20. Zadanie
Adam obudził się o wpół do dziesiątej. Dwa metry od jego
twarzy stał stolik z małym budzikiem. Panująca cisza sprawiła, że chciał na
dłużej pozostać w łóżku. Tego dnia słoneczne promienie oblały nieduży pokój
należący do podrzędnego hostelu. Nie było miejsca na pochmurne niebo.
Brunet spróbował się poruszyć, lecz poczuł słodki ciężar na
swoim boku. Dłoń. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając za siebie. Głębszy
oddech. Szerszy uśmiech. Łagodnie odwrócił się w stronę Tommy’ego, przeczesał
miękkie włosy, dotknął zaróżowionej skóry policzka. Ten widok pałał pełnią
niewinności oraz zaufania. Nie docierało do niego w tym momencie, że chłopak u
jego boku jest winny wszystkim zarzucanym mu przestępstwom. On? To nie do
pomyślenia. Został uwikłany w plątaninę intryg i nie potrafi z niej wybrnąć. To
wszystko…
Tommy, nie sądziłem,
że kiedykolwiek pomyślę o tobie… pomyślę o tobie w ten sposób.
Zawodowa pasja przerodziła się w zwykłe pożądanie, a to…
Sam nie potrafię
powiedzieć, dokąd prowadzi ta zgubna droga.
Nie odwróciłby wzroku nawet, gdyby ktoś mu rozkazał.
Wpatrywał się w długie rzęsy kładące cienie na miękkiej skórze, na łagodnie
rozchylone wargi tak rzadko proszące o pocałunek. Mimowolnie wspomniał Almę i
poranki u jej boku. Zsuwał nogi z łóżka i czym prędzej zmierzał ku łazience, by
zdążyć do pracy. Teraz, choć nie miał już nic, po raz pierwszy od tygodni
poczuł tlące się w nim szczęście. Nie znał jego powodu. Po prostu czuł szybsze
bicie swojego serca.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Powieki natychmiastowo
się uniosły.
- Chyba się nie wysypiasz, jeśli cały czas czuwasz…
Tommy momentalnie usiadł, zsuwając rękę z biodra Adama. Bez słowa
podszedł do drzwi.
- Kto?
- Obsługa hotelowa.
Adam nie wstając z łóżka próbował usłyszeć fragment rozmowy.
„Brian jest w drodze”
„Wie?” „Mike czeka. Spotkacie się z Hummingbirds” „Musisz zamknąć temat. Nie
uciekaj”
Zaniepokojony zaczął łączyć usłyszane zdania. Jego
przeczucia nie należały do zbyt optymistycznych. Po chwili Ratliff zaczął się
ubierać.
- Za dwie minuty w głównym hallu – Rzekł, wchodząc do
łazienki.
Lambert postanowił nie zadawać większej ilości pytań.
Spiesznie włożył na siebie wczorajsze ubranie i zgodnie z poleceniem opuścił
pokój, w którym przyszło mu spać minionej nocy. W głowie wciąż miał obrazy ze
wspólnego prysznica. Zmrużył oczy, by na moment przypomnieć sobie rysy ciała,
idealne linie, piękno zamknięte pod powłoką skóry. Zacisnął wargi. To z
pewnością ostatnie sekundy ciszy w nadchodzącym tygodniu.
***
Pięć minut później zajmowali już tylne siedzenia czarnego
vana. Adam czuł na sobie wzrok obcego chłopaka, który spoglądał na niego
poprzez odbicie w lusterku. Tommy rzucił swoją kurtkę na przedni fotel i objął
go dłońmi.
- Mamy jakiś cel?
- Dwie dziewczyny chcą do nas dołączyć.
Ratliff ze zdumieniem otworzył oczy – A wiedzą na kogo
trafiły?
Nieznajomy uniósł brwi – Nie są głupie, jeśli podjęły się
zadania, znając regulamin. Smakowity kąsek. Znają się na rzeczy.
- Damy im szansę. Jest coś jeszcze?
Chłopak ponownie spojrzał w lusterko, koncentrując uwagę na
Adamie.
- Brian doniósł, że pozwoliłeś wykończyć jego chłopaka.
Brunet poczuł jak paraliżująco zimny dreszcz ogarnia jego
ciało, a na skórze momentalnie pojawiają się krople potu. Milczał, słysząc
świszczący oddech wydzierający się z jego płuc.
- Ty wiesz do czego on jest zdolny…
- Nie przede mną będziesz się tłumaczył – Odparł nieznajomy
– Jestem ciekaw, w jaki sposób przedstawisz swojego nowego wspólnika. Jesteście
na językach wszystkich z grona. Gliniarz? Wysoko mierzysz, Tommy. Jak zawsze.
Lambert po raz pierwszy skierował swój wzrok na blondyna.
Cisza była najlepszym komentarzem na usłyszane słowa.
***
Adam ujrzał część budynku, przypominającego opuszczoną
fabrykę. Minęło jedynie czterdzieści minut od opuszczenia hotelu, a już zdążył
za nim zatęsknić. Bał się. Czuł strach przed spotkaniem z ludźmi, których
jeszcze niedawno miałby za wrogów.
Cała trójka opuściła samochód i ruszyła w kierunku
uchylonych drzwi, pokrytych rudą rdzą. Zaskrzypiały cicho przy niewielkim
poruszeniu, wydając wysoki ton. Echo kroków rozbrzmiało, a oczom Adama ukazała
się grupa blisko trzydziestu mężczyzn. Pięć twarzy znał – z kartotek, które
wpadły mu w ręce. Wiedział, że jego skóra przybiera właśnie kolor pergaminu, a
suche usta zaczynają pokrywać się pajęczyną pęknięć. Musiał szeroko otworzyć oczy
i dzielnie kroczyć za Tommym. To jedna z tych gier, które należy prowadzić do
końca.
- A oto i on – Rzekł jeden z grona – Ze swoją zdobyczą –
Roześmiał się – Spójrzcie. Uwięziony w celi liczył na choćby jeden promień
słońca. W końcu przybywa wybawienie! Brian decyduje się na trudne zadanie, a
Tommy korzysta nie tylko ze zdobytej wolności, ale także bierze na warsztat
towar, którego pragnie. Zawsze dążący do celu. Podobasz mi się – Mężczyzna
położył dłoń na ramieniu blondyna – Powinienem ci dziękować, że chcesz
wprowadzić taką postać do naszego grona.
- Jeszcze nie jest gotowy – Odparł Ratliff – Przygotowuję
go.
- A Brian? – Spytał szatyn – Chyba ma ci za złe tę zdradę?
Ratliff pokręcił głową – Łączyły nas tylko sprawy Hummingbirds.
- I seks.
- Seks nie ma znaczenia.
- Jaki ty chłodny – Roześmiał się mężczyzna – Dla
dziewczynki tego gościa też byłeś skurwysynem? – Spytał, mierząc wzrokiem
Lamberta.
Adam stracił nad sobą kontrolę. Sekundę później broń
zakleszczyła się między jego dłońmi.
- Jeszcze słowo na ten temat.
Mężczyzna na moment zamarł, by po chwili uśmiechnąć się w
stronę Tommy’ego.
- Uczy się od ciebie. Sprawy mają się dobrze, ale naucz go
pokory.
Ratliff odruchowo położył palce na lufie i opuścił ją do podłogi
– Gdzie jest Brian? – Spytał, rozglądając się dookoła.
- Nie zdążył dojechać. Mam dla ciebie za to inną
niespodziankę – Rzekł, wskazując na parę dziewczyn. Adam natychmiastowo zwrócił
ku nim wzrok. Tommy uniósł brew – To nie
jest przedszkole. Znacie zasady?
Niemal każdy spojrzał na wysoką szatynkę, kroczącą w stronę
Ratliffa. Miała na sobie czarną ramoneskę oraz przetarte jeansy. Włosy sięgały
połowy pleców, twarzy nie zdobił za to nawet najmniejszy makijaż. Poruszała się
z gracją, mimo że każdy krok wyrażał niepodważalną pewność siebie.
- Powinnaś chodzić po wybiegu, ślicznotko – Rzekł Ratliff,
zakładając ręce na piersi – To nie miejsce dla ciebie.
- Czekaj – Wtrącił Adam, skupiając na sobie uwagę.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego łagodnie. Brunet rozchylił wargi, biorąc
głębszy oddech – Daj jej szansę.
