Kircia: Oczywiście, nadrobię zaległości i zajrzę do Ciebie,
gdy tylko będę miała wolną chwilkę! :) Oraz dziękuję za nominacje :*
Dziś bez wstępów, godzina późna, więc przechodzimy do sedna!
:)
15. Bulimiczne serce
Dochodziła północ. Tommy siedział przy niedużym biurku,
mając przed sobą rozłożony pistolet. Czyścił jego poszczególne części. Już
dawno nie używał broni, ale troszczył się o nią jak o najlepszą przyjaciółkę.
Pogrążony w myślach wpatrywał się w świat za oknem. Tam,
gdzie odbywa się niesprawiedliwa walka dobra ze złem. Unieszczęśliwił kolejnego
człowieka, lecz nie potrafił go porzucić tak, jak wszystkich innych. Przywiązał
go do siebie siłą, wystawiając na szereg prób. Chciał tylko jego stałej
obecności. Nie wziął pod uwagę faktu, że w tej grze jest ktoś jeszcze. Ktoś
silniejszy, posiadający władzę i ostateczne słowo. Usłyszał czyjeś kroki. Drzwi
skrzypnęły cicho.
- Musiałeś go tutaj sprowadzić? Pomogłem ci zwiać z więzienia.
Liczyłem, że temat zostanie zamknięty.
Tommy nie odwracał się za siebie. Wzruszył ramionami –
Pomoże nam.
Brian powolnym krokiem podszedł do chłopaka. Usiadł na
blacie biurka, po czym odsunął pistolet.
- Czy jego obecność jest konieczna? Patrz na mnie, gdy z
tobą rozmawiam.
Brązowe oczy powędrowały do góry – Chcę zostać sam.
Chłopak pochylił się, patrząc w rozszerzone źrenice.
Przysunął się, składając na miękkich ustach pocałunek.
- Pytał o Almę?
- Nie rozmawiałem z nim na ten temat – Odparł Tommy,
opuszczając wzrok – Brian, ja…
Miękkie usta znów do niego przylgnęły. Spiął mięśnie.
- Nie dziś.
- Nie pytam kiedy – Odparł Sisley, po czym pchnął Tommy’ego
na podłogę. Zasłonił mu usta, spomiędzy których wydobył się jęk bólu. Ratliff
zauważył jedynie błyszczący w świetle nocnej lampki nóż i zamek Beretty.
Adam co kilka chwil podchodził do okna, by upewnić się czy
Tommy zmierza w stronę samochodu. Niecierpliwie spoglądał na zegarek, nie mogąc
doczekać się najbliższego spotkania. Nie chodziło już nawet o seks, ale o
wymianę kilku słów. O poczucie bliskości, której tak mu brakowało. Ptaki
rozpoczynały już swój poranny koncert, gdy na szklanej tarczy wyświetliła się
równo 3:24.
Coś poszło nie tak.
Pewnie zasnął.
Ten scenariusz był najbardziej prawdopodobny. Adam wymknął
się z pokoju, uważając na każdy stawiany krok. W przedpokoju nadal paliło się
światło. Był gotowy na wszystko poza spotkaniem twarzą w twarz z nieobliczalnym
szaleńcem. Od pokoju Ratliffa dzieliło go zaledwie dziesięć kroków.
Dziewięć…osiem…siedem…
Bez pukania nacisnął klamkę i wszedł do środka.
- Jezu – Szepnął pod nosem, podbiegając do chłopaka.
Poklepał go po twarzy – Tommy? Tommy, obudź się! – Wyszeptał głośno. Blondyn
leżał bezwładnie na materacu. Na białej koszuli widniały ślady zakrzepłej krwi.
Lambert natychmiast rozerwał poszarpany materiał, a jego oczom ukazała się sieć
blizn pokrywających dużą część pleców.
- Adam? – Usłyszał łagodny głos. Tommy podparł się na
ramieniu – Jest noc…
- Umawialiśmy się na trzecią – Odparł Lambert – Ten dupek ci
to zrobił?
