niedziela, 22 grudnia 2013

Odc. 48: Ostatni wdech: Crimestates



BlackAngel: Jeśli chodzi o pozostałą ilość odcinków, to… właściwie jesteśmy już jedną nogą na mecie :)

GlamtasticGirl: Długo zastanawiałam się, jak powinno wyglądać pierwsze spotkanie Tommy’ego i Nuta. Ostatecznie odniosłam się do kreowanej przez długi czas postaci Ratliffa – jako introwertyka, który nie okazuje silnych emocji (o ile w ogóle je w sobie nosi).

No to odcineczek! :D Z góry przepraszam za błędy, jeśli się pojawią, ale betowanie w nocy nie służy :)

I jeszcze, pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt. Dużo jedzcie, pijcie i odpoczywajcie, należy się Nam wszystkim! Buziaki, Skarby :)

48. Ostatni wdech: Crimestates

Miał wrażenie, że zupełnie stracił poczucie czasu i otaczającej go rzeczywistości. Tępym wzrokiem wpatrywał się w mały telewizor, wyczekując kolejnych wiadomości. Liczył chociaż na kilka słów, dotyczących ucieczki Tommy’ego.
Popołudniami świetlicę wypełniało liczne grono przestępców, którzy oddawali się prymitywnym rozrywkom, zajmując czas graniem w żetony na złamane papierosy. Adam opierał łokcie o swoje uda, czując nieprzyjemne mrowienie w karku. Gdy obca dłoń spoczęła na jego ramieniu, momentalnie wyrwał się z letargu.
- Jesteś gotów na odwiedziny? Pan Allen wyraził na nie zgodę.
Powoli wstał, czując ciężar w swoich nogach. Skierował kroki w stronę wyjścia, będąc prowadzonym przez starszego od siebie policjanta. Choć miał świadomość, że to absolutnie nierealne, liczył, że ujrzy Ratliffa. Jego skąpane w słonecznych promieniach włosy, zamyślony, nieobecny wzrok, wargi wygięte w ironicznym uśmiechu. Bicie serca przyspieszyło, wywołując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Jeżeli tęsknota ma swoje drugie Ja, to na imię jej właśnie Miłość.
W uszach rozbrzmiewały mu melodie, do których słowa tworzyły jego własne myśli. Zaczynał wariować ze świadomością, że został pozostawiony samemu sobie. Gdy po pokonaniu dystansu kilkudziesięciu metrów przekroczył próg sali widzeń i stanął twarzą w twarz z Almą, nie pamiętał już definicji żadnego z emocjonalnych słów.
- Adam? – Spytała, ściskając w dłoniach swoją ulubioną torebkę – Jak się trzymasz?
Wpatrywał się w milczeniu w jej twarz; zmieniła się. Nabrała kolorów, odkąd ostatni raz widział ją w szpitalu. Tym razem ona mówiła, on milczał.
- Moi rodzice nie potrafią ci wybaczyć – Rzekła, spuszczając głowę, co mogło oznaczało poczucie winy – Ale ja wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Każdy czasem może się zagubić. Nie możemy się za to winić. – Ostatnie słowa wyszeptała, gładząc przy tym ramię Adama. – Nie zjawiłeś się na ostatniej rozprawie sądowej. Nie zeznawałam przeciwko tobie. Wierzę, że jesteś niewinny.
- Życzę ci szczęścia. – Wyszeptał z trudem, zakładając ręce na piersi. – Dużo szczęścia.
- Będę czekać na dzień, w którym opuścisz to miejsce. Być może pewnego dnia zechcesz wrócić do naszego domu? Kris zadbał o to, by nie został sprzedany. Niedługo zamierzam tam zamieszkać.
Na twarzy Adama zagościł mizerny uśmiech. Pokiwał znacząco głową, poprawiając opuszkami palców włosy, opadające na jego czoło. Przecież przeszłości nie da się przywrócić do życia, jest martwa. Chcesz zrobić ze swojego życia marną, amerykańską groteskę o zombie? Zaczął się wycofywać, gdy całkowicie zatracił się w swoich myślach. Momentalnie zapomniał o obecności Almy; nie potrzebował jej w swoim życiu. Zawrócił, nie zważając na jej wołanie. Pozwolił odprowadzić się do celi, gdzie na czuwaniu miał spędzić kolejne, długie godziny. Znał na pamięć każdy fragment ściany swojego pokoju.
***
Cyfry i nazwiska mnożyły się przed jego oczami. Odsunął na bok dokumenty, mając świadomość, że wszystkie raporty muszą być wypełnione najpóźniej do piętnastej. Narastający zakres obowiązków zaczynał powoli go przerastać. Dopijając drugą kawę, sięgnął po polecone listy, dostarczone z Nowego Jorku, oznaczone jako ściśle tajne. Szybkim ruchem rozerwał kopertę, rozcinając sobie palec.
- Niech to szlag. – Przeklął, ocierając drobną kroplę krwi, która zabrudziła papier. Wyjął list, podpisany nazwiskiem burmistrza.

