Witajcie!
Ci, którzy jeszcze nie
wiedzą – jeżeli jesteście zainteresowani napisaną przeze mnie miniaturką, to
zapraszam tutaj (klik!). Adommy :)
42. Złamany szyfr
Jane siedziała na łóżku
hotelowego pokoju. Co kilka chwil spoglądała w lustro i na zegar. Soczyste
krople dżdżystego deszczu obijały o szklaną taflę okien, zostawiając za sobą
łączące się na różnych drogach ścieżki. Choć denerwowała się, nie mogła mówić o
strachu. Plan mógł się powieść, albo nie. Nie istniały rozwiązania zawieszone
pomiędzy jednym a drugim. Wstała, by rozprostować zastygłe w bezruchu mięśnie i
kości. Zegar wskazywał równo godzinę dwudziestą, a na parking zajechało kolejne
auto – tym razem czarny Dodge. Kiedy Jane ujrzała parę mężczyzn opuszczających
samochód, podeszła do drzwi. Wygładziła czarną bluzkę i w pośpiechu zdjęła ze
stóp ciężkie buty. Rozpuściła włosy, nadając im swoisty nieład; winda ruszyła w
górę.
Podbiegła do nocnej szafki,
upewniając się, że znajdzie w niej potrzebne przedmioty. Zasłoniła rolety w
oknach i w mig zjawiła się przy drzwiach, gdy rozległo się pukanie. Uchyliła
je, posyłając starszemu z mężczyzn ciepły uśmiech.
- Zapraszam do
środka.
- Proszę
wybaczyć, Droga Pani, ale próg raju nie jest mi pisany. Zgodnie z wystosowanym
opisem i uzgodnieniem, zechcieliśmy złożyć najbardziej rozkoszną propozycję, na
jaką nas stać. Nut jest niesamowitą siłą, który sprosta wszelkim wymaganiom.
- Doprawdy? –
Jane uśmiechnęła się w stronę nastolatka, którego wyraz twarzy zaczął
łagodnieć. Pogładziła jego miękkie, jasne włosy – Nie będziemy się nudzić, co
nie? – Spytała półgłosem, puszczając w jego kierunku perskie oko.
- Na to nie ma
szans. – Odparł Nut, łagodnie pochylając się w stronę brunetki.
- Nieczęsto
naszymi klientami są kobiety. Nasi podopieczni najczęściej czynią sprawunki
godne samego Ganimedesa. No cóż, nie będę zabierał więcej czasu. Zgodnie z umową
pozostawiam Państwa do rana. Będę w pobliżu, gdyby zdarzyły się pewne
niedogodności.
- Jestem
wdzięczna za zaangażowanie. Zapraszam cię do środka, Nut. – Jane urwała
rozmowę, uchylając skrzydło drzwi nieco szerzej. Kiedy chłopak znalazł się w
środku, dziewczyna zamknęła pokój.
- Czym mogę
służyć? – Spytał blondyn, stając naprzeciwko dziewczyny.
- Powiedz mi
coś o sobie. – Odparła Jane, siadając na krawędzi łóżka – Czym się zajmujesz,
co robisz, jak się trzymasz.
Chłopak łagodnie zmarszczył czoło
– Przykro mi, ale nie mogę się dzielić osobistymi sprawami.
Brunetka kiwnęła głową – Jesteś
tutaj z własnej woli czy z przymusu?
- Z potrzeby
Pani pragnień, droga Jane.
Dziewczyna parsknęła śmiechem –
Nut, przestań pieprzyć do cholery, nie sprawdzam cię. Jestem tutaj, by
zaprowadzić cię do brata.
Chłopak zastygł w bezruchu. – Ja
nie mam brata.
- Przekonałam
się, że Tommy to straszny dupek, ale wyrzekać się go? Nawet Adam tego nie
zrobił. Idiota.
- Kim jest
Adam? – Nut usiadł tuż obok Jane – Kim w ogóle ty jesteś?
- Płacą ci za
robotę, nie za gadanie. Rozbieraj się. – Rzekła, zbliżając się do drzwi.
Wróciła do Nuta, który nieco zdezorientowany zaczął zdejmować z siebie kolejne
ubrania.
- Ktoś będzie
za drzwiami – Rzekł chłopak, zbliżając się do Jane – Pilnują nas.
Dziewczyna znacząco pokiwała
głową – Spodziewałam się tego. Do rzeczy, chcesz wyjść na wolność?
