Mam nadzieję,
że zdającym egzaminy poszły świetnie, a ci, przed którymi matura – powodzenia!
GlitterAngel:
Jak pozyskuję czytelników? Nie mam na to recepty :) Po prostu zaczęłam pisać i
każde opowiadanie prowadziłam do końca. W dodatku Rogogon (klik!) w trakcie Piaskowego Gołębia założyła
jego fanpage :)
Udanej
majówki, Skarby!
17. Kolaboracja
Szli ramię w
ramię poprzez ciemną noc. Ulice świeciły pustkami, światła w oknach zgasły.
Adam spojrzał w kierunku Tommy’ego.
- Dlaczego
nie przeszedłeś pod tunelem sam?
Ratliff
wcisnął ręce w kieszenie czarnych spodni – Pewnie masz wiele pytań. Przyjdzie
czas, gdy na wszystkie poznasz odpowiedź.
- Co z Almą?
Żyje?
Tommy
wzruszył ramionami – Przecież nie jestem za nią odpowiedzialny.
- Pieprzysz.
Na pewno wiesz, co ją spotkało. Nawet jeśli nie ty, to Brian.
Blondyn
pokręcił głową – Więc pytaj jego. Nie mieszam się do spraw tego człowieka.
Adam parsknął
śmiechem – Jesteś mu podległy. Nie spodziewałem się, że ktoś może brać nad tobą
górę.
- Minie wiele
czasu, nim poznasz wszystkie zasady – Rzekł Tommy, przekręcając klucz w
drzwiach.
- Mam do
ciebie pytanie – Zaczął Lambert, opierając się o framugę – Musisz odpowiedzieć
zgodnie z prawdą. Zabiłeś człowieka?
Blondyn
spojrzał w błękit dużych oczu. Zaskakiwał go spokój, który zawsze wyczekiwał w
czarnych źrenicach.
- Nie.
Wielokrotnie powtarzałem, że nie jestem…
- …
psychopatą. Wiem. Czyli nie zrobiłeś tego?
Tommy
wzruszył ramionami – Nie.
Wszedł do
domu, rozglądając się dookoła. Brunet podążył za nim. Zajrzeli do salonu.
- Mam prośbę,
Tommy – Rzekł Adam, kładąc dłonie na ramionach chłopaka – Masz odtwarzacz
muzyki?
Ratliff
uśmiechnął się – Znajdę coś. Jutro będę potrzebował twojej pomocy.
Patrzyli
sobie w oczy, wzajemnie czując drażniące ich dreszcze. Moment wyczekiwania
zaczynał ich przerastać.
- Dobranoc –
Rzekł cicho Tommy, bojąc się przerwać panującej między nimi ciszy.
- Dobranoc… -
Odparł Adam, zbliżając się do łagodnie rozchylonych ust. Gdy złączył się z
nimi, poczuł silny impuls, przeszywający jego ciało od klatki piersiowej aż do
podbrzusza. Zachłanne dłonie zsunęły się z ramion na biodra.
- Nie pozwolę
ci zasnąć tej nocy – Wyszeptał Adam, chwytając rękę chłopaka.
Blondyn
odsłonił rząd białych zębów – Cóż, nie mogę się doczekać…
- Nikt nie
będzie nam przeszkadzał… - Wyszeptał, spoglądając w kierunku zapalonego światła
w toalecie. Uśmiechnął się chytrze.
Tommy
odwrócił się – Mimo wszystko bezpieczniej będzie w samochodzie.
***
Oddechy
pożerały głuchą ciszę. Dźwięk klamry od paska, ciche błaganie o przyspieszenie.
Adam czuł
drżenie swoich rąk, gdy trzymał Tommy’ego nad swoimi biodrami. Mocnym ruchem
pozbawił go spodni i bielizny, ściągając je do połowy ud. Czuł szczupłe palce,
wbijające paznokcie w jego ramiona. Uwolnił swoją męskość spod napiętego
materiału i zsunął się z fotela. Powolnym, lecz zdecydowanym ruchem wdarł się w
szczupłe ciało, które zaczęło konwulsyjnie drżeć.
