sobota, 9 marca 2013

Odc. 10: Zdrada



~AniaGlambert1 Adam oraz Alma są tylko parą. Nie są małżeństwem. A co do komentarzy, lubię każde, te długie także! :)

Ostatnimi komentarzami pobiłyście rekordy! Uwielbiam czytać o waszych przemyśleniach i wrażeniach :) Pozdrawiam Was, kochane!


A kto jeszcze nie wie, oto fanpage (klik!) na którym daję info dot. najnowszych odcinków Kolibra :)


10. Zdrada



Pierwsze promienie wiosennego słońca wlały się przez duże okna gabinetu. W tle cicho grała jazzowa muzyka, a w powietrzu unosiła się woń zapachowych cygar. Adam odpoczywał w swoim gabinecie, spoglądając w okna prezentujące panoramę San Diego. Po raz kolejny osiągnął zawodowy sukces; lokalne gazety rozpisywały się na temat nowego burmistrza, który spędził w więzieniu pięć lat, a Lambert nadzorował jego moralny postęp.

Drzwi uchyliły się niepostrzeżenie i stanął w nich Ronnie.

- Tommy stawił się na rozmowę. Wpuścić go?

- Tak – Odparł brunet, odwracając się w stronę stażysty. Po chwili próg pomieszczenia przekroczył średniego wzrostu blondyn. Zostali sami.

- Usiądź – Rzekł Adam, kładąc dłonie na blacie biurka – I podaj mi ręce.

Kiedy Ratliff to uczynił, Adam rozkuł metalowe obręcze. Przypatrywał się powstałym ranom i otarciom wokół nadgarstków.

- Niedobrze to wygląda. Poproszę lekarza, żeby cię zwolnił z tego żelastwa na dwa tygodnie.

Blondyn uśmiechnął się łagodnie – Powszechna opinia, która tu krąży ma poparcie. Bywasz ludzki. Czasami.

Adam roześmiał się, spoglądając w brązowe oczy – Przejdźmy do ważnego tematu. Zapoznałem się z twoją przeszłością i chcę, byś powiedział mi na ten temat więcej. Podczas badania wykazałeś reakcję na dziewczynę, którą znałeś. Anne Rynsky. Opowiedz mi o niej.

Tommy wziął głębszy oddech, po czym zwrócił wzrok ku Adamowi.

- Poznałem ją ze dwa, trzy lata temu. Studiowała wtedy psychologię i prawo. Przypominała mi matkę. Zawsze pogodna i radosna. To znaczy, tak sobie ją wyobrażałem. Silna kobieta. Asymilowałem się z jej otoczeniem, by w końcu mnie zauważyła. Była przy mnie szczęśliwa.

- Tworzyliście związek?

- Nie. To była przyjaźń. Chciałem wprowadzić ją do mojego świata. Tego, o którym wiedzą nieliczni. Zaczęła gasnąć w moich oczach. Liczyłem na to, że tak inteligentna osoba zdoła mnie zdominować. Kiedy zobaczyłem w jej oczach łzy i prośby o pomoc, poczułem odrazę. Nie umiem pomagać ludziom. Nie umiem żyć z płytkimi, łagodnymi charakterami. Słabe robactwo trzeba tępić.

- Stop – Rzekł Adam – Czym ją złamałeś?

- Odszedłem – Odparł Tommy, zakładając ręce na piersi – Tak jak kobiety. One zawsze odchodzą.

- Wychowywałeś się z matką, siostrą?

- Matki nie znałem. Siostra była w drodze przede mną, ale nie uchroniła się przed nożem swojej nosicielki. Kiedy Anne była za słaba by żyć, zniknąłem.

Adam pokręcił głową – Interesuje mnie Alexander Potats, nastolatek, który wpadł w depresję i popełnił próbę samobójczą.

- Poznaliśmy się w klubie. Zaczęliśmy się spotykać i rozmawiać na poważne tematy. Oczytany, ciekawy świata, inteligentny, lecz uczuciowo słaby człowiek. Bardzo słaby.

- Jaka była między wami relacja?

- Na początku widywaliśmy się jedynie w celu rozmowy czy wspólnej zabawy na mieście. Niezwykle inspirujący i pociągający człowiek. Miał w sobie niegasnącą iskrę, która zaczęła mnie budować, zmieniać moje patrzenie na świat. Pewnego razu chcieliśmy pozwolić sobie na więcej, więc pojechaliśmy do hotelu.

- Co dalej? – Spytał Adam.

- Mogę papierosa?