- A dlaczego miałbym to zrobić? Jestem za nią
odpowiedzialny.
- Wezmę odpowiedzialność na siebie. Ta dziewczyna zdążyła
porządnie namącić. Wychodziła cało z każdego oskarżenia.
Brunetka uśmiechnęła się szerzej, ukazując rząd białych
zębów.
- Jesteś z Las Vegas?
- Z San Diego – Odparł chłodno Adam – Ale słyszałem o tobie.
Para nieprzerwanie spoglądała na siebie. Ciszę przerwał
lider grupy.
- Tommy, wyznaczysz im zadanie. Jeżeli chcesz oszczędzić
swojego gliniarza, masz jeszcze miesiąc na przygotowanie go do pierwszego
występu. Jeżeli wymięknie, podejmiemy słuszną decyzję. Zajmij się teraz
uroczymi paniami.
Adam nerwowo zaciskał wargi. Blondyn niewzruszenie założył
ręce na piersi i spojrzał na dziewczyny.
- Wskażę jednej z was, który to Brian. Sprawa jest banalna –
Mówił, rozkładając ręce – Przekonacie go do wspólnej nocy we troje. Jestem
pewien, że nie odmówi.
Mężczyźni zanieśli się śmiechem, natomiast siostry patrzyły wproste
na Ratliffa.
- Brian jest… nienormatywny. To sadysta, który w łóżku
będzie próbował was oszpecić, więzić albo pozabijać. Ból będzie najłagodniejszym wrażeniem, jakiego
zaznacie. Macie go zniewolić i zostawić po sobie solidny ślad, a on sam wyrazić
na to zgodę.
Adam zmarszczył brwi – On nie jest zdolny do bycia uległym.
Nie możesz im tego rozkazać.
- Gdzie znajdziemy tego… Briana? – Spytała jedna z nich. Tommy
uśmiechnął się szeroko.
- Będzie tutaj lada moment.
Lambert nie wytrzymał kumulującej się w nim wściekłości.
Podszedł do chłopaka i odsłonił jego plecy. Wystawił poranione, zabliźnione
ciało na publiczny widok.
- Tego chcecie? Zapłacicie taką albo i większą stawkę za
protekcję obcych wam ludzi?
Lider zwrócił się w stronę Ratliffa – On ci to zrobił?
Tommy uwolnił się z uścisku Adama, po czym cofnął się na
kilka kroków.
- To moja prywatna sprawa.
- Prawie zabił dziecko w piwnicy. Pozwolisz, by zrobił to
samo z kobietami? – Spytał, idąc w jego stronę.
- To ich decyzja! – Krzyknął Tommy.
- Panowie – Przerwał lider – Dajmy spokój tym kłótniom. Z
Twoim kolegą, Tommy, jeszcze nie podamy sobie ręki. Jestem ciekaw, jak spisze
się za miesiąc, ale widzę w nim duży potencjał. Znam tylko jedną osobę, która
ci się stawiała.
- Pieprz się – Warknął Ratliff, kierując swój wzrok na
siostry – Wchodzicie w to?
- Tak – Odparła bez zawahania szatynka.
W hali rozbrzmiało echo ciężko stawianych kroków. Adam nie
musiał się odwracać, by wiedzieć, kto znajduje się za jego plecami.
- Właśnie, Tommy – Rzekł lider, sięgając ręką w kierunku
Briana – Słyszałem niepokojące wieści. Wasza współpraca chyba nie ma się naj…
- Gliny – Powiedział głośno Ratliff, oglądając się za siebie.
Kilka sekund później wszyscy usłyszeli narastający sygnał syren policyjnych.
- Heads na most, Feathers na ósemkę, Claws do loftów! – Zawołał lider. Adam rozejrzał się nerwowo
dookoła. Podbiegł do Tommy’ego, który go odepchnął.
- Biegnij za nimi! – Wskazał na grupę zmierzającą w stronę
wyjścia ewakuacyjnego.
- Tommy! Nie!
- To rozkaz! – Warknął Ratliff, odwracając się. Lambert
ujrzał tylko jak wraz z Brianem znikają za chromowanymi drzwiami. Sam porwał
się do ucieczki, jednak nie dołączył do żadnej z grup. Wybrał własną drogę.
Serce w piersi biło jak oszalałe, strużki potu spływały po pulsujących
skroniach, gdy wdrapywał się na niewysoki wał. Biegł przed siebie, w nieznane.
W oddali zauważył most, na który mieli kierować się Heads. Spodziewał się spotkać tam kogoś z bractwa. Wyjrzał zza
wału, by zorientować się, na ile jest tutaj bezpieczny. Nikt z dołu nie mógł go
zobaczyć. Kiedy miał już poderwać się, by biec dalej, ujrzał Tommy’ego, który
wraz z Brianem biegli porośniętym
wysokimi trawami pasem pola wiodącego aż do niedużego mostu. Ratliff zatrzymał
się, Sisley po chwili też. Krótka wymiana zdań. Brian pobiegł dalej,
zostawiając blondyna samego.
Most. Przejście pod mostem. To też pewien tunel.
Radiowozy zniknęły, musiały obrać inny kierunek. Udały się w
stronę zachodnią, gdzie stoją trzy opuszczone fabryki. Adam spróbował ostrożnie
ześlizgnąć się po wale. Syknął, gdy poczuł rozcięcie na udzie. Pobiegł przed
siebie, ile sił starczyło mu w nogach. Widział oddalającą się postać Briana.
- Tommy! – Syknął głośno, podbiegając do roztrzęsionego
chłopaka.
- Ten skurwysyn mnie zostawił! Widziałeś to?!
Adam odruchowo zasłonił usta blondyna całą dłonią i pchnął go
w wysokie trawy. Upadli na suchą ziemię, słysząc zbliżające się syreny. Trzy
auta przemknęły zaledwie kilka metrów od nich samych.
***
- Czysto! – Zawołał Kris, rozglądając się po hali, gdzie
miały odbywać się nielegalne spotkania przestępczych grup i gangów.
Pierwsza! :) to było świetne! Ten odcinek jak narazie najbardziej mi się podobał:) lubię jak jest jakaś akcja. Ciekawe co wymyślisz dalej (napewno coś czegi sie wszyscy najmniej spodziewamy:)
OdpowiedzUsuńMam do ciebie takie małe pytanie, czy trudno jest się zabrać za pisanie ff? Bo mam pewien pomysł ale trochę się boję, że po paru rozdziałach zatnę się i zrobi mi się nuda jak w Modzie na sukces.
Oj przepraszam nie podpisałam się:) To ja GlitterAngel :D
OdpowiedzUsuńTyle emocji i akcji, świetnie :)
OdpowiedzUsuńAdam myślący o Tommy'm w ten sposób... to mi się podoba.
Czekam na następny :)
Uroczy początek. Zwłaszcza to, że Adam czuje szczęście przy Tommym, choć to dość niestabilne oparcie. Marzy mi się jakiś romantyczny poryw serca u Tommy'ego :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak opisałaś scenę spotkania gangu, zwłaszcza wprowadzenie do niego dziewczyn. Ciekawa jestem czy będą miały szansę wypełnić to zadanie, a jeśli tak - to czy je przeżyją.
Ach no i Kris na koniec ^^
Jak zwykle stajesz na wysokości zadania Maroń :) czekam niecierpliwie na kolejny odcinek, całuję! <3
Uroczo się zaczęło . Miło wiedzieć, że Adam dobrze się czuje przy Tommy'm .
OdpowiedzUsuńJest jakaś akcja. Brian to skurwysyn. Dokładnie takl jak powiedział Tommy. Zostawił go. A Adam ? Adam go uratował przed wpadką. Jejny tak jak Rogogon też marzy mi się taki poryw serca u Tommy'ego . To by było cudowne. Czekam na ten moment z niecierpliwością.
I znowu każesz na siebie czekać. Ale zaczekam bo warto. Pozdrawiam i kłaniam się Mistrzowi. <3
Jak zwykle świetne! Uwielbiam Cię <3
OdpowiedzUsuńsuper!!! Chciałabym czytać Cię jako jedna z pierwszych, ale komputer dostaję raz na 3 tygodnie :(
OdpowiedzUsuńodcinek świetny!!! Kocham Cię!!!
Lambero Szajbuska