Piaskowy Gołąb skończył się prawie cztery miesiące temu.
Postanowiłam nie rezygnować z pisania, ale chciałam poczekać, aż wpadnę na pomysł, do realizacji którego zechcę przystąpić.
Obawy mam! I to takie same, gdy publikowałam pierwszy odcinek Gołąbka :) Jedyne, co może Was zaskoczyć to fabuła. Wiele opowiadań Adommy powtarza podobne schematy. Piasek również opierał się na romansie rozkwitającym w czasie trasy koncertowej. Tym razem chcę od tego schematu odejść, by nie powtarzać pomysłów. Przenoszę bohaterów ze świata sceny do normalnego życia.
Muszę uprzedzić, że opowiadanie będzie stawiało bohaterów przed różnymi trudnymi i niemoralnymi wyborami. To Adommy będzie w pewnym sensie innowacyjne; mam nadzieję, że ten eksperyment się powiedzie, a fic przypadnie Wam do gustu.
Adres bloga jest nowy; na PG zrobiłby się duży bałagan, a może jeszcze ktoś z Was będzie chciał tam kiedyś zajrzeć :)
Co do częstotliwości dodawania notek - postaram się, by były to piątki, ale niestety nie obiecuję tego z racji natłoku przeróżnych obowiązków, które ciągle na mnie spadają. Pozdrawiam!
Zapraszam do pierwszego odcinka!
1. Wykład
- Zapadł wyrok ostateczny, ale o tym już wiesz. Przykro mi.
Młody szatyn jedynie kiwnął głową. Jego przeplecione palce
drżały, a powieki zacisnęły się, by nie pozwolić sobie na uronienie choćby
jednej łzy.
- Miałbym tylko jedno życzenie – Rzekł słabym głosem – Chcę
kogoś odwiedzić.
Czarnowłosy trzydziestolatek westchnął pod nosem – Nie
możesz opuścić zakładu.
- Tylko na dwie godziny. Zrobię wszystko. Chcę tylko
zobaczyć się z synem – Rzekł szatyn, wpatrując się w niebieskie oczy należące
do jego opiekuna – Jeśli mam spędzić resztę życia w tych szarych murach
postaraj się o jedną przepustkę. Wiem, że tylko ciebie mogę o to prosić. Tylko
ty jesteś w stanie okazać choć odrobinę człowieczeństwa w tym cuchnącym bagnie.
Adam kiwnął głową – To nie jest tak proste, jak ci się
wydaje. Jestem za ciebie odpowiedzialny.
Powieki przykryły zieleń smutnych oczu. Przygryzione do krwi
sine wargi zacisnęły się i zadrżały nieznacznie.
- Naprawdę nikogo nie skrzywdziłem.
- Dokonaliśmy wszelkich starań, by udowodnić twoją rację –
Rzekł brunet, wstając z fotela. Poklepał starszego od siebie mężczyznę po
masywnym, umięśnionym ramieniu – Postaram się chociaż o zgodę na widzenie.
Wąskie usta wygięły się w przytłaczająco smutnym uśmiechu.
***
Wysoki brunet przeciągnął kartą po czytniku i przekroczył
drzwi oddziału psychoterapii i resocjalizacji zakładu karnego w San Diego.
Pewnym krokiem szedł wzdłuż głównego korytarza, zaglądając przez szyby
kolejnych pomieszczeń. Pchnął jedne z drzwi podpisane dwoma nazwiskami.
- Cześć – Posłał łagodny uśmiech w kierunku wspólnika i
rzucił skórzaną kurtkę na oparcie dużego fotela. Wziął głęboki oddech, po czym
przeczesał palcami kruczoczarne włosy – Wybacz spóźnienie, na mieście cholerne
korki.
Nieco niższy mężczyzna, ubrany w przetarte jeansy i luźną
białą koszulę dopijał kawę ze swojego ulubionego kubka. Wziął ostatni łyk
letniego napoju i odłożył na biurko jeden z popularniejszych brukowców.
- Widziałeś, że złapali Dreadda? – Spytał, stukając palcem w
zdjęcie na pierwszej stronie – Myślisz, że go dostaniemy?
Adam zerknął w kierunku fotografii na której widniał tęgi,
starszy kryminalista, po czym wzruszył ramionami.
- Mamy przepełniony budynek.
Dostajemy już tylko szczególne przypadki.
Kris przechylił głowę – Dreadd nie jest szczególnym
przypadkiem? Dałbym się pokroić, żeby zajrzeć w jego akta.
Brunet chrząknął pod nosem i zerknął na wyświetlacz swojego
telefonu. Jedna wiadomość. Odczytał ją natychmiast.
