Aj! To był prawdziwy trening cierpliwości :) Wybaczcie brak
odcinka, ale wpadłam w wir sesji, która mnie całkowicie pochłonęła.
BlackAngel: Nikt wcześniej nie zaproponował tłumaczenia
Piaskowego Gołębia na angielski. Ten pomysł bardzo mi się podoba! Jeśli masz
czas i ochotę, możesz spróbować podjąć się tego zdania :)
Dziękuję za pozostawione komentarze! Zapraszam do odcinka :)
23. Moment
Nastał świt. Około piątej trzydzieści nad ranem Tommy
zbudził się z płytkiego snu. Chcąc podarować Adamowi chociaż kwadrans drzemki
więcej, zajął się swoimi sprawami. Spakował nieduży bagaż za siebie i za niego.
Opuścił pokój, by udać się do jednego ze znajomych i odebrać skromne śniadanie.
Nigdy nie zastanawiał się nad swoim życiem, aż do
dzisiejszego dnia. Wiedział, że ciąży nad nimi niebezpieczeństwo.
Adam jest przez ciebie
zagrożony.
- Szlag – Przeklął pod nosem, biorąc głębszy oddech.
Odruchowo odwrócił się za siebie, co miał już w nawyku.
Adam w tym czasie otworzył oczy. Chłodny powiew wiatru
wywołał gęsią skórkę na jego przedramionach. Naciągnął kołdrę na nagie ciało i
zmrużył powieki. Kolejna bezsenna noc, spędzona w poczuciu spadania w nicość. W
czarną otchłań, gdzie nie liczy się czas. Położył dłonie na twarzy, próbując
przywołać złudzenie cienia. Drzwi cicho skrzypnęły.
- Nie śpisz? – Spytał Tommy – Zjedz coś. Musimy ruszać w
drogę.
- Dokąd?
- To zbędne pytanie.
- Jak każde inne, które ci zadaję – Odparł z przekąsem Adam,
narzucając na siebie granatową koszulę. Kiedy spojrzał na talerz, momentalnie
dopadły go mdłości. Od dwóch dni nie miał nic w ustach, ale czuł się pełny.
Zaczął przyzwyczajać się do nowych warunków.
- Nauczę cię strzelać – Powiedział Ratliff – Pojedziemy za
miasto.
- Umiem strzelać – Odparł oschle Adam – Chyba zapominasz,
kim jestem.
Blondyn znacząco pokiwał głową – Ile razy użyłeś broni na
zewnątrz?
Czarnowłosy rozchylił wargi, lecz po chwili wzruszył
ramionami – Ćwiczyłem na strzelnicy. Ostatni raz pół roku temu.
- W takim razie masz spore zaległości – Odparł blondyn –
Chodźmy. Musimy oddalić się od tego miejsca.
***
Linię horyzontu wyznaczały brązy ziemi i różowiejącego
nieba. Puste drogi pozwoliły na przesunięcie prędkościomierza do poziomu 135
kilometrów na godzinę. W radio pobrzmiewała muzyka minionych lat dzieciństwa.
- Heathcliffie, to ja, twoja Cathy, wróciłam do domu!
Tommy roześmiał się, co kilka chwil zerkając w stronę
nucącego Adama – Zmień stację. Zaraz dopadnie mnie nostalgia.
- Daj spokój – Uśmiechnął się Adam, biorąc głęboki oddech –
Nie wiedziałem, że Ameryka może być tak piękna.
- Właśnie odbywasz podróż swojego życia.
- Nigdy nie zrobiłem więcej kilometrów, niż w ciągu
ostatniego miesiąca – Odparł Lambert, spoglądając na drogę. Czuł na sobie wciąż
obecny wzrok Ratliffa. Kiedy nastała ucisza, ale spojrzenia nie ustały, poczuł
ucisk w gardle.
- Zamienimy się miejscami? Jestem zmęczony. Siedzę za
kierownicą już siedem godzin.
- Jasne – Odparł Adam, dziękując w duchu, że cisza została
przerwana. Kiedy licznik zaczął wskazywać coraz mniejsze liczby, rozpięli pasy.
Samochód zatrzymał się na poboczu pustej drogi. Opuścili auto niemal
jednocześnie. Poczuli zapach świeżego, suchego powietrza.
