niedziela, 24 listopada 2013

Odc. 45: Nieme pożegnanie



W komentarzach pojawiło się wiele niepewności, mam nadzieję, że ten odcinek chociaż część z nich rozwieje :) Zapraszam, ptaszynki. 

45. Nieme pożegnanie 

I'd walk in the middle of the desert baby

All for you

Don't care how it hurts

Just wanna be home with you

                
~ Jamar Rogers – Drink of you

Tommy przekroczył próg sali i ku jego zdumieniu przy stoliku numer osiem siedziała właśnie ta osoba, której się spodziewał. Omiótł wzrokiem salę i ujrzał również drugą postać, a widok ten przyprawił go o dreszcze. Adam znajdował się w otoczeniu dwóch osób, spośród których jedna płakała, cicho zawodząc, a druga milczała, zachowując kamienny wyraz twarzy. Prędko odwrócił wzrok, by nie wzbudzać podejrzeń ze strony strażników. Usiadł naprzeciwko Jane i pochylił się w jej stronę.
- Udało ci się przyjść wcześniej. – Zauważył, wyciągając ręce, by chwycić brunetkę za dłoń.
- Będziesz ojcem. – Odparła z uśmiechem, kładąc na stole wyniki badania ultrasonograficznego. Blondyn chwycił kartkę, na której widniały dane na temat trwającej ciąży. Uśmiechnął się pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową.
- Sprytne… - Mruknął pod nosem, wsuwając kawałek kartki do kieszeni.
- To nie wszystko. – Szepnęła, wstając z miejsca – Możemy zniknąć na chwilę w mokrym pokoju.
Tommy nawet się nie zawahał. Wstał i nachylił się nad Jane, szeptając jej coś do ucha. Po chwili zostali odprowadzeni do ciasnego pomieszczenia na końcu hallu głównego.
Przekroczyli próg pokoju, gdzie brudno-żółte ściany rzucały ciepłą poświatę na wąskie łóżko. Drzwi zatrzasnęły się, a zegar ruszył. Jane dyskretnie rozejrzała się, dostrzegając umieszczoną w kącie kamerę. Kiedy Ratliff usiadł na łóżku, brunetka odwróciła się od rejestratora i zaczęła rozpinać swoją koszulę. Dosiadła ud blondyna, zatracając się z nim w pocałunku.
Ciekawe, czy tak samo smakuje Nut. Wzdrygnęła się, gdy przyszło jej to na myśl.
- Tęskniłeś?
- Cholernie, kotku. Pokaż, co dla mnie masz.
Skierowała jego dłonie w stronę swojego biustonosza. Drobne palce wślizgnęły się pod sztywne fiszbiny bielizny. Wyczuł drobną saszetkę po jednej stronie oraz twardy kawałek plastiku w drugiej miseczce.
- Tiopental. – Wyszeptała, kierując swoją dłoń w kierunku spodni chłopaka. Zaczęła rozpinać jego rozporek.
- Gdzie mieszkasz?
- Wynik USG da ci odpowiedź. – Odrzekła, rozpinając jego spodnie. Usiadła okrakiem na jego biodrach, wsuwając pod materiał bokserek drobną strzykawkę.
- Wyjdę sam. – Odparł, przeczesując palcami jej włosy.
- Jeśli zostawisz Adama, zabiję cię.
- Wyciągniemy go razem. Nie dam rady teraz mu pomóc. – Odparł, przerzucając dziewczynę na plecy.
- Liczę, że prędko cię u siebie zobaczę. – Rzekła, podciągając koszulkę chłopaka. Jej dłonie zaczęły wędrować po jego łagodnie umięśnionych plecach.
- Muszę tylko z kimś się pożegnać. – Odparł, składając na jej ustach krótki pocałunek.
- Z kim?
- A to już tajemnica. – Rzekł z uśmiechem. – Mam już plany, dotyczące naszej przyszłości.