Na przestrzeni dwóch miesięcy na terenie Stanów Zjednoczonych zaobserwowano wzmożoną przestępczość, która falowo przenosi się pomiędzy miastami. Przechwytywane i monitorowane rozmowy wskazują na istnienie grupy przestępczej, nazywanej przez jego potencjalnych członków Blue Velvet. Istotne dowody wskazują na istnienie jeszcze potężniejszej grupy przestępczej, której nie zidentyfikowaliśmy. Bardzo prosimy San Diego o zaangażowanie się w operację CRIMESTATES, która ma na celu rozpoznanie działań istniejących grup.
Wstępne oszacowanie: grupa przestępcza Blue Velvet może sprawować opiekę nad liczbą 50-150 osób. Druga grupa, której istnienia nie możemy oficjalnie potwierdzić jest potężniejsza i znacznie lepiej zabezpieczona.
Prognozy: grupa Blue Velvet planuje uderzyć w grupę numer dwa. Należy przesłuchiwać podejrzanych, którzy doprowadzą nas do rozszyfrowania zasad działalności grupy jeszcze niezidentyfikowanej. 

Kris odwrócił stronę, by zerknąć na załącznik, będący listą kilkudziesięciu nazwisk i adresów. Przyłożył dłoń do czoła i wziął głęboki oddech. Gdy miał już wybrać numer do swojego przełożonego, rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu komórkowego. Odebrał tylko dlatego, że na wyświetlaczu pojawiło się imię jego żony.
- Kris, proszę cię, przyjedź. Źle się czuję. Chyba muszę jechać do szpitala.
- Co się dzieje? – Spytał, wstając od biurka.
- Boli mnie brzuch i mam mdłości. Denerwuję się…
- Już do ciebie jadę, zadzwoń po rodziców.
***
Słupek rtęci w termometrze za oknem w końcu skoczył o kilka kresek do góry. Nieduży, pochlapany woskiem stół pełen był różnych szkiców i rysunków architektonicznych. Tommy podszedł do swojej torby, wyciągając z niej wąski rulon papieru. Rozłożył go, przyciskając końce szklankami, które właśnie znajdywały się w zasięgu jego ręki.
- To wszystko, co mamy? – Spytała Jane, upewniając się, czy każda z map oznaczona jest datą.
- Na to wygląda… - Wyszeptał Tommy, sięgając po dwie kartki. Przyglądał im się przez chwilę – To nie będzie nam już potrzebne. Zajmijmy się resztą, zacznijmy od podstaw.
Nut siedział przy stole, układając głowę na przedramionach. Spoglądał raz na Jane, raz na swojego brata.
- Mała, wejdziesz do budynku od strony pokoju widzeń. – Rzekł, wskazując na wejście, oznaczone numerem jeden – Zgłosisz zażalenie, z powodu mojego zniknięcia. Jesteś rozgoryczona, wściekła i pełna żalu, ale nadal stabilna emocjonalnie.
- Wściekła kobieta w ciąży? Nie brzmi to najlepiej…
- Jesteś w ciąży? – Nut podniósł głowę.
Brunetka uśmiechnęła się ciepło – Tylko na papierze. – Odparła, przenosząc wzrok na Ratliffa – Najprawdopodobniej będę rozmawiała…
- Z głową oddziału, czyli Krisem. Miałem go za niesamowitego skurwysyna, ale w końcu dzięki niemu dostałem szansę widzenia się z Adamem. Czasem mięknie mu serce, a kiedy zobaczy ciebie całkowicie się podda. Jego żona też jest w ciąży. Zapewne zaproponuje rozmowę w gabinecie, ale nie zgódź się na to.
- Mam żądać obejrzenia nagrań z dnia twojego zniknięcia?
Ratliff znacząco pokiwał głową – Dokładnie tak. Będziesz musiała zrobić niezłą zadymę, bo w tej klitce siedzi jeden facet, który nadzoruje bezpieczeństwem w całym budynku. Ale jakie zagrożenie może stanowić zrozpaczona, samotna matka, która nosi w brzuchu potomka kryminalisty?
- Powołam się na prawa kobiet.
- Weź ich na litość. Musisz dotrzeć aż tutaj – Rzekł Tommy, rysując palcem na mapie – To jest pokój nadzorczy. Facet, który tam siedzi to emerytowany gliniarz. Posiada wszystkie archiwa.
- Mam się tam znaleźć podczas jego przerwy?
- Nie ma szans, zawsze zamyka drzwi. Wejdziesz do jego gabinetu i zrobisz to, co potrafisz najlepiej.
Jane zmarszczyła czoło – Mam się z nim przespać?
- Co?! – Nut poderwał się z miejsca – Oszalałeś?!
Blondyn zbeształ go wzrokiem. – Musisz odwrócić jego uwagę. Nie radzę ci używać przemocy, bo obezwładni cię w mgnieniu oka. Użyjesz podstępu. Gość musi paść, wtedy usiądziesz do jego komputera i wpiszesz ten szyfr – Rzekł, pisząc hasło na krawędzi mapy. – Kiedy pojawi się monit o akceptacji, przeciągniesz kartą strażnika po czytniku, obok czerwonego przycisku, który musisz wcisnąć na sam koniec.
- Jak mam wybrać celę Adama?
Tommy uśmiechnął się pod nosem – Otworzysz wszystkie naraz.
Jej twarz momentalnie pobladła – Nie żartuj. Chcesz wypuścić na wolność kilka tysięcy najgorszych przypadków? Rozstrzelają co najmniej połowę z nich…
- To jedyny skuteczny skuteczny sposób. Po mojej ucieczce zapewne każde drzwi zostały obstawione  przez grono policjantów. Proponuję uderzyć w piątek, wtedy pracuje najmniejsza liczba gliniarzy. Musisz czym prędzej stamtąd uciekać, zamykając za sobą drzwi tak, by nikt nie mógł się dostać do pomieszczenia. Bądź przerażona i czym prędzej ulotnij się z więzienia. Tutaj – Wskazał na mapę – Masz wyjście ewakuacyjne prosto na skrzyżowanie. Ja wejdę do budynku, gdy zamieszanie przejmie kontrolę. Znajdę celę Adama i upewnię się, że wyszedł. Musimy być ostrożni, bo wartownicy zastrzelą każdego, kto spróbuje opuścić mury. Przewagę mamy jedynie w liczbie. Myślę, że to jedyna szansa na powodzenie.
Nut podniósł głowę – A ja? Przydam się na coś?
- A skończyły się już kreskówki? – Spytała Jane, na co wraz z Tommym zareagowali śmiechem – Skarbie, weźmiesz auto brata i będziesz kręcił się po okolicy. Gdy usłyszysz syreny, zatrzymaj się dwie przecznice na wschód.
- Dlaczego nie mogę podjechać pod główną bramę?
Jane uśmiechnęła się łagodnie – Po pierwsze wzbudzisz podejrzenia, okrążając więzienie przez pół godziny, po drugie w momencie ucieczki każdy będzie próbował posiąść auto. My będziemy wiedzieli, gdzie się udać, by cię znaleźć.
- Mówicie o tym, jakbyście planowali podróż na pegazie. Tak prosty plan nie ma szans na powodzenie.
- Najprostsze plany  przynoszą najwięcej korzyści. – Odparł Tommy, ponownie studiując mapę.
- A jeśli się nie uda? – Spytał Nut, spoglądając na Jane.
Brunetka wzruszyła ramionami – To poprosimy o wspólną celę z Adamem.
- Jesteście wariatami…
- Tylko wariaci są coś warci – Mrugnęła do niego okiem -  Tommy, a co dalej?
Ratliff wpatrywał się w dziewczynę, wiedząc, gdzie leży problem. Ten problem właściwie siedział i to między nimi.
- Myślę, że dobrze będzie, jeśli wszyscy opuścimy kraj, przynajmniej na jakiś czas. Jane, zanim cokolwiek powiesz – Tommy podniósł palec wskazujący – Wiem, że kiedy się poznaliśmy, każdy był autonomiczną jednostką i nie potrzebowaliśmy siebie wzajemnie, ale spójrz, jak teraz to wszystko wygląda. Na własną rękę kontynuowałaś poszukiwanie Nuta, zdobyłaś dla mnie środki, które pomogły w ucieczce. Teraz siedzimy wszyscy przy jednym stole, by wyrwać naszego przyjaciela z beznadziejnego położenia. Ryzykujemy naszym życiem, wolnością, jaką mamy w swoich rękach, ale nie boimy się wyzwań. Bo jesteśmy rodziną, Jane. Dopóki siebie wspieramy, odnosimy same sukcesy.
- Tommy… - Westchnęła, biorąc głęboki oddech.
- Co cię tutaj trzyma? Hummingbirds będą próbowali cię zastrzelić, policja zacznie szukać świadków po naszej – daj boże - udanej akcji. Siostra wybrała inną drogę, nie kontaktując się z tobą ani razu. Jakie masz jeszcze cele do zrealizowania? Tutaj? Żadnych. Sama przyznałaś, że Nut nie będzie chciał siedzieć z parą facetów w jakimś…
- …Kurwidołku?
- Dokładnie tak. – Rzekł, a na jego twarzy zagościł uśmiech – Sama z nim nie zostaniesz. Możesz wrócić w każdej chwili, ale przeczekajmy tę burzę z dala od samego centrum. Chciałbym, by Adam poznał Nuta. Przecież na początku towarzyszył mi w odwiedzaniu potencjalnych miejsc, gdzie mógł przebywać. Chcę dowiedzieć się, jak żyliście, nim wróciłem. Jane, daj nam tę szansę.
Brunetka spuściła głowę, przeplatając ze sobą palce obu dłoni. – Nie mam argumentów, by ci odmówić. Musimy wykupić lot i wyrobić Nutowi paszport z dowodem. Zadbam o to, byśmy byli identyfikowani jako rodzina. Musimy działać szybko, bo możliwe, że loty zostaną odwołane z powodu zamieszania w mieście. Wykonam kilka telefonów, a później wrócimy do rozmowy.
Zostawiła ich samych. Młody chłopak wpatrywał się w Ratliffa, który zajął miejsce obok niego.
- Boisz się? – Spytał Tommy, obejmując młodszego brata.
- Nie wierzę, że naprawdę chcecie to zrobić. Trzeba być nienormalnym, by się tego podjąć.
- No co ty nie powiesz? – Tommy uniósł brew, nie kryjąc podekscytowania, które zaczynało powoli go rozpierać.
***
W czwartkowy wieczór Adam wracał ze świetlicy, idąc krok w krok z Krisem. Allen spoglądał na niego raz po raz, próbując zdobyć się na podjęcie rozmowy.
- Dziś rano zapadł wyrok. Ale nie martw się, nie jest prawomocny. Adam, proszę cię, okaż choć trochę emocji, bo zastanawiam się, czy tam w środku jeszcze ktoś jest…
- Ile lat?
- Siedem. Najistotniejszym motywem w sprawie było złamanie przysięgi i spiskowanie z kryminalistą, którego nie wydałeś organowi prawa. Twoja wysoka pozycja zawodowa  niestety nie sprzyjała obronie. Rozmawiam z najlepszym adwokatem w kraju. Jeszcze nie wszystko stracone.
Mijali właśnie najmłodszego więźnia, który rok temu skończył dwadzieścia jeden lat i jako jeden z nielicznych nie wziął niczyjej strony. Nachylił się w stronę Lamberta.
- Życzę mu rychłej śmierci.
W tej chwili zapomniał, że kiedykolwiek nazywał się ostoją spokoju. Rzucił się na drobnego dzieciaka, uderzając nim o ścianę, aż zbrudzona biel pokryła się soczystą czerwienią.
- Jezu Chryste, Adam! – Krzyknął Kris, odciągając Lamberta – Oszalałeś?! Adam! – Wrzasnął, gdy brunet wyrwał się, goniąc chłopaka. Wściekłość zamgliła jego wzrok.
 - Dostaniesz dożywocie, jak go zabijesz! – Próbował gonić Adama, jednak trzech policjantów go prześcignęło. Prędko obezwładnili Lamberta, odprowadzając go do wolnej izolatki.
Chłopak wił się na podłodze, niezdolny wycedzić choćby słowa. Allen drżącymi dłońmi wyciągnął telefon i wybrał numer na pogotowie. Ukucnął, przyciskając palce do swoich skroni. Zastanawiał się nad podjęciem tygodnia urlopu.
Na jego nieszczęście zrezygnował z tego pomysłu tuż po krótkiej wymianie zdań przez komórkę. Powolnym krokiem doszedł do drzwi gabinetu i zatrzasnął je za swoimi plecami.
Huragan był już blisko.

8 komentarzy:

  1. O NIE boje się że to się źle skończy :c Kocham twoje opowiadania i mam nadzieję że zaraz zaczniesz pisać kolejne :) Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli w następny weekend będzie pewnie finał:( Ja nie wiem jak oni zamierzają zrealizować ten plan, to czyste szaleństwo, ale coś muszą zrobić. Świetny odcine, jak zawsze:)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  3. Też trochę się boję, że coś pójdzie nie tak... mogę tylko mieć nadzieję, że im się uda XD
    Wesołych świąt!
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie.. to juz prawie koniec..? marona nie rob nam tego.. obiecaj nam wszystkim ze nadal bedziesz pisac blogi.. zapewne zwiekszosc nas zyje twoimi opowiesciami...
    A odcinek super.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też się denerwuję, jakoś mam złe przeczucia. ale rozdział świetny jak zwykle. mam nadzieję, że im się uda.
    szkoda, że już się kończy, ale jeśli miałabym wybierac to wolę żebyś zrobiła krótkie fajne zakończenie zamiast niepotrzebnie przedłużac. aczkolwiek liczę na rozpoczęcie kolejnego opowiadania!
    Wesołych Swiąt, smacznego jajka, i żeby ten ,,zbliżający się huragan" przyniósł ci dużo weny i prezentów.
    ~Czekolaaada

    OdpowiedzUsuń
  6. nie kończ błagam bo umrę ;_; i myślę że nie tylko ja <3 rozdział wspaniały jak wszystkie <333 życzę weny weny weny i jeszcze raz weny <3 :*** czekam na kolejny wesołych świąt ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Q.Q! Czemu te rozdziały wydają się coraz krótsze? O.o
    Nie no boskie ogonie, tylko strasznie krótkie xD!
    6/6 => moja ocena ^^

    Pozdrawiam
    ~ Kushina

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę tylko powiedzieć, że wciąż tu jestem, wciąż czytam, wciąż podziwiam i czytam geniuszu. Podoba mi się nowy Adam... ;3 ~ Pozdrawiam, Nelly.

    OdpowiedzUsuń