niedziela, 19 maja 2013

Odc. 20: Zadanie



20. Zadanie 

Adam obudził się o wpół do dziesiątej. Dwa metry od jego twarzy stał stolik z małym budzikiem. Panująca cisza sprawiła, że chciał na dłużej pozostać w łóżku. Tego dnia słoneczne promienie oblały nieduży pokój należący do podrzędnego hostelu. Nie było miejsca na pochmurne niebo.
Brunet spróbował się poruszyć, lecz poczuł słodki ciężar na swoim boku. Dłoń. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając za siebie. Głębszy oddech. Szerszy uśmiech. Łagodnie odwrócił się w stronę Tommy’ego, przeczesał miękkie włosy, dotknął zaróżowionej skóry policzka. Ten widok pałał pełnią niewinności oraz zaufania. Nie docierało do niego w tym momencie, że chłopak u jego boku jest winny wszystkim zarzucanym mu przestępstwom. On? To nie do pomyślenia. Został uwikłany w plątaninę intryg i nie potrafi z niej wybrnąć. To wszystko…
Tommy, nie sądziłem, że kiedykolwiek pomyślę o tobie… pomyślę o tobie w ten sposób.
Zawodowa pasja przerodziła się w zwykłe pożądanie, a to…
Sam nie potrafię powiedzieć, dokąd prowadzi ta zgubna droga.
Nie odwróciłby wzroku nawet, gdyby ktoś mu rozkazał. Wpatrywał się w długie rzęsy kładące cienie na miękkiej skórze, na łagodnie rozchylone wargi tak rzadko proszące o pocałunek. Mimowolnie wspomniał Almę i poranki u jej boku. Zsuwał nogi z łóżka i czym prędzej zmierzał ku łazience, by zdążyć do pracy. Teraz, choć nie miał już nic, po raz pierwszy od tygodni poczuł tlące się w nim szczęście. Nie znał jego powodu. Po prostu czuł szybsze bicie swojego serca.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Powieki natychmiastowo się uniosły.
- Chyba się nie wysypiasz, jeśli cały czas czuwasz…
Tommy momentalnie usiadł, zsuwając rękę z biodra Adama. Bez słowa podszedł do drzwi.
- Kto?
- Obsługa hotelowa.
Adam nie wstając z łóżka próbował usłyszeć fragment rozmowy.
„Brian jest w drodze” „Wie?” „Mike czeka. Spotkacie się z Hummingbirds” „Musisz zamknąć temat. Nie uciekaj”
Zaniepokojony zaczął łączyć usłyszane zdania. Jego przeczucia nie należały do zbyt optymistycznych. Po chwili Ratliff zaczął się ubierać.
- Za dwie minuty w głównym hallu – Rzekł, wchodząc do łazienki.
Lambert postanowił nie zadawać większej ilości pytań. Spiesznie włożył na siebie wczorajsze ubranie i zgodnie z poleceniem opuścił pokój, w którym przyszło mu spać minionej nocy. W głowie wciąż miał obrazy ze wspólnego prysznica. Zmrużył oczy, by na moment przypomnieć sobie rysy ciała, idealne linie, piękno zamknięte pod powłoką skóry. Zacisnął wargi. To z pewnością ostatnie sekundy ciszy w nadchodzącym tygodniu.
***
Pięć minut później zajmowali już tylne siedzenia czarnego vana. Adam czuł na sobie wzrok obcego chłopaka, który spoglądał na niego poprzez odbicie w lusterku. Tommy rzucił swoją kurtkę na przedni fotel i objął go dłońmi.
- Mamy jakiś cel?
- Dwie dziewczyny chcą do nas dołączyć.
Ratliff ze zdumieniem otworzył oczy – A wiedzą na kogo trafiły?
Nieznajomy uniósł brwi – Nie są głupie, jeśli podjęły się zadania, znając regulamin. Smakowity kąsek. Znają się na rzeczy.
- Damy im szansę. Jest coś jeszcze?
Chłopak ponownie spojrzał w lusterko, koncentrując uwagę na Adamie.
- Brian doniósł, że pozwoliłeś wykończyć jego chłopaka.
Brunet poczuł jak paraliżująco zimny dreszcz ogarnia jego ciało, a na skórze momentalnie pojawiają się krople potu. Milczał, słysząc świszczący oddech wydzierający się z jego płuc.
- Ty wiesz do czego on jest zdolny…
- Nie przede mną będziesz się tłumaczył – Odparł nieznajomy – Jestem ciekaw, w jaki sposób przedstawisz swojego nowego wspólnika. Jesteście na językach wszystkich z grona. Gliniarz? Wysoko mierzysz, Tommy. Jak zawsze.
Lambert po raz pierwszy skierował swój wzrok na blondyna. Cisza była najlepszym komentarzem na usłyszane słowa.
***
Adam ujrzał część budynku, przypominającego opuszczoną fabrykę. Minęło jedynie czterdzieści minut od opuszczenia hotelu, a już zdążył za nim zatęsknić. Bał się. Czuł strach przed spotkaniem z ludźmi, których jeszcze niedawno miałby za wrogów.
Cała trójka opuściła samochód i ruszyła w kierunku uchylonych drzwi, pokrytych rudą rdzą. Zaskrzypiały cicho przy niewielkim poruszeniu, wydając wysoki ton. Echo kroków rozbrzmiało, a oczom Adama ukazała się grupa blisko trzydziestu mężczyzn. Pięć twarzy znał – z kartotek, które wpadły mu w ręce. Wiedział, że jego skóra przybiera właśnie kolor pergaminu, a suche usta zaczynają pokrywać się pajęczyną pęknięć. Musiał szeroko otworzyć oczy i dzielnie kroczyć za Tommym. To jedna z tych gier, które należy prowadzić do końca.
- A oto i on – Rzekł jeden z grona – Ze swoją zdobyczą – Roześmiał się – Spójrzcie. Uwięziony w celi liczył na choćby jeden promień słońca. W końcu przybywa wybawienie! Brian decyduje się na trudne zadanie, a Tommy korzysta nie tylko ze zdobytej wolności, ale także bierze na warsztat towar, którego pragnie. Zawsze dążący do celu. Podobasz mi się – Mężczyzna położył dłoń na ramieniu blondyna – Powinienem ci dziękować, że chcesz wprowadzić taką postać do naszego grona.
- Jeszcze nie jest gotowy – Odparł Ratliff – Przygotowuję go.
- A Brian? – Spytał szatyn – Chyba ma ci za złe tę zdradę?
Ratliff pokręcił głową – Łączyły nas tylko sprawy Hummingbirds.
- I seks.
- Seks nie ma znaczenia.
- Jaki ty chłodny – Roześmiał się mężczyzna – Dla dziewczynki tego gościa też byłeś skurwysynem? – Spytał, mierząc wzrokiem Lamberta.
Adam stracił nad sobą kontrolę. Sekundę później broń zakleszczyła się między jego dłońmi.
- Jeszcze słowo na ten temat.
Mężczyzna na moment zamarł, by po chwili uśmiechnąć się w stronę Tommy’ego.
- Uczy się od ciebie. Sprawy mają się dobrze, ale naucz go pokory.
Ratliff odruchowo położył palce na lufie i opuścił ją do podłogi – Gdzie jest Brian? – Spytał, rozglądając się dookoła.
- Nie zdążył dojechać. Mam dla ciebie za to inną niespodziankę – Rzekł, wskazując na parę dziewczyn. Adam natychmiastowo zwrócił ku nim wzrok.  Tommy uniósł brew – To nie jest przedszkole. Znacie zasady?
Niemal każdy spojrzał na wysoką szatynkę, kroczącą w stronę Ratliffa. Miała na sobie czarną ramoneskę oraz przetarte jeansy. Włosy sięgały połowy pleców, twarzy nie zdobił za to nawet najmniejszy makijaż. Poruszała się z gracją, mimo że każdy krok wyrażał niepodważalną pewność siebie.
- Powinnaś chodzić po wybiegu, ślicznotko – Rzekł Ratliff, zakładając ręce na piersi – To nie miejsce dla ciebie.
