Hej! Spóźniona, ale przybywam. Już na początku zaznaczę, że obawiam
się Waszej reakcji na ten odcinek. Pozostawię go jednak Waszej ocenie, Skarby
:)
Dziękuję za Wasze opinie!
Odc. 12: Królicza nora
It's all
false love and affection,
You don't want me
You just like the attention.
You don't want me
You just like the attention.
- La Roux – I’m
not your toy (Nero remix)
Od czasu zaginięcia Tommy’ego minęło ponad sto dwadzieścia
godzin. Choć wiele pojedynczych osób oraz dużych organizacji było włączonych do
poszukiwań, nie pojawiały się żadne nowe poszlaki. Tak naprawdę Tommy wraz z
Brianem mogli być już na drugim końcu świata, choć według Adama było to mało
prawdopodobne.
Po raz trzeci wypełnił szklankę brunatną whisky. Przetarł
palcami zmęczone oczy. Ostatnie noce spędzał głównie w zakładzie – podobnie jak
Kris oraz Simon. Tym razem postanowił wrócić do domu i odpocząć od napiętej
atmosfery. Nic więcej nie mógł teraz zdziałać.
Alma weszła do salonu. Niepewnym krokiem zbliżyła się do
Adama, stając tuż przed jego obliczem.
- Wyjeżdżam do mamy.
Czarnowłosy przeniósł na nią swój nietrzeźwy wzrok –Na jak
długo?
- Nie wiem – Odparła – Na kilka dni. Muszę to wszystko
przemyśleć. W dodatku sądzę, że nie powinniśmy teraz się kontaktować.
Lambert kiwnął głową – Nie ma sprawy. Baw się dobrze.
Nie odezwała się już ani słowem. Wzięła ze sobą jedną, małą
walizkę. Przyglądała się Adamowi z daleka. Zaczęła rozumieć, jak wiele straciła
pozwalając sobie na romans.
- Kocham cię – Rzekła, lecz nie była pewna, czy Adam zdołał
to usłyszeć. Opuściła mieszkanie, po czym skierowała się w stronę przystanku
autobusowego.
Tępo wpatrywał się w ścianę. Alkohol dawał chwilowe ukojenie
rozszalałym zmysłom. Na rozgrzanych policzkach czuł łzy. Jeżeli kochała, to
czemu zdradziła? Jeżeli kochała to czemu odchodzi? Ta kobieta odegrała już
swoją rolę na scenie życia Adama. Czas na nowego aktora, który postawił na
improwizację.
Tommy zapewnił, że może spieprzyć mu życie – obietnicy
dotrzymał. Czego tak właściwie pragnął? Czy ta gra już się skończyła?
Najprawdopodobniej tak.
Z dnia na dzień uczucie tęsknoty i rozgoryczenia zaczęła zastępować
nienawiść. Ukochana kobieta stała się obcą osobą, zawodowy sukces legł w
gruzach w przeciągu kilku godzin, a cała życiowa stabilizacja posypała się jak
dom na niestabilnych fundamentach.
Jeśli cię znajdę, a w
końcu to nastąpi, wsadzę cię do izolatki na pół roku i zadbam, byś dostał
dożywocie. Oślepniesz i staniesz się niepotrzebnym nikomu śmieciem. Role się
zamienią; teraz to ja cię zniszczę.
Wszystkie przelotne myśli kumulowały się w jednym punkcie.
Tęsknił. Tęsknił za tym dupkiem i nie potrafił zaprzeczyć bezlitosnej prawdzie.
Zaszlochał kilkukrotnie. Teraz, gdy był sam mógł pozwolić sobie na łzy. Nikt
nie będzie go oceniał. Nikt nie miał do tego prawa.
***
Choć Simon namawiał do wzięcia chociaż trzech dni urlopu,
Adam nie zamierzał zmienić zdania. Nie miał zamiaru okazać słabości.
Dom był pusty od trzech dni. Zgodnie z prośbą Almy, Lambert odłożył
telefon i czekał na znak. Szczerze mówiąc tracił zainteresowanie swoim
związkiem. Czuł wstręt i obrzydzenie, których nie potrafił się pozbyć.
Dlaczego tak właściwie się z nią związał? Uznał, że życiowa
stabilizacja jest tym, czego potrzebuje. Miłość można sobie wmówić, jeśli są
sprawy ważniejsze – a ważniejsze było wszystko. Zaczął mieć wyrzuty sumienia.
Nie potrafił opisać uczucia, jakim darzył Almę, przecież potrafił funkcjonować
bez niej. Silni ludzie poradzą sobie
nawet wtedy, gdy mają żyć sami.
Gdyby mógł cofnąć czas, nie zaprosiłby jej do teatru w jeden
z letnich weekendów.
Nie zaczepiłby jej stojącej w kolejce nieopodal półek z
owocami kandyzowanymi.
Nie zaproponowałby spędzenia nocy w luksusowym hotelu
podczas sylwestrowej nocy, która pochłonęła dwie jego wypłaty.
Byłbym, mógłbym,
powinienem był. Skończ pieprzyć, stary. Obiecałeś sobie niczego nie żałować.
Kiedy w piątkowy wieczór przygotowywał dla siebie kolację,
otrzymał wiadomość. Bez zastanowienia sięgnął po telefon.
„Katy wyskoczyła z dziewczynami do pubu, może i my się
wyrwiemy na miasto? Za godzinę będę z kumplami w The Big. Wpadnij, jeśli
znajdziesz czas. Piszę od Ricka, zapomniałem swojego telefonu. Kris.”
Westchnął cicho i przeczesał palcami czarne włosy. Co prawda
nigdy wcześniej nie wychodził z Allenem do żadnego tętniącego życiem nocnego
klubu, ale teraz miał ku temu okazję. Czemu by nie skorzystać? Jeśli ma spędzić
noc przed telewizorem, zapijając się niczym pisarz z amerykańskich anegdot,
postanowił pozwolić sobie na kilka chwil ucieczki od szarej codzienności.
„Będę po 22” Odpisał. Nie spiesząc się włożył spodnie, umył
twarz i wybrał jedną ze skórzanych kurtek. Taksówka miała dotrzeć za pół
godziny. To wystarczający czas na otworzenie butelki wina.
22:23
Kiedy tylko minął parę czarnych drzwi uznał, że popełnił
wielki błąd. Głośna muzyka i papierosowy dym sprawiły, że ból głowy przybrał na
sile w przeciągu kilu sekund. Neonowe szyldy rozświetlały kolorowe ściany, a
dziesiątki obcych mu osób przemieszczały się z części tanecznej do kameralnej.
Rozejrzał się przez moment, po czym podszedł do baru.
- Szkocką dwa razy.
Usiadł na krześle, po czym rozejrzał się dookoła. Krisa nie
było.
Czuł na sobie wzrok młodych kobiet oraz nastoletnich dziewczyn.
Był nieco skrępowany, mając wrażenie, że znajduje się w centrum
zainteresowania. Nigdy wcześniej nie skupiał na sobie uwagi – przynajmniej tak
sądził. Przeniósł wzrok na barmana. Przez kolejną godzinę prowadził rozmowy
jedynie z nim. Rozmowy ograniczające się do omawiania pozycji na karcie
drinków.
Brak obecności Krisa przestał mu przeszkadzać. Właściwie
zapomniał, że miał przyjechać tutaj właśnie dla niego. Zamroczony alkoholem
umysł stracił zdolność do kontrolowania myśli i ruchów. W obawie o starcie z
ochroniarzem klubu sprytnie przemieścił się do pomieszczenia z salą taneczną,
gdzie zidentyfikowanie poszczególnych osób było wręcz niemożliwe.
Kolory mieszały się tworząc świetliste kombinacje, w
powietrzu unosił się zapach alkoholu oraz drogich perfum. Świat w głowie zaczął
wirować pod wpływem tańca. Dołączył do grupy nieznanych mu osób i pozwolił
poddać się melodii.