„Nie wziąłeś kanapek, które zostawiłam na stole. Alma.”
- Skoczę do bufetu – Rzekł, zarzucając kurtkę na masywne
ramiona – I bierzemy się do roboty. W porządku?
Kris machnął ręką, po czym zniknął w pomieszczeniu łączącym
się z jego gabinetem.
***
Przyciągał uwagę i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Pomijając
kwestię urody czarował swoim urokiem. Był autorytetem dla każdego, z kim
przyszło mu pracować. Obdarzony niezwykłym talentem rozumienia ludzkich
zachowań, silny charakterem, nieugięty lecz łagodny. Wykształcony, młody
człowiek, który dzielnie wyprowadzał kryminalistów na prostą i pomagał im
zrozumieć mechanizmy rządzące cywilizowanym światem. Był jedynym, który nie
wzbudzał strachu lecz szacunek i respekt.
Kiedy przekroczył próg bufetu, oczy kobiet siedzących w rogu
pomieszczenia powędrowały od razu na niego. Zerknął w ich kierunku i uśmiechnął
się ciepło.
- Jak leci?
- W porządku – Odrzekła Maria – Po południu mamy nowych
gości.
Brunet kiwnął głową i zerknął w kierunku sprzedawcy – Dwie
kanapki i mrożoną herbatę poproszę.
Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w menu wiszące tuż przy
drzwiach. Odebrał swoje zakupy i nie oglądając się za siebie wrócił do
gabinetu, gdzie pracował wraz ze swoim wspólnikiem i najwierniejszym
przyjacielem – Krisem Allenem.
- Co dziś dla mnie masz? – Odłożył swoje śniadanie na
drewniane biurko, po czym zapadł się w miękkim fotelu. Przeciągnął się leniwie
i zwrócił twarz w stronę okna.
Kris wyciągnął plik dokumentów i
rzucił je Lambertowi przed oczy.
- Kilku gnojów. Ten – Wskazał na
czarnowłosego dzieciaka – Tego damy Timowi. Lekki przypadek. Straszył
dzieciaki, trochę broił w szkole i na ulicach. Diluje po godzinach, uciekł z
domu. Myślisz, że stażysta sobie z nim poradzi?
- Na pewno. Nudy. Pokaż mi coś
ciekawszego – Odparł Adam, łapiąc osobną teczkę – O, dla mnie jakaś panna? –
Spytał, widząc zdjęcie przedstawiające uroczą blondynkę.
Kris zerknął przez ramię – Nie,
dla ciebie mam coś specjalnego – Uśmiechnął się cwaniacko, podsuwając Adamowi
zdjęcie starszego mężczyzny – Wysłał do nas swoje pamiętniki, gdzie opisuje
swoje najbardziej chore fantazje erotyczne.
Lambert parsknął śmiechem – Chcą
zamknąć faceta za to, że lubi poświntuszyć?
- Złamał prawo co najmniej osiem
razy i obiecuje, że spełni każdą ze swoich zachcianek, którą zawarł w tym
zeszycie. Wierz mi, żadna kobieta nie chciałaby znaleźć się obok tego chorego
dupka.
Czarnowłosy uniósł brwi i
chrząknął pod nosem. Mam zajmować się emerytowanymi zboczeńcami.
Świetnie. Chwycił kolejną teczkę i przejrzał jej zawartość.
Kartoteka niejasna. Niezdatny do życia w społeczeństwie. Ciężki
przypadek. Do obserwacji i resocjalizacji.
- Jakiś smakowity kąsek? –
Spytał, szukając koperty zawierającej fotografię.
Allen podniósł wzrok – To? A… a
tak. Przerzucają go między zakładami, bo nikomu nie udało się go rozgryźć.
Twardy dupek – Mruknął z dezaprobatą – Opis jego przypadku jeszcze jest w
sąsiednim wydziale. Przydzielimy go Simonowi.
- Podważasz moje kompetencje –
Chrząknął brunet przyglądając się twarzy młodego blondyna – Idę na wykład.
- Czym ich dziś pomęczysz? – Kris
uniósł wzrok sponad pliku dokumentów.
Czarnowłosy uśmiechnął się łagodnie
– Trochę filozofii. Mają z tym problem.
Allen pokiwał głową – Nie
zatrzymuję. Pamiętaj, że o siódmej zbieramy się w gabinecie Simona. Musimy
przegadać kwestię organizacji najbliższego miesiąca.
- Mam to w planach od tygodnia.
Do zobaczenia.
***
- Czym jest strach? Kto potrafi odpowiedzieć na to pytanie?
