niedziela, 16 czerwca 2013

Odc. 23: Moment



Aj! To był prawdziwy trening cierpliwości :) Wybaczcie brak odcinka, ale wpadłam w wir sesji, która mnie całkowicie pochłonęła.

BlackAngel: Nikt wcześniej nie zaproponował tłumaczenia Piaskowego Gołębia na angielski. Ten pomysł bardzo mi się podoba! Jeśli masz czas i ochotę, możesz spróbować podjąć się tego zdania :)

Dziękuję za pozostawione komentarze! Zapraszam do odcinka :)

23. Moment

Nastał świt. Około piątej trzydzieści nad ranem Tommy zbudził się z płytkiego snu. Chcąc podarować Adamowi chociaż kwadrans drzemki więcej, zajął się swoimi sprawami. Spakował nieduży bagaż za siebie i za niego. Opuścił pokój, by udać się do jednego ze znajomych i odebrać skromne śniadanie.
Nigdy nie zastanawiał się nad swoim życiem, aż do dzisiejszego dnia. Wiedział, że ciąży nad nimi niebezpieczeństwo.
Adam jest przez ciebie zagrożony.
- Szlag – Przeklął pod nosem, biorąc głębszy oddech. Odruchowo odwrócił się za siebie, co miał już w nawyku.
Adam w tym czasie otworzył oczy. Chłodny powiew wiatru wywołał gęsią skórkę na jego przedramionach. Naciągnął kołdrę na nagie ciało i zmrużył powieki. Kolejna bezsenna noc, spędzona w poczuciu spadania w nicość. W czarną otchłań, gdzie nie liczy się czas. Położył dłonie na twarzy, próbując przywołać złudzenie cienia. Drzwi cicho skrzypnęły.
- Nie śpisz? – Spytał Tommy – Zjedz coś. Musimy ruszać w drogę.
- Dokąd?
- To zbędne pytanie.
- Jak każde inne, które ci zadaję – Odparł z przekąsem Adam, narzucając na siebie granatową koszulę. Kiedy spojrzał na talerz, momentalnie dopadły go mdłości. Od dwóch dni nie miał nic w ustach, ale czuł się pełny. Zaczął przyzwyczajać się do nowych warunków.
- Nauczę cię strzelać – Powiedział Ratliff – Pojedziemy za miasto.
- Umiem strzelać – Odparł oschle Adam – Chyba zapominasz, kim jestem.
Blondyn znacząco pokiwał głową – Ile razy użyłeś broni na zewnątrz?
Czarnowłosy rozchylił wargi, lecz po chwili wzruszył ramionami – Ćwiczyłem na strzelnicy. Ostatni raz pół roku temu.
- W takim razie masz spore zaległości – Odparł blondyn – Chodźmy. Musimy oddalić się od tego miejsca.
***
Linię horyzontu wyznaczały brązy ziemi i różowiejącego nieba. Puste drogi pozwoliły na przesunięcie prędkościomierza do poziomu 135 kilometrów na godzinę. W radio pobrzmiewała muzyka minionych lat dzieciństwa.
- Heathcliffie, to ja, twoja Cathy, wróciłam do domu!
Tommy roześmiał się, co kilka chwil zerkając w stronę nucącego Adama – Zmień stację. Zaraz dopadnie mnie nostalgia.
- Daj spokój – Uśmiechnął się Adam, biorąc głęboki oddech – Nie wiedziałem, że Ameryka może być tak piękna.
- Właśnie odbywasz podróż swojego życia.
- Nigdy nie zrobiłem więcej kilometrów, niż w ciągu ostatniego miesiąca – Odparł Lambert, spoglądając na drogę. Czuł na sobie wciąż obecny wzrok Ratliffa. Kiedy nastała ucisza, ale spojrzenia nie ustały, poczuł ucisk w gardle.
- Zamienimy się miejscami? Jestem zmęczony. Siedzę za kierownicą już siedem godzin.
- Jasne – Odparł Adam, dziękując w duchu, że cisza została przerwana. Kiedy licznik zaczął wskazywać coraz mniejsze liczby, rozpięli pasy. Samochód zatrzymał się na poboczu pustej drogi. Opuścili auto niemal jednocześnie. Poczuli zapach świeżego, suchego powietrza.