- Jak długo muszę cię dotykać?
- Kilka minut. – Odparł, pokładając się na brunetce – Wierzę, że brzydzisz się mną tak samo, jak ja tobą. Właśnie jakiś chory zboczeniec trzyma łapę w gaciach, widząc twoje prawie nagie cycki.
Mruknęła z niezadowoleniem, oplatając udami wąskie biodra Ratliffa. Zamilkli, gdy usłyszeli donośne okrzyki, dochodzące z korytarza.
- Niezły panuje tu chaos, co? – Szepnęła, zwracając wzrok ku klamce.
- Żebyś wiedziała, co dzieje się w moim bloku. – Odparł, opierając czoło o jej podbródek.
- Już raz tutaj byłeś. Mają cię na oku. Nie spierdol tego, Tommy, bo to jedyna i ostatnia szansa. Nie pojawię się, aż do dnia sądu ostatecznego.
- Jeżeli się uda, to dopiero połowa sukcesu. – Odparł, zaciskając wargi – A co z Hummingbirds?
Jane podparła się na łokciach, odgarniając jasne kosmyki włosów z twarzy chłopaka – Nie mogą się dowiedzieć, że wróciłeś. Chyba będą próbowali cię dorwać.
- I bez nich sobie poradzimy. Dziewczyno, bądź chociaż trochę bardziej przekonująca. Nie możemy stąd wyjść po pięciu minutach.
- Nie spodziewam się, że potrafisz dłużej. – Parsknęła śmiechem, co widocznie nie spodobało się blondynowi.
- Nikt do tej pory nie narzekał.
- Wybacz, ale musiałabym nisko upaść, by chcieć się o tym przekonać.
Jeszcze przez kilka minut leżeli w uścisku, prowadząc swobodną, niewymuszoną rozmowę. Gdy po chwili opuścili pokój, na hallu było pusto. Tommy skierował kroki w stronę swojej celi i wcisnął dłonie w kieszenie, upewniając się, czy zabrał wszystkie przekazane mu przedmioty.
***
Nisko latające jaskółki zwiastowały ulewę, która miała zastać San Diego dziś wieczorem. Adam spędzał ten czas w bibliotece, spacerując pomiędzy półkami książek. Nie bez powodu skierował się w stronę dystryktu z literaturą amerykańską. Mijał kolejne rzędy, dostrzegając pomiędzy nimi zaczytanego chłopaka. Od razu sobie przypomniał ich trwające podczas długich wykładów dyskusje. Wymienili się spojrzeniami, które nic nie znaczyły. Adam sięgnął do literatury Howarda Fast, przebierając w tytułach.
- Następnym tematem, który mieliśmy poruszyć było pojęcie utopii. – Zwrócił uwagę chłopak, wyrównując rząd książek – Nie zdążyliśmy. Przepadłeś, jak kamień w wodę.
Lambert jedynie pokiwał głową. Wybrał dwa tytuły rozważając, który jest lepszym materiałem do przestudiowania.
- Co sądzisz o utopiach? – Spytał nieznajomy – Istnieją?
- Istnieją w naszych głowach. Jest tylko jedna, rzeczywista wizja. Wiesz, jak się nazywa? – Brunet skierował wzrok ku chłopakowi, który po krótkim zamyśleniu przecząco pokiwał głową. – To utopia przeszłości. W każdy momencie teraźniejszości, myśl o minionych wydarzeniach sprawia, że je idealizujesz. Stąd pochodzi słynne stwierdzenie starych korzeni, że kiedyś było lepiej. Ale wiesz co? Nigdy nie było lepiej, niż jest teraz. Po prostu tęsknimy za przeszłością, bo kochaliśmy się w niej przed dokonaniem ważnych wyborów.
- To… filozofia Platona? – Zawahał się chłopak.
- Nie. – Uciął krótko Adam – Moja własna.