- Jasne – Rzekł Lambert, podrzucając chłopakowi paczkę Chesterfieldów.

- Poszliśmy do łóżka. Liczyłem na obecność kogoś, kto nie będzie się mnie bał. Kto potrafi sprawić, że poczuję strach, którego definicji  nie znam. Kiedy zaczynaliśmy, wyznał, że to jego pierwszy raz i nie możemy pozwolić sobie na wiele.

- Co masz na myśli mówiąc „na wiele?”

- Stosunek. Znowu poczułem niechęć. Wtedy wyznał mi miłość. Po krótkiej wymianie zdań wyszedłem z pokoju, zostawiając go tam samego. Nie potrafię kochać.

Adam westchnął cicho – W porządku. Brian Sisley. Utrzymujecie kontakt, mieliście wspólne sprawy. Brian ma na koncie wiele przestępstw, ale ty nie brałeś w nich udziału.

- Nie jestem mordercą, ani psychopatą. Brian ma wypaczony umysł, choć potrafi stwarzać pozory uroczego dzieciaka, którym nigdy nie był. W końcu trafiłem na mur, którego nie jestem w stanie przebić. Podnieca mnie pewność siebie u ludzi, którzy chcą mnie zdominować. Imponuje mi ich siła. Brian właśnie taki jest.

Adam oparł łokcie o blat biurka – Brian jest sadystą. Dopuścił się przestępstw na tle seksualnym. Mimo tej świadomości uprawiałeś z nim seks?

- Głównie z tego powodu.

Lambert parsknął śmiechem, po czym pokręcił głową – Jesteś nienormalny.

Ratliff odpowiedział łagodnym uśmiechem, po czym wzruszył ramionami – Jeszcze nie dojrzałeś do tego, by zrozumieć na czym polega relacja, w której dwie osoby chcą rządzić.

- A myślisz, że bym chciał?

- Na pewno…

Zawrót głowy. Uczucie suchości w gardle.

- Brian jest jak bóg – Uśmiechnął się Tommy – Widzi nas wszystkich i wszystko od niego zależy.

Adam zmarszczył brwi – Słucham?

- Niedługo wspomnisz moje słowa – Ratliff założył ręce na piersi, po czym wziął głębszy oddech – Chcę byś ty był kolejnym nazwiskiem w mojej kartotece.

Adam szerzej otworzył oczy.

- Czuję twoją władzę. Może i bywasz ciepłym tatusiem, ale czuję w tobie siłę, która mnie przyciąga. Dlatego chciałem, byś został moim opiekunem. Chcę spróbować cię złamać. Chcę, byś doświadczył tej próby i zdał egzamin.

Brunet uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym sięgnął po papierosa.

- Jak daleko jesteś w stanie się posunąć?

- Czasami żądza jest tak silna, że przyćmiewa cel i ślepo brniesz w ciemność.

***

Dzień rozpoczął się zupełnie normalnie. Każdy pracował w swoim tempie. Adam kończył właśnie swoje śniadanie, gdy usłyszał z podwórza krzyk, będący zawołaniem jego imienia. Chwilę później rozbrzmiała seria wystrzelanych pocisków z wieży wartowniczej. Wybiegł z gabinetu, potrącając kubek ze świeżą kawą. Czarna ciecz rozlała się po gazecie, którą właśnie przeglądał.



Tommy usiadł na schodach prowadzących do pomieszczenia gospodarczego. Wyciągnął papierosa, którego wygrał w zakładzie, po czym przysunął go do nosa. Zapach suszonego tytoniu przywołał uśmiech na zmęczonej twarzy.

- Hej – Usłyszał, kobiecy głos. Uniósł powieki, widząc przed sobą drobną kobietę ubraną w poszarzały fartuch.

- Znikaj stąd – Rzekł oschle, wyjmując pudełko zapałek – To niebezpieczne miejsce. Jeśli Adam się dowie…

- Nie dowie się – Rzekła Alma, przysiadając obok – Powiedziałam mu o nas.

- O nas? – Tommy uniósł brwi.

- O tym, że się znamy – Uśmiechnęła się – Był wściekły.

- Nie dziwię mu się – Odparł blondyn, przypalając papierosa. Zaciągnął się dymem – Takie dziewczynki jak ty nie powinny zadawać się z ludźmi mojego pokroju. Należycie do facetów, którzy trzymają was przy sobie. I jak widać słabo im to wychodzi.

- Czemu jesteś taki zimny? – Spytała.