Wodził wzrokiem, nie mogąc skupić się na jednej wykonywanej
czynności. Czuł, jak trzymana w ręku szklanka uwalnia swoją ciecz, a ta spływa
po jego dłoni drobnym strumieniem. Nie miało to znaczenia. Bar znajduje się
przecież kilkanaście metrów dalej.
Blond włosy i duże brązowe oczy.
Przewidzenie, które spowodowało nagłe zatrzymanie rytmu
serca. Rozejrzał się jeszcze bardziej nerwowo. Ostatnio omamy nawiedzały go
coraz częściej. To tylko mara. Czysta ułuda.
Nie miał już wątpliwości, gdy te duże brązowe oczy patrzyły
wprost na niego. Z tą samą pewnością siebie i drwiną wpisaną w mimikę. Miał
wrażenie, że jego ciało ulega paraliżowi. Wpatrywał się w jedyną postać na tej
sali, która oprócz niego zamarła w bezruchu. Dzieliło ich kilka pijanych
dziewczyn, które przyszły zabawić się tej nocy w grupie przyjaciół.
- Nie… - Szepnął pod nosem. Alkohol płynący w żyłach
sprawił, że Adam był w stanie uwierzyć w nierzeczywistość danej chwili. Zrobił
krok naprzód. Wymyśliłeś to sobie. To nie
jest prawdą.
Ale skąd… skąd miałby
się tutaj wziąć?
Mógł teraz zacytować blisko trzydzieści wypowiedzi słynnych
psychoanalityków, którzy opisywali zjawisko halucynacji; ta wiedza jednak straciła
na wartości, zwłaszcza w tym momencie.
To był on.
Nieważne jak nieprawdopodobne mogło się wydawać spotkanie w wielkomiejskim
klubie.
- Nie czekaj na Krisa. Słodko śpi w swoim domu. To ja cię
tutaj ściągnąłem – Rzekł Tommy, kładąc dłonie na ramionach Lamberta, gdy zdołał
się do niego zbliżyć – Mogłem być już w Kanadzie.
- Dałeś się złapać… - Wymamrotał Adam, czując, jak ziemia
osuwa mu się spod nóg.
- Wiem, ile ryzykuję, ale pozwól mi wykorzystać tę szansę.
Nie chcę teraz trafić do aresztu. Wróciłem, żeby znowu móc cię zobaczyć -
Powiedział, wtulając się w masywne ciało – Adam, wiesz, co teraz zrobić… Jeśli
nie miałeś okazji dotrzymać czyjejś obietnicy, sprawię, że będziemy mieć tą
samą.
Lambert poczuł jeszcze silniejszy zawrót głowy. Czuł na
swoim torsie rozgrzane, drobne ciało, zapach opium, dotyk zroszonej świeżym
potem skóry, pragnienie wolności. Miękkie wargi zaczęły nacierać na jego
wilgotne usta, jednak resztki rozsądku powstrzymały go przed pocałunkiem.
- Proszę…
Uległ. Jego ciało zwyciężyło w tym nierównym pojedynku.
Złapał Tommy’ego za nadgarstek, gdzie nadal widniały świeże rany po metalowych
kajdankach. Nie zważając na jęk bólu, prowadził go w kierunku drzwi
wyjściowych. Zimne powietrze ani trochę nie pomogło w roztrzeźwieniu umysłu.
- Jeśli zawiozę cię na komisariat, będę miał z tego
niesamowite profity. Stanę się bohaterem w całym San Diego. Wpadłeś mi w ręce.
- Nie po to wróciłem, by znów oglądać te parszywe twarze.
- Nie mogę się ugiąć. Dzwonię po Simona.
- Adam – Tommy zbliżył się na niebezpieczną odległość,
zmniejszając dystans między nimi – Brian prawie wepchnął mi lufę do ust, kiedy
powiedziałem mu, że wracam po ciebie. To ja ryzykuję więcej niż ty. Spędzenie z
tobą tej nocy będzie więcej warte niż wolność, którą mam już w swoich rękach.
Nasza historia była niedopowiedziana. Teraz mamy okazję wspólnie stworzyć
ostatni rozdział.
