sobota, 26 stycznia 2013

Odc. 4: Sam na sam



Witajcie moje kochane! :)
Sesja trwa, ale staram się ze wszystkim nadążać. O uzupełnieniu linków pamiętam wkrótce to zrobię :)
A swoją drogą - powstało nowe jednoczęściowe opowiadanie autorstwa mojego i Rogogon! (Rogo na facebooku). Niedługo zostanie opublikowane, damy Wam znać :)  
Zapraszam!

 Odcinek 4: Sam na sam
 
Kris wraz z Martinem zajmowali miejsce przy niedużym biurku i wspólnie komentowali wydarzenia minionego tygodnia. Kiedy Allen otworzył czarno-biały brukowiec, drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Jak leci? – Rzucił Adam, podchodząc do swojego biurka. Zdjął płaszcz, portfel oraz klucze wylądowały na parapecie. Nawet nie zauważył zdziwienia, jakie wywołała jego obecność.
- Stary, ty chyba powinieneś siedzieć w domu przez najbliższy miesiąc?
- Mam zwolnienie na dwa tygodnie – Odparł Adam, ocierając z czoła zimny pot – Nie warto tracić czasu na siedzenie w domu.
- Jesteś chory.
- Wiem.
- Na głowę.
Brunet roześmiał się – Muszę wam pomóc. A właściwie to chcę o czymś porozmawiać.  Kris – Adam usiadł na krawędzi stołu – Liczę na ciebie.
Brązowe oczy przeniosły swój punkt zainteresowania na błękit błyszczących oczu.
- Hm?
Lambert oparł dłonie o drewniany blat – Potrzebuję tego chłopaka. Chcę prowadzić jego sprawę – Rzekł bez zawahania.
Kris westchnął cicho – Ratliff?  Wykluczone.
- Jasna cholera, co za różnica! – Adam ześlizgnął się z brązowej powierzchni.
- Czekałem na ten przypadek przez wszystkie lata mojej kariery, sam chciałem go wywalczyć, ale ostatecznie trafił w ręce Simona. Z resztą nie możemy przekazywać między sobą spraw bez zgody prokuratury, a tej na pewno nie dostaniesz – Odparł Kris, wracając do czytanego wcześniej artykułu.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi – Rzekł oschle Lambert, zakładając ręce na piersi. Wiedział, że zwróci uwagę młodszego mężczyzny.
- Bo jesteśmy. Ale na płaszczyźnie zawodowej osobiste sympatie muszą być wykluczone. Nie nauczyłeś się tego. Dlatego nie dostaniesz gówniarza i nawet nie zamierzam się o to zatroszczyć.
Czarnowłosy roześmiał się nerwowo – Przez trzy lata prowadziłem najtrudniejszych przestępców, spędzałem całe dnie pośród morderców i popieprzeńców, a ty twierdzisz, że nie poradzę sobie z dupkiem, który ma czystą kartotekę?
- A co ci tak na tym zależy, hm? – Mruknął Kris podchodząc do lady, na której stała pusta szklanka, której zawartość wypełniła się po chwili brunatną cieczą.
- Intryguje mnie – Odparł brunet – Chcę wiedzieć, co siedzi w jego głowie. Chcę w nią wejść.
Kris upił łyk whiskey i wzruszył ramionami –  Trzepałeś do American Psycho?
- To nie są żarty – Westchnął Adam – Jestem pewien, że sobie poradzę.
- Skoro już tu jesteś – Allen zmierzył wspólnika wzrokiem – Zajmij się swoim stażystą. Gówniarz kręci się od rana i szuka sobie zajęcia. Dobrze by było, gdybyś kazał mu pozamiatać korytarze.
- Chrzań się – Warknął Lambert, po czym opuścił pomieszczenie. Niemal wpadł na Ronniego, który próbował wybrać numer do przyjaciółki.
- Za pół godziny wykład, jeśli są chętni. Daj znać dyżurnym, oni zajmą się resztą.
- Jasne – Chłopak uśmiechnął się, po czym wykonał powierzone mu zadanie.
***
Choć złość przeminęła, nadal czuł się źle. Zaczął nawet żałować, że nie posłuchał Almy i nie został w domu. Był spóźniony już piętnaście minut. Spodziewał się, że sala będzie pusta. Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.
Ponad pięćdziesiąt osób zajmowało już swoje miejsca. Nikły uśmiech wstąpił na rozgorączkowane oblicze. Spiesznie próbował odszukać na sali tę twarz, którą bardzo chciał zobaczyć.
- Czy ktoś napisał wypracowanie? – Spytał, siadając na biurku. Rozpiął górny guzik koszuli i poluzował krawat.
- Ja – Odezwał się jeden z mężczyzn, zajmujący miejsce w ostatnim rzędzie.
- Chętnie posłuchamy. Zacznij, proszę – Rzekł Lambert.
Kiedy długowłosy szatyn rozpoczął przemowę dotyczącą jednej z koncepcji Nietzschego, oczy Adama odnalazły w tłumie postać blondyna.
„Porozmawiamy”.
Tommy nie zwracał na niego uwagi. Wpatrywał się za to w tablicę za jego plecami. Drzwi ponownie się otworzyły.
- Jeszcze ja – Dodał Ronnie, wbiegając na salę. Usiadł za biurkiem, rzucając torbę na stół.
- Moralność niewolnicza to rozbudowane pojęcie odnoszące się do…
Blondyn zsunął biodra z krzesła, po czym delikatnie się uśmiechnął. Zwilżył wargi językiem, a następnie wziął głębszy oddech.
- A jeśli chodzi o pojęcie dionizyjskości, należy wspomnieć, że mówimy tutaj…
Rozchylił kolana,  a jego dłoń powiodła na udo. Wymownie uniósł brew.
- Stan upojenia, ekstazy, chaotyczność i nieokiełznanie prowadzące do…