Zwrócił ku niej swój wzrok – A obiecywałem, że będę inny?

- Co za miła niespodzianka… - Usłyszeli niski ton głosu. Żwir szumiał, rozsypując się pod stopami kilku par butów. Tommy wstał, gdy grupa mężczyzn stanęła tuż przed nimi – Mamy jedno życzenie.

- Nie jestem waszą pieprzoną wróżką – Warknął Tommy – Zjeżdżajcie stąd.

Grupa zaczęła otaczać Tommy’ego oraz Almę.

- Dajesz nam dziewczynę, my gwarantujemy ci pozycję i bezpieczeństwo. Wchodzisz w ten układ?

Tommy zaciągnął się dymem po raz kolejny, po czym parsknął śmiechem. Szarpnął Almę za rękę, po czym pchnął ją przed siebie.

- O tym mówiłem. Nadal jesteś taka odważna?

Widział drżenie jej ciała. Słyszał cichy pisk przerażenia. Złapał ją ponownie i dał jej schron za swoimi plecami.

- Bronisz swoich dziwek?

- Bronię tych, którzy są za słabi – Odparł, nie cofając się nawet na krok. Ujrzał na placu Ronniego, który bacznie go obserwował. Tommy skinął do niego głową. Po chwili chłopak zniknął z placu. 

Rozpoczął się czas gry na zwłokę. Miał wstrzymać atak na co najmniej półtorej minuty. Kiedy jeden z mężczyzn sięgnął do swojej kieszeni, nie miał wyboru.

- Adam! – Wrzasnął, gdy mężczyźni rzucili się w ich kierunku. Zdołał uchronić Almę przed ciosem najsilniejszego z mężczyzn, osłonił ją swoim ciałem i przybił do ziemi. Przewrócili się, raniąc nagie ramiona żwirem i piachem. Zapanował hałas i ogólny chaos; po chwili rozbrzmiała seria wystrzelanych pocisków z wieży wartowniczej.

Lambert w tym czasie wybiegł na podwórze. Skierował swój wzrok ku grupie policjantów, rozdzielających centrum zamieszania. Próbował biec, lecz nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Ujrzał swoją kobietę w ramionach człowieka, którego krzyk przed chwilą usłyszał. Zbliżył się do pary, po czym uklęknął tuż przed Almą.

- Co ty tu robisz? – Spytał szeptem, czując, że traci głos w gardle. Przeniósł wzrok na Tommy’ego.

- Próbowałem pomóc…

Brunet chciał już sięgnąć po pistolet, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Powinien być wdzięczny. Alma jako jedyna w przeciwieństwie do reszty nie miała na sobie śladów krwi.

- Simon – Lambert podniósł wzrok – Zaprowadź dziewczynę do mojego gabinetu. Muszę się zająć tą sprawą.

Poczuł na sobie wzrok wystraszonych oczu, jednak nie miał ochoty odwzajemnić spojrzenia.

- Jesteś cały? – Spytał Tommy’ego, mierząc go wzrokiem.

- Nie wiem. Chyba tak – Odparł. Plac pustoszał.

- Zabraknie wam izolatek. Mnie też zamkniesz? – Spytał cicho, pocierając swoje nagie ramiona.

Lambert wstał, wyciągając dłoń ku Ratliffowi. Ten odpowiedział niepewnym siebie spojrzeniem.

- Chodź – Rzekł brunet. Po chwili obie dłonie się złączyły, a oczy znalazły się na jednej wysokości. Źrenice bacznie wpatrywały się w siebie, szukając odpowiedzi na jeszcze niezadane pytania.

Adam puścił rękę Ratliffa, po czym ruszył przodem w kierunku pomieszczenia. Podszedł do dyżurującego.

- Chcę dzisiaj wygłosić apel. Zorganizuj mi wolną salę.

- O nie – Rzekł Kris, idący w ich stronę – Odwołuję widzenia na najbliższy miesiąc. Pięć dni głodówki dla wszystkich, bez wyjątku. Ograniczenie spacerów na dwa tygodnie.

- Kris – Warknął Adam – To nie jest odpowiedzialność zbiorowa.

- Twoje resocjalizacje zdają się na gówno. Ze śmiecia nie ulepisz złota.

Tommy skrzyżował ręce na piersi – Chyba popełniasz wykroczenie, mówiąc o mnie w ten sposób.

Allen poczuł drżenie swoich rąk – Nie dałem ci prawa głosu.

- Ja to prawo zawsze będę miał.

- Izolatka.