- Czekaj – Wtrącił Adam, skupiając na sobie uwagę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego łagodnie. Brunet rozchylił wargi, biorąc głębszy oddech – Daj jej szansę.
- A dlaczego miałbym to zrobić? Jestem za nią odpowiedzialny.
- Wezmę odpowiedzialność na siebie. Ta dziewczyna zdążyła porządnie namącić. Wychodziła cało z każdego oskarżenia.  
Brunetka uśmiechnęła się szerzej, ukazując rząd białych zębów.
- Jesteś z Las Vegas?
- Z San Diego – Odparł chłodno Adam – Ale słyszałem o tobie.
Para nieprzerwanie spoglądała na siebie. Ciszę przerwał lider grupy.
- Tommy, wyznaczysz im zadanie. Jeżeli chcesz oszczędzić swojego gliniarza, masz jeszcze miesiąc na przygotowanie go do pierwszego występu. Jeżeli wymięknie, podejmiemy słuszną decyzję. Zajmij się teraz uroczymi paniami.
Adam nerwowo zaciskał wargi. Blondyn niewzruszenie założył ręce na piersi i spojrzał na dziewczyny.
- Wskażę jednej z was, który to Brian. Sprawa jest banalna – Mówił, rozkładając ręce – Przekonacie go do wspólnej nocy we troje. Jestem pewien, że nie odmówi.
Mężczyźni zanieśli się śmiechem, natomiast siostry patrzyły wproste na Ratliffa.
- Brian jest… nienormatywny. To sadysta, który w łóżku będzie próbował was oszpecić, więzić albo pozabijać.  Ból będzie najłagodniejszym wrażeniem, jakiego zaznacie. Macie go zniewolić i zostawić po sobie solidny ślad, a on sam wyrazić na to zgodę.
Adam zmarszczył brwi – On nie jest zdolny do bycia uległym. Nie możesz im tego rozkazać.
- Gdzie znajdziemy tego… Briana? – Spytała jedna z nich. Tommy uśmiechnął się szeroko.
- Będzie tutaj lada moment.
Lambert nie wytrzymał kumulującej się w nim wściekłości. Podszedł do chłopaka i odsłonił jego plecy. Wystawił poranione, zabliźnione ciało na publiczny widok.
- Tego chcecie? Zapłacicie taką albo i większą stawkę za protekcję obcych wam ludzi?
Lider zwrócił się w stronę Ratliffa – On ci to zrobił?
Tommy uwolnił się z uścisku Adama, po czym cofnął się na kilka kroków.
- To moja prywatna sprawa.
- Prawie zabił dziecko w piwnicy. Pozwolisz, by zrobił to samo z kobietami? – Spytał, idąc w jego stronę.
- To ich decyzja! – Krzyknął Tommy.
- Panowie – Przerwał lider – Dajmy spokój tym kłótniom. Z Twoim kolegą, Tommy, jeszcze nie podamy sobie ręki. Jestem ciekaw, jak spisze się za miesiąc, ale widzę w nim duży potencjał. Znam tylko jedną osobę, która ci się stawiała.
- Pieprz się – Warknął Ratliff, kierując swój wzrok na siostry – Wchodzicie w to?
- Tak – Odparła bez zawahania szatynka.
W hali rozbrzmiało echo ciężko stawianych kroków. Adam nie musiał się odwracać, by wiedzieć, kto znajduje się za jego plecami.
- Właśnie, Tommy – Rzekł lider, sięgając ręką w kierunku Briana – Słyszałem niepokojące wieści. Wasza współpraca chyba nie ma się naj…
- Gliny – Powiedział głośno Ratliff, oglądając się za siebie. Kilka sekund później wszyscy usłyszeli narastający sygnał syren policyjnych.
- Heads na most, Feathers na ósemkę, Claws do loftów! – Zawołał lider. Adam rozejrzał się nerwowo dookoła. Podbiegł do Tommy’ego, który go odepchnął.
- Biegnij za nimi! – Wskazał na grupę zmierzającą w stronę wyjścia ewakuacyjnego.
- Tommy! Nie!
