Wasze linki uzupełnię w najbliższym czasie :) Wygram z sesją i już
jestem dla Was!
Dziękuję za Wasze komentarze. Zapraszam na trójkę :)
3. Gorączka
- Martin! – Adam zawołał do jednego z mężczyzn, którego pas
wyposażony był w pęk kluczy – Pozwól na moment. Pięć dwa siedem.
Kiedy czarnoskóry klawisz otwierał pomieszczenie, obok Adama
stało już dwóch policjantów. Siermiężne, metalowe drzwi powoli otworzyły się.
Tuż za nimi stał niskiego wzrostu, drobny blondyn. Jego nadgarstki połączone
były srebrzystym łańcuchem. Lambert spojrzał w kierunku jednego z mundurowych.
- Tylko więźniowie we wschodnim skrzydle mogą być skuci we
własnych celach. Tutaj mamy areszt tymczasowy. Ile razy można to powtarzać? –
Adam nerwowo zacisnął wargi i podszedł do blondyna – Trzymasz się obok mnie.
Żadnych gwałtownych ruchów. Wykonujesz moje polecenia. Plac jest strzeżony
przez wartowników, za nami idą policjanci. Nawet nie próbuj żadnych sztuczek.
Tommy przechylił głowę – Nie traktuj mnie tak samo, jak tych
wszystkich tępych gówniarzy – Rzekł ze spokojem w głosie. Powolnym, lecz
zdecydowanym krokiem ruszył głównym korytarzem, dorównując kroku Adamowi.
Szli ramię w ramię, nie patrząc na siebie wzajemnie. Brunet pomimo
świetnego zabezpieczenia i świadomości, że Ratliff jest absolutnie bezbronny,
czuł się złapanym w pułapkę. Pchnął drzwi wiodące na zamknięte podwórze i wraz
z Tommym wyszli na pusty plac.
Westchnął pod nosem, wyobrażając sobie sytuację ludzi,
którzy spędzą tutaj całe swoje życie. Wielu z nich przegrało walkę o lepsze
życie.
- O czym chciałeś porozmawiać? Skończyłem już pracę, więc
nie nadużywaj mojej życzliwości – Rzekł Lambert, patrząc na jednego z
wartowników. Starał się zachować kamienny wyraz twarzy.
- Jaki jest pana ulubiony artysta?
Adam miał wrażenie, że właśnie się przesłyszał. Zwolnił
kroku, co uczynił również jego rozmówca. Lambert spojrzał na chłopaka, stojącego tuż
przed nim.
- Nikomu o sobie nie mówię, takie mam zasady.
Nieprzerwanie lustrował twarz chłopaka, nie mogąc odczytać z
niej żadnych emocji. Wpatrywał się w bystre, przymrużone oczy, lekko rozchylone
usta. Poczuł skurcz w żołądku.
- Przecież nie poznam całego twojego życia, kiedy usłyszę
nazwisko faceta, którego cenisz – Rzekł z uśmiechem, cofając się na krok. Wpatrywał
się wyczekująco w twarz bruneta.
- Co z tobą jest nie tak? – Spytał Adam – Widziałem cię na
zajęciach dwukrotnie. Zdaje się, że masz szeroką wiedzę na wiele tematów.
Potrafisz rozmawiać i nie myślisz schematem typowym dla niepoczytalnych. Wydajesz
się być inteligentny. Spędzasz całe dnie w kajdankach, a twoja kartoteka jest
czysta. Kto cię wpakował w to gówno, co?
Chłopak zachłysnął się powietrzem i przygryzł dolną wargę.
Wziął głębszy oddech i wzruszył ramionami. Dystans zmniejszył się o odległość
jednego kroku.
- Ludzie… - Westchnął – Są zbyt słabi, bym mógł z nimi żyć.
Adam zmarszczył brwi – Co przez to rozumiesz?
- Panie Lambert… - Leniwie uniósł powieki – Proszę wybaczyć,
ale moją sprawę prowadzi Simon. Tylko z nim mam prawo do podobnych rozmów.
Brunet westchnął cicho, po czym przewrócił oczami – Masz
rodzinę?
- Miałem.
- Co się z nimi stało? – Spytał niewzruszenie. Choć
odpowiedzi na to pytanie niejednokrotnie zmroziłyby krew w żyłach, Adam po
wielu latach w zawodzie nauczył się przyjmować wszelkie zeznania ze spokojem. Każda rozmowa
była podobna do rutynowej czynności.