- Och, czyżby? – Uśmiechnął się Tommy, po czym spojrzał na Adama – Kogo teraz poprzesz? Wsadzisz mnie tam z rozkazu swojego kumpla, czy nagrodzisz za uratowanie twojej niepokornej panienki?

Kris przeniósł wzrok na Lamberta – Co Alma robiła na spacerniaku?

- Przyszła do mnie - Tym razem Tommy stanął w centrum zainteresowania.

- Nawet go nie słuchaj – Rzekł stanowczo Kris, kładąc dłoń na ramieniu Adama, który pozostawał w kontakcie wzorkowym z blondynem.

- Mówiłem, że kobiety odchodzą. Taka jest ich natura – Powiedział ze spokojem Ratliff – Nawet jeśli nie na zawsze, to na chwilę. Wpadają do celi twoich podopiecznych, by wskoczyć im do łóżka.

Poczuł, jak w jego żyłach gotuje się krew.

- Są grzeczne przy ułożonych facetach, a tak naprawdę skomlą, gdy ktoś silniejszy zechce mieć je przy sobie.

- Masz rację, Kris. Wsadźmy tego gówniarza. Niech spokornieje.

Tommy z uśmiechem pokiwał głową – Spytaj ją – Rzekł, patrząc w kierunku szatynki, która opuściła gabinet i przyglądała się mężczyznom – Niech skłamie ci prosto w oczy, że nie chciała się ze mną przespać.

- To nie jest prawda – Odparł Lambert. Znowu poczuł obrzydzenie względem chłopaka. Drażnił go ten drwiący uśmiech i chłodny ton głosu – Pieprzony kłamca – Dodał, odwracając się. Szedł w kierunku Almy, która cofnęła się do gabinetu. Adam zamknął za sobą drzwi, które trzasnęły głośno.

- Co robiłaś na placu? – Spytał, stając tuż przed nią.

Wzruszyła ramionami, wpatrując się w zdenerwowane oblicze Adama – Chciałam porozmawiać.

- Z kim? Zabroniłem ci – Rzekł surowo.

- Z Tommym – Choć jej głos brzmiał odważnie, bała się. Była przerażona jeszcze bardziej niż na placu, w otoczeniu obcych jej mężczyzn.

Zacisnął dłonie w pięści – Wyleją cię za złamanie regulaminu.

Widział w jej dużych oczach łzy. Wcisnęła ręce w kieszenie poszarzałego fartucha.

- Ostatnie pytanie – Rzekł, pochylając się ku niej – Spałaś z nim?

- Adam! – Krzyknęła, cofając się na krok – O czym ty mówisz! Za kogo mnie masz? – Po jej bladych policzkach potoczyły się łzy.

- Musiałem się tylko upewnić – Odparł chłodno – Chodź do mnie – Dodał, zbliżając się do jej ciała. Przytulił ją delikatnie, wtulając jej głowę w swój tors – Nie denerwuj się. Wszystko wróci do normy. Ostrzegałem cię przed tym miejscem.

Objęła go w pasie i opuściła powieki. Zaszlochała cicho. Uspokajała się.

***

Wieczór upływał w spokojnym tonie. Szklanka zimnego piwa oraz mecz drużyny baseballowej z Pittsburgha przyniosły długo wyczekiwany relaks po ciężkim dniu.

Telefon milczał, kanały informacyjne można było przełączyć. Za oknem panowała absolutna cisza.

- Adam? – Brunet usłyszał kojący, kobiecy głos za swoimi plecami. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. O tej porze Alma zwykle była w łóżku. Tym razem wciąż miała na sobie ubranie zamiast białego, bawełnianego szlafroku.

To miał być moment, w którym wszystko musiało się zmienić. Na lepsze, na gorsze – czas pokaże.

- Chcę ci o czymś powiedzieć.

Adam poczuł przyspieszone bicie swojego serca. Jest w ciąży? Tylko nie to, nie teraz.

- Słucham cię? – Odwrócił się w jej kierunku.

Milczała, wpatrując się w złączone dłonie.

- Skłamałam. Zdradziłam cię.

Wargi bezwiednie się rozchyliły. Serce zmieniło swój rytm, powodując ucisk w klatce piersiowej. Wpatrywał się w zawstydzone, niewinne oblicze kobiety, którą jak sądził – kochał. Czuł, jak po rozgrzanych policzkach zaczynają płynąć pierwsze, słone łzy.

- Przepraszam… - Szepnęła, przykładając dłoń do ust.