Tym razem uśmiechnął się szerzej, ukazując rząd swoich białych zębów. Nacisnął językiem na policzek, przywodząc na myśl jednoznaczne skojarzenie.
- Niekiedy prowadzące do tragedii…
Adam wziął głęboki oddech i przeniósł wzrok na pozostałych więźniów. Wpatrywali się oni w ten sam punkt, co Tommy.
Brunet gwałtownie odwrócił głowę i poczuł, jak jego serce zamiera. Ronnie, siedzący tuż za nim wysyłał w kierunku Ratliffa jednoznaczne komunikaty. I co gorsze – dostawał na nie odpowiedź.
- Tam – Wstał, po czym wskazał we właściwym kierunku – są drzwi.
Jego wypowiedź zabrzmiała tak surowo, że na sali zapadła cisza, co nie zdarzało się prawie wcale. Ronnie posłusznie zabrał swoje rzeczy, po czym opuścił pomieszczenie.
Adam przez dłuższą chwilę wpatrywał się w blondyna. Czuł przepełniające go złość i roztargnienie. Gorączka uderzyła ponownie.
- Kontynuuj – Rzekł w stronę mężczyzny, który przedstawiał kolejną z teorii.
Napięcie rosło. Tommy wraz z Adamem wpatrywali się w siebie wzajemnie. Próbowali sobie udowodnić, kto nad kim ma przewagę w tej relacji. Brunet zacisnął zęby. Czuł dreszcze na całym ciele i niepohamowaną żądzę przejęcia dominacji. Do czasu, gdy miękkie wargi ponownie się rozchyliły i wyszeptały bezgłośnie dwa słowa. Adam nie był pewien czy dopełnieniem „fuck” jest „me” czy „you”.
Na moment zacisnął powieki, nie dopuszczając do siebie wizji, które usilnie próbowała podsunąć mu wyobraźnia.
- Koniec zajęć. Ty zostajesz – Rzekł, mierząc wzrokiem w kierunku Tommy’ego.
Dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że na sali nie znajduje się żaden ochroniarz czy policjant. Miał przeczucie, że do pułapka, w jaką sam dał się złapać. Ciche szepty wypełniły pomieszczenie, które po dwóch minutach opustoszało. Zostali sami. Spojrzenia tym razem nie mówiły wiele.
- Powinieneś trafić do boksu za takie zachowanie.
- Masz prawo to zrobić – Rzekł Tommy, podchodząc do Lamberta.
Patrzył w niebieskie tęczówki. Zaczął się uśmiechać. W końcu śmiał mu się w twarz, nie cofając się nawet na krok. Lambert stracił kontrolę. Pchnął chłopaka na ścianę i ścisnął jego gardło.
- Jeśli nie nauczysz się szacunku, to dostaniesz dodatkową piątkę do wyroku.
Próbował coś wycedzić, krztusząc się. Co zdziwiło Adama – nie bronił się.
- Chcesz tu skończyć, gówniarzu? Nie cieszy cię myśl o wolności? – Zacisnął mocniej dłoń na jego gardle, czując pod palcami pulsującą tętnicę. Jego ręka drżała. Zbliżył się, czując na swoim udzie wzwód chłopaka. Kolejna fala gorąca. Odsunął się gwałtownie, po czym złapał blondyna za ramię. Popchnął go przed siebie i szedł, naciskając drugą dłonią na szczupłe plecy. Dotarli do celi. Adam otworzył uchylone drzwi, po czym wraz z Tommym wszedł do środka.
- Spędzisz tutaj resztę życia, przyrzekam ci to – pchnął go na łóżko – Zbliż się do mnie jeszcze raz, a pożałujesz tego bardziej, niż wszystkich chorych rzeczy, których  kiedykolwiek się dopuściłeś.
Brązowe oczy patrzyły na niego niepokornie.
- A gdybym złożył wniosek, że chcę, byś został moim opiekunem?
Czytasz w moich myślach? Skąd mógł przewidzieć, że największe zawodowe zamiary Adama dotyczą jego osoby?
- Chyba tylko ty potrafisz mnie zrozumieć – Rzekł, zbliżając się do krawędzi łóżka, na którym siedział – Miałbyś mnie na wyłączność. Opowiedziałbym wszystko. Poznałbyś mnie całego.
Patrzyli na siebie nieprzerwanie. Adam opuścił celę, zatrzaskując drzwi i dwukrotnie przekręcając w nich klucz. Kiedy zmierzał do swojego gabinetu, zaczął słyszeć szumy. Zakręciło mu się w głowie, oparł się o ścianę. Pamiętał już tylko, jak ktoś krzyczał jego imię.
***
Senne marzenie nawiedziło go tuż po tym jak stracił przytomność. Znajdował się w tej samej celi, co kilka minut wcześniej. Z tym samym mężczyzną. Czuł niesmak; prześladująca woń piżma i anyżu. Zaczął poddawać się destrukcyjnej sile. Brązowe oczy wpatrywały się w niego z góry, a gorące krople potu spływały drobnymi strumieniami na jego brzuch. Jednostajne tempo. Dźwięki odbijające się głuchym echem od pustych ścian. Lepiej jest nie żyć, niż żyć w ten sposób.
Nie chciał otworzyć oczu. Bał się miejsca i sytuacji, którą zastanie.
- Jest przemęczony – Usłyszał znajomy głos. Uniósł powieki, po czym ujrzał Krisa rozmawiającego z Almą.
- Wszystko w porządku… - Rzekł brunet, rozglądając się dookoła. Znajdował się we własnym łóżku. Odetchnął z ulgą. Miał wrażenie, że minione wydarzenia to tylko zły sen, z którego właśnie się obudził.
- Za dwa tygodnie Simon wydaje bankiet. Zaproszenia dostaniecie pocztą, ale informuję was już teraz. Do tej pory zjawisz się na swoim nowym stanowisku, Almo – Rzekł z uśmiechem Kris, kładąc dłoń na ramieniu zadowolonej kobiety.
- Wody… - Wymamrotał, biorąc głęboki oddech. Miał wrażenie, że jego ciało zaraz spłonie od rosnącej temperatury.