- Ja… -
Chłopak wziął głębszy oddech – Nie mam do kogo pójść, nie mam rodziny. Tommy
pewnie nie chce mnie widzieć, nie przygarnie mnie.
- Ja się tobą
zaopiekuję. Teraz po prostu milcz i popłyń z falą, okej?
- Co mam przez
to rozumieć? – Spytał, opanowując drżenie głosu.
- Nie
przeszkadzaj i słuchaj się mnie. Mogę na ciebie liczyć, Nut?
- Tak. –
Odparł, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Pchnęła go na łóżko i wyciągnęła z
szafki parę kajdanek.
- Stworzę
pozory, że jesteś uwięziony. Ten plastik rozerwiesz silniejszym szarpnięciem
ręki. Okej?
Blondyn znacząco pokiwał głową,
wyciągając ręce w kierunku dziewczyny.
- Boję się.
- Nie ma
czego, dzieciaku. Za dwie godziny zjesz najlepszą kolację w życiu. Obrzydliwe
konserwy, którymi zajada się twój sukowaty brat. Kładź się. – Rzekła, idąc w
stronę drzwi. Otworzyła je, wychylając się nieznacznie. Korytarzem spacerował
opiekun, który ujrzawszy Jane ruszył w jej stronę. Brunetka opuściła pokój,
krzyżując ręce na piersi.
- Coś nie gra?
- Obawiam się,
że moje doświadczenia zawiesiły poprzeczkę zbyt wysoko. – Rzekła, opierając się
plecami o ścianę – Chyba jednak skłaniam się ku starszym mężczyznom.
- Brzmi to
bardzo pochlebnie, ale w jaki sposób mogę wyrazić rekompensatę? – Rzekł
mężczyzna, poluzowując zaciśnięty wokół szyi krawat.
Jane zmierzyła go wzrokiem,
łagodnie się uśmiechając. – Zapraszam do środka.
- Proszę
wybaczyć, ale jestem zmuszony odmówić.
- Tej małej
dziwce nikt nie uwierzy. – Szepnęła Jane, zawieszając ręce na karku mężczyzny –
Szczerze mówiąc już w pierwszej chwili żałowałam, że to nie Ty przekroczysz
próg mojego pokoju…
- Pani…
- Darujmy
sobie życzliwości. – Wyszeptała, zbliżając się do warg mężczyzny, by łagodnie ich
zasmakować – Jak można odmówić kobiecie, tak samotnej jak ja?
Opiekun przeciągnął językiem po
suchych wargach i nerwowo spojrzał w stronę drzwi.
***
Adam leżał w swojej celi od
wczorajszego dnia. Ku jego zaskoczeniu zaczął odnajdywać spokój pośród panującej ciszy. Usłyszał kroki i
cichy szept.
- Hej. Mam coś
dla ciebie.
Zsunął nogi z kozetki, gdy do
jego uszu dotarł ton głosu Krisa. Gdy ujrzał jego oblicze, momentalnie poczuł w
sobie siłę.
- Wybacz,
tylko na moment. – Rzekł Allen, wyciągając przez kraty pudełko, umieszczone w
zaparowanej reklamówce – Kurczak na smażonym makaronie.
- Mogę za
niego umrzeć. – Odparł Adam – Nauczyłem się doceniać małe rzeczy, ale to jest
już ósmym cudem świata.
Kris uśmiechnął się ciepło –
Rozmawiałem ze strażnikiem. Nie widział cię pod prysznicem ani razu.
- Ach… -
Czarnowłosy zawiesił wzrok na parze swoich butów – Jakoś nie miałem ochoty tam
iść i…
- Rozumiem, że
się krępujesz. Pogawędziłem ze Stevenem. Jeśli masz ochotę to dzisiaj możesz
pójść tam zupełnie sam.
Brunet uśmiechnął się łagodnie –
Wiem, że trudno ci wybierać pomiędzy mną a służbowymi obowiązkami.
- Daj spokój,
nie przejmuj się tym. Szukam najlepszego adwokata, żeby prawnie oczyścił cię z
zarzutów. Adam, powiedz mi… - Kris zbliżył się do krat – Wiesz, co się dzieje z
Almą?
- Wiem.
Allen znacząco pokiwał głową –
Spodziewałem się, że za tym stoisz. List.