- Daj spokój – Odparł blondyn – On jest w porządku.
- Ty jesteś nienormalny, jeśli się na to godzisz… - Adam
czuł drżenie swoich rąk – Czemu na to pozwalasz?
Tommy uśmiechnął się ponuro – To historia moich uniesień.
Jeśli otrzymałeś moje papiery to wiesz, że przygody z Brianem zawsze
przebiegają w podobny sposób.
Adam pokręcił głową – To ma być seks? Zadawanie ci
krwawiących ran? Zabliźnianie twojej skóry?
- Dla ciebie seks jest synonimem miłości. Dla mnie jedynie
władzy. Oddaję ją we właściwe ręce.
Czarnowłosy westchnął pod nosem – Skoro jesteś jego zabawką,
do czego potrzebujesz mnie? Ja cię nie biję. Nie kroję twoich pleców nożem i
nie przykładam ci lufy do głowy.
Podnieca cię ryzyko? Więc czemu wzbraniałeś się przed stosunkiem w tym
pokoju?
- Bo zależy mi na twoim życiu, Adam – Odparł bez zawahania
Tommy – Niedługo opuścimy to miejsce. Przygotujemy się do długiej podróży, w
której będziemy sami, ty i ja.
Lambert parsknął śmiechem i spuścił wzrok – I wtedy ja będę
mógł przejąć jego obowiązki? – Spytał, spoglądając w brązowe oczy – Ale na co
ja mogłem liczyć? Uciekam z notorycznym kłamcą, który rozbił moją rodzinę i
pozbawił mnie normalnego życia.
- Adam, proszę…
- Może chciałem mieć cień szansy, że będę znaczył coś dla
tego człowieka? Cały świat nazywa cię potworem, a ja ci zaufałem – Syknął Adam
– Liczyłem, że wyprowadzisz nas na prostą, że masz taki zamiar. A ty… wolisz
pieprzyć się z...
- Pojawiłeś się nagle, nikt z nas nie mógł się tego
spodziewać – Odparł Tommy – Brian jest moim partnerem od lat. Działamy ze sobą,
duetem jesteśmy od dawna. Łączy nas wszystko. A co łączy mnie i ciebie? –
Spytał.
- Jeśli nic, to dlaczego tutaj jestem? Dlaczego po mnie wróciłeś?
Tommy patrzył w oczy Lamberta. Czuł w nich zawód. Westchnął
pod nosem.
- Musisz się zgodzić na panujące tu warunki. Jeśli zajdziesz
Brianowi za skórę…
- A kim jest ten wielki Brian, którego wszyscy musimy się
bać?! To gówniarz, który straszy mnie moją własną bronią. Chory zboczeniec,
zadający ci ból.
Ratliff zacisnął wargi. Czuł wzbierającą się w nim złość.
- Gówniarz? Ten gówniarz zakatował siedem osób, a to nie
wszystko. Gdybyś był świadkiem chociaż jednej z podobnych scen, nie zasnąłbyś
do końca swoich dni. Szanuj go, a nie stanie ci się krzywda. Wiem, że przy nim
jestem bezpieczny.
- To tykająca bomba zegarowa. Odbezpieczony granat.
- Adam – Odparł Tommy – Nie będę z tobą dyskutował na ten
temat. Zostaniemy tutaj przez jakiś czas, a o kolejnej wyprawie dowiesz się
wkrótce. Budzi się świt. Lepiej, gdybyś nad ranem był już w swoim łóżku.
- Miałem cię za kogoś innego – Wyszeptał Adam, idąc do
drzwi.
- Za kogo?
- Za człowieka, który ma w sobie choć odrobinę dobra – Nie
czekając na odpowiedź opuścił pokój. Wrócił do własnych czterech ścian, gdzie
cisza pokonała niepokój i spróbowała utulić go do snu.
Smak goryczy wypełniał jego usta, rzęsy kładły czarne cienie
na pobladłej twarzy. Dopiero teraz dotarło do niego, że nic nie jadł od chwili
wyjazdu. Nie czuł głodu, emocje odgrywały teraz najważniejszą rolę.
Myślał o wszystkich błędach, które popełnił. O
najdrobniejszych szczegółach, których koła zębate minimalnie zaczęły zmieniać
czas obrotu. Wspominał ostatni telefon do rodziców, którzy proponowali wspólne
wyjście do teatru. Kochali go. Kochają nadal i teraz rozpaczają nad jego
samobójczą śmiercią, o ile sami w nią uwierzą.
A potem zrobią mu pogrzeb, trumnę wypełnią osobistymi
przedmiotami. Alma nie zjawi się w tym dniu. Być może nikt nie zobaczy jej
uśmiechu? Zastanawiał się, gdzie teraz może być. Czy żyje, czy o nim myśli. Po
raz pierwszy odczuwał jej brak. Brak kobiecej delikatności, słodkiej monotonii
domowego życia. Dał się zgubić swoim namiętnościom i wpadł w ręce człowieka,
który wpisał go w swoje cele. Mount Everest zdobyty, co dalej?
Pojedyncze, słone krople wtopiły się w sztywną bawełnę
poduszki. Czuł się obcy. Nikomu nieznany, pozostawiony samemu sobie i duetowi,
którego rozbicie niesie wiele ryzyka. Adam wiedział, że tutaj nie ma miejsca
dla Briana. Nie zamierzał się poddać; chciał jedynie uśpić jego czujność.
W całym domu panowała głucha cisza. Lambert tęsknił także za
muzyką. Nie miał dostępu do żadnych mediów. Będzie musiał poprosić Tommy’ego
choćby o odtwarzacz. Tyle chyba może mu zaoferować w zamian za zrujnowanie
życia. Uśmiechnął się pod nosem na tę absurdalną myśl.
Ta noc nie przyniosła mu żadnych snów.
***
- Rusz się. Mam nadzieję, że nie gardzisz jajecznicą na
bekonie – Usłyszał ciepły, męski głos. Nie musiał domyślać się, do kogo należy.
Uniósł powieki, spoglądając na zegarek. Siódma piętnaście.
- O tej porze?
- Nie jesteś na wakacjach – Warknął Ratliff – Ubierz się.
Czekam.
Lambert ziewnął, po czym usiadł i zrzucił z siebie kołdrę.
Nie spodziewał się, że w tym miejscu mogą panować aż tak ścisłe reguły,
określające nawet godzinę śniadania. Starał się nie zwracać uwagi, na blondyna,
który bacznie mu się przyglądał.
- Nie mam spluwy pod poduszką, możesz wyjść – Rzekł cynicznie
Lambert, wkładając na siebie ubrania z poprzedniego dnia. Nim blondyn zdołał
uczynić krok, brunet już go wyprzedził.
Zeszli na dół idąc ramię w ramię. Przekroczyli próg kuchni,
w której stał Brian. Brązowe, krótko przystrzyżone włosy całkowicie zmieniły
wygląd jego twarzy. Adam nawet nie domyślił się, że chłopak nosił perukę, gdy
przebywał w więzieniu. Tamten kolor dodawał mu niewinnego uroku. Teraz patrzył
na niego morderca, którego oczy były puste i pełne nienawiści.
- Nie będziesz jadł ze mną przy stole – Rzekł chłodno.
Tommy podszedł do lodówki – Brian, proszę cię.
Chłopak postawił na podłodze talerz z niewielką porcją
dania, po czym podsunął go nogą do Adama – Smacznego – Rzekł szyderczo,
zakładając ręce na piersi. Ratliff zwrócił ku niemu wzrok.
- Odpieprz się od niego.
- Zaraz i ty będziesz zlizywał resztki z podłogi. Siadasz,
czy mam ci w tym pomóc?
Adam przyglądał się całej scenie, nie wierząc własnym oczom.
A jednak istnieje człowiek, któremu Ratliff jest podporządkowany. Człowiek,
którego się boi i kuli ogon, zaprzestając obrony swoich racji. Przechylił
głowę, uśmiechając się pod nosem. Jeżeli taki gówniarz daje mu radę, to znaczy,
że każdy jest w stanie to osiągnąć.
- Co cię tak bawi? – Warknął Brian – Zadbaj o siebie, skoro
uważasz, że jesteś godny tego miejsca.
Adam parsknął śmiechem, po czym odwrócił się i wyszedł na
podwórko. Nigdy nie tolerował przemocy i agresji, tym razem również nie zamierzał
zniżać się do poziomu człowieka, który sądził, że zawładnął całym światem.
Spojrzał w bok; tuż nad poziomem wyjałowionej ziemi znajdowało się małe
okienko. Otaczały je mury domu. Niewiele myśląc wrócił do mieszkania i wykorzystując
chwilę spokoju poszedł odnaleźć piwnicę.
Pomyślał o niektórych produktach spożywczych, trzymanych w
takich miejscach. Przetwory, warzywa, wina. Teraz, gdy czuł zapach świeżego
bekonu, burczenie w brzuchu przybrało na sile. Później porozmawia o tym z
Tommym. Teraz nadszedł czas na radzenie sobie samemu.
Adam przekręcił wsunięty w drzwi klucz i pociągnął za
klamkę. Spodziewał się zapachu stęchlizny i wilgoci, ale zastał go inny;
znacznie gorszy. Pospiesznie zamknął drzwi. Cuchnący odór gnijącego mięsa oraz
fekaliów sprawił, że zawroty głowy niemal doprowadziły go do torsji. Zimny
dreszcz przeszył całą linię kręgosłupa. Choć z racji zawodu bywał w wielu
przeklętych miejscach, zawsze miał solidne zabezpieczenie w postaci policjantów
i detektywów. Teraz był sam, zdany na łaskę dwóch kryminalistów. Wszystko
byłoby mniej przerażające, gdyby nie usłyszał dźwięku szeleszczących łańcuchów.
W milczeniu udał się do pokoju Tommy’ego.
***
Ratliff wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzał w kierunku bruneta, który zajmował miejsce przy biurku.
- Mogłem się ciebie spodziewać.
Adam odwrócił głowę – Dlaczego?
- Bo twój pokój jest pusty – Rzekł z uśmiechem, przysiadając
na blacie – Coś się stało?
- Wiesz o piwnicy? – Spytał Lambert. Czuł, że jego dłonie są
zimne – Ktoś jest tam uwięziony. Nawet jeśli nie, to dzieje się tam coś
podejrzanego. Sam mówiłeś, że Brian nie zna granic.
Tommy rozchylił wargi – Przeszukujesz jego dom?
- Czyli wiesz o tym?
- Nie wiem i to nie moja sprawa. A jeśli nie moja, to tym
bardziej nie twoja. Nie wiem o czym mówisz, ale ja nie mam z tym nic wspólnego.
Patrzyli sobie w oczy, nie rozumiejąc ciszy, która nagle
zapanowała między nimi.
- Powinniśmy być sami. Tylko ty i ja – Rzekł Adam.
Tommy poczuł ukłucie w okolicach nadbrzusza. Pochylił się,
składając na ustach Adama długi pocałunek. Czuł miękkość jego warg, zapach
skóry, smak tęsknoty. Wiedział, jak bardzo są sobie pisani, a jednocześnie brutalnie
zakazani. Odsunął się, kładąc na stole kilka różnych przysmaków, które ukrył w
kieszeniach bluzy.
- Na razie musi ci to wystarczyć. Jedziemy z Brianem poza
miasto, wrócimy po południu. Zjesz z nami obiad, porozmawiam z nim, by lepiej
cię traktował. Mam dla ciebie coś jeszcze – Rzekł, kładąc na blacie pistolet –
Lepiej nie chwal się, że go masz. Do zobaczenia – Rzekł, poklepując Lamberta po
ramieniu. Kiedy się oddalił, brunet odwrócił głowę.
- Dlaczego dałeś mi broń?
Tommy wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się łagodnie –
Będę o ciebie spokojniejszy.
Wiedziałam że warto będzie sprawidzić KDK o 2 w nocy !
OdpowiedzUsuńKurde... Miało być już tak kolorowo... Mieli wyjechać a tu nici bo Tommy ''przysnął'' . Ten Brian coraz bardziej mnie wkurza ;-; Ale ciesze się że Tommy martwi się o Adama. Ciekawe co jest w tej piwnicy ... Moja wyobraźnia podsówa mi Alme ale... To się okaże za tydzień , chociaż ja magik nie jestem i pewnie się mylę ale Ty jesteś nieprzewidywalna Marona i za to Cię uwielbiam ! Jesteś mistrz c: Życzę weny, czasu i kurde czego chcesz ( jak życzenia świąteczne , nie ? XD ) .
Ps. Niech oni już wyjadą i będą sami bez tego Briana, noo :3
Dreszcze na całym moim ciele czytając fragment o piwnicy *-*
OdpowiedzUsuńNiesamowite.
Szczerze mówiąc pomyślałam także o Almie haha, brawo my,Till XD!
Cóż..Teraz chwilkę poważnie.. Humm.. To jak Brian traktuj Tommy'ego mnie przeraża. A to,ze blondyn na to pozwala przeraża mnie jeszcze bardziej.
Adam za to radzi sobie niczego sobie,w dodatku ma oparcie w Tommy'm. Nikłe,co prawda,ale ma.
Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, teraz tylko 7 dni i kolejna część <3
Pozdrawiam.
~GlamMonster
Ej kochane, ja też pomyślałam o Almie przy piwnicznym wątku :) Jakie czyste porozumienie wśród czytelniczek, które serdecznie pozdrawiam ;* Marono, kurcze Twoje opowiadania powinny stać na półkach w Empiku i kosztować ze 60 zł. Piszesz tak, że widzę i czuję to co postacie.. Chylę czoło przed Twym talentem;) Mi do Ciebie brakuje tyle ile żółwiowi do geparda :) czekam na kolejne dawki czystych emocji :) <3
UsuńMarona przysięgnij się nam, że jak skończysz pisać "Klatkę" to nie skończysz blogować i wymyślisz coś nowego:)
OdpowiedzUsuńJestem uzależniona od twoich blogów, kocham je!:) Najpierw byłam zachwycona Piaskowym Gołębiem, później Barierą Zmysłów a teraz czytam to. Uwielbiam twój styl pisania i te twoje wyszukane tytuły:) Pisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo masz talent kobieto:D
Zaczynam nie rozumieć twoich tytułów. Jak "Bolumiczne serce" ma się do tego tekstu? Brian to rzeczywiście dupek. Po tym, co przeczytałam, stwierdzam, że jest bardzo chory na umyśle. I skoro Tommy jest taki silny, to czemu daje się poniżać Brianowi. I jaką rolę pełni tu Adam? Czy rzeczywiście jest tylko zabawką? - Myślę, że kimś więcej. Tyle pytań mi się nasuwa w stosunku do Tommy'ego i Adama - Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wyjaśnisz. Znowu żal mi się zrobiło Tommy'ego - myślałam, że Brian go zabije. Ale jak Adam dostał broń, to sam strzeli Brianowi w łeb. A w tej piwniczce to pewnie Alma jest. Ten psychopata Brian pewnie przykuł ją do łańcuchów i skazał na śmierć w głodzie (bujną mam wyobraźnię) Jednym słowem ten odcinek to jedna wielka masakra. Już nawet nie próbuję się domyślać, jaka będzie dalsza fabuła, ale powymyślać sobie własne zakończenia zawsze mogę, pozdrowienia ~@AniaGlambert1
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy myślimy że to Alma jest uwięziona w piwnicy. Mam nadzieję, że Adam i Tommy uwolnią się od tego psychopaty Briana.
OdpowiedzUsuńA tak jeszcze przy okazji to dlaczego zatytułowałaś ten odcinek "Bulimiczne serce"?
~ GlitterAngel