- Horror mojego życia…
- Za to bestseller mojego.
Patrzyli na siebie wzajemnie.
- Przyciągamy uwagę. Załatwmy to szybko – Powiedział Adam,
zmierzając w kierunku taksówki.
- Hotel? – Spytał Tommy, idąc kilka kroków za Lambertem.
- Za duże ryzyko. Recepcja i rejestracja. Mój dom. Przyjedź
innym samochodem – Rzekł cicho, wsiadając do auta. Podał swój adres, nie
patrząc w lusterka. To był sen. To musiał być sen.
Gdyby ktoś miał teraz ocenić jego zachowanie, bez wahania pociągnąłby
za spust. Wiedział, że jeżeli miałby w swoim życiu czegoś żałować, to
zmarnowania tej szansy.
Choć nadal był pijany i nie potrafił myśleć konsekwentnie,
dotarło do niego, że będzie sam na sam z psychopatą. Że wprowadzi go do swojego
domu jak najlepszego kumpla, i że jego życie od tego momentu jest w wielkim
niebezpieczeństwie.
I jeśli Tommy nie ma na celu wypchania jego serca i płuc
śrutem, to z pewnością trafią do łóżka.
Momentalnie poczuł ciepło kumulujące się w dole brzucha.
Przygryzł dolną wargę i przeklął pod nosem. Gdyby tylko miał w sercu więcej
wiary, przepraszałby Boga i błagał go o zmianę planów, których nie przewidział.
Z jednej strony pragnął wymierzyć karę człowiekowi, który
zniszczył piękno i monotonię życia, z drugiej – uśpione żądze niczym pandemia zbierająca
żniwo na całym świecie zaatakowała to jedno bezbronne, nieodporne na ataki
ciało. Jeżeli ma żyć z tym przekleństwem i zgodzić się na wieczną odrazę
względem samego siebie, musi to dzielnie przyjąć. Czas się kończył, a dany
moment wymagał podjęcia decyzji. Ta właśnie zapadła.
Gdyby zechciał mógł użyć kajdanek i telefonu, ale…
Nie, to nie wchodziło w grę.
Nie dosłyszał, o jaką kwotę poprosił taksówkarz. Wyjął z
portfela kilka banknotów. Jeżeli miało to starczyć na całą noc pijaństwa,
musiało również wystarczyć na niedaleką podróż z centrum miasta do ich obrzeży.
Niech będzie już po
wszystkim…
Nie mógł ukrywać – bał się. Przecież… Alma, ich łóżko,
psychopata i poszukiwany w całym stanie przestępca… mężczyzna. Myśli były
nieskładne i pozbawione sensu. Czekał na podwórku, aż nadjedzie drugi samochód.
Kilka chwil później chłopak o drobnej sylwetce stał już na środku podwórka,
grzecznie czekając na zaproszenie. Adam nie patrzył na niego. Chciał, by czarna
postać pozostała anonimowa i bezimienna. W mroku nie dostrzegał twarzy, na
której wiecznie gościł szyderczy uśmiech. W tym momencie byli sobie obcy, jak
nigdy wcześniej.
Powinienem cię zatłuc,
sukinsynie…
Przekroczyli próg mieszkania.
Piekło w tym momencie zyskało nowe imię.
Pytań było mnóstwo, lecz pośród głuchej ciszy dominowały
jedynie uzupełniające się oddechy. Jak wyrazić wszelkie uczucia i emocje? Jak
wyrazić swoją tęsknotę względem człowieka, który zasługuje na spoglądanie do
końca swojego życia przez metalowe kraty?
- Teraz jesteś w pułapce – Oznajmił Adam – Zdany na moją
łaskę.
Brązowe oczy otworzyły się szerzej. Na bladym obliczu
zagościł nikły uśmiech.
- Godzę się na każdy warunek. Tylko… - Powolnym krokiem zbliżył
się do Lamberta – Tylko zakończ to, co zostało rozpoczęte i niedopowiedziane.
Brunet czuł swoją bezsilność. Próbował powstrzymać łzy
zbierające się pod jego powiekami. Ułożył dłonie na ramionach blondyna.
Przeczesał palcami jego długie włosy. Chłonął ten moment całym sobą. Męskie
dłonie wodziły po zasłoniętych materiałami częściach ciała, które nie traciło
cierpliwości. Tommy nie pozostawał obojętny. Zbliżył się, łamiąc barierę małej
przestrzeni, jaka ich dzieliła.
- Nie czułeś tego nigdy?
- Ani razu.
Nie liczyły się strefy ich ciał. Nie pozwalali rozłożyć się
na czynniki pierwsze. Poza pragnieniem nieskalanej fizyczności, pragnęli
posiąść wzajemnie intelekt oraz siłę.
Brunet czuł ciepły oddech na swoich ustach, a po chwili
miękkie wargi składające na nich wilgotny pocałunek. Masywne dłonie powoli
powiodły po szczupłych ramionach. Serce biło jak oszalałe, co chwilę zmieniając
swój rytm.
Gałęzie wzburzone silnym podmuchem wiatru zaczęły uderzać w
okna domu. Adam zadrżał, po czym zmrużył powieki. Po chwili uniósł je,
wpatrując się w brązowe tęczówki.
- Nie sądziłem, że to nastąpi… - Wyszeptał, ponownie
zbliżając się do miękkich ust. Zdążył za nimi zatęsknić. Muskał je delikatnie,
łapał wargami, smakował językiem. Tommy nie pozostawał obojętny na przyjemne
pieszczoty. Pomrukiwał rozkosznie, wsuwając szczupłe palce pod materiał
spoconej koszuli Adama. Dotyk miękkiej skóry był paraliżujący dla obojga.
- Pamiętaj, z kim tutaj jesteś… - Wyszeptał Tommy – Możesz
okazać więcej agresji.
Adam otworzył oczy szerzej. Choć wcześniej nie miał ku temu
okazji, teraz się nie zawahał. Przycisnął blondyna do ściany, słysząc głuche
odbicie oraz cichy jęk bólu. Wpił się w jego usta, brutalnie penetrując ich
wnętrze. Napierał swoim ciałem na szczupły tors, powodując chwilowy bezdech.
Masywne dłonie powędrowały w kierunku klamry paska.
- Nie boisz się? – Wyszeptał Adam, łapiąc chłopaka za biodra
i prowadząc go aż do salonu. Czuł wzbierające się w nich pożądanie. Czystą
żądzę, która teraz musiała znaleźć ujście.
- Nie. Ale liczę, że do tego dojdzie – Odparł Ratliff.
Spodnie wraz z bielizną znalazły się na wysokości kolan, kiedy upadł na kanapę,
zdominowany siłą Lamberta.
- Nie będę delikatny – Wymamrotał Adam – Godzisz się na to?
- Godzę się na wszystko – Wyszeptał Tommy, zakładając ręce
na jego karku – Pokaż mi, kim naprawdę jesteś.
Brązowe oczy przepełnione były fałszywą niewinnością. Adam
przygryzł wargi, wpatrując się tęczówki odbijające refleksy świateł. Sięgnął do
swojego rozporka, spiesznie rozpinając trzy guziki.
- Odwróć się.
- Słucham?
Adam złapał chłopaka za włosy
i szarpnął jego głową w swoją stronę – Wykonuj moje polecenia.
Na bladej twarzy ponownie
zagościł cień niepewności i strachu. Blondyn posłusznie spełnił żądanie
czarnowłosego, który klęczał tuż za nim. Ten moment zdawał się być tak
nierealny jak myśl o tym, że słońce już nigdy nie wzejdzie ponad horyzont.
Dłonie powędrowały na wąskie
biodra na chwilę przed zbliżeniem. Tommy zmrużył powieki, gdy poczuł
napierającą na niego wilgotną męskość. Wydał z siebie przeciągły jęk bólu przy
pierwszej próbie.
To miał być tylko seks.
Zimny, niezobowiązujący obowiązek, który wepchnął ich siłą do łóżka na drodze
przypadku.
