piątek, 11 stycznia 2013

Odc. 2: Po godzinach



Jak wspaniale znów czytać Wasze komentarze! Brakowało mi Waszej obecności przez cały ten długi czas.

Chce troszkę uzupełnić linki i promować twórczość Glamberts, więc pozostawiajcie Wasze adresy (nawet te, które już znam!).



2. Po godzinach



Uniósł zmęczone powieki, gdy słoneczne promienie wlały się do przestronnego pomieszczenia. Wziął głęboki oddech, czując niemiłosierny ból wszystkich mięśni. Przed oczami malował mu się obraz rozrzuconych dokumentów i notatek. To już poranek? Pomyślał, tępo wbijając wzrok w uginające się pod naciskiem wiatru gałęzie.
Usłyszał ciche kroki i skrzypnięcie drzwi.
- Znowu pracowałeś w nocy? – Rozbrzmiał delikatny, kobiecy głos.
Adam odwrócił głowę, uśmiechając się ciepło w kierunku Almy – Obiecuję, że to ostatni raz.
Powolnym krokiem podeszła do niego, przysiadając na krawędzi biurka – Musisz mieć trochę czasu na odpoczynek – Rzekła, odgarniając z czoła kosmyk swoich jasnych włosów. Wsunęła chłodne dłonie w kieszenie szlafroka, po czym spojrzała na jedno ze zdjęć. Przedstawiało ono młodego, przystojnego chłopaka. Zignorowała fotografię, po czym przeniosła wzrok na błękit zaspanych oczu – Przygotowałam śniadanie. Na którą zmianę idziesz?
Brunet zamyślił się  – Na popołudnie, ale muszę być wcześniej. Mamy dużo pracy, chcę pomóc Krisowi. Obiecałem mu to.
Alma patrzyła smutnym wzrokiem, po czym kiwnęła głową – Siostra z Paryża zaprasza nas do siebie na kilka dni. Może weźmiesz wolne?
Westchnął, przecierając powieki – Przepraszam, nie teraz. Ale obiecuję ci, że niedługo gdzieś się wyrwiemy. We dwoje – Dodał z uśmiechem.
- A gdybyśmy wrócili we troje?
Miał wrażenie, że powietrze, którym właśnie się zachłysnął zaczęło wypalać jego płuca i przełyk. Choć  życie było dla niego słodką monotonią, a on sam dojrzał wystarczająco, by założyć rodzinę, nadal nie czuł się gotowy na dziecko.
- Porozmawiamy o tym – Rzekł, siląc się na uśmiech. Wstał i ucałował kobietę w miękki policzek – Muszę wziąć prysznic. Zaraz przyjdę do kuchni – Dodał, unikając jej wzroku. Skierował się w stronę łazienki, by choć na moment poczuć odprężenie.
Pierwszy, gorący strumień zalał jego ciało. Odetchnął i oparł się o chłodne kafelki, czując na plecach przeszywające go dreszcze. Wyrzuty sumienia znowu zaczęły go prześladować. Zamiast spędzić noc przy Almie, po raz kolejny zasnął nad zdjęciami psychopatów i nieletnich wandali. Nie wiedział w jaki sposób powinien się nią opiekować, jak spełniać jej pragnienia. Silna dłoń z niezwykłą delikatnością przesunęła się po jego brzuchu i podbrzuszu, natrafiając na linię gęstych włosów. Wziął głęboki oddech i łagodnie przygryzł dolną wargę, gdy opuszki jego miękkich palców powiodły w dół.
- Telefon do ciebie!
Przeklął pod nosem i pokiwał głową. Alma miała rację. Przydałby mu się krótki odpoczynek.
***
Szybkim krokiem zmierzał w kierunku gabinetu. Wiedział, że jego przyjaciel pracuje od bladego świtu. Gorąca kawa, którą trzymał w dłoni nieco go rozgrzewała. Pchnął drzwi i kiwnął głową w kierunku Krisa.
- Cze…
- Stary, w dwieście trzy czeka na ciebie niespodzianka – Rzekł Allen, wyciągając dwie teczki z górnej szuflady – Załatw to szybko i wracaj, mam dla ciebie bojowe zadanie.
Adam westchnął głośno i opuścił gabinet, zmierzając w kierunku drzwi ewakuacyjnych, przy których umieszczona była mała sala konferencyjna. Wziął łyk gorzkiego napoju. Przywitał się z detektywami, którzy zmierzali właśnie na spotkanie z nowym świadkiem w sprawie zaginięcia słynnego profesora jednej z amerykańskich uczelni. Brunet przyłożył kartę do czytnika, po czym wkroczył na salę; spodziewał się obecności innego człowieka niż tego, którego właśnie zastał.
Zupełnie obcy mu, młody rudowłosy chłopak zajmował jedno z miejsc na samym końcu prostokątnego stołu. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat; zieleń jego oczu biła z odległości kilkunastu metrów. Kiedy ujrzał Adama zaczął powoli zmierzać w jego kierunku.
- Podobno jesteś moją niespodzianką – Rzekł Lambert, śmiałym krokiem idąc w kierunku rudowłosego.
Nieznajomy uniósł kąciki ust, po czym przymrużył oczy. Zatrzymał się przed Lambertem, powoli mierząc go wzrokiem.
- Hmm… - Zawiesił ręce na biodrach – Szczerze mówiąc chciałbym nią być.
Adam uniósł brwi, czując dreszcze kumulujące się w okolicy żołądka. Pojedynczy skurcz napiął mięśnie jego pleców.
- W czym mogę pomóc? – Odparł chłodno, wpatrując się w kocie oczy.
- Zostałem przyjęty na staż – Odparł chłopak – Mam pomagać wydziałowi kryminalnemu. To chyba twoja działka?
- Po pierwsze – Rzekł Adam – Nie przeszliśmy na „ty”. Po drugie nie życzę sobie takich zaczepek. Masz dokumenty  potwierdzające nabyte kwalifikacje?
- Nie ukończyłem jeszcze studiów – Odparł młody.
- To co chcesz robić na kryminalistyce? – Adam wziął łyk kawy – Zamiatać podłogę?
- Jeśli już jesteśmy tacy zasadniczy, panie Lambert, proszę z szacunkiem. Ronnie Deen. Miło poznać  - Rzekł, wyciągając dłoń w kierunku bruneta.
Czarnowłosy uśmiechnął się łagodnie, patrząc na niższego od siebie, drobnego chłopaka.
- Chyba łapiesz o co w tym wszystkim chodzi. Będziesz pod moim okiem. Sam niczego nie dotykaj, jasne?
Chłopak uniósł dłonie w geście poddania, po czym odwzajemnił łagodny uśmiech.
- Witaj na pokładzie, panie Deen.
***
Zegar wybił godzinę szesnastą, co dla licznej grupy więźniów oznaczało jedno – dwie godziny spędzone z człowiekiem zasługującym na ich szacunek oraz sympatię. Sala wypełniona była po brzegi, niektórzy zajęli miejsce na podłodze pod ścianą. Nie tylko wpisani na listę chcieli brać udział w zajęciach prowadzonych przez najbardziej lubianego pracownika zakładu karnego w San Diego.
Adam wszedł do sali, grzecznie przepraszając za spóźnienie. Położył na biurku trzy książki, po czym odruchowo spojrzał w kierunku tablicy. Żadnych głupich żartów, ciemna płyta pozostała czysta. Westchnął z uśmiechem.
- Moi drodzy, chciałbym porozmawiać dziś z wami na temat sztuki i kultury.
Pierwsze odgłosy dezaprobaty dotarły do uszu Adama, który uniósł ręce – Obiecuję, że was nie zanudzę. Chcę dowiedzieć się czegoś na temat waszych zainteresowań związanych z rzemiosłem artystycznym – Mówił, wodząc wzrokiem po sali – Może Alan? – Wskazał na bruneta siedzącego pod oknem. Zapadła długa cisza.
- Jareth? A może nasz zdolny, nowy kolega, Tommy? – Uśmiechnął się w kierunku niskiego blondyna.
Mężczyzna wzruszył ramionami – Nie oceniam sztuki. Nie znam się na tym. Ale jeśli miałbym wybierać to Caravaggio, Goya i Munch.
Adam zaczął szukać wspólnego związku między wymienionymi malarzami. Zmarszczył brwi i przysiadł na krawędzi stołu.
- Duża rozbieżność.
Blondyn uśmiechnął się łagodnie i przechylił głowę – Mogę spytać o pańskie wykształcenie, panie Lambert?
Adam przechylił głowę – To żadna tajemnica. Kierunki humanistyczne stały obok mojego kierunku wiodącego.
- Jest pan psychiatrą? – Zagadnął Tommy, nie zrywając kontaktu wzrokowego z brunetem.
- Psychiatrą kryminalnym.
- Duża rozbieżność… - Ratliff uniósł brwi, po czym delikatnie uniósł lewy kącik ust – Jeśli psychiatrą i filozofem może być jeden człowiek, to Goya, Caravaggio oraz Munch również mogą mieć ze sobą wiele wspólnego.
Czarnowłosy zmrużył powieki, czując, że głos staje mu w gardle. Jasny umysł. Analityczny, składny, logiczny. Fantastyczny przypadek.
Zachłysnął się powietrzem, próbując wydusić z siebie kolejne słowa. Pochylił się, opierając dłoń o udo. Psychopata nie rozumie estetyki.
- Zemsta, psychoza i szał.
Ratliff znacząco kiwnął głową – Bingo, panie Lambert.
Pozostali patrzyli po sobie, niewiele rozumiejąc z tej rozmowy. Adam zauważył zdezorientowanie na sali. Wziął głęboki wdech.
- Caravaggio w swoim szale atakował ludzi stojących mu na drodze, nieomal zasztyletował swojego brata w murach kaplicy. Pragnął otrzymać odkupienie, przedstawiając się we własnych obrazach jako grzesznik i skazaniec. Goya w okresie swojej choroby oraz depresji stworzył cykl czarnych obrazów. Przedstawiał psychotyczne wizje cierpienia i śmierci, umieszczając malowidła na ścianach swojego domu. Munch w swoich obrazach wyrażał lęk wobec świata i wewnętrzny konflikt z istotą bytu. Wszyscy oni byli geniuszami. Szalonymi, niezwykle bogatymi wewnętrznie więźniami własnych chorych umysłów. Pan Ratliff nie miał na myśli twórczości wymienionych artystów, oceniał ich dzieła przez pryzmat biografii.