- Wsiadaj, poprowadzisz – Rzekł Tommy, łapiąc butelkę wody. Już
po chwili zajęli swoje miejsca, nie dając sobie czasu nawet na kwadrans
odpoczynku.
Adam zbyt spiesznie puścił sprzęgło, powodując silne
szarpnięcie Mustangiem.
- Trochę za ostro – Uśmiechnął się Tommy – Skrzynia biegów
jest schrz…
- Dla ciebie nie istnieje pojęcie „za ostro” – Odparł Adam,
przerywając blondynowi rozpoczęte zdanie. Podjął kolejną próbę odpalenia
samochodu. Ruszyli w dalszą podróż.
- Nie mamy gdzie spać – Rzekł po chwili brunet. Ostatnie
promienie zachodzącego słońca zniknęły za linią horyzontu.
- Za dziesięć kilometrów będzie zjazd w lewo. Zatrzymamy się
obok lasu. W samochodzie jest wystarczająco dużo miejsca, by spać.
Adam westchnął, przecierając zmęczone oczy. Cały dzień
upłynął pod znakiem ucieczki. Odruchowo poklepał swoją kieszeń, w poszukiwaniu
kabury. Broń cały czas mu towarzyszyła. Choć nie miał okazji pociągnąć za
spust, uważał ją za najlepszą przyjaciółkę. Za wierniejszą od Tommy’ego.
Często zastanawiał się, na ile mógłby zaufać chłopakowi,
siedzącemu u jego boku. Przecież to
zdrajca, manipulator, wykorzystujący ludzkie słabości i naiwność. Z drugiej
strony towarzyszyły mu inne myśli. Nie
mogę się od niego uwolnić. Już sam nie wiem, co czuję. Nie wiem ile jest we
mnie nienawiści, a ile współczucia. Jest klatką, do której wepchnął kolibra,
potrafiącego żyć tylko na wolności, uprzednio łamiąc mu skrzydła. Dopadł mnie
syndrom sztokholmski. Jak mogłem do tego dopuścić?
Skręcił w lewo, po czym przeciął polanę. Zatrzymał samochód
między drzewami, będącymi przedsionkiem lasu. Suche konary wzbijały się pod
powłokę nieba, tworząc czarne sieci, będące kontrastem dla gasnącego błękitu.
Spuścił wzrok i przekręcił klucz w stacyjce.
- Przejdę się dookoła. Muszę rozprostować nogi – Rzekł
Tommy, spoglądając w kierunku bruneta. Odpowiedzią było nieme kiwnięcie głową.
Blondyn otworzył drzwi i opuścił auto, brnąc przez zroszone deszczem trawy.
Czarnowłosy śledził jego oddalającą się sylwetkę. Ostatecznie oparł łokcie o
kolana i wziął głębszy oddech. Wysiadł z samochodu i przesiadł się na tylną
kanapę. Znużony długą podróżą, zasnął.
***
Mocą sądu najwyższego uznaję
Adama Lamberta winnym doprowadzenia do szeregu zbrodni popełnionych w grupie
bractwa zwanego Hummingbirds. Winny dopuścił się zamordowania własnej partnerki
oraz wspólnika – Tommy’ego Joe Ratliff, psychopatycznego mordercy. Wymiar
sprawiedliwości zadecydował ukarać Adama
Lamberta karą śmierci…
Zerwał się z kanapy, ciężko dysząc. Uderzył głową w dach.
Dookoła panowała ciemność i głucha cisza.
- Co się stało? – Spytał Tommy, zbudzony krzykiem
przerażenia.
- Nic, nie… - Zająkał się Adam, powoli powracając do
rzeczywistości.
- Zły sen? – Ratliff podniósł się z przedniego fotela i
odwrócił głowę w stronę bruneta.
- Beznadziejny… - Westchnął Lambert, przecierając zmęczone
powieki. Musiał nadchodzić poranek, bo niebo traciło nasycenie granatem.
Tommy sprytnym ruchem przeszedł na tylne siedzenie, kucając
obok Adama. Objął go.
- Połóż się na dwie godziny. Dostałem wiadomość od lidera.
Rano mamy stawić się w mieście, niedaleko stąd.
Adam nie słuchał wypowiadanych przez blondyna słów.
Wpatrywał się w ciemne oczy, co kilka chwil skrywające się pod powiekami. Przyszła
mu na myśl podróż do Niemiec, kiedy późną porą przechodził wzdłuż jednej z
bardziej popularnych ulic. Cisza, smutek i anonimowość. Widział dziesiątki,
setki podobnie wyglądających oczu. Wzrok uciekał od niego, usprawiedliwiając
się dużymi kroplami deszczu, spadającymi z nieba.
- Śniłem o Almie – Rzekł nagle Adam, przerywając cichy szept
Ratliffowi – Nie pamiętam jej twarzy tak dobrze, jak w dniu, gdy ją widziałem
po raz ostatni.
- Zapomnij o niej w ogóle – Odparł chłopak, biorąc głęboki
oddech – Śpij – Rzekł, upewniając się, że Lambert nie majaczy. Temperatura jego
ciała była w normie. Brunet sam już nie wiedział, czy to kontynuacja jego snu.
Opadł na kanapę, zapadając w dalszy sen.
***
Obudziło go nawoływanie. Ostrożnie podniósł powieki,
dostrzegając jasne włosy, zakrywające część twarzy.
- Chodź. Po spotkaniu z Hummingbirds obiecuję ci obiad i
nocleg w hotelu – Rzekł z uśmiechem Tommy.
- Nie wiem jak przetrwałem minioną noc w takich warunkach –
Odparł Lambert, czując ból każdego z mięśni. Usiadł, przeczesując palcami czarne
kosmyki – Zaczekaj! – Zawołał, otworzył drzwi i ruszył za chłopakiem w stronę
opuszczonej fabryki, wyglądem przypominającej tę, w której ostatnio się
widzieli.
- Chodź – Rzekł Tommy, popychając żelazne drzwi. Lambert
ziewnął, zakrywając dłonią usta i po chwili zderzył się z plecami Ratliffa,
który zamarł w bezruchu.
- Poszło łatwiej niż myślałem – Rozbrzmiał niski, szorstki
ton. Adam nie musiał podnosić wzroku, by mieć pewność, do kogo należą te słowa.
Brian stał tuż przed nimi, ściskając w dłoni pistolet. Pod ścianą
klęczał lider bractwa skuty kajdankami. Jego twarz była przerażająco blada,
ciało trzęsło się w konwulsjach. Kiedy blondyn zaczął iść w jego kierunku,
Brian podniósł broń.
- Ktoś musiał zostać ukarany za wasze nieprzemyślane wybryki
– Rzekł mężczyzna, z twarzy którego nie znikał ironiczny uśmiech.
- Jesteś chory… - Odparł Tommy, zatrzymując się w połowie
drogi.
Adam czuł, że serce wyrywa się z jego piersi. Patrząc na
Briana nie miał wątpliwości, za co należy się zemsta. Pusty oczodół zasłaniała
jedynie cienka, czarna opaska. Łagodnie zbliżył dłoń do swojego uda. Przedmiot
zwany „Przyjaciółką” nadal tam był.
- Dam ci wybór, liczę, że podejmiesz ten słuszny – Zaczął
mężczyzna – On, twój nowy kochanek czy ty?
- Nie zabijesz już nikogo. Dosyć tego – Rzekł Ratliff,
zaciskając dłonie w pięści. Czuł mrowienie w palcach.
- I mówisz to ty? – Roześmiał się Brian – Zabawne…
- Tommy? – Rzekł cicho Adam – O co chodzi?
- O nic – Odparł oschle blondyn, patrząc wprost na Briana.
- Och, nic nie wiesz? – Uśmiechnął się mężczyzna – Widzę, że
nasz mały ptaszek nie daje się poznać nowym ludziom.
- Do jasnej cholery, zamknij się! – Warknął Ratliff,
wyciągając z kabury pistolet. Brian w tym samym momencie odbezpieczył swoją
broń.
- I co, strzelisz do mnie tak, jak do tego niewinnego
chłopaka, który błagał cię na kolanach o swoje życie? – Spytał głośno Brian –
Niczym maszyna przestrzelisz mi serce w obronie własnej ideologii?
Adam rozchylił drżące wargi. Gorączka uderzyła w jego ciało.