Nieprawda. Chcieli tego tak samo, lecz nie mogli sobie pozwolić na
jakąkolwiek czułość.
Odchylił głowę, gdy wszedł do
końca w rozpalone ciało. Czuł jego drżenie oraz wilgoć, pokrywającą miękką
skórę. Wycofał się nieznacznie, po chwili uderzając jeszcze bardziej
zdecydowanie. Uznał, że to wystarczający gest jak na początek. Jedna ręka
pozostała na biodrze, druga zaś wodziła po plecach. Ciszę przerywał słodki
dźwięk przyklejających się do siebie ciał oraz cała symfonia gorzkich odgłosów
bólu pełnego przyjemności. Każde pchnięcie spotykało się z odpowiedzią na tyle
głośną, na ile głęboko pozwolił sobie spenetrować uległe mu ciało. Palce
przeplotły się z jasnymi kosmykami włosów i szarpnęły łagodnie, uwalniając z
zaczerwienionych ust rozkoszny pomruk. Brunet oddychał głośno i nieregularnie.
Jego ruchy przyspieszyły, uwalniając spomiędzy warg Ratliffa kolejne odgłosy.
- Chcę na ciebie patrzeć –
Usłyszał Adam.
- Pieprz się.
- Pozwól mi na to, proszę… -
Miał wrażenie, że w głosie chłopaka słyszy skomlenie i zawodzące łkanie, jednak
twarz nie miała na sobie ani śladu łez. Sięgnął ręką pod brzuch blondyna,
czując tam nabrzmiałą, pulsującą męskość.
- Naprawdę to lubisz – Rzekł,
wychodząc z niego jednym szybkim ruchem. Przewrócił spocone ciało na plecy.
Szybkim ruchem ściągnął do końca spodnie wraz z bielizną, uwalniając chłopaka
od ostatniej przeszkody. Przy okazji zdjął swoją koszulę, a następnie pochylił
się, by znów zatopić się w prężącym od podniecenia ciele.
Zamglone oczy spoglądały na
niego nietrzeźwo, dłonie miarowo zaciskały się na obiciu kanapy, a brzuch
zrosiły przezroczyste krople podniecenia, sączące się zaczerwienionego członka.
- Mocniej… - Wyszeptał Tommy,
przygryzając dolną wargę. Odpowiedź była natychmiastowa. Czuł rozdzierający
ból, który wahadłowo ustępował miejsca rozkoszy. Widok podnieconej twarzy
mężczyzny, którego pożądał od tak dawna wprawiał go w jeszcze intensywniejszą
ekstazę. Szczupłe ciało wiło się i prężyło, błagając o więcej, a Adam robił
wszystko, by sprostać temu wyzwaniu. Pochylił się, by składać pocałunki na
miękkich wargach. W tym samym momencie szczupłe nogi objęły jego biodra i dociskały
je mocniej do siebie, pogłębiając płynne ruchy.
Kilka chwil później plecy
Adama zderzyły się z zimną, nierówną powierzchnią podłogi. Przez moment widział
jedynie cienie konarów tańczące pod sufitem. Przez myśl przeszło mu, że został
postrzelony, jednak po jakimś czasie zrozumiał, że jest w błędzie. Otworzył
oczy, a chłopak siedział już na nim, łagodnie nabijając się na nabrzmiałą
męskość. Zaczął wykonywać płynne ruchy do przodu i do tyłu, w górę i w dół,
ujeżdżając jego biodra na tyle mocno, ile starczyło mu sił. Drobne dłonie oparł
o masywny tors, a brązowe oczy skierował ku niebieskim.
Patrzyli na siebie, pogrążeni
w zakazanej przyjemności, jaką przyszło im smakować. Dłonie Lamberta przesuwały
się po przedramionach Tommy’ego, palce ślepo wodziły po liniach nabrzmiałych
żył, następnie powędrowały w kierunku pleców, zostawiając nieznaczne, czerwone
ślady.
Czuł, że zbliża się do końca. Oddech stawał się coraz
bardziej nierówny i płytki. Do wyczulonych na każdy dźwięk uszu dochodziła
seria krótkich westchnień, które zaczęły przeistaczać się w donośne jęki. Ich
mokre ciała kleiły się do siebie, jednocześnie skłaniając ku sobie i odpychając.
Brunet podparł się na ramieniu, prowadząc dłoń do samej szyi chłopaka. W miarę
zaciskania na niej swoich palców, puls przyspieszał. Głuchy krzyk rozdarł
ciszę, a nasienie rozlało się po brzuchu Adama. Krople ciepłego nektaru
spływały po jego boku, a ciało uległo sile orgazmu. Lambert zacisnął palce
jeszcze mocniej.
On. Tommy. Szczytuje,
siedząc na nim.
Nie powstrzymując się dłużej, uwolnił całe kumulujące się w
nim podniecenie. Miał wrażenie, że stopniowo wspina się na sam szczyt, aż
doznał uczucia przepełniające jego ciało kilkunastoma falami ekstazy. Mięśnie
kurczyły się paraliżująco, przyciskając plecy do podłogi oraz pozwalając im się
od niej oderwać, powieki zacisnęły się, a rozchylone usta wydawały z siebie
donośne oznaki spełnienia. Paznokcie naciskały na twarde linoleum, przesuwając
się po nim, zostawiając wyżłobione ślady, a wargi zaczynały krwawić od siły ich
przygryzania. Dopiero po kilku chwilach otarł ze skroni gorące krople potu i
poczuł, jak drobne ciało pokłada się na jego brzuchu oraz torsie. Nie miał siły
na wypowiedzenie choćby jednego słowa.
Gdyby mógł śnić, chciałby zobaczyć w swej wizji Tommy’ego,
który przynosi mu świeżo zaparzoną kawę i wita się z promiennym uśmiechem.
Niestety rzeczywistość była zbyt sprawiedliwa, by pozwoliła mu na ułożenie
życia w idealny sposób, gdy każdy z poczynionych kroków prowadził go ku autodestrukcji.
Zasnął.
Oja... ale się gorąco zrobiło. A ta wizja Tommy'ego, kóry przynosi mu kawkę rano też by była świetna, ale wiemy że tak się nie stanie no chyba że nas zaskoczysz. Jedyne czego się obawiam to to że oni potraktują to jako jedarozową przgode i jak Adam się rano obudzi to Tommy'ego już nie będzie ... ;C a tego bardzo nie chce, wole jakby się z nim obudził i by była kolejna ich rozmowa , a ja kocham ich dialogi ;-; ale zrobisz tak ja uważasz chciaż myślę, że nie ukarzesz mnie aż tak bardzo i Tommy zostanie do rana ... Proszee *oczy osła ze Shreka* ??
OdpowiedzUsuńEghh . ja chcę już 13, ciekawe co się bedzie działo... A tak wgl to fajnie wykombinowałaś żeby ściągnąc Adam do baru, nie liczyłam na coś takiego, bardziej spodziewałabym się chyba tego że by go gdzieś zobaczył i za nim pobiegł, drodze powrotnej do domu. A i jeszcze jadna prośba, nie wsadzaj Tommy'ego do aresztu ani izolatki bo mi go żal . Dziękuję ;3 i jak zawsze życzę weny, jesteś świetna Marona !
Ad, Mistrzyni moja, dziś nie mam już słów. (nie wiem, czemu bałaś się tego odcinka, totalnie nie rozumiem - chyba każdy właśnie na niego czekał) Odcinek jest fantastyczny (FANTASTYCZNY!) zarówno całościowo jak i biorąc pod uwagę kolejne fragmenty, zdania, wątki.