Ocierali o
siebie rozgrzanymi ciałami, wzajemnie chłonąc ulotną chwilę. Nieprzerwanie wpatrywali
się w swoje oczy, pragnąc przejąć dominację choćby spojrzeniem. Adam przygryzł
dolną wargę, przyciskając chłopaka jeszcze mocniej do swoich bioder. Spotkał
się z przeciągłym jękiem i cichym postękiwaniem do swojego ucha. Jasne kosmyki
włosów oblepiły mokrą od potu twarz, a spierzchnięte usta wydawały nieprzyzwoicie
kuszące odgłosy.
Brunet, nie
mogąc się pohamować, przycisnął wargi do zaczerwienionej szyi, czując pod
językiem silnie pulsującą tętnicę. Ich zbliżenie nigdy nie było tak intensywne.
Oddali się sobie w pełni, walcząc zaciekle o osiągnięcie najwyższego ze
szczytów.
- Adam,
dochodzę…
Czarnowłosy
zmrużył powieki, łapiąc męskość chłopaka w swoją dłoń. Czuł, że lepki,
przezroczysty płyn pomaga mu w szalenie przyjemnej pieszczocie.
- Och…
Połączyli się
w namiętnym pocałunku, tak agresywnym, że zaczęli kąsać swoje usta. Metaliczny
posmak krwi dodawał pikanterii wchodzącej na wyżyny ekstazie.
- Mocniej,
kochanie… - Wycedził przez zaciśnięte zęby Tommy. W tym momencie wstrzymał
oddech, a silna dłoń zacisnęła się na jego wargach. Adam widział jedynie zarys
klatki piersiowej, która unosiła się i opadała tak gwałtownie, że niestłumiony
orgazm zbudziłby wszystkich ze snu. Poczuł jak gorący płyn konwulsyjnie zalewa
jego podbrzusze, a silne skurcze ciała chłopaka prowadziły Adama na sam szczyt.
Mięśnie zaciskały się na jego członku na tyle mocno, że ciało przeszyła seria
silnych dreszczy. Poddał się sile swojego orgazmu, wykonując kilka ostatnich,
coraz słabszych ruchów. Głowa Tommy’ego opadła na ramię bruneta, a ręce objęły
go za kark. W powietrzu nadal unosił się niebezpiecznie erotyczny zapach, ciała
zroszone były świeżym potem, zamglone spojrzenia trafiały na siebie ślepo co
kilka chwil. Bicie serc nie spowalniało.
***
Adam obudził
się w swoim łóżku. Otworzył oczy, wpatrując się w sufit. Od razu poczuł czyjąś
obecność. Nie musiał podnosić głowy.
- Nadal
wspominam…
- Nie na to
czas – Odparł Tommy, siadając przy krawędzi łóżka – To dla ciebie – Rzekł,
kładąc na kołdrze przestarzały odtwarzacz muzyki – A teraz trudne zadanie przed
tobą. Pojedziesz z Brianem na wymianę broni. Swoją zachowaj, nawet nie mów, że
ją masz. Dostaniesz drugą. Musisz dać mi czas, więc zajmij Briana w dowolny
sposób, bo sama sprawa zajmie wam góra pół godziny.
Adam wziął
ciężki oddech – Straciłem ochotę na śniadanie.
- To dobrze,
bo ktoś dosypał do jedzenia nieprzyjemnych leków – Rzekł z uśmiechem Tommy.
Adam
przekręcił głowę w bok – Skąd wiesz?
Ratliff
wzruszył ramionami – Brian miał ciężką noc. Ledwo żyje. Sprytny jesteś, bo sam
się nie domyślił, że ubyło kilka tabletek.
Adam pokiwał
głową – Dlaczego z nim nie pojedziesz?
- Muszę załatwić
ważną sprawę. Powodzenia – Rzekł Ratliff, opuszczając pokój. Zostawił za sobą
zapach perfum tych samych, co zawsze.
***
Adam zajął
miejsce pasażera. Zacisnął wargi, próbując nie wydusić z siebie choćby
najmniejszego westchnienia. Liczył, że podróż upłynie szybko.
Nie odzywali
się do siebie ani słowem. Wpatrywali się w puste drogi wiodące aż do miejsca
„wymiany”. Adam sięgnął do kieszeni po niebieski odtwarzacz. Miał ślady po
kleju, brakowało zaślepki. Włączył sprzęt. Trzydzieści pięć procent baterii.
Wystarczy na jakiś czas…
Założył
słuchawki na uszy, chłonąc pierwsze dźwięki przypadkowego utworu. Kojące
dźwięki instrumentów wywołały poczucie spokoju i złudnego szczęścia.
Pragnę odkryć
nieznane, rzucę życie swe na szalę lub na stos!
Uśmiechnął się łagodnie. Znał utwór z tego musicalu. Podczas
jednej ze służbowych podróży do Nowego Jorku, miał okazję odwiedzić teatr na Broadwayu. Poczuł bolesne ukłucie w
sercu na myśl o dawnym życiu.
Samochód zatrzymał się. Tuż przed nimi stała grupa dorosłych
mężczyzn.
- Wysiadaj – Rzekł Brian. Były to jego pierwsze słowa
skierowane tego dnia do Adama.
- Zgodnie z umową –
Rzekł najwyższy z obcej grupy, kładąc na czarnej masce dwa pistolety. Sisley przekazał
jedną ze swojej kabury oraz drugą zza paska.
- Kto to? – Spytał jeden z „nich”. Lambert poczuł
nieprzyjemny skurcz w żołądku i przez moment miał wrażenie, że niewiele dzieli
go od drugiego ze światów.
- Nowy. Własność Tommy’ego. Gliniarz z San Diego.
Nieznajomy z aprobatą pokręcił głową – Odezwę się do
Ratliffa w tej sprawie – Dodał, mierząc bruneta wzrokiem. Wraz ze swoją grupą
oddalili się w stronę stojącego dalej vana. Brian w tym czasie zbliżył się do
Lamberta.
- Nawet nie myśl o tym, by do nich dołączyć. Wsiadaj,
wracamy.
Adam posłusznie wykonał polecenie. Nim Sisley zdołał położyć
rękę na dźwigni hamulca ręcznego, Lambert położył dłoń na jego kroczu. Poczuł
na sobie gniewny, pełen niepewności wzrok.
- Powinniśmy załagodzić ten konflikt – Rzekł, zaciskając
palce w okolicach rozporka. Brian sięgnął po pistolet i odbezpieczył broń.
- Jeden błędny ruch, a Tommy będzie czyścił tapicerkę.
- Nie musisz się o to martwić – Rzekł brunet, sięgając ręką
pod materiał spodni chłopaka. Zaczął masować jego twardniejącą męskość.
- Nawet nie próbuj mnie całować.
Adam uśmiechnął się – Wolałbym zdechnąć niż to zrobić.
Czuł odrazę, lecz ryba połknęła haczyk. Obawiał się, że
będzie o wiele trudniej. Spowolnił ruchy ręki, dbając o czas. Tommy, nie wiem do czego potrzebujesz
pustego domu, ale będziesz musiał mi słono za to zapłacić.
***
Złamał hasło. Momentalnie zajął się przeglądaniem zwartości
dysków i historii przeglądarki. Minęło ponad czterdzieści minut. Czasu było
coraz mniej.
- Działaj… - Szepnął pod nosem, gdy komputer ładował pliki.
Jednocześnie przeglądał miniatury filmów oraz posty na forach udostępnione
przez Briana.
Elektrostymulacja przy użyciu wysokiego
napięcia.
Zaczął czytać o wykonywaniu przeróżnych sadystycznych
praktyk o podłożu seksualnym. Zimny pot oblał jego ciało na myśl o wpisywanych
przez Sisley’a hasłach. Postanowił wejść jeszcze na pocztę. Przeglądał tytuły
przypadkowych wysłanych wiadomości. Trafił na jedną zatytułowaną „klatka”.
Mam chłopaka w
piwnicy. Nie wiem od czego zacząć. Trzymać go w kajdankach czy w klatce? Przer*nąłem
go na wszystkie strony, ale wciąż mi mało . Jak zaspokoić nienasycony głód?
Wylogował się
i zamknął system. Wziął głęboki oddech i szybkim krokiem udał się do piwnicy.
Nie myślał nad tym, co robi. Przekręcił klucz wetknięty do drzwi, wszedł do
środka i zapalił światło. Pomieszczenie było psute.
- Co tu się
do cholery dzieje… - Wymamrotał pod nosem. Wrócił do pokoju i usiadł na kanapie.
Zaczął zastanawiać się, w jaki sposób Adam przedłużył spotkanie. Co tak
właściwie mogło się wydarzyć.
Poczuł
zazdrość. Po raz pierwszy od momentu poznania Lamberta, zapragnął mieć go przy
sobie.