- Zabiłeś? Zabiłeś człowieka?
- Oto zadanie tego bezwzględnego sukinsyna. Nafaszerował
ołowiem przypadkowego chłopaka. Zły dzień, zła godzina. A wszystko po to, by
wejść w łaski Hummingbirds. By stać się częścią tej chorej społeczności,
odbierającej ci resztki człowieczeństwa. Nadal chcesz do nas dołączyć? Warto
poświęcić swoją etykę na rzecz egoizomu?
- Tommy, to prawda? Spójrz na mnie do jasnej cholery –
Rozkazał Adam. Ratliff zwrócił wzrok w jego stronę.
- Musiałem. Inaczej bym zginął. Nie miałem wyboru. Nie
miałem dokąd uciec.
- Przyrzekałeś, że nikogo nie skrzywdziłeś! – Krzyknął
Lambert.
- To najgorszy wybór, jakiego dokonałem! – Odkrzyknął
Ratliff – Nie chciałem tego zrobić, nie mogłem! Nie potrafiłbym…
- Potrafiłeś!
Adam po raz pierwszy ujrzał łzy na twarzy Tommy’ego.
- A czym usprawiedliwiałeś ten lęk przed tunelami? – Spytał
Brian, spoglądając w kierunku Adama – Zadałeś kiedykolwiek to pytanie?
Zimny dreszcz zmroził rozpalone ciało.
- To tam miała miejsce pierwsza zbrodnia. Pierwsza i
ostatnia, jakiej dokonał, decydując o ludzkim życiu. Od tamtej pory boi się
podobnych przejść. Co Tommy, trauma? – Spytał z uśmiechem.
Ratliff milczał, nie mogąc pohamować łez. Nie miał odwagi
zwrócić się w stronę Adama.
- Chodź do mnie. Pomogę ci z tym skończyć. Obiecałem ci
pomagać, skarbie – Rzekł z łagodnością Brian, wyciągając rękę w stronę
Tommy’ego – To nie zaboli, a poczujesz ulgę. Wszystko co złe, zostanie ci
wybaczone.
Blondyn swoje powolne kroki skierował w stronę Briana.
- Nie… Nie! – Krzyknął Adam – Do jasnej cholery, wracaj
tutaj!
Mężczyzna złapał blondyna, przyciskając jego plecy do
swojego torsu. Przystawił broń do jego skroni. Blondyn poczuł na ustach słony
smak potu. Wilgotne dłonie przesunęły się po jego wargach i spoczęły na szyi.
- Popatrz, Adam. To nie takie trudne…
Lambert zamarł w bezruchu. Natychmiastowo przeniósł wzrok na
wargi Ratliffa. Obawiał się, że nie odczytał mylnie słów, odczytanych z ruchu jego
warg.
„Za…bij…”
- Dobranoc, Tommy… dziesięć…dziewięć…
Adam patrzył w brązowe oczy, z których łzy przestały już
płynąć. Pozostała pustka. Brakowało nawet krzty nadziei.
Stracę go. Stracę
człowieka, którego kocham.
To był impuls. Odruch, którego nie mógł przewidzieć.
- Cztery…trzy…
Wyłącz umysł. Każda
zbrodnia niesie karę. On zasługuje na karę.
- Dwa…
- Nie pozostawiasz mi wyboru – Powiedział Adam. Odruch.
Niepostrzeżenie złapał pistolet, podniósł go i pociągnął za spust. Huk
rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, ogłuszając Adama. Dotarł do niego jedynie
głuchy dźwięk ciała uderzającego o ziemię. Obraz przed oczami zamienił się w
plątaninę dziwnych form i barw. Zwrócił się w stronę światła, licząc, że to
pomoże przywrócić mu oddech.
Tommy. Tommy żyje.
Wszystko jest w porządku. Tak, już będzie w porządku…
- ADAM!
Broń wypadła z drżącej ręki i odbiła się hukiem od betonu.
Wnętrzności kurczyły się coraz mocniej, nie pozwalając na zaczerpnięcie
powietrza. Zatoczył koło, widząc rozlewającą się czerwień wokół głowy martwego
mężczyzny.
Martwego.
Treść żołądka przesunęła się wyżej, poczuł jej kwaśny smak w
swoich ustach. Wypuścił spomiędzy nich mętną ciecz. Nie jadł od trzech dni.
Tupot stóp. Zamieszanie. Przez moment obraz się wyostrzył.
Tommy klęczał obok chłopaka z bractwa. Chyba rozwiązuje mu ręce. Zaraz podbiega
do leżącego obok Briana. Szuka. Kluczy? Tak, to pewnie klucz. Kajdanki przecież…
„Mój dobry, zdolny chłopak!” Przypomniał sobie słowa matki.
„Przepraszam…” Szepnął, tracąc przytomność.
Jeny. Już myślałąm, żę Tommy zginie ;-; Jakie emocje. Dobrze, że to już koniec Braina. Prawda? To koniec, Adam nie chybił .
OdpowiedzUsuńUdało im się, ale Adam ma go na sumieniu, no bo zabił cżłowieka.
Tommy ... mówił, żę nikgo nie skrzywdził. Trauma z tunelami; nie dziwie się, też bym raczej już nie weszła do takiego tunelu. Nadal nie wiem co z Almą. Pewnie się nie dowiemy za szybko. Uh ... za długo tej Klatki nie było, zanowu trzeba czekać. Warto, kurde i to jak bardzo warto.
Już chcę kolejny odcinek. Ucieczki ciąg dalszy, jeden kłopot z głowy.
O ! Prawie bym zapomniała.
'Stracę go. Stracę człowieka, którego kocham.' <3 No poporstu, już wie co do niego czuje. Niech mu to powie. Musi, musi się im ułożyć, chociaż to nie będzie łatwe ale dadzą rade. Tommy pokocha , prawda ?
Koniec. Czekam. Już się niecierpliwię ' gr .
Życzę weny i czaasu, dużo czasu. <3
To było straszne gdyby Tommy zginął miałabym załamkę totalną , ale coś ty zrobiła Adamowi. Biedny Tommy musiał zabić człowieka. Tylko jest głupi , że nie powiedział tego Adamowi. Adam kocha Tommy'ego więc Tommy tez ma się nauczyć kochać i kochać Adama. Uwielbiam twoje opowiadania. Czasem jak nie dodajesz odcinka zaglądam na piaskowego gołębia uwielbiam go.Wracając to dobrze , że Adam zabił Braina. Zasłużył na to. Nawet nie wiesz co oni myślę i nie wiem czy gdyby napisała to komentarz by się dodał.Znów będę musiała czekać. Nienawidzę czekać , ale na dobre rzeczy trzeba.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czasu.
Takie emocje! Ale nadal nie wiemy co z Almą, a przez chwilę myślałam, że Brian powie co się z nią stało. Dobrze, że siedzę sama w domu bo wszyscy by się zastanawiali czemu co chwilę krzyczę " o mój Boże" , "o nie", " no strzelaj Adam" itp:)
OdpowiedzUsuńA z tym tłumaczeniem zobaczę czy podołam, bo jeśli tak to zacznę dopiero we wakacje, ale skoro już mam twoją zgodę to fajnie, dzięki:)
~BlackAngel, dawniej GlitterAngel tylko na telefonie nie mogę się zalogować na moje konto.
No wiedziałam, że Adam go kocha. Wart było czekać, ale aż dwa tygodnie?! Niby można się domyślić , że Adam zabije Briana, ale stres był. Mógł przecież trafić Tommy'ego. Ale teraz co dalej? O Almie nadal nic nie wiemy, tylko to o tunelach się wyjaśniło i o pierwszym zadaniu Tommy'ego. Liczę, że za tydzień dodasz odcinek w piątek, bo tak dodajesz co niedzielę i jeszcze ta przerwa... Może rewanż? Ale masz szczęście, że tak dobrze piszesz, życzę więc weny i czasu, bo chyba się przyda. :)
OdpowiedzUsuńJechałam ostatnio pod wiaduktem i przypomniała mi się fobia Tommiego. Dzięki, że w końcu wyjaśniłaś dlaczego się boi.
OdpowiedzUsuńSorka, że tak późno ale tablet nie ma funkcji pisania kom :(
OdpowiedzUsuńOdcinek super, masz super pomysły!!!
lamberto.szajbuska :*