- Szalonych powinno się zamykać w zamkniętych zakładach. Są dla nas zagrożeniem. Prawda?
Czarnowłosy nie spuszczał wzroku z brązowych oczu patrzących na niego nieprzerwanie.
- Jak sam udowodniłeś, nawet szaleńcy mogą być geniuszami.
- Ilu geniuszy widzisz na tej sali? – Tommy lekceważąco zmierzył wzrokiem najbliższe otoczenie.
Adam zmarszczył brwi – Mamy tutaj wielu zdolnych…
- Czy to nie trudne uczucie żegnać ukochaną żonę, dawać dzieciakom buziaka w czoło, po czym przekraczać mury wypełnione po brzegi cuchnącymi zboczeńcami, którzy podczas rozmowy z tobą zastanawiają się…
- Dość – Przerwał Lambert, czując jak fala gorąca zalewa jego ciało – Wracajmy do tematu.
Choć spodziewał się kolejnych komentarzy z ust blondyna, ten nie odezwał się słowem do końca zajęć.
***
Słońce już dawno zniknęło za linią horyzontu, a niebo przykryte było granatowym płaszczem. W jednym z gabinetów we wschodnim skrzydle nadal paliło się światło. Czarnowłosy mężczyzna ziewnął po raz kolejny, wczytując się w życiorys nieznanego mu mężczyzny. Fotografia przedstawiała nastoletniego, uśmiechniętego chłopaka. Drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Kazałem do cholery pukać, tak trudno zapamiętać? – Warknął na stażystę, który zwolnił kroku. Ronnie wzruszył ramionami i poprawił kaptur swojej bluzy.
- Podobno jestem niespodzianką. Mogę wpadać bez zapowiedzi – Powiedział, odsłaniając rząd swoich białych zębów – Pytają czy rozmawiałeś już z jakimś… - Zwrócił wzrok w kierunku sufitu – David z LA. Jakiś gówniarz, którego wczoraj dostałeś.
- Właśnie przeglądam jego kartę – Odparł brunet, zawieszając rękę na karku – Powiedz im, że jutro mam z nim wywiad.
- Co z nim nie tak? – Spytał Ronnie, przysiadając na krawędzi biurka. Odgarnął włosy z czoła i przechylił głowę, by lepiej przyjrzeć się zdjęciu.
- Ze wszelkich sił próbuje dostać się do szpitala dla umysłowo chorych i musimy ocenić czy jego zachowanie jest pozorowane. Umieścili mu dziewczynę w psychiatryku, od tego czasu zachowuje się,  jakby postradał zmysły. Psychiatra u którego się leczył nie wydał zaświadczenia o schizofrenii, bo chłopak z pewnością jest zdrowy. Trzeba tylko to udowodnić.
Młody chłopak spuścił wzrok, uśmiechając się łagodnie – Chyba wszyscy jesteśmy wariatami. A już na pewno w miłości.
Adam westchnął ciężko nie dając odpowiedzi. Wpatrywał się w zdjęcie nastolatka i pokiwał głową. Odsunął dokumenty na bok i przysłonił twarz dłońmi. Był tak zmęczony, że przeszkadzało mu nawet tykanie zegara.
- Skończyłeś robotę godzinę temu. Zjeżdżaj do domu – Rzekł do chłopaka, nie podnosząc wzroku.
- Szkoła płaci mi od godziny. Dziś nie mam żadnej imprezy, więc posiedzę tutaj. A ty? Zostajesz na noc? – Spytał, uśmiechając się w kierunku Adama.
- Wezmę taksówkę i wrócę do domu.
- Może cię podrzucić? – Zaproponował Ronnie.
- Poradzę sobie. Muszę jeszcze zajrzeć na oddział i upewnić się, czy wszystko jest w porządku – Rzekł Lambert, po czym wstał od biurka i bez słowa ruszył w stronę drzwi, które wiodły w kierunku głównego korytarza. Pchnął je i przecierając powieki ruszył przed siebie.
Echo odbijało się od białych ścian, jasne żarówki oświetlały hall wschodniego skrzydła. Brunet trzymał w ręku notes. Szedł w kierunku izolatki, by sprawdzić czy jest już wolna.
- Panie Lambert? – Usłyszał łagodny, znajomy już głos. Zwolnił kroku i rozejrzał się dookoła – Pięć dwa siedem.
Powoli podszedł do drzwi podpisanych tym właśnie numerem. Zza wąskiej szczeliny patrzyła na niego para brązowych, bystrych oczu. Od razu wiedział do kogo one należą.
- Słucham? – Zagadnął, zachowując bezpieczny dystans.
- Mam prośbę. Jedną. Chciałbym wyjść na spacerniak. Mam zalecenie od lekarza.
- Spacery są od siódmej rano – Rzekł Adam – Poczekasz do rana.
- To tylko dziesięć minut. Chcę z Panem porozmawiać, panie Lambert – Kiedy w uszach Adama znowu rozbrzmiał delikatny głos, nie potrafił odmówić. Zwłaszcza, że nie miał ku temu powodów.

