sobota, 30 marca 2013

Odc. 13: Ucieczka

Bardzo się cieszę, że pozytywnie odebrałyście ostatni odcinek :) Dziękuję za wszystkie komentarze, moje Drogie! 

Till: Rozbawiłaś mnie stwierdzeniem, że żal Ci Tommy'ego, który miałby trafić do izolatki :D Masz dla niego sporo litości :)

Rogo: King to także dla mnie niedościgniony geniusz gatunku, ale swoim stwierdzeniem rozłożyłaś mnie na łopatki :) dziękuję! <3

AniaGlamber1:  Książki jeszcze nie wydałam, choć przyznam, że zanim zaczęłam pisać KDK, zamierzałam utworzyć z niego scenariusz i puścić na coroczny konkurs. Jednak postanowiłam przedstawić tę historię Wam :) W odpowiedzi na Twoje pytanie: mam 20 lat (pamiętam, kiedy jeszcze jakiś czas temu odpowiadałam: 16, 17. Ale ten czas leci!)

Życzę Wszystkim Wesołych Świąt! :)   
 
Dedykowane Purowi, który pozwolił mi uciec właściwą drogą.
13. Ucieczka
 
Where have you gone?
Like a rabbit down a hole.
I can’t find you now and I don’t think I ever will.

-The Getaway Plan – The Reckoning


Otworzył oczy. Patrzył w sufit. Bał się zmienić obiektu swojego zainteresowania.

Panująca w domu cisza jeszcze nigdy nie brzmiała tak niebezpiecznie. Promienie południowego słońca wlały się przez szczeliny żaluzji, oświetlając tańczące w powietrzu drobinki kurzu.

Adam przełknął ślinę, czując gorzki posmak w swoich ustach. Powiódł dłońmi po podłodze, czując pod palcami obcą, zimną wilgoć.

To nie był kac moralny. To była pułapka, z której nie mógł się wydostać. Zaczął powoli analizować fakty, choć w jego pamięci pojawiło się wiele braków. Przez myśl przeszło mu,  że nie użyli zabezpieczenia i być może od wczorajszej nocy podpisał nad sobą wyrok śmierci. Pomyślał także o Almie, która dowie się prawdy i z pewnością ich związek zostanie definitywnie zakończony. Jednak to wszystko było niewiele znaczącą serią  konsekwencji.

Przyprowadził psychopatę do swojego domu. Pieprzył go w salonie, gdzie do tej pory jadał obiady i oglądał mecze. Miał resocjalizować chłopaka, który wpisał go w swój plan. I ten właśnie chłopak miał całą noc na splądrowanie jego domu; nie chodziło o pieniądze, ale o wszystkie tajne i prywatne dokumenty. O zdrowie i bezpieczeństwo jego rodziny.

Wstał, rozglądając się dookoła. Tommy zniknął. Nic więcej już go tutaj nie trzymało. Adam szybkim krokiem ruszył w kierunku stacjonarnego telefonu. Wybrał numer do domu rodziców Almy. Nie rozmawiał z nią od kilku dni i choć obiecał dać na wstrzymanie, musieli wymienić kilka słów. Adam zamierzał nakłonić dziewczynę do szybkiego powrotu. Wziął głębszy oddech, nie spoglądając za siebie. Po kilku sygnałach odezwał się głos starszej kobiety.

- Tak?

- Dzień dobry. Z tej strony Adam. Chciałbym porozmawiać z Almą.

Po drugiej stronie rozbrzmiały ciche pomruki i szumy.

- Halo?

- A miała nas odwiedzić? Nic o tym nie mówiła.

Bezwiednie rozchylił wargi. Odłożył słuchawkę, przykładając dłoń do ust. Osunął się po ścianie i upadł na podłogę. Była jego celem. Dopadł ją, a teraz przepadła.

- Jezu Chryste… - Wyszeptał pod nosem.

***

Od czterdziestu trzech minut rozmyślał, jakie kroki powinien podjąć. Telefon Almy nie odpowiadał, a żadna z jej przyjaciółek nie kontaktowała się z dziewczyną od ponad tygodnia. Potrzebował pomocy. Wybrał numer do Krisa.

***

Niechętnie otworzył drzwi. Czuł przyspieszone bicie swojego serca.

- Stary, wyglądasz na wrak człowieka – Rzekł Allen, poklepując Adama po ramieniu – Co się dzieje?

Brunet milczał przez kilka chwil. Poprawił zsuwające się z jego bioder spodnie. Wzruszył ramionami – Nie wiem. Nie wiem jak mam o tym rozmawiać.

Allen westchnął pod nosem – W jednym zdaniu. Spróbuj.

Powolnym krokiem przeszli do salonu. Mężczyzna zajął miejsce na dużej kanapie, zrzucając z niej puste opakowania po mrożonych zestawach obiadowych.

- Pięknie się odżywiasz, gdy zostajesz sam ze sobą. Mogłeś wpaść do nas, Katy uwielbia gotować.

Adam nie miał nastroju na luźne pogawędki. Upewnił się, czy przyjaciel nie ma przy sobie broni. Przełknął ślinę czując niemiłosierny skurcz w przełyku.

- Tommy podał się za ciebie i ściągnął mnie do klubu. Potem przyjechaliśmy do mnie. Uprawialiśmy seks.

Mężczyzna wpatrywał się w Adama. W pewnej chwili parsknął śmiechem.

- Niezłe! Naprawdę niezłe. Dobra, mów co cię trapi, przejdź do rzeczy.

Lambert zmrużył oczy, po czym wsunął dłonie w kieszenie spodni.

- To prawda. Pięć dni temu Alma wyjechała do rodziców i jak się okazało, wcale tam nie dotarła. Numer jej telefonu nie istnieje i nikt nie wie, co się z nią dzieje. Boję się, że ją uprowadził, albo zamordował.

Allen wziął głęboki oddech, po czym skrył twarz w dłoniach.

- Czekaj… Miałeś go w rękach i wykorzystałeś to do prywatnych ce… Nie, Adam. Nie uwierzę, że spałeś z tym potworem.

- Musisz.

- Ty jesteś chory – Wycedził Kris, wstając z kanapy – Brakowało tylko, by wsadził ci glocka i pociągnął za spust. Gdzie ty masz honor?!

- Straciłem rozum, to był tylko jeden raz! – Adam wiedział, że pogrąża się coraz bardziej.

- Czy ty siebie do jasnej cholery słyszysz?! – Krzyknął Kris, zrzucając ze stołu parę filiżanek, które rozbiły się na ceramicznej posadzce – Miałeś go w garści! Policja w całych Stanach szuka tego sukinsyna od prawie dwóch tygodni, a ty miałeś go w swoim domu! Naraziłeś siebie, Almę i całą sprawę! – Złapał Adama za ramiona i potrząsnął nim – On jest chorym psychicznie, nieobliczalnym potworem! Jak mogłeś go ściągnąć do swojego łóżka?! Ktoś tak szanowany, z tak dużym doświadczeniem ulega prymitywnym instynktom?! – Kris oparł ręce o blat stołu  - Jeśli jednostka dowie się, że sypiasz z facetami, polecisz na zbity pysk. A jeśli dowie się, że spałeś z Joe Ratliffem, trafisz do celi przeznaczonej do niego. Z tym, że ty będziesz się karmił rozgotowanym mięsem, a on wygrzeje tyłek na plażach Florydy. Zdradziłeś Almę. Teraz zaprzepaściłeś już wszystko – Rzekł Kris, próbując opanować drżenie swoich rąk. Adam zacisnął wargi, przyciskając palce do powiek, do których napływały łzy.

- Ja nie wiem jak to… Ja…

Kris westchnął, opierając się o krawędź stołu – Musisz przyjąć do wiadomości, że spieprzyłeś najważniejszą sprawę. Wkroczyłeś na ścieżkę, z której nie ma powrotu.

- Może jeszcze da się to uratować…

- Do jasnej cholery, Adam! – Kris wstał od stołu – Czy ty siebie słyszysz?! Pieprzyłeś seryjnego mordercę w swoim łóżku! Dociera to do ciebie?! Naraziłeś wszystkich, naraziłeś nas, sprawę, swoje życie i wszystkich, którzy są z tobą związani! Puściłeś go wolno, mając w garści… co powie wydział? Jak mogłeś być tak nieodpowiedzialnym gówniarzem? Szlag! – Kopnął w nogę od stołu i zatoczył kółko wokół blatu – Zdradziłeś swoją kobietę i… - Westchnął głośno – Gdzie ty miałeś łeb… dziesięć lat pracy nad recydywistami, mordercami i rzeźnikami ludzkich ciał, a uległeś gówniarzowi w twoim wieku! Weź się w garść! – Wrzasnął, gdy ujrzał łzy na twarzy Lamberta.

- Nie zniosę tego. Wyjdź – Wycedził brunet.

Zapadło milczenie. W powietrzu wibrowała niebezpiecznie zła energia.

- Wiesz, gdzie on jest? – Kris oparł ręce o stół i pochylił się. Adam przez chwilę przyglądał się mięśniom zaznaczonym pod materiałem dopasowanej koszulki. Zmrużył oczy, analizując usłyszane przed chwilą słowa.

- Nie wiem. Gdy obudziłem się rano, jego już nie było.

- Przeszukałeś dom?

- Nic nie zniknęło.

Kris parsknął śmiechem – To zbyt inteligentny charakter, żeby pozostawił ślady czy wskazówki. Z resztą, zawsze ciągnęło cię ku niebezpieczeństwu.

- Dlatego wybrałem ten zawód… - Wstał, podchodząc powolnym krokiem w stronę Krisa. Wpatrywał się w jego usta, później nieśmiało podniósł wzrok w kierunku oczu. Zaczęła do niego docierać świadomość, której nigdy nie chciał znać.

- Adam – Zaczął Kris, biorąc głębszy oddech – Jesteśmy przyjaciółmi, ale stoimy po stronie sprawiedliwości. Wiesz, że zdradzając mi ten sekret musisz liczyć się z tym, że będę musiał go zdradzić?

- Wiem – Odparł Lambert – Przemyślałem to.

Allen przygryzł wargi, po czym założył ręce na biodra – Rozpoczniemy poszukiwania Almy. Jutro będę musiał cię zgłosić. Masz kilkanaście godzin na ucieczkę. Kiedy powiem prawdę, a muszę to zrobić, będziesz głównym podejrzanym w sprawie zaginięcia Almy. W najlepszym wypadku grozi ci areszt, w najgorszym kilkanaście lat. Zniknij stąd.

Adam pokręcił głową – To nie wchodzi w grę.

Kris złapał go za ramiona – To twoja jedyna szansa, doceń fakt, że dostajesz ją ode mnie. Przyjdą po ciebie o trzynastej. Przyjmę twoją sprawę i rozpocznę poszukiwania od północy. Zniknij stąd czym prędzej. Tylko tyle jestem w stanie zdziałać – Rzekł, poklepując przyjaciela po twarzy.

- Mamy się pożegnać? – Spytał Adam.

- Nie lubię pożegnań. Jeśli stchórzysz, jutro się zobaczymy. Mam jednak nadzieję, że mieszkanie będzie puste. Decyzja należy do ciebie. Zostawię cię z nią. Już raz złamałeś swoją zasadę, nic nie stoi na przeszkodzie, byś zadziałał wbrew swoim przekonaniom po raz drugi.

- Ja naprawdę nie…

Kris objął przyjaciela z całych sił – Wykorzystaj swoje doświadczenie. Nie zginiesz. Wierzę w ciebie.

***

Dochodziła dwudziesta. Adam spędzał ten wieczór w samotności, pogrążony w przytłaczających go myślach. Był niemal pewien, że Alma nie żyje, jednak płomień nadziei nadal tlił się w jego sercu. Nie zniósłby myśli, że jest odpowiedzialny za czyjąś śmierć.