- To rozkaz! – Warknął Ratliff, odwracając się. Lambert ujrzał tylko jak wraz z Brianem znikają za chromowanymi drzwiami. Sam porwał się do ucieczki, jednak nie dołączył do żadnej z grup. Wybrał własną drogę. Serce w piersi biło jak oszalałe, strużki potu spływały po pulsujących skroniach, gdy wdrapywał się na niewysoki wał. Biegł przed siebie, w nieznane. W oddali zauważył most, na który mieli kierować się Heads. Spodziewał się spotkać tam kogoś z bractwa. Wyjrzał zza wału, by zorientować się, na ile jest tutaj bezpieczny. Nikt z dołu nie mógł go zobaczyć. Kiedy miał już poderwać się, by biec dalej, ujrzał Tommy’ego, który wraz  z Brianem biegli porośniętym wysokimi trawami pasem pola wiodącego aż do niedużego mostu. Ratliff zatrzymał się, Sisley po chwili też. Krótka wymiana zdań. Brian pobiegł dalej, zostawiając blondyna samego.
Most. Przejście pod mostem. To też pewien tunel.
Radiowozy zniknęły, musiały obrać inny kierunek. Udały się w stronę zachodnią, gdzie stoją trzy opuszczone fabryki. Adam spróbował ostrożnie ześlizgnąć się po wale. Syknął, gdy poczuł rozcięcie na udzie. Pobiegł przed siebie, ile sił starczyło mu w nogach. Widział oddalającą się postać Briana.
- Tommy! – Syknął głośno, podbiegając do roztrzęsionego chłopaka.
- Ten skurwysyn mnie zostawił! Widziałeś to?!
Adam odruchowo zasłonił usta blondyna całą dłonią i pchnął go w wysokie trawy. Upadli na suchą ziemię, słysząc zbliżające się syreny. Trzy auta przemknęły zaledwie kilka metrów od nich samych.
***
- Czysto! – Zawołał Kris, rozglądając się po hali, gdzie miały odbywać się nielegalne spotkania przestępczych grup i gangów.

7 komentarzy:

  1. Pierwsza! :) to było świetne! Ten odcinek jak narazie najbardziej mi się podobał:) lubię jak jest jakaś akcja. Ciekawe co wymyślisz dalej (napewno coś czegi sie wszyscy najmniej spodziewamy:)
    Mam do ciebie takie małe pytanie, czy trudno jest się zabrać za pisanie ff? Bo mam pewien pomysł ale trochę się boję, że po paru rozdziałach zatnę się i zrobi mi się nuda jak w Modzie na sukces.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj przepraszam nie podpisałam się:) To ja GlitterAngel :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle emocji i akcji, świetnie :)
    Adam myślący o Tommy'm w ten sposób... to mi się podoba.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uroczy początek. Zwłaszcza to, że Adam czuje szczęście przy Tommym, choć to dość niestabilne oparcie. Marzy mi się jakiś romantyczny poryw serca u Tommy'ego :D
    Podoba mi się, jak opisałaś scenę spotkania gangu, zwłaszcza wprowadzenie do niego dziewczyn. Ciekawa jestem czy będą miały szansę wypełnić to zadanie, a jeśli tak - to czy je przeżyją.
    Ach no i Kris na koniec ^^
    Jak zwykle stajesz na wysokości zadania Maroń :) czekam niecierpliwie na kolejny odcinek, całuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uroczo się zaczęło . Miło wiedzieć, że Adam dobrze się czuje przy Tommy'm .
    Jest jakaś akcja. Brian to skurwysyn. Dokładnie takl jak powiedział Tommy. Zostawił go. A Adam ? Adam go uratował przed wpadką. Jejny tak jak Rogogon też marzy mi się taki poryw serca u Tommy'ego . To by było cudowne. Czekam na ten moment z niecierpliwością.
    I znowu każesz na siebie czekać. Ale zaczekam bo warto. Pozdrawiam i kłaniam się Mistrzowi. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle świetne! Uwielbiam Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  7. super!!! Chciałabym czytać Cię jako jedna z pierwszych, ale komputer dostaję raz na 3 tygodnie :(
    odcinek świetny!!! Kocham Cię!!!
    Lambero Szajbuska

    OdpowiedzUsuń