7 komentarzy:

  1. Szkoda mi Almy. Już teraz, a mogę się tylko domyślać, jak poprowadzisz ten wątek, więc będzie mi jej jeszcze bardziej zal, już to wiem.
    "Silna dłoń z niezwykłą delikatnością przesunęła się po jego brzuchu i podbrzuszu, natrafiając na linię gęstych włosów. Wziął głęboki oddech i łagodnie przygryzł dolną wargę, gdy opuszki jego miękkich palców powiodły w dół.
    - Telefon do ciebie!
    Przeklął pod nosem i pokiwał głową. Alma miała rację. Przydałby mu się krótki odpoczynek."
    świetny fragment. nie tyle pod względem treści (która też mi trafia do gustu ;) ), ale pod względem językowym. Dobrze wiesz, Maroń jak ja uwielbiam Twój styl pisania (moja ukochana Orzeszkowo! ;) ), a ten fragment zwłaszcza koniec bardzo zwrócił moją uwagę. nie jestem pewna czemu, ale te krótkie zdania na koncu zabrzmiały tak, jak moglibyśmy przeczytać w najlepszych wydanych powieściach. wierzę, że kiedyś przeczytam Twoje fantastycznie napisane zdania na papierze, po tym jak kupię Twoją debiutancką powieść:)
    teraz wiem, że będę czekała najbardziej na sceny z wykładami Adama. nie dość że przemawia do mnie idea edukowania kryminalistów (a i przy okazji czytelników! ;) czytam to z dużym zainteresowaniem, dziękuje:) ) to jeszcze podoba mi się to, w jaki sposób o wszystkim mówi Adam. No i Tommy i to - pozwól, że tak to ujmę - przerażająco silna erotyczna atmosfera między nimi. Nie wiem czy to tylko ja to odczuwam, niemniej efekt powalający. szczerze czuję podekscytowanie podczas gdy wymieniają spojrzenia i komentarze. tajemniczy, niebezpieczny, pociągający Tommy i tak naprawdę niewinny, prostolinijny, choć nie bezbronny Adam. intrygujące połączenie. tym bardziej, że z reguły to Adam jest zmysłowy, pociągający, a Tommy uroczy, delikatny, zdominowany. Ciekawa zmiana, fantastyczny motyw do obserwacji.
    dziękuję za ten odcinek, jak miło jest znowu mieć na co czekać w piątki! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem na górze - Przerażająco silna erotyczna atmosfera pomiędzy głównymi bohaterami.
    Opowiadanie jest inne od wszystkich, twój styl jest intrygujący, również inny od wszystkich jakie znałam do tej pory. Piaskowego zaczęłam czytać, kiedy już został skończony, więc nie miałam na co czekać. Teraz co każdy piątek z niecierpliwością wyczekuję i będę wyczekiwać nowego odcinka. Za każdym razem kiedy zbliżam się do końca mam ochotę na więcej i więcej :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maronko Moja kochana, ojej...Brak mi słów i RÓWNIEŻ dołączam się do komentarzy powyżej ;)
    Ten erotyzm aż płynie po słowach ,co osobiście uwielbiam. Uhh.. No mam nadzieję,że znajomym głosem zza drzwi jest nie kto inny jak Ratliff ;).
    Poza tym zaskoczyłaś mnie Almą. Partnerka? Fascynujące jak wiele zrobiłaś zupełnie na odwrót,a jak bardzo mnie to przyciąga i niecierpliwi dalszy ciąg. Tak więc życzę bardzo dużo weny ,bo wiem,jakie to ważne.