Nie potrafił się do niej zbliżyć. Jeszcze przez długi czas wpatrywał się w przestraszone oczy, które były puste. Puste, jak nigdy wcześniej. Wstał, sięgnął po swój portfel oraz telefon.

- Nie idź, błagam cię… - Szepnęła, łapiąc go za rękę. Zmierzył ją surowym wzrokiem – To nie była do końca zdrada, to…

- Nie chcę tego słuchać. Puść mnie. Nie potrafię na ciebie patrzeć -  Rzekł, idąc do przedpokoju. Zakładał buty, lecz drżące ręce nie mogły poradzić sobie ze sznurowadłami.

Czym sobie na to zasłużył? Jestem zdolny do wszystkiego. Czy ona naprawdę była do tego zdolna? Ta cnotliwa, nieśmiała dziewczyna, wpatrzona w niego, w pełni mu podporządkowana? Kobiety. One zawsze odchodzą. Kto powinien ponieść odpowiedzialność? On, za niepoświęcanie jej uwagi? Czy to niema zemsta za pożądliwą atmosferę, która istniała między nim a Tommym? Czy winę powinien ponieść ten demon, który potrafi pchnąć każdego człowieka w dowolnym kierunku, jaki wskaże mu na mapie zniszczenia?

Nie wiedział. W tym momencie przyczyna nie miała znaczenia. Liczyły się konsekwencje. Przekręcił kluczyk w stacyjce, popuścił sprzęgło i dodał gazu.

Chciał uciec od domu. Uciec od myśli, które powodowały łzy na jego twarzy.

9 komentarzy:

  1. No i nareszcie , przynajmniej mam taką nadzieje :) KONIEC związku Adama i Almy . Droga jest prawie wolna dla Tommy'ego, ale pewnie pojawią się jeszcze jakieś problemy. Coraz bardziej przestaje lubić Krisa. Znaczy na samym początku był mi obojętny jako jeden z bohaterów a teraz przestaje mi się podobać. Za to Tommy coraz bardziej mi się podoba, jest taki pewny siebie i tajemniczy ;3 A tak w ogóle to zakończyłaś w, jak dla mnie, koszmarnym momencie. No bo z kąd mam wiedzieć gdzie pojedzie teraz Adam , pojechał się schlać, przenocować u Krisa ... a może do ośrodka. A teraz tydzień oczekiwania. Marona męczysz, mogła bym żyć samymi weeekendami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod komentarzem wyżej. Chyba nie mam nic do dodania :)
    Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam od dodania to,że wpieprzyłaś Raffiego do izolatki tworząc przed moimi oczami wizję seksu wraz z Lambertem w niej (wiem, jestę zbokię,ale to niestety samo mi do głowy wpadło ;]). Miałam dreszcze czytajac scenę na placu, jak zwykle kawał dobrej roboty. ;)
    Oby dalej.




    ~GlamMonster

    OdpowiedzUsuń
  4. cześć! nominowałam cię do The Versatile Blogger na http://tenebris-tokiobizarre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. dziś krótko, bo się trochę spieszę! Przeczytałam w sobotę, jest wtorek - czyli nie zapomniałam o komencie. Do rzeczy: cieszę się, że każde moje wyobrażenie następnego odcinka jest inne niż twoje, tzn, że wzbogacasz cały tekst w bardzo ciekawe wątki. Po przeczytaniu mogę powiedzieć: nie spodziewałam się tego! Bardzo ciekawa fabuła, bohaterowie - niesamowici, fajne opisy zbliżeń, bliskich kontaktów. I znów mam pytanie: można cię złapać tylko na fanpage'u, czy masz jakiś inny profil, może e-mail? Pozdro :* ~AniaGlambert1

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Cię do "The Versatile Blogger" u siebie http://save-me-once-again.blogspot.com
    Uwielbiam Twoje opowiadania.. mistrzostwo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do "The Versatile Blogger" u siebie http://which-from-them.blogspot.com/ Podpiszę się , też uwielbiam Twoje opowiadania ;)

      Usuń
  7. Ponieważ pozwoliłam sobie na nominowanie twojego bloga, do Versatile Blogger Award, zgodnie z ustalonymi zasadami, zobowiązana jestem do poinformowania o tym Autora. Mimo, iż już ktoś inny zaangażował twoją twórczość, mimo wszystko grzecznie informuje ;) Tak profilaktycznie.
    http://swiata-iluzja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominacja do The Versatile Blogger :3
    http://im-not-strong-enough-to-stay-away.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń