatane nerwy.
- Moi drodzy – Rzekł starszy mężczyzna, zamykając za sobą drzwi – Będziemy dziś kontynuować temat z zeszłego tygodnia, a mianowicie pojęcie altruizmu. Czy ktoś z was zna założenia teorii Lippsa? – Spytał, gładząc luźno zawieszony wokół szyi szal – Mówi wam to coś?
- Każdy podmiot został wyposażony w zdolność do odczuwania współczucia i zapobiegania złym sytuacjom, które mogą spotkać innego człowieka – Odparł jeden z więźniów.
- Otóż to – Rzekł profesor, przysiadając na krawędzi stołu – Pytanie do was brzmi następująco. Podzielacie to zdanie?
- Absolutnie nie – Rzekł Adam, koncentrując na sobie uwagę – Niektóre jednostki są upośledzone w zdolność do empatii i troski. Żywią się złem i nienawiścią oraz krzywdą, jaką wyrządzają innym. Wysysają z człowieka całe dobro, by rosnąć w siłę.
- Panie Lambert! – Zawołał profesor – Z tego co pamiętam, jest pan zwolennikiem zupełnie innej koncepcji. Zazwyczaj traktował pan na temat pierwiastka dobra, który rozpala żar nawet w tych najchłodniejszych sercach.
Brunet przechylił głowę, biorąc głębszy oddech – Cóż, myliłem się. Nawet zdrowi psychicznie potrafią wbijać nóż, wabiąc swoim fałszywym wizerunkiem.
- No cóż… - Posiwiały mężczyzna zastanawiał się przez dłuższą chwilę – Czy może ktoś zechce poprzeć lub obalić to przeczące filozofii Lippsa twierdzenie?
- Każdy, absolutnie każdy człowiek ma w sobie pierwiastek miłości, który potrafi rozświetlić największy mrok. Istnienie powszechnego zła równoważy siła wszechobecnego dobra.
Adam natychmiast rozpoznał ten głos. Zaczął szukać wzrokiem osoby, która wypowiadała kolejne słowa. Nieprzyjemne uczucie ucisku w klatce piersiowej dało o sobie znać, gdy odnalazł na sali znajomą twarz. Natychmiastowo odwrócił wzrok od oblicza Tommy’ego.
- Wśród nas żyją ludzie bez jakichkolwiek emocji, które mogłyby sterować ich życiem – Rzekł Adam.
- Myślę, że się mylisz – Odparł Tommy, próbując nawiązać z brunetem jakikolwiek kontakt wzrokowy – Każdy z nas potrafi kochać prawdziwą, niepatologiczną miłością. Każdy gest mówi o potrzebie realizacji najwyższych cel…
- Ty pieprzona kreaturo… - Odparł Adam zaciskając pięści. Kiedy wstał, ze swoich miejsc ruszyli się także inni więźniowie.
- Panowie, proszę o spokój… - Rzekł profesor, wycofując się w stronę tablicy. Stróżująca przy drzwiach kobieta wyciągnęła z kieszeni krótkofalówkę. Tommy oraz Adam zostali zepchnięci pod ścianę, gdy dwie ściany więźniów natarły na siebie. Brunet przywarł plecami do zimnego muru, oddychając szybko. Do pomieszczenia wbiegła uzbrojona grupa policjantów, którzy za pomocą gazu, pał i kajdanek zaczęli przywoływać do porządku rozjuszony tłum przestępców. Ratliff próbował przedrzeć się na drugą stronę, lecz nie miał możliwości. W pewnym momencie stracił Adama z zasięgu swojego wzroku. Próbował go wołać, jednak głos nie mógł przebić się przez dziesiątki podniesionych wrzasków.
Lambert chwilę wcześniej został wyprowadzony dzięki pomocy Krisa. Szybkim tempem szli środkiem korytarza, kierując się do celi.
- Co tam się stało? – Spytał Allen, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Nie mam pojęcia, wymieniłem z Tommym kilka zdań na temat wykładu… - Odparł Adam, kręcąc głową – Kiedy nazwałem go potworem, ludzie nagle wstali i…
Kris zwolnił kroku – Zdaje się, że nastąpił podział na dwa obozy. Tych, którzy nadal w ciebie wierzą i popierają oraz drugich, którzy mają cię za zdrajcę i obiorą stronę Ratliffa. Mieliśmy jeden podobny przypadek i skończył się on rozesłaniem pary do dwóch różnych Stanów.
- Nie możesz do tego dopuścić, Kris – Adam zagrodził drogę mężczyźnie.
- Nie rozumiem cię – Westchnął Allen, kręcąc głową – Chcesz się od niego uwolnić, czy nie?
- I tak… i nie – Odparł Lambert, gdy mijały ich pary więźniów, prowadzone przez strażników – Daj mi chociaż trochę czasu na zastanowienie się.
Allen odprowadził przyjaciela do celi – Tutaj będziesz bezpieczny. Przyjdę później.
***
- Do jasnej cholery, wpuść mnie, bo inaczej rozniosę ten cały burdel w pył – Syknęła Jane do policjanta, który zagrodził jej drogę.
- Na widzenia należy umawiać się co najmniej dwa tygodnie przed planowaną datą.
- Pieprzę wasze biurokratyczne zwyczaje. Wsadziliście za kraty mojego chłopaka i muszę się z nim zobaczyć, choćby na pięć minut.
Mężczyzna obdarzył dziewczynę chłodnym wzrokiem – Porozmawiam z górą. Proszę tutaj zaczekać – Rzekł i przekroczył drzwi opisane jako „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”.