***
- Namieszałeś, Ratliff. Porządnie namieszałeś i nie wiem, w jaki sposób chcesz wyprostować całe to gówno, którym wysmarowałeś ściany swojego pokoju. Ciąża? Romans z policjantem? Oskarżenie o morderstwo? Wierz mi, skurwysynie, gdyby ode mnie to zależało, już dawno usmażyłbyś się na krześle.
Tommy milczał, siedząc w gabinecie Krisa. Obserwował, jak mężczyzna spaceruje z kąta w kąt, próbując zebrać swoje myśli. Przysiadł na krawędzi biurka, szukając w szufladzie jednego z okazjonalnych cygar. Nie przepadał za nimi, ale tym razem potrzebował poczuć w ustach ciężki dym.
- Wiem, że Adamowi cholernie na tobie zależy i jest gotów spędzić tutaj resztę swoich dni tylko z twojego powodu. To właściwie jedyny argument za tym, bym cię nie zniszczył.
- Kris…
- Poruczniku Allen.
- Bez pieprzenia. – Tommy poprawił się na krześle, które zajął. – Po prostu zrób dobry uczynek. Nic cię to nie kosztuje, a naszemu przyjacielowi wyjdzie to na dobre. Chyba nie chcesz więcej słuchać, jak mnie rżn…
- Och, błagam, przestań! – Kris po raz kolejny podniósł głos. – Wystarczająco już namieszałeś. Nie chcę mieć przez ciebie więcej problemów.
- Po pierwsze, nie miałeś żadnych. – Blondyn łagodnie uśmiechnął się. – Po drugie, przyrzekam. – Powiedział, kładąc rękę na sercu. – Że nie zrobię niczego, co mogłoby nam zaszkodzić. Przecież chodzi o Lamberta, prawda?
Brunet zatoczył jeszcze jedno kółko, zamknął drzwi i wziął głęboki oddech.
- Jeden wyskok, a zginiesz z mojej ręki.
- Będę z nim w celi?
- Nie przesadzajmy. Wspólny blok to już zdecydowanie zbyt wiele. Wracaj do siebie, załatwię formalności. I mam nadzieję, że nie będę musiał cię tutaj więcej gościć.
***
Codzienność była jak powtarzająca się do znudzenia mantra, której nie sposób wyrzucić ze swojej głowy. Adam ściskał w dłoni szorstki, poszarzały ręcznik i wraz z grupą innych więźniów został odprowadzony do łaźni. Spodziewał się, że w końcu nadejdzie dzień, w którym odważy się obnażyć całego siebie w otoczeniu dziesiątek innych ludzi. Teraz był jednym z nich; nic nieznaczącym pionkiem w sprawiedliwej grze.
Przekroczył próg pomieszczenia, zmierzając w stronę ściany, przy której zostawiał swoje rzeczy. Od panującego chłodu miał pierwsze dreszcze i spodziewał się, że zaraz będzie jeszcze gorzej. Od niechcenia zrzucił z ramion koszulę i zsunął spodnie wraz z bokserkami, uprzednio pozbywając się także butów. Przeczesał palcami zmierzwione włosy i nie rozglądając się dookoła poszedł pod natryski, zajmując jedno z wolnych miejsc. Silny strumień obezwładniająco uderzył w jego ciało, a on sam osłonił swoją twarz ramieniem. Czuł, jak lodowate igiełki drażnią jego skórę i cierpliwie czekał, aż woda stanie się choć trochę cieplejsza. Zwrócił uwagę w kierunku swoich rzeczy, by upewnić się, że nadal tam są, gdy nagle poczuł zawrót głowy i na moment stracił poczucie rzeczywistości. Wpatrywał się w niego nikt inny, jak właśnie Tommy. W jego bloku, jego łazience, w miejscu, w którym nigdy nie dane było im się zobaczyć. Czuł się jak kilka miesięcy temu, gdy zwabiony do klubu ujrzał go między pijanymi ludźmi.