Blondyn zbliżył się powoli, trzymając ręce przy sobie.
- Przyjdź po mnie jutro i weź mnie na rozmowę. Opowiem ci
więcej… - Wyszeptał do ucha. Adam wzdrygnął się, po czym absolutnie zamarł. Był
pewien, że miękkie usta otarły o krawędź jego ucha – Odpowiem na wiele pytań.
Teraz jestem zmęczony… - Mówił, nie cofając się nawet na krok – Zabierz mnie do
pokoju. Długi sen dobrze mi zrobi.
Czarnowłosy odsunął się z odrazą i odwrócił spiesznie, nie oglądając się za siebie – Zaprowadźcie go z powrotem - Rzekł, przyspieszając kroku.
Miał prawo posunąć się do każdego czynu i w tym momencie ze wszelkich sił pragnąć
zacisnąć dłoń w pięść, a następnie wymierzyć nią wprost w twarz młodego
chłopaka. Powstrzymał się z jednego powodu – nie tolerował przemocy. Złość
zaczęła nad nim dominować. Nigdy nie ulegał wpływom, nie pozwalał sobie na
manipulacje, a tym razem coś wyrwało się spod jego kontroli.
Zimne powietrze wypełniło płuca. Adam poklepał
kieszenie w poszukiwaniu kluczy do samochodu. W myślach błagał, by znajdowały
się one wraz z portfelem. Nie chciał wracać do swojego gabinetu. Nie chciał w
ogóle wracać do murów tego miejsca.
Mam kobietę. Ona mnie
potrzebuje. Nie powinienem tracić czasu na popaprańców. Muszę wrócić do Almy.
Krew wrzała w jego żyłach. Słyszał w uszach pulsujące tętno
oraz te lekkie, swobodnie płynące słowa grające przeklętą melodię. Przyjdź po mnie jutro.
- Szlag! – Warknął, otwierając drzwi czarnego forda. Zajął
miejsce kierowcy i bez zwłoki przekręcił kluczyk w stacyjce. Chciał uciec; nie
wiedział przed „czym”, ale czuł, że właśnie „to” zaprowadzi go do zguby.
Wskazówka prędkościomierza minęła już numer pięćdziesiąty,
sześćdziesiąty i po chwili siedemdziesiąty. Powietrze groźnie uderzało w
przednią szybę. Palce mocniej objęły kierownicę.
***
- Kochanie? – Zawołał, przekraczając próg domu. Zajrzał do
kuchni, gdzie Alma przygotowywała kolację. Odwróciła się powoli.
- Adam, zdejmij buty, czyściłam po… Adam! – Krzyknęła, gdy
dłonie mężczyzny powiodły na jej szczupłe biodra, po czym przesunęły się na
drobne piersi. Biały fartuch zaszeleścił pod naciskiem silnych dłoni. Namiętne
pocałunki połączyły ich usta.
Przyjdź po mnie jutro
dźwięczało mu w głowie, lecz każdy kolejny pocałunek i dotyk odwodził go od
tego prześladującego tonu.
Dłonie wkradły się pod długą spódnicę.
- Adam, co ty ro… co ty robisz? – Oparła dłonie o jego tors,
jednak gest ten przypominał bardziej odepchnięcie niż przemawiającą przez nią
troskę.
- Tęskniłem – Wysyczał. Słyszał jak kłamstwo zagnieżdża się
w jego wypowiedzi. Czuł do siebie potworne obrzydzenie.
Przyjdź po mnie jutro.
Porozmawiamy.
Widział w jej dużych oczach strach oraz niepewność. Stała
nieruchomo jak marmurowy posąg. Patrzyła w niebieskie tęczówki.
- Przygotowałam kolację. Rozbierz się. I umyj ręce – Rzekła
beznamiętnie. Ucałowała miękki policzek i poprawiając wymięty fartuch podeszła
do piekarnika, z którego unosił się aromatyczny zapach pieczonego mięsa.
Lambert czuł, jak nieznany mu żar rozpala całe gardło.
Gorycz wypełniała jego usta.
- Przepraszam, Alma – Zdołał wydusić i zdjął kurtkę,
odwieszając ją w przedpokoju. Udał się do łazienki. Nie domknął drzwi, odkręcił
wodę i spojrzał na przypadkowy przedmiot, znajdujący się w zasięgu jego wzroku.
Rozpalone wargi zadrżały, gdy ujrzał własne odbicie. Czuł przepełniające go dziwne
pragnienie. Czuł również ucisk w spodniach. Wyszedł z łazienki, popychając drzwi.
- Zapomniałem telefonu. Muszę wrócić do samochodu, będę za
moment – Zawołał, nawet nie patrząc w kierunku kuchni. Wyszedł na dwór w samej
bluzie, nie zważając na ujemną temperaturę. Wsiadł do samochodu, przeklinając w
myślach własne imię.
To był impuls. Przyciągający żeliwo stop, czekający na
rozmagnesowanie. Najpierw guzik w spodniach, następnie rozporek. Silna dłoń
wślizgnęła się pod materiał luźnych jeansów oraz bielizny. Wstrzymał powietrze
i zacisnął powieki, ściskając swoją męskość w dłoni. Wystarczyło zaledwie kilka
ruchów, by po jego palcach rozlała się gęsta, ciepła wydzielina. W tej chwili
gorącym ciałem nie wstrząsnęła zniewalająco gwałtowna fala rozkoszy i
spełnienia. Było to raczej uwolnienie się od prześladującego, ciężkiego
podniecenia, które niespodziewanie go zaatakowało. Wziął głęboki oddech i
zmrużył powieki.
***
Zbliżała się północ. Brunet przekroczył próg sypialni i
zmierzał w kierunku łóżka. Usiadł na jego krawędzi i przetarł zmęczone oczy
dłońmi.
- Powinieneś odpocząć, Adam. To już nie są żarty.
Co ty możesz wiedzieć, pomyślał.
Mruknął pod nosem i opadł na poduszkę, zakrywając się miękką kołdrą. Wpatrywał
się w ciemność za oknem. Powierzchnię jego skóry pokrył płaszcz drobnych kropli
zimnego potu.
- Kochanie… - Usłyszał kojący szept przy swoim uchu.
Delikatna, kobieca dłoń zsunęła się po jego brzuchu, po czym zanurzyła się pod
materiałem luźnych bokserek.
Zamknął oczy. Jego ciało nie reagowało na dotyk. Uczucie
choć przyjemne, nie wywoływało żadnej reakcji. Ciepłe palce masowały męskość
Adama, który za wszelką cenę próbował przywołać w głowie jakiekolwiek erotyczne
wspomnienie.
Bystre, pewne siebie
spojrzenie. Oddech tuż przy policzku. Zapach ciężkich, przeklętych perfum. Anyż
i opium. Nie znosił tego połączenia. Było skrajnie mdlące, słodko-gorzkie, nie
do zniesienia. Dotyk miękkich warg przy krawędzi ucha. Szyderczy uśmiech.
Błagam, nie wyszeptał
w myślach i prędko uniósł powieki.
- Jesteś już gotowy… kochaj się ze mną.
- Alma, nie dam rady… Przepraszam – Zwrócił się twarzą w
kierunku kobiety. Ze zrozumieniem kiwnęła głową. Kochali się raz na trzy,
cztery tygodnie, a w ostatnim kwartale nie mieli ze sobą żadnych, choćby
najdrobniejszych ekscytujących doznań. Życie erotyczne nie miało dla nich
dużego znaczenia. Pozbawione było spontaniczności, uniesienia i ekstazy. Nie
mieli sobie tego za złe; czuli się ze sobą szczęśliwi.
- Dobranoc, Adam.
- Dobranoc.
Kiedy otworzył oczy, w pokoju nadal panowała ciemność. Alma
spała na boku zwrócona w kierunku ściany. Brunet czuł zimny pot spływający po
jego czole. Oddychał ciężko, a jego ciało drżało w konwulsjach gorączki. Nie
pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak źle.
***
- Mleko z imbirem i miodem. Dobrze ci zrobi.
Brunet westchnął głośno i przyjął do rąk kubek aromatycznego
napoju. Wodził wzrokiem za Almą.
- Czy rozmawiałeś już z Krisem? – Spytała po chwili.
- To nie jest najlepsza decyzja. Wierz mi. Jesteś zbyt
delikatna. Poza tym mamy wolne miejsce jedynie dla roznoszącego posiłki. Nie chcę,
byś miała kontakt z tymi chorymi wariatami.
Kobieta wyprostowała się i zwróciła przodem do Adama.