OdpowiedzUsuń(Nie pamiętam czy komentowałam ostatni odcinek - jeśli nie to podsumuję zaraz jednym zdaniem, a jeśli tak to może się powtórzę: zawirowanie akcji genialne na tyle, że wskakujesz na drugie miejsce moich ukochanych autorów tego typu powieści, doganiając Kinga i przeskakując Cobena. <3)
Rozterki Adama świetne, z jednej strony obojętność na Almę, utrata zainteresowania ich związkiem i żałowanie w ogóle jego rozpoczęcia (btw myślę, że mogłabyś pociągnąć ten właśnie mini wątek, bo jest jak dla mnie interesujący: Adam na pewno wiedział o swojej seksualności, ale starał się nie odstawać od innych i być "normalny", stąd nie tyle okazanie zainteresowania (bo go w ogóle nawet nie było? #nadinterpretacja), a raczej zwrócenie się w stronę bezpiecznej, "normalnej" opcji jaką była Alma.) a z drugiej tęsknota za Tommym (za jego fizycznością).
a sama scena zbliżenia.. szukam odpowiednich słów, ale wątpię, żebym znalazła idealne. namiętność, strach, lekkomyślność, ulga ? i jeszcze coś nieuchwytnego, czego nie umiem nazwać, a wyraźnie czuję.
znów język polski zawodzi, bo wg mnie najlepsze słowo na całą tę scenę to angielskie "reckless". ;)
Przeczytałam ten rozdział już trzeci raz i na pewno nie ostatni, bo będę do tej sceny wracać (wpisuję na listę Ulubionych Fanficowych Erotycznych Scen by Marona ^^).
Oj, muszę się z Tobą spotkać jakoś soon, żeby tego ff omówić jakoś szerzej ;)
Ściskam mocno i całuję, Skarbie :)
Ale się ostro zrobiło... Uch! Nie rozumiem, dlaczego się obawiałaś reakcji czytelników. Wiesz, ten odcinek jest najlepszy (i blog też), jaki kiedykolwiek czytałam. W dużym stopniu przypomina mi on czasy Glam Nation Tour, szczególnie tytuł. Adommy na scenie – to było coś! Niestety, nigdy się już chyba nie powtórzy... A wracając do tematu: za każdym razem po przeczytaniu odcinka brakuje mi słów na opisanie twojej twórczości, bo po prostu zapiera mi dech w piersiach, łzawią mi oczy lub jestem tak zachwycona, że odtwarzam to sobie na nowo w mojej wyobraźni. A tytuł trochę wielkanocny – w tej króliczej norze znalazłam niezły prezent na święta – niesamowitą treść. Mam nadzieję, że ten blog nie jest ostatnim, jaki piszesz. Także cały czas czeam na twoją pierwszą książkę (chyba, że już jakąś napisałaś, a ja nic o tym nie wiem), a póki co – na nowy rozdział :). Mam też pytanie: ile masz lat (Bardzo ciekawi mnie twoja osoba, tak dojrzale piszesz, wzbogacasz opowiadanie o wyszukane słowa :) )? Nie wiem, kiedy dodasz następny odcinek, więc już dziś składam ci najserdeczniejsze życzenia: Spokojnych radosnych Świąt Wielkanocnych, odpoczynku, smacznego jajka, bogatego zająca, żeby ci woda nie zamarzła, gdy w Lany Poniedziałek będziesz oblewać znajomych :D i oczywiście WENY! Z pozdrowieniami ~AniaGlambert1
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak mam skomentować ten odcinek!
OdpowiedzUsuńhdhdgdsfsdfbkfkdfhdsksldfjksdfhskbdskjhdfsf <3
To chyba najlepiej wyraża moją reakcję...;D
Ahh, było gorąco...:)
Również się obawiam, że Tommy'ego nie będzie u boku Adama, kiedy ten się obudzi.
Nie mogę się doczekać następnego!
Pozdrawiam :)
Ewelina.
Marono,jakze wielbię Twoje opowiadania. Każdy kolejny rozdział jest bardziej ekscytujący, poruszający moją wyobraźnię ,doprowadzający racjonalne myślenie do kapitulacji. Uwielbiam Cię i Twoje ff; *
OdpowiedzUsuńWeny weny i jeszcze raz weny.
ahhh i wesołego jajka: D
nie mogę się doczekać weekendu żeby nastąpił ciąg dalszy. piszesz najlepsze polskie opowiadania adommy<3
OdpowiedzUsuń