Wysoki brunet powolnym krokiem przechadzał między rzędami
niskich biurek. Mijał mężczyzn, którzy wodzili za nim wzrokiem pełnym
zaciekawienia.
- Nikt? – Zatrzymał się na końcu sali, opierając plecy o szafkę
– A lęk?
- Strach i lęk mają to samo znaczenie – Rzekł jeden z
młodych chłopaków. Ostre rysy jego twarzy sprawiały, że stwarzał ponure
wrażenie. Liczne, amatorskie tatuaże zdobiły jego ręce i łopatki, szara
koszulka wisiała na wątłych ramionach.
- Ktoś nie odrobił pracy domowej – Adam uśmiechnął się
ciepło i powoli zmierzał w kierunku swojego miejsca. Nim zdążył wypowiedzieć
kolejne słowa, drzwi otworzyły się szeroko. Do pomieszczenia weszła niska,
ubrana w roboczy strój kobieta. Na prawej piersi widniała mała plakietka z
nazwiskiem i zdjęciem.
- Panie Lambert, dyżurni musieli interweniować. Dostaliśmy
nowego chłopaka. Możemy go przyprowadzić pod pańską opiekę czy wracamy z nim do
Chula Vista?
- Proszę bardzo, zapraszam – Odparł z ciepłym uśmiechem
Adam. Blondynka kiwnęła głową, gdy policjant wprowadził na salę skutego
kajdankami mężczyznę.
- Które miejsce ma zająć? – Spytał czarnoskóry służbista,
trzymając chłopaka za ramię. Lambert wskazał ostatni wolny rząd – Proszę
zaprowadzić go tam – Odparł, odwracając się przodem do tablicy.
- Strach – Powtórzył, pisząc to słowo na tablicy – Czego
bali się nasi bohaterowie? Zwrócił wzrok w kierunku sali – Dorian, Werter?
- Cierpieli przez kobiety. Bali się odrzuconej miłości –
Rzekł rudowłosy chłopak, siedzący pod ścianą.
Adam westchnął pod nosem, mierząc wzrokiem więźniów, z
którymi przyszło mu pracować.
- Zła odpowiedź. Zajmijmy się innym pojęciem… - Ponownie
odwrócił się w kierunku tablicy, ścierając napisane wcześniej słowo. Był już
niemal całkowicie zrezygnowany.
- Strach przed porażką w miłości jest irracjonalny, dlatego
nie możemy użyć tego właśnie słowa. Lęk. Subiektywne odczucie odnoszące się w
kierunku irracjonalnego zagrożenia. A tak swoją drogą… bardzo donośny głos.
Słyszałem go już na głównym hallu.
Adam zmarszczył brwi; nie znał tego tonu. Odwrócił się w
kierunku mężczyzn.
- Słucham? – Spytał, a jego oczy powiodły po sali. Po chwili
odnalazły autora wypowiedzianych słów.
- Jakim zagrożeniem jest dla nas nieszczęśliwa miłość, albo
co zabawniejsze – kobieta? – Rzekł młody blondyn, który niespełna trzy minuty
wcześniej przekroczył próg sali, na której się znajdował. Nerwowo uderzył
nadgarstkami w blat stołu, a krótki łańcuch kajdanek zabrzmiał dźwięcznie.
- Ciekawe – Rzekł brunet, przysiadając na stole – Chyba
przestudiowałeś Freuda. Masz do powiedzenia coś jeszcze z jego teorii?
Nieznajomy blondyn przechylił głowę, westchnął cicho i
leniwie przygryzł wargę – Nierozładowane napięcie seksualne prowadzi do zmian
fizjologicznych mózgu. Pobudzanie pewnych okolic tutaj – skierował swój palec
na czoło - wyzwala reakcje lękowe. Jeśli nasz Werter odczuwał jakiś lęk to
tylko dlatego, że Lotta nie dała mu dupy.
Ostatnia wypowiedź wzbudziła ciche śmiechy wśród mężczyzn. Niepoprawne
żarty zwykle omijały salę Lamberta. Tym razem kąciki ust Adama również się
uniosły – Zgadza się. Lęk jest nieirracjonalny, subiektywny, tworzą go
wewnętrzne obawy, a nie realne zagrożenie. Do czego prowadzą stany lękowe? Jaki
może być ich skutek? – Spytał brunet, stając przodem do swoich uczniów. Kiedy
zapanowała dłuższa cisza, niebieskie oczy zwróciły się ku nowo przybyłemu mężczyźnie.
- Pewnie chodzi o nerwicę?
- Zgadza się – Odparł Adam sięgając po książkę Cleckleya –
To elementarna, podręcznikowa wiedza. Studiowałeś psychologię, filozofię,
psychiatrię?