- Wsiadaj, poprowadzisz – Rzekł Tommy, łapiąc butelkę wody. Już po chwili zajęli swoje miejsca, nie dając sobie czasu nawet na kwadrans odpoczynku.
Adam zbyt spiesznie puścił sprzęgło, powodując silne szarpnięcie Mustangiem.
- Trochę za ostro – Uśmiechnął się Tommy – Skrzynia biegów jest schrz…
- Dla ciebie nie istnieje pojęcie „za ostro” – Odparł Adam, przerywając blondynowi rozpoczęte zdanie. Podjął kolejną próbę odpalenia samochodu. Ruszyli w dalszą podróż.
- Nie mamy gdzie spać – Rzekł po chwili brunet. Ostatnie promienie zachodzącego słońca zniknęły za linią horyzontu.
- Za dziesięć kilometrów będzie zjazd w lewo. Zatrzymamy się obok lasu. W samochodzie jest wystarczająco dużo miejsca, by spać.
Adam westchnął, przecierając zmęczone oczy. Cały dzień upłynął pod znakiem ucieczki. Odruchowo poklepał swoją kieszeń, w poszukiwaniu kabury. Broń cały czas mu towarzyszyła. Choć nie miał okazji pociągnąć za spust, uważał ją za najlepszą przyjaciółkę. Za wierniejszą od Tommy’ego.
Często zastanawiał się, na ile mógłby zaufać chłopakowi, siedzącemu u jego boku. Przecież to zdrajca, manipulator, wykorzystujący ludzkie słabości i naiwność. Z drugiej strony towarzyszyły mu inne myśli. Nie mogę się od niego uwolnić. Już sam nie wiem, co czuję. Nie wiem ile jest we mnie nienawiści, a ile współczucia. Jest klatką, do której wepchnął kolibra, potrafiącego żyć tylko na wolności, uprzednio łamiąc mu skrzydła. Dopadł mnie syndrom sztokholmski. Jak mogłem do tego dopuścić?
Skręcił w lewo, po czym przeciął polanę. Zatrzymał samochód między drzewami, będącymi przedsionkiem lasu. Suche konary wzbijały się pod powłokę nieba, tworząc czarne sieci, będące kontrastem dla gasnącego błękitu. Spuścił wzrok i przekręcił klucz w stacyjce.
- Przejdę się dookoła. Muszę rozprostować nogi – Rzekł Tommy, spoglądając w kierunku bruneta. Odpowiedzią było nieme kiwnięcie głową. Blondyn otworzył drzwi i opuścił auto, brnąc przez zroszone deszczem trawy. Czarnowłosy śledził jego oddalającą się sylwetkę. Ostatecznie oparł łokcie o kolana i wziął głębszy oddech. Wysiadł z samochodu i przesiadł się na tylną kanapę. Znużony długą podróżą, zasnął.
***
Mocą sądu najwyższego uznaję Adama Lamberta winnym doprowadzenia do szeregu zbrodni popełnionych w grupie bractwa zwanego Hummingbirds. Winny dopuścił się zamordowania własnej partnerki oraz wspólnika – Tommy’ego Joe Ratliff, psychopatycznego mordercy. Wymiar sprawiedliwości zadecydował ukarać  Adama Lamberta karą śmierci…
Zerwał się z kanapy, ciężko dysząc. Uderzył głową w dach. Dookoła panowała ciemność i głucha cisza.
- Co się stało? – Spytał Tommy, zbudzony krzykiem przerażenia.
- Nic, nie… - Zająkał się Adam, powoli powracając do rzeczywistości.
- Zły sen? – Ratliff podniósł się z przedniego fotela i odwrócił głowę w stronę bruneta.
- Beznadziejny… - Westchnął Lambert, przecierając zmęczone powieki. Musiał nadchodzić poranek, bo niebo traciło nasycenie granatem.
Tommy sprytnym ruchem przeszedł na tylne siedzenie, kucając obok Adama. Objął go.
- Połóż się na dwie godziny. Dostałem wiadomość od lidera. Rano mamy stawić się w mieście, niedaleko stąd.
Adam nie słuchał wypowiadanych przez blondyna słów. Wpatrywał się w ciemne oczy, co kilka chwil skrywające się pod powiekami. Przyszła mu na myśl podróż do Niemiec, kiedy późną porą przechodził wzdłuż jednej z bardziej popularnych ulic. Cisza, smutek i anonimowość. Widział dziesiątki, setki podobnie wyglądających oczu. Wzrok uciekał od niego, usprawiedliwiając się dużymi kroplami deszczu, spadającymi z nieba.
- Śniłem o Almie – Rzekł nagle Adam, przerywając cichy szept Ratliffowi – Nie pamiętam jej twarzy tak dobrze, jak w dniu, gdy ją widziałem po raz ostatni.
- Zapomnij o niej w ogóle – Odparł chłopak, biorąc głęboki oddech – Śpij – Rzekł, upewniając się, że Lambert nie majaczy. Temperatura jego ciała była w normie. Brunet sam już nie wiedział, czy to kontynuacja jego snu. Opadł na kanapę, zapadając w dalszy sen.
***
Obudziło go nawoływanie. Ostrożnie podniósł powieki, dostrzegając jasne włosy, zakrywające część twarzy.
- Chodź. Po spotkaniu z Hummingbirds obiecuję ci obiad i nocleg w hotelu – Rzekł z uśmiechem Tommy.
- Nie wiem jak przetrwałem minioną noc w takich warunkach – Odparł Lambert, czując ból każdego z mięśni. Usiadł, przeczesując palcami czarne kosmyki – Zaczekaj! – Zawołał, otworzył drzwi i ruszył za chłopakiem w stronę opuszczonej fabryki, wyglądem przypominającej tę, w której ostatnio się widzieli.
- Chodź – Rzekł Tommy, popychając żelazne drzwi. Lambert ziewnął, zakrywając dłonią usta i po chwili zderzył się z plecami Ratliffa, który zamarł w bezruchu.
- Poszło łatwiej niż myślałem – Rozbrzmiał niski, szorstki ton. Adam nie musiał podnosić wzroku, by mieć pewność, do kogo należą te słowa.
Brian stał tuż przed nimi, ściskając w dłoni pistolet. Pod ścianą klęczał lider bractwa skuty kajdankami. Jego twarz była przerażająco blada, ciało trzęsło się w konwulsjach. Kiedy blondyn zaczął iść w jego kierunku, Brian podniósł broń.
- Ktoś musiał zostać ukarany za wasze nieprzemyślane wybryki – Rzekł mężczyzna, z twarzy którego nie znikał ironiczny uśmiech.
- Jesteś chory… - Odparł Tommy, zatrzymując się w połowie drogi.
Adam czuł, że serce wyrywa się z jego piersi. Patrząc na Briana nie miał wątpliwości, za co należy się zemsta. Pusty oczodół zasłaniała jedynie cienka, czarna opaska. Łagodnie zbliżył dłoń do swojego uda. Przedmiot zwany „Przyjaciółką” nadal tam był.
- Dam ci wybór, liczę, że podejmiesz ten słuszny – Zaczął mężczyzna – On, twój nowy kochanek czy ty?
- Nie zabijesz już nikogo. Dosyć tego – Rzekł Ratliff, zaciskając dłonie w pięści. Czuł mrowienie w palcach.
- I mówisz to ty? – Roześmiał się Brian – Zabawne…
- Tommy? – Rzekł cicho Adam – O co chodzi?
- O nic – Odparł oschle blondyn, patrząc wprost na Briana.
- Och, nic nie wiesz? – Uśmiechnął się mężczyzna – Widzę, że nasz mały ptaszek nie daje się poznać nowym ludziom.
- Do jasnej cholery, zamknij się! – Warknął Ratliff, wyciągając z kabury pistolet. Brian w tym samym momencie odbezpieczył swoją broń.
- I co, strzelisz do mnie tak, jak do tego niewinnego chłopaka, który błagał cię na kolanach o swoje życie? – Spytał głośno Brian – Niczym maszyna przestrzelisz mi serce w obronie własnej ideologii?
Adam rozchylił drżące wargi. Gorączka uderzyła w jego ciało.
- Zabiłeś? Zabiłeś człowieka?
- Oto zadanie tego bezwzględnego sukinsyna. Nafaszerował ołowiem przypadkowego chłopaka. Zły dzień, zła godzina. A wszystko po to, by wejść w łaski Hummingbirds. By stać się częścią tej chorej społeczności, odbierającej ci resztki człowieczeństwa. Nadal chcesz do nas dołączyć? Warto poświęcić swoją etykę na rzecz egoizomu?
- Tommy, to prawda? Spójrz na mnie do jasnej cholery – Rozkazał Adam. Ratliff zwrócił wzrok w jego stronę.
- Musiałem. Inaczej bym zginął. Nie miałem wyboru. Nie miałem dokąd uciec.
- Przyrzekałeś, że nikogo nie skrzywdziłeś! – Krzyknął Lambert.
- To najgorszy wybór, jakiego dokonałem! – Odkrzyknął Ratliff – Nie chciałem tego zrobić, nie mogłem! Nie potrafiłbym…
- Potrafiłeś!
Adam po raz pierwszy ujrzał łzy na twarzy Tommy’ego.
- A czym usprawiedliwiałeś ten lęk przed tunelami? – Spytał Brian, spoglądając w kierunku Adama – Zadałeś kiedykolwiek to pytanie?
Zimny dreszcz zmroził rozpalone ciało.
- To tam miała miejsce pierwsza zbrodnia. Pierwsza i ostatnia, jakiej dokonał, decydując o ludzkim życiu. Od tamtej pory boi się podobnych przejść. Co Tommy, trauma? – Spytał z uśmiechem.
Ratliff milczał, nie mogąc pohamować łez. Nie miał odwagi zwrócić się w stronę Adama.
- Chodź do mnie. Pomogę ci z tym skończyć. Obiecałem ci pomagać, skarbie – Rzekł z łagodnością Brian, wyciągając rękę w stronę Tommy’ego – To nie zaboli, a poczujesz ulgę. Wszystko co złe, zostanie ci wybaczone.
Blondyn swoje powolne kroki skierował w stronę Briana.
- Nie… Nie! – Krzyknął Adam – Do jasnej cholery, wracaj tutaj!
Mężczyzna złapał blondyna, przyciskając jego plecy do swojego torsu. Przystawił broń do jego skroni. Blondyn poczuł na ustach słony smak potu. Wilgotne dłonie przesunęły się po jego wargach i spoczęły na szyi.
- Popatrz, Adam. To nie takie trudne…
Lambert zamarł w bezruchu. Natychmiastowo przeniósł wzrok na wargi Ratliffa. Obawiał się, że nie odczytał mylnie słów, odczytanych z ruchu jego warg.
„Za…bij…”
- Dobranoc, Tommy… dziesięć…dziewięć…
Adam patrzył w brązowe oczy, z których łzy przestały już płynąć. Pozostała pustka. Brakowało nawet krzty nadziei.
Stracę go. Stracę człowieka, którego kocham.
To był impuls. Odruch, którego nie mógł przewidzieć.
- Cztery…trzy…
Wyłącz umysł. Każda zbrodnia niesie karę. On zasługuje na karę.
- Dwa…
- Nie pozostawiasz mi wyboru – Powiedział Adam. Odruch. Niepostrzeżenie złapał pistolet, podniósł go i pociągnął za spust. Huk rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, ogłuszając Adama. Dotarł do niego jedynie głuchy dźwięk ciała uderzającego o ziemię. Obraz przed oczami zamienił się w plątaninę dziwnych form i barw. Zwrócił się w stronę światła, licząc, że to pomoże przywrócić mu oddech.
Tommy. Tommy żyje. Wszystko jest w porządku. Tak, już będzie w porządku…
- ADAM!
Broń wypadła z drżącej ręki i odbiła się hukiem od betonu. Wnętrzności kurczyły się coraz mocniej, nie pozwalając na zaczerpnięcie powietrza. Zatoczył koło, widząc rozlewającą się czerwień wokół głowy martwego mężczyzny.
Martwego.
Treść żołądka przesunęła się wyżej, poczuł jej kwaśny smak w swoich ustach. Wypuścił spomiędzy nich mętną ciecz. Nie jadł od trzech dni.
Tupot stóp. Zamieszanie. Przez moment obraz się wyostrzył. Tommy klęczał obok chłopaka z bractwa. Chyba rozwiązuje mu ręce. Zaraz podbiega do leżącego obok Briana. Szuka. Kluczy? Tak, to pewnie klucz. Kajdanki przecież…
„Mój dobry, zdolny chłopak!” Przypomniał sobie słowa matki.
„Przepraszam…” Szepnął, tracąc przytomność.