W szybach rozbłysły oślepiające światła reflektorów. Podwórze spowiło było w ciemności, gdy blask osłabnął.

Śmieciarze. Zaraz odjadą.

Pukanie do drzwi.

Już po mnie przyjechali? Kris nie pozostawił mi zbyt wiele czasu. Nie tyle, ile obiecał.

Wziął głębszy oddech i powolnym krokiem skierował się w stronę drzwi. Przekręcił klucz, nacisnął klamkę i przyciągnął ją do siebie.

Stał twarzą w twarz z Tommym. Chłopak dopalał właśnie chesterfielda, którego zgasił o ścianę budynku.

- Nie będę długo czekał. Pakuj się.

Adam był zbyt słaby, by zareagować emocjami, które mu towarzyszyły. Stracił wolę walki.

- Zostaję tutaj.

- Myślisz, że bycie sprawiedliwym cię uszlachetni? – Spytał blondyn – Jesteś zdany na mnie. Wróciłem po ciebie.

Lambert westchnął, zamykając drzwi. Powstrzymał go przed tym gest chłopaka.

- Wolisz spędzić resztę życia w tych cuchnących celach? Czuć na sobie pogardę w oczach ludzi, którzy mieli cię za autorytet? Stać na równi z tymi, których uczyłeś, jak godnie postępować?

- Zniszczyłeś mi życie… - Wycedził przez zaciśnięte zęby Adam.

- Ty moje także – Odparł Tommy – Pozwól mi odpokutować i pomóc.

- Nie – Rzekł Adam – Zostaję tutaj. Odejdź.

Ratliff westchnął cicho – Zaczekam w samochodzie piętnaście minut. Jeśli nie wyjdziesz z domu, zostawię cię tutaj samego. Przemyśl, czy chcesz mieć kontrolę w swoich rękach, czy wolisz oddać ją ludziom, którzy do tej pory byli twoimi przyjaciółmi – Rzekł, odwracając się powoli. Leniwym krokiem ruszył w stronę starego forda. Przysiadł na masce, przypalając kolejnego papierosa. Wypuścił z ust szary dym i rozejrzał się dookoła.

Lambert wrócił do salonu, po czym usiadł na kanapie. Decyzja zapadła – zamierzał postąpić z honorem. Ponieść karę za drogę, którą poszedł. Nie wiedział jak będzie wyglądało przesłuchanie z ludźmi, którzy byli jego partnerami w pracy. Jak zwierzy się ze zdrady przed Simonem. Jak będzie rozmawiał z więźniami, którzy widzieli w nim autorytet. Nie potrafił wyobraź sobie życia zza metalowych krat. Nie chciał spojrzeć tym wszystkim ludziom w oczy.

Szybkim krokiem podszedł do drzwi, otworzył je i wyszedł na dwór. Chłodne powietrze zmroziło jego prawie nagie ciało. Podszedł do Tommy’ego, powstrzymując się przed wymierzeniem ciosu w jego twarz.

- Co mam ze sobą zabrać?

Ratliff uniósł brew – Napisz list pożegnalny i skieruj ich na rzekę. Nie bierz ze sobą niczego.

- Mam opuścić dom z dziesięcioma dolarami w kieszeni?

- O to nie musisz się martwić. Wsiadaj do samochodu. Mamy niewiele czasu, by opuścić stan.

Adam spojrzał na swój dom, w którym spędził wiele lat spokojnego życia. Nie mogło do niego dotrzeć, że odtąd zdany jest na człowieka, którego mógł przekreślić jednym, właściwym dokumentem. Nie wierzył, że wróg ma stać się partnerem w walce o przetrwanie.

- Opowiem ci o zasadach – Rzekł Tommy, zajmując miejsce kierowcy. Podwinął rękawy czarnej bluzy i położył portfel na desce rozdzielczej. Zaczekał, aż Adam usiądzie obok i zamknie drzwi –  Zrywasz z całą swoją przeszłością. Zapominasz o ludziach, z którymi kiedykolwiek miałeś styczność. Nie możesz wykonać żadnego telefonu, nawet do rodziców. Nie możesz z nikim się kontaktować, jasne? Od tej pory znikasz. Przepadasz i jesteś uznany za zaginionego samobójcę.

Adam przygryzł wargi, czując pod językiem świeżą krew.

- Skrzywdziłeś Almę?

Tommy spojrzał w kierunku Lamberta – Nie. Sądzę, że nie powinieneś się o nią martwić. Za czternaście godzin zatrzymamy się w bezpiecznym miejscu. Będziemy mieć kilka chwil na omówienie zasad i planu.

- Mamy cel? – Spytał Lambert.

- Bez niego nie warto byłoby po ciebie wracać – Rzekł Tommy, przekręcając kluczyk w stacyjce – Jesteś silnym facetem. Znieś to godnie.

Adam oparł skroń o szybę. Kilka sekund później samochód ruszył, a oni opuścili podwórko dużego domu. Trudno było wyobrazić sobie, że widzi to miejsce po raz ostatni. Gwiazdy rozświetliły granatowe niebo, a jedynym towarzyszącym im dźwiękiem był rzężący silnik. Brunet wpatrywał się w czerń nieoświetlonych dróg. Nim pojedyncza kropla zdążyła spłynąć po bladym policzku, zmrużył powieki i spróbował zasnąć. Wciąż miał nadzieję, że to jedynie koszmar jednej nocy, która właśnie się kończy.



10 godzin później.

Zamrugał, przecierając zmęczone oczy. Jęknął, czując spięcie wszystkich mięśni oraz promieniujący ból w okolicach kręgosłupa. Syknął cicho i otworzył drzwi ciasnego samochodu. Postawił stopy na żwirze, osłaniając się przed oślepiającym blaskiem wschodzącego słońca. Czuł w ustach nieprzyjemny posmak, a skóra nieprzyjemnie się spięła pod wpływem chłodnego podmuchu wiatru. Kiedy postanowił wyjść z samochodu, ze zdumieniem otworzył oczy.

Tommy siedział na wysłużonej masce swojego samochodu. Trzymał w dłoni butelkę napoju z czerwoną etykietą. Łokcie opierał o kolana, spoglądając w malującą się przed nim przestrzeń. Słońce spowiło w swoim blasku cały widnokrąg wielkiego kanionu, a oni, stojąc przy jego krawędzi czuli się panami świata.

7 komentarzy:

  1. Nie potrafisz rozczarować, kolejny świetny odcinek :)
    Coś mam przeczucie, że Alma celowo nie pojechała do rodziców.
    Podoba mi się fakt, że Adam i Tommy są teraz zdani na siebie, a raczej Adam jest zdany na Tommy'ego, ale mimo wszystko, fakt, że są w jakiś sposób razem, jest zadowalający :D
    Wesołych Świąt i dużo, dużo weny :)
    Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że Tommy'ego nie będzie rano, ale wiedziałam też, że wróci po Adama. I wrócił. Rozdział cudowny bo w końcu są na siebie skazani.
    Dlaczego Cię rozbawiłam ? ;) Ja tam Tommy'ego poprostu uwielbiam, jako postać w KDK - tajemniczy, wie czego chce, wszystko ma zaplanowane; jaki i naszego Tommy'ego Joe - gitarzyste w zespole Adama. Dlatego mam dla niego tyle litości i nie chcę go zamykać w izolatce, ale teraz nie mam się o co bać, bo na drodze nie ma izolatek a jest w podróży , sam na sam z Adamem ... To się musi dobrze skończyć, chyba że będą ich gonić - Kris ;/ Mógł postąpić po przyjacielsku. No ale nie mógł.
    Jak dla mnie zaczyna się teraz najlepszy moment opowiadania, bo maja czas się poznać i zaprzyjaźnić, mam nadzieje że do tego dojdzie, w końcu Adaś jest teraz zdany na Tommy'ego i nie ma innego wyjścia, a pozatym ja wiem że on go lubi ;)
    Życzę weny i Wesołych świąt Wielkanocnych ( w tym wypadku też bałwana - albo żeby śniegu już nie było ;D )