- Mielibyśmy wtedy więcej pieniędzy. I pracowalibyśmy razem…
- Usiadła tuż obok na miękkiej kanapie –
Codziennie jeździsz do San Diego samochodem. Zabieralibyśmy się we
dwoje.
Czarnowłosy spojrzał w jej kierunku – Nie jestem pewien, czy
to dobry pomysł. Jesteś zbyt delikatna, by spędzać czas wśród takich ludzi.
Wiesz z jaką presją się to wiąże? Gdy zobaczą kobietę, nie dadzą ci żyć.
Warczą, plują w twarz. Do tej roboty potrzeba twardego faceta, a nie skromnej,
drobnej dziewczynki.
- Uważasz, że do niczego się nie nadaję, tak?
- Dobrze, już dobrze! – Adam podniósł głos, po czym złapał
się za obolałe gardło – Dwa tygodnie na okresie próbnym. Daję ci gwarancję, że
wspomnisz moje słowa.
Alma uśmiechnęła się szeroko i ucałowała bruneta w rozgrzany
policzek.
- Oby to nie ściągnęło na nas większych kłopotów – Dodał bez
przekonania niskim, cierpkim tonem głosu.
Buuu.... MAŁO! ja chcę więcej :D fajnie że wreszcie znalazłam twój aktualny blog. Jej! co do notki to była zaczepista :D jestem strasznie ciekawa jak ich zeswatasz :) cieszę się że akurat weszłam :)
OdpowiedzUsuńNIEzNAJOMA
Oj Marona :) Dziś wpadłam na nowy pomysł że poczytam killka rozdziałów Piaskowego a tu nowy post o nowym blogu. Nawet nie wiesz jak się ciesze że wróciłaś ! Te trzy rozdziały to za moło :< Czekam na więcej i mam nadzieję że będzie równie wciągające jak Piaskowy :)
OdpowiedzUsuńPs. Bardzo mi się podoba przedctawienie tej szlonej i trochę dziwacznej natury Tommiego (wyszedł na takiego psychola, ale mi się to podoba XD), czuję że to opowiadanie będzie świetne :)
~Till
Zdałaś mi cios prosto w serce, czemu tak mało? D: No cóż, mało ale bardzo fajnie ;D Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się znajomość Tommy'ego i Adama *u* Niby tylko trzy odcinki, a już się wciągnęłam, że jak czytam to mogłabym zabić jakby ktoś mi przeszkodził xD Więc, z niecierpliwością czekam na dalsze odcinki, życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńKircia
Rozdzial krotki, bardzo krotki. Kiedy czyta sie twoje opowiadania, chce sie coraz wiecej i wiecej. Mam nadzieje, ze nastepny bedzie o wiele dluzszy! Tymczasem, bardzo podoba mi sie to jak Adam reaguje na Tommyego. Choc rozum mowi mu, ze nie moze sie zblizyc do tego chlopaka, serce i jego zadze wyrywaja sie w strone blondyna. Juz teraz Adam oddala sie od Almy. Wydaje mi sie, ze zwiazek ten jest juz stracony i po tym spacerze z Tommym juz nic dla niego nie znaczy. Ciekawa jestem czy Adam pojdzie do Tommyego czy wygra jego zdrowy rozsadek :) Coz, pozostaje nam czekac. A tobie Marona zycze duzo wolnego czasu i weny, bys mogla dla nas pisac tak wspaniale rozdzialy!:*
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoje opowiadanie z wypiekami na twarzy. Szkoda, że kończą mi się już ferie, bo chętnie pochłonęłabym również Piaskowego Gołębia, a przy natłoku obowiązków szkolnych z pewnością będę miała na to mniej czasu.
OdpowiedzUsuńCo mogę powiedzieć? Dostałaś dar pisania i świetnie to wykorzystujesz. Uwielbiam momenty rozmów Adama z Tommym i ten nastrój, który przy tym wprowadzasz. Czytając mam wrażenie, że sama się tam znajduję w roli obserwatora. Z niecierpliwością czekam na następny odcinek, który mam nadzieję pojawi sie już dzisiaj? :)
nieśmiało załączam także adres mojego opowiadania, choć w pórównaniu z Twoim moje to zwykła amatorka :)
http://windofchanges.blog.pl
Pozdrawiam,
windofchanges
hm..praca razem? nie wiem czy to dobry pomysł. alma jest trochę niezdecydowana...
OdpowiedzUsuń