6 komentarzy:

  1. Jeny. Już myślałąm, żę Tommy zginie ;-; Jakie emocje. Dobrze, że to już koniec Braina. Prawda? To koniec, Adam nie chybił .
    Udało im się, ale Adam ma go na sumieniu, no bo zabił cżłowieka.
    Tommy ... mówił, żę nikgo nie skrzywdził. Trauma z tunelami; nie dziwie się, też bym raczej już nie weszła do takiego tunelu. Nadal nie wiem co z Almą. Pewnie się nie dowiemy za szybko. Uh ... za długo tej Klatki nie było, zanowu trzeba czekać. Warto, kurde i to jak bardzo warto.
    Już chcę kolejny odcinek. Ucieczki ciąg dalszy, jeden kłopot z głowy.
    O ! Prawie bym zapomniała.
    'Stracę go. Stracę człowieka, którego kocham.' <3 No poporstu, już wie co do niego czuje. Niech mu to powie. Musi, musi się im ułożyć, chociaż to nie będzie łatwe ale dadzą rade. Tommy pokocha , prawda ?
    Koniec. Czekam. Już się niecierpliwię ' gr .
    Życzę weny i czaasu, dużo czasu. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To było straszne gdyby Tommy zginął miałabym załamkę totalną , ale coś ty zrobiła Adamowi. Biedny Tommy musiał zabić człowieka. Tylko jest głupi , że nie powiedział tego Adamowi. Adam kocha Tommy'ego więc Tommy tez ma się nauczyć kochać i kochać Adama. Uwielbiam twoje opowiadania. Czasem jak nie dodajesz odcinka zaglądam na piaskowego gołębia uwielbiam go.Wracając to dobrze , że Adam zabił Braina. Zasłużył na to. Nawet nie wiesz co oni myślę i nie wiem czy gdyby napisała to komentarz by się dodał.Znów będę musiała czekać. Nienawidzę czekać , ale na dobre rzeczy trzeba.
    Życzę weny i czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie emocje! Ale nadal nie wiemy co z Almą, a przez chwilę myślałam, że Brian powie co się z nią stało. Dobrze, że siedzę sama w domu bo wszyscy by się zastanawiali czemu co chwilę krzyczę " o mój Boże" , "o nie", " no strzelaj Adam" itp:)
    A z tym tłumaczeniem zobaczę czy podołam, bo jeśli tak to zacznę dopiero we wakacje, ale skoro już mam twoją zgodę to fajnie, dzięki:)

    ~BlackAngel, dawniej GlitterAngel tylko na telefonie nie mogę się zalogować na moje konto.

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiedziałam, że Adam go kocha. Wart było czekać, ale aż dwa tygodnie?! Niby można się domyślić , że Adam zabije Briana, ale stres był. Mógł przecież trafić Tommy'ego. Ale teraz co dalej? O Almie nadal nic nie wiemy, tylko to o tunelach się wyjaśniło i o pierwszym zadaniu Tommy'ego. Liczę, że za tydzień dodasz odcinek w piątek, bo tak dodajesz co niedzielę i jeszcze ta przerwa... Może rewanż? Ale masz szczęście, że tak dobrze piszesz, życzę więc weny i czasu, bo chyba się przyda. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jechałam ostatnio pod wiaduktem i przypomniała mi się fobia Tommiego. Dzięki, że w końcu wyjaśniłaś dlaczego się boi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorka, że tak późno ale tablet nie ma funkcji pisania kom :(
    Odcinek super, masz super pomysły!!!
    lamberto.szajbuska :*

    OdpowiedzUsuń