5 komentarzy:

  1. i że ja mam teraz czekać tydzień ?! Eh... zachowanie Tommiego ...wow. Ten tydziń będzie masakrą bo nie wiem co tu się będzie dzaiło, Tyle pytań, mało odpowiedzi, Marona co ty robisz ! Nie znęcaj się tak ;) Jak zawsze cudo, tylko krótkie. Nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam czytać i co się dzało w trakcie czytania , tak jakbym była tam razem z nimi. Perfekcja.
    Życze dużo weny i wolnego czasu ;3

    ~Till

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Maronko, jesteś fantastyczna.
    Jak ja mam przeżyć ten tydzień, ja się pytam , JAK ?!
    Perfekt <3
    Pby tak dalej.
    Twoja tsała czytelniczka ~GlamMonster <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, Marona, wspaniale ! P prostu nie wiem co powiedzieć chyba nie przeżyję tego tygodnia, to będzie istny koszmar D: Świetnie, ah..te emocje *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mi się podobał ten rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny. Biedny Adam - chory. Jedną z przyczyn osłabiającą go jest, jak sądzę Tommy;) Już się nie mogę doczekać do ich pierwszego 'zbliżenia' ;DD hahaha. Wtedy emocje nas całkowicie zabiją, bo to co robisz, jak tworzysz atmosferę - my czytelnicy, jesteśmy oniemiali. Marona, PISZ, PISZ i nigdy nie przestawaj! Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle wspaniały odcinek i trochę... Podniecający. Pisałaś, że odcinki dodawać będziesz w piątek, ale zawsze może coś wypaść, w związku z tym mam pytanie: kiedy najpóźniej można spodziewać się nowego odcinka? (chodzi mi o dzień)?
    Pozdrawiam ~ @aniaglambert1

    OdpowiedzUsuń