Zapadła długa cisza. Brązowe oczy wpatrywały się w
wykładowcę. Brunet uniósł wzrok i odpowiedział podobnym, zaciekawionym
spojrzeniem. Był co najmniej zaintrygowany nowym podopiecznym.
- Kilka razy wszedłem w swój umysł i spróbowałem go
zrozumieć.
Adam przechylił głowę – Z jakim skutkiem?
Blondyn wstał ze swojego miejsca. Pozostali więźniowe
zwrócili na niego uwagę. Dopiero teraz brunet miał okazję przyjrzeć się nowo
przybyłemu. Nie wyróżniał się niczym, może poza spojrzeniem – leniwym,
tajemniczym, pewnym. Powolnym krokiem szedł między rzędami ławek. Policjant
zajmujący miejsce obok Adama wstał i przygotował się na interwencję. Chłopak
był coraz bliżej, zatrzymał się pół metra przed obliczem czarnowłosego. Nie
dorównywał mu wzrostem. Przychylił się w jego stronę. Brunet poczuł zapach
papierosów i ciężkich, męskich perfum.
- Od tamtej pory się boję. Jestem przerażony.
Adam poczuł zimny dreszcz przeszywający jego ciało. Przez
moment miał wrażenie, że jego kręgosłup zamienił się w zimny, stalowy słup. Nie
był to strach, raczej niesmak. Wierzył w fałszywość tych słów. Świetny manipulator. To nie wszystko.
Poczuł jakiś ciężki, niestabilny erotyzm drzemiący w tych słowach.
Boję się. Jestem
przerażony. Zaopiekuj się mną, zajmij… zrób to, błagam.
Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi uchyliły się i stanął
w nich Kris.
- Wybacz za zamieszanie, Simon
jest wolny, zabieram go. Tommy, zapraszam – Rzekł, kiwając głową. Blondyn
posłusznie ruszył w kierunku drzwi. Mijając Adama posłał mi jedno, krótkie
spojrzenie. Czarnowłosy poczuł elektryzujący, nieprzyjemny dreszcz. Skojarzył
ten obojętny, pełen sarkazmu wyraz twarzy. „Kartoteka
niejasna. Niezdatny do życia w społeczeństwie. Ciężki przypadek. Do obserwacji
i resocjalizacji.”
- Panie Lambert, to te nerwice co w końcu powoduje?
Czarnowłosy otrząsnął się z chwilowego amoku.
- To zadanie dla was. W bibliotece znajdziecie odpowiednie
książki. Podpowiem, że powinniście szukać na dziale psychologii austriackiej –
Rzekł, wrzucając swój notes do teczki – Dziękuję – Rzekł, po czym spiesznie
opuścił salę.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś. Gołąbka przeczytałam kilka razy. Przez te cztery miesiące, żadne opowiadanie nie wzbudziło we mnie takiego zachwytu. Aż do teraz. Odejście od schematu to dobry pomysł. Po co powtarzać w kółko to samo? Po raz kolejny czuję się uzależniona od bloga, po raz kolejny od twojego. Mocne słowa na starcie - musisz mieć TO COŚ, bo komplementami często nie sypię.
OdpowiedzUsuńWytrwałości życzę i oczywiście wyczekuję dalszych losów bohaterów. :)
Cuckoo
Czekałam na to opowiadania, odkąd tylko wspomniałaś,że będziesz pisać coś nowego. I faktycznie zapowiada się całkiem nowe wydanie Adommy. Już pierwszy odcinek jest intrygujący. Pierwsze spotkanie Adama z Tommym i tyle emocji. Jestem zachwycona i na pewno, jak w przypadku PG, będę się zachwycała każdym odcinkiem. Marona życzę ci weny, czasu na pisanie i wytrwałości. Powodzenia ;-)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogłam doczekać aż je napiszesz *__* Jak zwykle świetne, chociaż według mnie nic nie pobije Piaskowego, ale z chęcią będę czytać i to opowiadanie :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak się cieszę,że zaczęłaś pisać coś nowego:)
OdpowiedzUsuńMogę śmiało powiedzieć, iż zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem. Nie spodziewałabym się akcji w...więzieniu/ ośrodku(?) Ale to dobrze, bo będzie ciekawiej. Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
nie wierzę, ze nareszcie doczekałam się Twojego nowego opowiadania! :) jaram się tym tak, jak jarałam Piaskiem i bardzo mi tego brakowało ;)
OdpowiedzUsuńpo tym, co napisałaś we wstępie - i po tym, co wczoraj mi powiedziałaś - nie mogę się doczekać rozwoju akcji. ten fanfic będzie czymś zupełnie innym, co mieliśmy okazję i przyjemność czytać, tym bardziej czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. :)
pierwsza część - jak zawsze fantastyczne rozpoczęcie, Maroń! wprowadza w klimat opowiadania i miejsca akcji, a poza tym ukazuje Adama jako tego, który nawet w takim miejscu okazuje serce.