Dołączył do grupy nieznanych mu osób i pozwolił poddać się melodii.
Wodził wzrokiem, nie mogąc skupić się na jednej wykonywanej czynności. Czuł, jak trzymana w ręku szklanka uwalnia swoją ciecz, a ta spływa po jego dłoni drobnym strumieniem. Nie miało to znaczenia. Bar znajduje się przecież kilkanaście metrów dalej.
Blond włosy i duże brązowe oczy.
Przewidzenie, które spowodowało nagłe zatrzymanie rytmu serca. Rozejrzał się jeszcze bardziej nerwowo. Ostatnio omamy nawiedzały go coraz częściej. To tylko mara. Czysta ułuda.
Nie miał już wątpliwości, gdy te duże brązowe oczy patrzyły wprost na niego. Z tą samą pewnością siebie i drwiną wpisaną w mimikę. Miał wrażenie, że jego ciało ulega paraliżowi. Wpatrywał się w jedyną postać na tej sali, która oprócz niego zamarła w bezruchu. Dzieliło ich kilka pijanych dziewczyn, które przyszły zabawić się tej nocy w grupie przyjaciół.

Nie wykonał ani jednego ruchu. W milczeniu patrzyli na siebie, na swój wyraz twarzy, nie zważając na świat, który ich otaczał. Blondyn powolnym krokiem skierował się w stronę Adama. Odstąpił od pryszniców, by nie przeciskać się pomiędzy innymi mężczyznami. Czarnowłosy próbował opanować bicie swojego serca; na darmo. Zaczynał tracić kontrolę nad reakcjami swojego ciała. Miał świadomość, jakie czekają go konsekwencje, jeśli spróbuje odezwać się do chłopaka choćby słowem. Wszyscy otaczający ich ludzie gotowi byli zabić za swoje idee; obserwowali Tommy’ego, który zatrzymał się przed czarnowłosym. Jego dłonie powędrowały na tors bruneta, a oczy wpatrywały się wprost w niebieskie tęczówki. Adam czuł się, jakby stąpał po polu minowym; ostrożnie chwycił Ratliffa za dłoń i powolnym krokiem ruszył w stronę miejsca wyznaczonego dla personelu. Odwiedził je kilka tygodni temu, sam. Wszedł do jednej z kabin i puścił wodę, nieco cieplejszą od tej, która była na zewnątrz. Poczuł, jak jego plecy leniwie przyklejają się do zimnej glazury; wzdrygnął się, gdy szczupłe kolano znalazło się pomiędzy jego udami. Próbował otworzyć zmrużone oczy. Wplótł palce w jasne włosy Tommy’ego, przyciągając go do siebie na niebezpiecznie bliską odległość. Czuł zapach jego skóry, ciepło ciała, doprowadzające jego zmysły do obłędu. Dłonie blondyna powędrowały na kark Adama, a wargi wzajemnie ocierały o siebie. Słyszeli swoje głośne oddechy, echo wody bijącej w ściany pomieszczenia.
- Potrafisz dobierać sobie przyjaciół… - Wyszeptał Tommy, bojąc się zerwać niewidzialną nić milczenia.
- Nie wierzę, że tutaj jesteś. – Odparł Adam – Po raz kolejny trudno mi uwierzyć, że mam cię pod swoimi palcami. Kiedyś to była codzienność, dziś sen, który się spełnia. Boję się, że pewnego dnia znikniesz, a ja zostanę sam, zapamiętany jako trofeum bezwzględnego Joe…
- Nigdy nie zniknę na zawsze… - Powiedział Tommy, słysząc zachłyśnięcie się powietrzem, gdy ich ciała przylgnęły do siebie. Czuł, jak silne dłonie wodzą po jego plecach, kończąc swoją drogę na ramionach i również tam na nowo ją rozpoczynając. Blondyn łagodnie kąsał szorstki zarost na krawędzi szczęki i leniwym gestem objął wargami grdykę. Ciepłe krople wody znaczyły drogę po wargach bruneta, następnie tę samą drogę pokonywały opuszki palców niższego z dwojga.
- Fascynujesz mnie… - Wyszeptał blondyn, analizując z osobna każdy fragment skóry Adama i za każdym razem zachwycając się nim na nowo. Chciał chłonąć go całego i sam dotyk nie wystarczał. Czuł w sobie siłę, której nie sposób było stłumić. Posiadł nieznany mu spokój, gdy znalazł się w jego ramionach. Nie chciał tego utracić.
Lambert otarł swoją twarz, próbując szerzej otworzyć oczy. Nachylił się, by pocałować miękkie usta, znajdujące się tuż przed jego twarzą. Ciepło rozlewało się w jego sercu, gdy ponownie mógł smakować zakazanego owocu. Miękki język rozkosznie pieścił jego wargi, nie pozwalając na zaczerpnięcie głębszego oddechu. Przyjemne dreszcze spływały po jego torsie, kumulując się w podbrzuszu, na co nie miał najmniejszego wpływu. Jego tęczówki zniknęły za opuszczonymi powiekami, gdy nagie ciała przywarły do siebie. Pragnął wyrazić swoje uczucia, ale wszelkie słowa, jakie powinny paść, już dawno miały miejsce.
     - Jesteś gotowy? – Spytał szeptem, całując ucho chłopaka. Blondyn poczuł gorące powietrze, które wywołało mrowienie na gładkiej skórze. Jego serce zabiło szybciej, gdy zrozumiał, że gotowość polegała na zamianie ról.
     - Jesteś pewien? – Spytał, kładąc dłoń na ramieniu Adama. Całował jego plecy i kark, oczekując odpowiedzi.
     - Tak. W pełni. – Odparł Adam, opierając ręce o jedną ze ścian. Jego ciało reagowało konwulsyjnie na każdy gest; wodzenie paznokciami po pośladkach, dotykanie bioder, kąsanie karku. Oparł skroń o glazurę, by kątem oka spoglądać na blondyna. Pierwsze odczucie nie było bolesne; dopiero kolejna próba okazała się smakować zupełnie inaczej niż w oczekiwaniach. Czarnowłosy zacisnął powieki i spiął mięśnie, czując jak biodra chłopaka przysuwają się do niego i cofają.
      - Mam przestać? – Spytał Tommy, zaciskając palce na ramieniu Adama. Oparł czoło o jego kark, przyciskając wargi do rozgrzanej, wilgotnej skóry. Odpowiedzią były ciche westchnienia, które oznaczało nieśmiałe przekroczenie progu rozkoszy. Dla bruneta było to całkowicie nowe odczucie; obce, trudne w zdefiniowaniu. Docierały do niego wszelkie impulsy, które prowokowały jego męskość do podtrzymywania ciągłego wzwodu. Odchylił głowę do tyłu, gdy  dłonie Tommy’ego przykryły jego własne palce; takiej bliskości nie miał okazji zaznać nigdy wcześniej. Letnia woda działała kojąco na ich rozpalone ciała, które płonęły w każdym momencie, gdy stykały się ze sobą choćby na chwilę.
    - Doprowadzasz mnie do szaleństwa… - Wyszeptał blondyn, przygryzając płatek ucha Adama. Ciszę po raz kolejny przerwał rozkoszny pomruk. Brunet wyprężył się, opuszczając powieki, by skoncentrować się na każdym doznaniu. Joe przycisnął dłoń do jego ust i przyspieszył, spotykając się z odpowiedzią, jakiej mógł się spodziewać. Czuł, jak zęby zaciskają się na jego dłoni, co jeszcze mocniej stymulowało go do działania. W głowie Adama pulsowała myśl, będąca obawą przez nadchodzącym finałem. Nigdy wcześniej jego ciało nie stanowiło bezpośredniego źródła rozkoszy.
Tętniący życiem wulkan zaczął dymić i w tym momencie wiadome było, że już za chwilę gorąca lawa opuści obręcz krateru.
Poczuł przyjemne ciepło, które leniwym strumieniem sączyło się po jego udzie. Uderzył czołem o ścianę, gdy stracił nad sobą kontrolę. Po raz pierwszy czuł, że ktoś nie pozwala mu upaść. Jego kolana drżały, a on sam z trudem utrzymywał się na nogach. Gorący oddech Tommy’ego palił jego kark i plecy; Adam był w takim amoku, że niemal dzielił z nim ten sam orgazm.
Trwali w silnym uścisku, gdy woda  obmywała ich ciała z potu i za nic nie chcieli oderwać się od siebie choćby na moment. Na swój patologiczny sposób promieniowali szczęściem, wobec którego normalni ludzie obnosiliby się z pogardą.

5 komentarzy:

  1. Tommy nie powiedział Adamowi, że zamierza uciec? Żeby tylko Adam nie pomyślał, że Tommy go zostawił...
    A scena pod prysznicem piękna <3
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  2. ahhhh .... jaka słit scena :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nom, kolejny fajny odcinek:) Niech Tommy spada z więzienia jak najszybcie, tylko niech nie zostawi Adama. Weny ci życzę i masa hugów ode mnie :)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  4. Em... Będzie dzisiaj okrutnie.... Kolejna osoba która zamienia ich role :D ale dobra! Chociaż dobrze opisane i jest ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm.. Fajny odcinek czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń