BlackAngel: Jeśli chodzi o
pozostałą ilość odcinków, to… właściwie jesteśmy już jedną nogą na mecie :)
GlamtasticGirl: Długo
zastanawiałam się, jak powinno wyglądać pierwsze spotkanie Tommy’ego i Nuta.
Ostatecznie odniosłam się do kreowanej przez długi czas postaci Ratliffa – jako
introwertyka, który nie okazuje silnych emocji (o ile w ogóle je w sobie nosi).
No to odcineczek! :D Z góry przepraszam za błędy, jeśli się pojawią, ale betowanie w nocy nie służy :)
I jeszcze, pragnę Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt. Dużo jedzcie, pijcie i odpoczywajcie, należy się Nam wszystkim! Buziaki, Skarby :)
48. Ostatni wdech: Crimestates
Miał wrażenie, że zupełnie
stracił poczucie czasu i otaczającej go rzeczywistości. Tępym wzrokiem
wpatrywał się w mały telewizor, wyczekując kolejnych wiadomości. Liczył chociaż
na kilka słów, dotyczących ucieczki Tommy’ego.
Popołudniami świetlicę wypełniało
liczne grono przestępców, którzy oddawali się prymitywnym rozrywkom, zajmując
czas graniem w żetony na złamane papierosy. Adam opierał łokcie o swoje uda,
czując nieprzyjemne mrowienie w karku. Gdy obca dłoń spoczęła na jego ramieniu,
momentalnie wyrwał się z letargu.
- Jesteś gotów
na odwiedziny? Pan Allen wyraził na nie zgodę.
Powoli wstał, czując ciężar w
swoich nogach. Skierował kroki w stronę wyjścia, będąc prowadzonym przez
starszego od siebie policjanta. Choć miał świadomość, że to absolutnie
nierealne, liczył, że ujrzy Ratliffa. Jego skąpane w słonecznych promieniach
włosy, zamyślony, nieobecny wzrok, wargi wygięte w ironicznym uśmiechu. Bicie
serca przyspieszyło, wywołując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Jeżeli tęsknota ma swoje drugie
Ja, to na imię jej właśnie Miłość.
W uszach rozbrzmiewały mu
melodie, do których słowa tworzyły jego własne myśli. Zaczynał wariować ze
świadomością, że został pozostawiony samemu sobie. Gdy po pokonaniu dystansu
kilkudziesięciu metrów przekroczył próg sali widzeń i stanął twarzą w twarz z
Almą, nie pamiętał już definicji żadnego z emocjonalnych słów.
- Adam? –
Spytała, ściskając w dłoniach swoją ulubioną torebkę – Jak się trzymasz?
Wpatrywał się w milczeniu w jej
twarz; zmieniła się. Nabrała kolorów, odkąd ostatni raz widział ją w szpitalu.
Tym razem ona mówiła, on milczał.
- Moi rodzice
nie potrafią ci wybaczyć – Rzekła, spuszczając głowę, co mogło oznaczało poczucie
winy – Ale ja wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Każdy czasem może się
zagubić. Nie możemy się za to winić. – Ostatnie słowa wyszeptała, gładząc przy
tym ramię Adama. – Nie zjawiłeś się na ostatniej rozprawie sądowej. Nie
zeznawałam przeciwko tobie. Wierzę, że jesteś niewinny.
- Życzę ci
szczęścia. – Wyszeptał z trudem, zakładając ręce na piersi. – Dużo szczęścia.
- Będę czekać
na dzień, w którym opuścisz to miejsce. Być może pewnego dnia zechcesz wrócić
do naszego domu? Kris zadbał o to, by nie został sprzedany. Niedługo zamierzam
tam zamieszkać.
Na twarzy Adama zagościł mizerny
uśmiech. Pokiwał znacząco głową, poprawiając opuszkami palców włosy, opadające
na jego czoło. Przecież przeszłości nie
da się przywrócić do życia, jest martwa. Chcesz zrobić ze swojego życia marną,
amerykańską groteskę o zombie? Zaczął się wycofywać, gdy całkowicie
zatracił się w swoich myślach. Momentalnie zapomniał o obecności Almy; nie
potrzebował jej w swoim życiu. Zawrócił, nie zważając na jej wołanie. Pozwolił
odprowadzić się do celi, gdzie na czuwaniu miał spędzić kolejne, długie
godziny. Znał na pamięć każdy fragment ściany swojego pokoju.
***
Cyfry i nazwiska mnożyły się
przed jego oczami. Odsunął na bok dokumenty, mając świadomość, że wszystkie
raporty muszą być wypełnione najpóźniej do piętnastej. Narastający zakres
obowiązków zaczynał powoli go przerastać. Dopijając drugą kawę, sięgnął po
polecone listy, dostarczone z Nowego Jorku, oznaczone jako ściśle tajne.
Szybkim ruchem rozerwał kopertę, rozcinając sobie palec.
- Niech to
szlag. – Przeklął, ocierając drobną kroplę krwi, która zabrudziła papier. Wyjął
list, podpisany nazwiskiem burmistrza.
Na przestrzeni dwóch miesięcy na terenie Stanów Zjednoczonych
zaobserwowano wzmożoną przestępczość, która falowo przenosi się pomiędzy
miastami. Przechwytywane i monitorowane rozmowy wskazują na istnienie grupy przestępczej,
nazywanej przez jego potencjalnych członków Blue Velvet. Istotne dowody
wskazują na istnienie jeszcze potężniejszej grupy przestępczej, której nie
zidentyfikowaliśmy. Bardzo prosimy San Diego o zaangażowanie się w operację CRIMESTATES,
która ma na celu rozpoznanie działań istniejących grup.
Wstępne oszacowanie: grupa przestępcza Blue Velvet może sprawować
opiekę nad liczbą 50-150 osób. Druga grupa, której istnienia nie możemy
oficjalnie potwierdzić jest potężniejsza i znacznie lepiej zabezpieczona.
Prognozy: grupa Blue Velvet planuje uderzyć w grupę numer dwa. Należy
przesłuchiwać podejrzanych, którzy doprowadzą nas do rozszyfrowania zasad działalności
grupy jeszcze niezidentyfikowanej.
Kris odwrócił stronę, by zerknąć
na załącznik, będący listą kilkudziesięciu nazwisk i adresów. Przyłożył dłoń do
czoła i wziął głęboki oddech. Gdy miał już wybrać numer do swojego
przełożonego, rozbrzmiał dźwięk dzwonka telefonu komórkowego. Odebrał tylko
dlatego, że na wyświetlaczu pojawiło się imię jego żony.
- Kris, proszę
cię, przyjedź. Źle się czuję. Chyba muszę jechać do szpitala.
- Co się
dzieje? – Spytał, wstając od biurka.
- Boli mnie
brzuch i mam mdłości. Denerwuję się…
- Już do
ciebie jadę, zadzwoń po rodziców.
***
Słupek rtęci w termometrze za
oknem w końcu skoczył o kilka kresek do góry. Nieduży, pochlapany woskiem stół
pełen był różnych szkiców i rysunków architektonicznych. Tommy podszedł do
swojej torby, wyciągając z niej wąski rulon papieru. Rozłożył go, przyciskając
końce szklankami, które właśnie znajdywały się w zasięgu jego ręki.
- To wszystko,
co mamy? – Spytała Jane, upewniając się, czy każda z map oznaczona jest datą.
- Na to
wygląda… - Wyszeptał Tommy, sięgając po dwie kartki. Przyglądał im się przez
chwilę – To nie będzie nam już potrzebne. Zajmijmy się resztą, zacznijmy od
podstaw.
Nut siedział przy stole,
układając głowę na przedramionach. Spoglądał raz na Jane, raz na swojego brata.
- Mała,
wejdziesz do budynku od strony pokoju widzeń. – Rzekł, wskazując na wejście,
oznaczone numerem jeden – Zgłosisz zażalenie, z powodu mojego zniknięcia.
Jesteś rozgoryczona, wściekła i pełna żalu, ale nadal stabilna emocjonalnie.
- Wściekła
kobieta w ciąży? Nie brzmi to najlepiej…
- Jesteś w
ciąży? – Nut podniósł głowę.
Brunetka uśmiechnęła się ciepło –
Tylko na papierze. – Odparła, przenosząc wzrok na Ratliffa – Najprawdopodobniej
będę rozmawiała…
- Z głową
oddziału, czyli Krisem. Miałem go za niesamowitego skurwysyna, ale w końcu
dzięki niemu dostałem szansę widzenia się z Adamem. Czasem mięknie mu serce, a
kiedy zobaczy ciebie całkowicie się podda. Jego żona też jest w ciąży. Zapewne
zaproponuje rozmowę w gabinecie, ale nie zgódź się na to.
- Mam żądać
obejrzenia nagrań z dnia twojego zniknięcia?
Ratliff znacząco pokiwał głową –
Dokładnie tak. Będziesz musiała zrobić niezłą zadymę, bo w tej klitce siedzi
jeden facet, który nadzoruje bezpieczeństwem w całym budynku. Ale jakie
zagrożenie może stanowić zrozpaczona, samotna matka, która nosi w brzuchu
potomka kryminalisty?
- Powołam się
na prawa kobiet.
- Weź ich na
litość. Musisz dotrzeć aż tutaj – Rzekł Tommy, rysując palcem na mapie – To jest
pokój nadzorczy. Facet, który tam siedzi to emerytowany gliniarz. Posiada
wszystkie archiwa.
- Mam się tam
znaleźć podczas jego przerwy?
- Nie ma
szans, zawsze zamyka drzwi. Wejdziesz do jego gabinetu i zrobisz to, co
potrafisz najlepiej.
Jane zmarszczyła czoło – Mam się
z nim przespać?
- Co?! – Nut poderwał
się z miejsca – Oszalałeś?!
Blondyn zbeształ go wzrokiem. – Musisz
odwrócić jego uwagę. Nie radzę ci używać przemocy, bo obezwładni cię w mgnieniu
oka. Użyjesz podstępu. Gość musi paść, wtedy usiądziesz do jego komputera i
wpiszesz ten szyfr – Rzekł, pisząc hasło na krawędzi mapy. – Kiedy pojawi się
monit o akceptacji, przeciągniesz kartą strażnika po czytniku, obok czerwonego
przycisku, który musisz wcisnąć na sam koniec.
- Jak mam
wybrać celę Adama?
Tommy uśmiechnął się pod nosem –
Otworzysz wszystkie naraz.
Jej twarz momentalnie pobladła –
Nie żartuj. Chcesz wypuścić na wolność kilka tysięcy najgorszych przypadków?
Rozstrzelają co najmniej połowę z nich…
- To jedyny skuteczny
skuteczny sposób. Po mojej ucieczce zapewne każde drzwi zostały obstawione przez grono policjantów. Proponuję uderzyć w
piątek, wtedy pracuje najmniejsza liczba gliniarzy. Musisz czym prędzej stamtąd
uciekać, zamykając za sobą drzwi tak, by nikt nie mógł się dostać do
pomieszczenia. Bądź przerażona i czym prędzej ulotnij się z więzienia. Tutaj –
Wskazał na mapę – Masz wyjście ewakuacyjne prosto na skrzyżowanie. Ja wejdę do
budynku, gdy zamieszanie przejmie kontrolę. Znajdę celę Adama i upewnię się, że
wyszedł. Musimy być ostrożni, bo wartownicy zastrzelą każdego, kto spróbuje
opuścić mury. Przewagę mamy jedynie w liczbie. Myślę, że to jedyna szansa na
powodzenie.
Nut podniósł głowę – A ja?
Przydam się na coś?
- A skończyły
się już kreskówki? – Spytała Jane, na co wraz z Tommym zareagowali śmiechem – Skarbie,
weźmiesz auto brata i będziesz kręcił się po okolicy. Gdy usłyszysz syreny,
zatrzymaj się dwie przecznice na wschód.
- Dlaczego nie
mogę podjechać pod główną bramę?
Jane uśmiechnęła się łagodnie – Po
pierwsze wzbudzisz podejrzenia, okrążając więzienie przez pół godziny, po
drugie w momencie ucieczki każdy będzie próbował posiąść auto. My będziemy
wiedzieli, gdzie się udać, by cię znaleźć.
- Mówicie o
tym, jakbyście planowali podróż na pegazie. Tak prosty plan nie ma szans na
powodzenie.
- Najprostsze
plany przynoszą najwięcej korzyści. –
Odparł Tommy, ponownie studiując mapę.
- A jeśli się
nie uda? – Spytał Nut, spoglądając na Jane.
Brunetka wzruszyła ramionami – To
poprosimy o wspólną celę z Adamem.
- Jesteście
wariatami…
- Tylko wariaci są coś warci –
Mrugnęła do niego okiem - Tommy, a co
dalej?
Ratliff wpatrywał się w
dziewczynę, wiedząc, gdzie leży problem. Ten problem właściwie siedział i to
między nimi.
- Myślę, że
dobrze będzie, jeśli wszyscy opuścimy kraj, przynajmniej na jakiś czas. Jane,
zanim cokolwiek powiesz – Tommy podniósł palec wskazujący – Wiem, że kiedy się
poznaliśmy, każdy był autonomiczną jednostką i nie potrzebowaliśmy siebie
wzajemnie, ale spójrz, jak teraz to wszystko wygląda. Na własną rękę
kontynuowałaś poszukiwanie Nuta, zdobyłaś dla mnie środki, które pomogły w
ucieczce. Teraz siedzimy wszyscy przy jednym stole, by wyrwać naszego
przyjaciela z beznadziejnego położenia. Ryzykujemy naszym życiem, wolnością,
jaką mamy w swoich rękach, ale nie boimy się wyzwań. Bo jesteśmy rodziną, Jane.
Dopóki siebie wspieramy, odnosimy same sukcesy.
- Tommy… -
Westchnęła, biorąc głęboki oddech.
- Co cię tutaj
trzyma? Hummingbirds będą próbowali cię zastrzelić, policja zacznie szukać
świadków po naszej – daj boże - udanej akcji. Siostra wybrała inną drogę, nie
kontaktując się z tobą ani razu. Jakie masz jeszcze cele do zrealizowania? Tutaj?
Żadnych. Sama przyznałaś, że Nut nie będzie chciał siedzieć z parą facetów w
jakimś…
- …Kurwidołku?
- Dokładnie
tak. – Rzekł, a na jego twarzy zagościł uśmiech – Sama z nim nie zostaniesz. Możesz
wrócić w każdej chwili, ale przeczekajmy tę burzę z dala od samego centrum. Chciałbym,
by Adam poznał Nuta. Przecież na początku towarzyszył mi w odwiedzaniu
potencjalnych miejsc, gdzie mógł przebywać. Chcę dowiedzieć się, jak żyliście,
nim wróciłem. Jane, daj nam tę szansę.
Brunetka spuściła głowę,
przeplatając ze sobą palce obu dłoni. – Nie mam argumentów, by ci odmówić.
Musimy wykupić lot i wyrobić Nutowi paszport z dowodem. Zadbam o to, byśmy byli
identyfikowani jako rodzina. Musimy działać szybko, bo możliwe, że loty zostaną
odwołane z powodu zamieszania w mieście. Wykonam kilka telefonów, a później
wrócimy do rozmowy.
Zostawiła ich samych. Młody
chłopak wpatrywał się w Ratliffa, który zajął miejsce obok niego.
- Boisz się? –
Spytał Tommy, obejmując młodszego brata.
- Nie wierzę,
że naprawdę chcecie to zrobić. Trzeba być nienormalnym, by się tego podjąć.
- No co ty nie
powiesz? – Tommy uniósł brew, nie kryjąc podekscytowania, które zaczynało
powoli go rozpierać.
***
W czwartkowy wieczór Adam wracał
ze świetlicy, idąc krok w krok z Krisem. Allen spoglądał na niego raz po raz,
próbując zdobyć się na podjęcie rozmowy.
- Dziś rano zapadł
wyrok. Ale nie martw się, nie jest prawomocny. Adam, proszę cię, okaż choć
trochę emocji, bo zastanawiam się, czy tam w środku jeszcze ktoś jest…
- Ile lat?
- Siedem.
Najistotniejszym motywem w sprawie było złamanie przysięgi i spiskowanie z
kryminalistą, którego nie wydałeś organowi prawa. Twoja wysoka pozycja
zawodowa niestety nie sprzyjała obronie.
Rozmawiam z najlepszym adwokatem w kraju. Jeszcze nie wszystko stracone.
Mijali właśnie najmłodszego
więźnia, który rok temu skończył dwadzieścia jeden lat i jako jeden z
nielicznych nie wziął niczyjej strony. Nachylił się w stronę Lamberta.
- Życzę mu rychłej
śmierci.
W tej chwili zapomniał, że
kiedykolwiek nazywał się ostoją spokoju. Rzucił się na drobnego dzieciaka,
uderzając nim o ścianę, aż zbrudzona biel pokryła się soczystą czerwienią.
- Jezu
Chryste, Adam! – Krzyknął Kris, odciągając Lamberta – Oszalałeś?! Adam! –
Wrzasnął, gdy brunet wyrwał się, goniąc chłopaka. Wściekłość zamgliła jego
wzrok.
- Dostaniesz dożywocie, jak go zabijesz! –
Próbował gonić Adama, jednak trzech policjantów go prześcignęło. Prędko
obezwładnili Lamberta, odprowadzając go do wolnej izolatki.
Chłopak wił się na podłodze,
niezdolny wycedzić choćby słowa. Allen drżącymi dłońmi wyciągnął telefon i
wybrał numer na pogotowie. Ukucnął, przyciskając palce do swoich skroni.
Zastanawiał się nad podjęciem tygodnia urlopu.
Na jego nieszczęście zrezygnował
z tego pomysłu tuż po krótkiej wymianie zdań przez komórkę. Powolnym krokiem
doszedł do drzwi gabinetu i zatrzasnął je za swoimi plecami.
Huragan był już blisko.
O NIE boje się że to się źle skończy :c Kocham twoje opowiadania i mam nadzieję że zaraz zaczniesz pisać kolejne :) Życzę weny.
OdpowiedzUsuńCzyli w następny weekend będzie pewnie finał:( Ja nie wiem jak oni zamierzają zrealizować ten plan, to czyste szaleństwo, ale coś muszą zrobić. Świetny odcine, jak zawsze:)
OdpowiedzUsuń~BlackAngel
Też trochę się boję, że coś pójdzie nie tak... mogę tylko mieć nadzieję, że im się uda XD
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
~Skylar
O nie.. to juz prawie koniec..? marona nie rob nam tego.. obiecaj nam wszystkim ze nadal bedziesz pisac blogi.. zapewne zwiekszosc nas zyje twoimi opowiesciami...
OdpowiedzUsuńA odcinek super.. ;)
Też się denerwuję, jakoś mam złe przeczucia. ale rozdział świetny jak zwykle. mam nadzieję, że im się uda.
OdpowiedzUsuńszkoda, że już się kończy, ale jeśli miałabym wybierac to wolę żebyś zrobiła krótkie fajne zakończenie zamiast niepotrzebnie przedłużac. aczkolwiek liczę na rozpoczęcie kolejnego opowiadania!
Wesołych Swiąt, smacznego jajka, i żeby ten ,,zbliżający się huragan" przyniósł ci dużo weny i prezentów.
~Czekolaaada
nie kończ błagam bo umrę ;_; i myślę że nie tylko ja <3 rozdział wspaniały jak wszystkie <333 życzę weny weny weny i jeszcze raz weny <3 :*** czekam na kolejny wesołych świąt ;**
OdpowiedzUsuńQ.Q! Czemu te rozdziały wydają się coraz krótsze? O.o
OdpowiedzUsuńNie no boskie ogonie, tylko strasznie krótkie xD!
6/6 => moja ocena ^^
Pozdrawiam
~ Kushina
Chcę tylko powiedzieć, że wciąż tu jestem, wciąż czytam, wciąż podziwiam i czytam geniuszu. Podoba mi się nowy Adam... ;3 ~ Pozdrawiam, Nelly.
OdpowiedzUsuń