- Tylko tyle
mogłem zrobić.
20 minut później
Adam odłożył puste pudełko na
parapet. Godzina była jeszcze wczesna, więc postanowił skorzystać z propozycji,
jaką złożył mu przyjaciel. Wziął ze sobą ręcznik i zawołał Marię, która
otworzyła celę.
- Chciałbym
skorzystać z prysznica.
- Odprowadzę
Cię. – Rzekła z uśmiechem, kierując się w stronę głównego korytarza – Nasz
blok?
- Tak. –
Odparł, skręcając w lewo. Otworzył główne drzwi i rzucił ręcznik na kaloryfer.
Miejsce było zimne i pełne brudnych szarości. Natryski znajdowały się pod
sufitem, a podłoga wyłożona była ciemną glazurą. Zamknął za sobą drzwi, upewniając
się, że nikt nie spróbuje mu przeszkodzić.
Ściągnął bluzkę przez głowę,
odkładając ją na plastikowe krzesło. Równie szybko pozbył się spodni oraz
butów. Zimno spowodowało nieprzyjemny dreszcz, który wstrząsnął jego ciałem.
Dziękował bogu, że jest tutaj całkiem sam. Nie byłby gotów rozebrać się przed
dziesiątkami innych mężczyzn, zwłaszcza, że znaczą część z nich stanowili jego
dawni uczniowie. Niepewnym krokiem zbliżył się pod centralny punkt i krzyknął,
gdy silny strumień zimnej wody uderzył w jego ciało. Energicznie odskoczył w
bok, czując nieprzyjemne pieczenie, jakie spowodowało nagłe chluśnięcie litrów
cieczy. Z rozżaleniem podniósł wzrok, gdy zdał sobie sprawę, że musi wrócić na
swoje miejsce. Ściskając w dłoni mydło wykonał kilka kroków przed siebie,
osłaniając głowę przed bijącymi w niego strumieniami wody.
- Kurwa! –
Warknął, wykonując kilka kroków w tył. Pocierając nagie ramiona podszedł
jeszcze raz, obiecując sobie, że zdąży się umyć w dziesięć sekund. Stał chwilę,
zaciskając zęby z powodu chłodnej wody i stwierdził, że da sobie spokój z
braniem prysznica częściej niż raz w tygodniu. Miska z ciepłą wodą dostarczana
do jego celi każdego wieczoru brzmiała jak wybawienie. Z ciekawości przeszedł
wzdłuż ściany, widząc na końcu pomieszczenia wydzielony segment. Jak się
spodziewał, należał on do służb, ale faktycznie nikt z niego nie korzystał.
Wszedł do jednej z kabin, ostrożnie przekręcając kurek z ciepłą wodą. Była
jedynie letnia, ale to wystarczyło, by poczuł ulgę. Oparł się o jedną ze ścian
i zmrużył powieki. Wziął głęboki oddech, rozkoszując się poczuciem całkowitej
samotności.
Ciekawe co dziś robił Tommy. Być może też trafił pod prysznic. Jego
ciało…
Zacisnął wargi, gdy poczuł, że
jedna przelotna myśl spowodowała szybsze bicie serca. Nie potrafił nad sobą
zapanować. Tęsknił za każdym aspektem jego osoby. Przesunął dłoń po szczupłym
brzuchu, docierając do linii gęstych włosów, usytuowanych kilka centymetrów
poniżej podbrzusza.
Długa noc, tylne fotele samochodu. Rozkoszne pojękiwanie, rozgorączkowanie.
Chwycił swoją męskość w dłoń,
łagodnie poruszając w górę i w dół. Czuł
jednocześnie ulgę oraz narastające napięcie. Oddychał nieco szybciej i zacisnął
powieki. Krople wody zatrzymywały się na jego rzęsach oraz wargach, spadając
raz po raz na pracującą rękę. Wiedząc, że kończy mu się czas skoncentrował się
na przyjemności, jaką sobie dostarczał i przyspieszył, cicho wzdychając.
Wargi, oczy, brzuch…
Otworzył usta, z których wydobył
się niemy krzyk. Poczuł, jak jego rękę zalewa cieplejszy od wody płyn. Pod
palcami narastało pulsowanie, które pozwoliło mu na moment zapomnieć o reszcie
świata. Osunął się po ścianie, rozkoszując się ginącymi oznakami orgazmu.
***
Nie znała nawet jego imienia.
Opiekun chłopaka przekroczył próg pokoju, zamykając za sobą drzwi. Widok
skutego kajdankami Nuta nieco go uspokoił. Blondyn leżał pod ścianą z
zakneblowanymi przez chustkę ustami. Spuścił wzrok, by po chwili zamknąć oczy.
- To gówniarz.
Do niczego się nie nadaje. – Rzekła Jane, popychając mężczyznę na łóżko.
- Zaraz. –
Odparł nieznajomy – On ma to widzieć?
- Nie widzę
problemu. – Odparła oschle Jane, rozpinając bluzkę. Kiedy ukazała swoje drobne
piersi skryte pod materiałem czarnego biustonosza, zapadła cisza.
- Nie za
szybko? – Spytał, sięgając do swojego rozporka. Dziewczyna przecząco pokiwała
głową, otwierając szufladę, z której wyciągnęła prezerwatywę. Próbowała nie
zwracać uwagi na dzieciaka, który z przerażeniem obserwował sytuację, dziejącą
się na jego oczach.
- Po prostu
się zamknij i pozwól mi działać. – Odparła, napierając ustami na rozchylone
wargi nieznajomego. Z jego pomocą zsunęła spodnie poniżej linii bioder i
podwijając spódnicę dosiadła go, uprzednio nakładając gumkę na jego członka.
Nie rozmyślała nad moralnością
czy etyką swojego czynu. Próbowała jedynie zrealizować postawiony sobie cel, a
stawką w tej grze było życie innego człowieka. Brunet odpłynął; skupił się na
sobie, gdy biodra dziewczyny rytmicznie unosiły się i opadały, doprowadzając go
do bram rozkoszy. Opadła na jego ciało, przyciskając dłoń do ust. Niczego
nieświadomy pozwolił jej na to i dopiero po chwili poczuł jak igła wbija się w
jego szyję.
- Suka! –
Krzyknął, próbując zrzucić ją z siebie. Udało mu się za drugim razem, a Jane
spadła na podłogę, próbując spiesznie wstać.
- No
chodź… - Rzekła z cwanym uśmiechem,
wycofując się pod ścianę. Obserwowała Nuta, który zbliżał się do pleców swojego
opiekuna. Założył ręce na jego ramiona, wciskając w szyję łańcuch łączący parę
kajdanek.
- Ty
pieprzony… - Próbował krzyknąć, lecz zaczynało brakować mu tchu. Środek
usypiający zaczął działać błyskawicznie. Nie było to zaskoczeniem; Jane
zaaplikowała dawkę, jaką dostarcza się trzodzie chlewnej. Brunet padł, powoli
tracąc świadomość.
- Zwijamy się
stąd, młody. – Szepnęła brunetka, pospiesznie narzucając na siebie płaszcz.
Chłopak rozerwał kajdanki i wyjął z ust chustkę. Zaczął się ubierać, gdy dziewczyna
wrzucała do torby strzykawkę.
- A twoje DNA?
Odciski palców? Nazwisko, na które się meldowałaś? – Wyliczał blondyn,
rozglądając się dookoła.
- Ty chyba nie
wiesz, z kim masz do czynienia. – Zakpiła Jane, biorąc go za rękę – Wyjście
ewakuacyjne. Idź pierwszy, ale nie wychodź na zewnątrz, jasne?
Nut opuścił pokój i jeszcze przez
chwilę zastanawiał się, czy nie powinien zawrócić. Podjął decyzję pod wpływem emocji
i dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Przecież to wszystko
może okazać się testem, a on zostanie ukarany w tak surowy sposób, że nie
ujdzie z tego życiem. Zbiegł po schodach, chowając się za balustradą na
półpiętrze. Zaraz po tym usłyszał ton butów na szpilce, stukających o kamienne
stopnie. Serce w jego piersi zaczęło bić jak oszalałe.
- Nut? –
Usłyszał głos, który przerwał wszechobecną ciszę – Nut, do cholery… Już na
pierwszy rzut oka widać, że jesteś jak Twój brat. Znikasz bez słowa, gówniarzu.
– Rzekła, opuszczając klatkę schodową.
Chłopak zaczął się zastanawiać,
dokąd może pójść. Nie znalazł żadnej alternatywy. I tak byłby już martwy.
Wybiegł z budynku, rozglądając się za dziewczyną. Dostrzegł ją po przeciwległej
stronie parkingu.
- Hej, czekaj!
– Zawołał do Jane.
- Gdzie ty się
byłeś? – Spytała, zaciągając się papierosem – Już myślałam, że spieprzyłeś.
Wsiadaj do auta. – Rzekła, zajmując miejsce za kierownicą. Chłopak usiadł obok
niej. Ruszyli na północ.
***
Adam rzucił się na swoją kozetkę,
zasłaniając oczy ramieniem. Zaczął się dusić otaczającą go rzeczywistością.
Brakowało mu rodziny, Tommy’ego, Krisa, z którym jeszcze kilka miesięcy temu
spędzał wieczory, oglądając mecze. Wizja opuszczenia więzienia również nie
zapowiadała się obiecująco. Już nigdy nie miałby szans na widywania się z
Ratliffem, który najprawdopodobniej skończyłby potraktowany śmiercionośnym
zastrzykiem.
Czarnowłosy wyciągnął spod
materaca wymiętą kartkę. Obracał w palcach złożony w kostkę papier. Choć to
zaledwie sieć kresek, widział w nich Tommy’ego. Czuł jego dotyk. Sęp czy orzeł
nadal poddawał się sile ulewy. Adam poczuł skurcz żołądka i powolne przesuwanie
się jego treści aż do przełyku.
Niepewnym krokiem zbliżył się pod centralny punkt i krzyknął, gdy silny
strumień zimnej wody uderzył w jego ciało. Energicznie odskoczył w bok, czując
nieprzyjemne pieczenie, jakie spowodowało nagłe chluśnięcie litrów cieczy. Z
rozżaleniem podniósł wzrok, gdy zdał sobie sprawę, że musi wrócić na swoje miejsce.
Ściskając w dłoni mydło wykonał kilka kroków przed siebie, osłaniając głowę
przed bijącymi w niego strumieniami wody.
Rozszyfrowanie wiadomości okazało
się łatwiejsze, niż mógł się tego spodziewać. Jeśli na obrazku pojawił się
koliber pod znakiem liter „umm…” to ptak w powietrzu musiał być jego
przeciwieństwem. Blok Adama, pełen spokojnych przestępców, spośród których
połowa opuści więzienie po kilku miesiącach pobytu w nim oraz blok Tommy’ego –
ten, w którym zwyrodnialcy zostaną poddani karze śmierci.
Zaproszenie pod wspólny prysznic
do łazienki w bloku na końcu budynku roztaczało zarówno aurę strachu, jak i
niepohamowanego podekscytowania.
<3<3 Czuję się bosko po przeczytaniu każdego z Twoich opowiadań... Ale skończyć w takim momencie? Uh! Mam nadzieję, że wena zaleje Ci głowę i napiszesz to jak najszybciej umiesz :)
OdpowiedzUsuńodcinek super:P
OdpowiedzUsuńtylko szkoda że taki krutki:/
Jak zwykle świetnie :D dobrze, że Adam ma kogoś, kto mu pomaga. Tylko... koniec w takim momencie? xD
OdpowiedzUsuń~Skylar
Przyznaję, że na początku źle oceniłam Jane, ale teraz okazuje się, że jest w porządku. Ta akcja była poprostu bezbłędna, skąd ty bierzesz na to wszystko pomysły to ja nie wiem:) Genialne, genialne i jeszcze raz
OdpowiedzUsuńgenialne!
~BlackAngel
Hahaha.. Boskie! Mój boże.. Cały tydzień się zastanawiałam nad tym obrazkiem w opowiadaniu, hahaha w życiu bym nie przypuściła czegoś takiego xD..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam: Kushina w Yakuzie;*
Odcinek naprawdę świetny! Ale krótki.. I jak można skończyć w takim momencie?! Chociaż w tym opowiadaniu każdy moment jest zły na zakończenie hah ;) weny <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agata ;*
pisz dalej, błagam bo zwariuję!! T.T < 333
OdpowiedzUsuńarcydzieło jak zwykle:)
OdpowiedzUsuńTydzień temu tylko koncert był mi w głowie. Więc dzisiaj byłam mile zaskoczona widząc rozdział, którego jeszcze nie przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńMarona jak ty masz właściwie na imię? Bo ostatnio do mnie dotarło, że czytam wszystko spod twojego pióra a nie wiem takiej rzeczO_o
OdpowiedzUsuńKropeczka