    ~~lamMonster.

    PS-Napisałaś,aby zostawiać adresy blogów,wiec oto mój :
    waitingtillyouwerealone.blogspot.com

    I Mojej przyjaciółki, zbyt jednak wstydliwej,aby podać adres osobiście,lecz chętnie ją wyręczę ;)

    dumnypaw.blogspot.com


    Dziękuję i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Za każdym razem wkurzam się, gdy poszczególne rozdziały kończą się w takich momentach, lecz z drugiej strony wiem, że to bardziej nakręca czytelnika. Nie wiem, cóż więcej mogę napisać, bo wyczerpującym komentarzu Rogo. Podobnie jak ona uwielbiam wykłady Pana Lamberta. Postawienie Adama w roli nauczyciela od zawsze jakoś do mnie przemawiało. Mój mózg ubzdurał sobie, że gdyby nie został sławny, z pewnością nauczałby przedmiotów humanistycznych. Nie mam pojęcia skąd ten pomysł, w każdym razie cieszę się, że twoja historia w jakimś maluteńkim procencie urzeczywistnia moje chore myśli. Tradycyjnie wyczekuję odcinka numer 3.
    Pozdrawiam! :)
    Cuckoo

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale, nie mogę się już doczekać następnego odcinka. Uwielbiam czytać Twoją twórczość, każdy odcinek czytam z coraz większym zaciekawieniem. Bardzo ubolewałam gdy skończyłaś Piaskowego Gołębia, ale gdy dowiedziałam się, że planujesz następne opowiadanie o Adommy od razu Internet nabrał sensu. Bardzo zaskoczyły mnie role postaci, to duża odskocznia od reszty opowiadań, które czytałam wcześniej. Twoja wyobraźnia chyba nie zna granic. A co do tych adresów do blogów, to posiadam dwa. Jeden pisarski i jeden, w którym przedstawiam swoje (oraz mojej przyjaciółki) rysunki dotyczące Adommy:

    http://returntotheglamtimes.blogspot.com/

    http://adommyart.blogspot.com/

    Dopiero zaczynam zagłębiać się w świat bloga i mam nadzieję, że choć trochę się spodoba :)

    Pozdrawiam ! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli kiedyś wydasz książkę, (jeśli już tego nie zrobiłaś :D ) to napewno z chęcią ją kupię. Uwielbiam twój styl pisania. Masz wielkie wyczucie. A co do tego opowiadania, nie mogę się doczekać kolejnych odcinków, bardzo podoba mi się to jak ujęłaś ich postrzeganie ludzi. Inteligencję i sposób myślenia (szczególnie w przypadku Adama), poza tym twoja wiedza na temat sztuki i literatury także nie zostawia sobie nic do zarzucenia C:
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością! ~JMM'e

    OdpowiedzUsuń
  7. mhhh.... przepraszam że nie napiszę tu nic konstruktywnego ale idę czytać dalej ;p

    OdpowiedzUsuń