Tommy trzymał ręce na kratach i spoglądał na cele usytuowane po drugiej stronie korytarza. Nie reagował na zaczepki, próbował jedynie wygrać z wszechogarniającą go nudą. Cofnął się na krok, gdy rosły, czarnoskóry policjant otwierał jego celę.
- Chyba ktoś zatęsknił za twoim parszywym ryjem – Mruknął pod nosem, zaciskając na nadgarstkach chłopaka parę kajdanek. Otworzył celę wyprowadzając go na korytarz, co wzbudziło wrzawę wśród pozostałych więźniów. Tommy zmarszczył czoło, przenosząc wzrok na policjanta, który nie zauważył Krisa, schodzącego po schodach.
- Skąd w tobie tyle gniewu? Minotaur niedostatecznie cię zerżnął? – Wyszeptał na tyle głośno, by mogła usłyszeć to tylko jedna osoba. Tuż po chwili uderzył ciałem o zimny beton i otrzymywał kolejne ciosy, uwalniając z gardła przeraźliwy krzyk.
- Rick! – Wrzasnął Allen, biegnąc w stronę, gdzie rozpętało się zamieszanie – Rick, zostaw go, do jasnej cholery! – Krzyknął, odciągając czarnoskórego od drobnego blondyna, który kulił się w sobie.
- Tommy? Potrzebujesz pomocy? – Kucnął tuż obok niego, odgarniając z twarzy zmierzwione włosy.
- Ktoś przyszedł mnie odwiedzić, chcę tam pójść - Wycedził, przyciskając rękę do brzucha – Kris, ja nie dam sobie rady w tym bloku. Klawisze są bardziej agresywni od więźniów. Zginę w ciągu tygodnia…
- Przemyślę to. Możesz sam wstać? W korytarzu stała jakaś brunetka. Przedstawiła się jako twoja dziewczyna. Mam ją odprawić?
- Chcę się z nią zobaczyć. Teraz, jeśli to możliwe – Wycedził, próbując uklęknąć. Pulsowanie w skroniach wywołało zawroty głowy.
- Jeśli myślisz, że wrócisz do Lamberta, to grubo się mylisz – Warknął Rick.
- Daj już spokój – Odparł na to Kris, pomagając Tommy’emu wstać. Blondyn wpatrywał się hipnotyzująco w twarz strażnika. Na jego twarzy zagościł na moment irytujący uśmiech.
Jeśli wystawiasz mnie na próbę, to wiedz, że potrafię znieść wiele dla realizacji moich celów.

8 komentarzy:

  1. Odcinek wyszedł świetnie, jak zawsze zresztą ;)
    Zastanawia mnie tylko, czy Tommy, kiedy dzwonił na policję, wiedział, że trafi do miejsca, gdzie znęcają się nad więźniami?
    I ta ich dyskusja na wykładzie... wygląda na to, że obaj zamienili się miejscami, przynajmniej jeśli chodzi o sposób myślenia.
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie wiem co pisać w tych komentarzach więc zostawiam tylko ślad mojej obecności:) Nawet podczas grypy świetnie piszesz:) powrotu do zdrowia i weny, weny, weny (której i tak ci chyba nigdy nie zabraknie) :*

    ~ BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie :) Czekam na więcej. Zdrowia i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietne!!!
    Weny życze!
    ~Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
  5. dlaczego taki krótki..?
    Dopiero zaczęłam się rozkręcać a tu patrze i koniec odcinka..
    Dlaczego nam to robisz..?:( Mamy niedosyt....
    Ale treść zaje*ista..:D

    OdpowiedzUsuń
  6. A, zapomniałabym... Przepraszam, że tak rzadko komentuję, ale zaczęłam gimnazjum i muszę się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć. Dlatego też, mam czas czasem przeczytać coś w autobusie, a na kom mi już czasu nie starcza.
    I jeszcze może tak trochę wykorzystam Twojego bloga i Ciebie; to jest adres mojego blożka http://mylifeitsthemostcrayziest.blogspot.com/ , zapraszam tych co się nudzą :D

    OdpowiedzUsuń