    OdpowiedzUsuń
  3. "tańczące w powietrzu drobinki kurzu." przemawia to do mnie. kilka słów momentalnie tworzy bardzo konkretny nastrój.
    dopiero po rozmowie z Krisem zrozumiałam znaczenie pochopnej decyzji Adama. jakbym wszystkie wnioski wysnuwała teraz razem z nim. ciekawa jestem jak dalej potoczy się wątek sprawy karnej Tommy'ego, bo wszystko może się teraz wydarzyć (i jak potraktują tu udział Adama)
    podoba mi się postawa Krisa. dał mu szansę uciec, zachował się jak prawdziwy przyjaciel - a przecież mógł od razu zadzwonić po służby.
    podoba mi się ostatnie zdanie; może nadinterpretacja z mojej strony, ale Adam nareszcie może być wolny (prawdopodobnie mimo bycia poszukiwanym), nie dusząc się w swoim ciele, żyjąc życiem, z którego nie do końca był zadowolony.
    czekam niecierpliwie na kolejny odcinek :) pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam, czytam i nie wierzę w to, co czytam! W jednym odcinku zmieniłaś całego Adama. Na jego miejscu nie przyznawałabym się Krisowi do tego, co zrobił. Z drugiej strony bez tego nie byłoby dalszej fabuły. I Tommy! Na początku myślałam, że już nie wróci, a jednak. Niesamowicie to wymyśliłaś. Już nie mogę się doczekać, by się dowiedzieć, jaki mają cel. Jeśli Tommy wrócił po Adama, to znaczy, że ma do niego jakiś sentyment. Może Adam sprawi, że w końcu poczuje, co to miłość. Kolejne odcinki są coraz bardziej interesujące, co sprawia, że nie mogę się doczekać następnych... A, i proszę cię, niech ten Brian mi się nie szwęda w KDK, serio nie lubię typa! Wprost nie cierpię. :/. A ten ostatni wątek Tommy'ego na masce samochodu - gorący. Mój zboczony umysł od razu podsuwa mi sceny z "Króliczej nory" - mam nadzieję, że będzie powtóreczka, papatki ~AniaGlambert1 PS: dzięki za odp i życzę weny i czasu na KDK :)

    OdpowiedzUsuń
  5. kurde, z jednej strony lepiej żeby zwiał a z drugiej to zachowa się jak tchórz. jakby został miałby przesrane totalnie, i kac moralny nie od zniesienia. naprawdę podziwiam go że się zdecydował, i to w dodatku tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tu pierwszy raz :) nie bijcie ;) witam autorkę :) kochana pasam i pokłony składam. Kunszt pisarski który prezentujesz zwala z nóg. Umiesz budować napięcie i to jak! Mojego Tommy'ego tak zezłować zamienić jego niewinny wygląd w narzędzie zła? No wiesz?! ;) mam nadzieje że ich ucieczka będzie ich zbliżać a Tommy odsłoni się i wreszcie poznamy tajemnice które go oplatają jak bluszcz. A Alma niech spada pipa jedna!!:) pozdrawiam cię kochana i ściskam mocno. Cieszę się że tu trafiłam i zostanę choćbyś mnie chciała eksmitować :) jeśli coś złego napisałam przepraszam :) i nieśmiało kończę. Nowa tu jestem to wypada mi jedynie cichutko stać a ja tu produkuje się :) :*

    OdpowiedzUsuń
  7. A już było mi przykro,ze nie dostałam w tym roku prezentu na święta... Maronko, Ty mój króliczku wielkanocny ^ ^
    Lepszego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć <3
    Adam uciekinier,lubię to !
    Weny i wesołych świąt :D

    OdpowiedzUsuń