(Ciekawa jestem tej "Almy" , bo skojarzenie mam jednoznaczne, choć nie wiem czy dobre pod względem samego motywu ;) )
"Przyciągał uwagę i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Pomijając kwestię urody czarował swoim urokiem. " mój ulubiony ever opis Adama, w dwóch krótkich zdaniach zawarłaś to, na temat czego rozpisują się fani od prawie czterech lat. Uwielbiam <3
no i Kris! asdfghjkl !! i tyle na ten temat ;D
bardzo podoba mi się motyw wykładów dla więżniów. sama idea do mnie przemawia, no i Adam poświęcający dla nich czas i starający się ich czegos nauczyć.
bardzo duże wrażenie wywarła na mnie scena na wykładzie, kiedy przyprowadzono Tommy'ego, kiedy rozmawiał z Adamem na temat strachu, kiedy do niego podszedł. fascynujący zarys osobowości Tommy'ego.
"Chłopak był coraz bliżej, zatrzymał się pół metra przed obliczem czarnowłosego. Nie dorównywał mu wzrostem. Przychylił się w jego stronę. Brunet poczuł zapach papierosów i ciężkich, męskich perfum.
- Od tamtej pory się boję. Jestem przerażony.
Adam poczuł zimny dreszcz przeszywający jego ciało. Przez moment miał wrażenie, że jego kręgosłup zamienił się w zimny, stalowy słup. Nie był to strach, raczej niesmak. Wierzył w fałszywość tych słów. Świetny manipulator. To nie wszystko. Poczuł jakiś ciężki, niestabilny erotyzm drzemiący w tych słowach.
Boję się. Jestem przerażony. Zaopiekuj się mną, zajmij… zrób to, błagam."
nie potrafię na razie powiedzieć nic więcej na ten temat, jednak ten fragment wchodzi na listę moich ulubionych z wszystkich fanficów jakie do tej pory czytałam. gratuluję! czytam to drugi raz, od wczoraj myślę o tych kilku zdaniach.
gratuluję genialnego rozpoczęcia nowego ff! z niecierpliwością czekam na drugi odcinek. :)
Zapowiada się ciekawie, na pewno będę stałą czytelniczką. Czekam na następny odcinek. Pozdrawiam i życzę weny, czasu i wszystkiego co ci potrzebne do pisania ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem. Pomysł nadzwyczaj oryginalny. Świetnie opisałaś scenę na wykładzie. Dało się wyczuć zaskoczenie, dezorientację, zagubienie Adama, pewność, inteligencję i arogancję Tommy'ego, napięcie, jakie się między nimi wytworzyło. Wszystkie emocje był na swoim miejscu. Naprawdę super. Nie mogę doczekać się dalszej części. :)
OdpowiedzUsuńHej! Nominowałam Cię do 'Liebster Award'. Więcej informacji na moim blogu: http://agnes-scarlet-may.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html :)
OdpowiedzUsuńRany piernik! Jak ja się cieszę z Twojego powrotu! :D Piaskowego przeżywałam całą sobą, jestem pewna, że tutaj nie będzie inaczej :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie, będę śledzić rozwój wydarzeń :)
Yuuki
hej, ile masz lat? pytam z ciekawości, bo to jest lepsze niż książka. Opowiadanie jeszcze bardziej interesujące niż piaskowy (który dotychczas uważałam za bóstwo). Naprawdę powinnaś się zastanowić o napisaniu jakiejś książki, naprawde bym kupiła... Twoje Adommy jest niesamowite w każej odsłonie <3
OdpowiedzUsuńo matko, późno komentuję bo dopiero teraz tu dotrała. ale odc świetny. od jakiegoś czasu interesuję się tymi tematami, zamiast pisać długo lecę do następnego odcinka :*
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero ten roździał ale już mnie wciągnęło. Miałaś rację. Odstęp od schemau jest ciekawym pomysłem ale i wiąże za sobą pewne... trudnośći. Szczeże? Nie umiem sobie wyobrazić Adama jako nauczyciela w psychiatryku, czy gdzieś tam (nie zabardzo ogarnęłam gdzie to się dzieje). Ale cieszę się że opowiadanie nie jest z serii tego tęczowego romansidła. Naczytałam się ich za dużo :)
OdpowiedzUsuń