wtorek, 25 czerwca 2013

Odc. 24: Grzesznicy



Już po egzaminach! Teraz tylko czekam na wyniki :) Dziękuję za pozostawione komentarze, a teraz zapraszam do odcinka.

Odc. 24: Grzesznicy

Wszechobecna ciemność. Cisza. Umarłem?
Uniósł powieki jeszcze raz. Auto. Tak, na pewno był w samochodzie. Spał. Musiał spać bardzo długo…
- Tommy? – Wyszeptał słabym głosem, próbując podeprzeć się na łokciach. Odpowiedział mu głuchy pomruk. Poczuł chłód ręki na swojej dłoni.
- Jak się czujesz?
Głos docierał jakby znikąd. Adam opuścił powieki, bo niewiele dostrzegał w głębi mroku. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
- Czuję pustkę.
- Wiem, że to trudne. To zawsze przychodzi ciężko.
Zapadła długa, wymowna cisza. Adam próbował scalać minione fakty.
- Przyrzekałeś, że nikogo nie skrzywdziłeś.
- Nie chciałem, byś mnie przekreślił.
Adam nie odpowiedział. Przycisnął dłonie do zamkniętych powiek. Chwilowy przypływ ulgi przyniósł chwilowe ukojenie.
- Zabiłeś człowieka, Tommy.
- Ty również.
- Zrobiłem to, by ratować ciebie. Musiałem cię ratować.
Ratliff zapalił światło. Blady, żółty poblask wypełnił niedużą przestrzeń wnętrza samochodu.
- Zależy ci na mnie, prawda? – Spytał blondyn, zwracając się twarzą ku Adamowi.
Brunet otworzył oczy. Ujrzał łagodne rysy twarzy, której widok nieco go uspokoił.
- Bardzo mi na tobie zależy… - Wyszeptał, czując w głębi serca, że to niejedyne słowa, które chciał w tym momencie wypowiedzieć. Nawet nie próbuj, bo wszystko spieprzysz. Milcz.
Ratliff po chwili znalazł się na tylnym siedzeniu i kucnął obok Lamberta. Pochylił się nad jego twarzą, spoglądając w niebieskie tęczówki.
- Przesiąkam twoim złem - Wyszeptał Lambert.
- Po prostu stajemy się podobni - Odparł Tommy, kładąc dłoń na szorstkim od zarostu policzku Adama – Brzmi lepiej, prawda?
Brunet pokręcił głową – Nie oczyszczaj mojego sumienia. Jesteśmy mordercami. Rozumiesz, Tommy?
Chłopak nerwowo przeciągnął językiem po swoich wargach – Źli ludzie muszą ponieść konsekwencje.
- Z natury każdy jest zły.
Ratliff łagodnie wzruszył ramionami – Zgadza się, każdy jest grzesznikiem. Nie ma ludzi, którzy zasługują na życie bardziej lub mniej. Zło jest złem, bez znaczenia czy stoi za nim kradzież czy gwałt.
Brunet rozchylił usta, by zaczerpnąć głębszego wdechu powietrza – Jesteś… Tak bardzo inny. Nieschematyczny. Kpiłem z ludzi, których owinąłeś sobie wokół palca, a udało ci się zawładnąć nawet moim życiem. Popchnąłeś mnie do morderstwa. Czym ty jesteś?
Tommy jedynie zacisnął wargi – Tym, czego wszyscy się boją.
- Więc dlaczego ja się nie boję? – Brunet uniósł powieki, wywołując swoim spojrzeniem dreszcz, przeszywający plecy pokryte siecią blizn – Zaczynasz oddychać przez moje ciało. Wykorzystujesz mnie do realizacji swoich celów. Nie jestem wybranym, jestem jednym z wielu. Jestem twoim narzędziem Tommy, przyznaj to.
Ratliff przechylił głowę, unosząc kąciki ust – Nie.
Lambert wziął głęboki oddech, czując duszne powietrze, wypełniające jego płuca – Nawet nie wiesz jak bardzo przeraża mnie ten uśmiech. Muszę wyjść na zewnątrz – Rzekł, po czym złapał klamkę i odepchnął drzwi od siebie. Z trudem wydostał się na zewnątrz, jednak nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadł na mokrą trawę.
- Jezu – Szepnął pod nosem, próbując odepchnąć od siebie nawiedzające go wspomnienia. Ból głowy nie ustąpił, lecz zamienił się w tępe pulsowanie. Żołądek skurczył się do tego stopnia, że przyjęcie czegoś do picia stanowiłoby teraz problem. Z trudem podciągnął się na kolana i podpierając o karoserię samochodu, wstał. Z każdej strony otaczała go ciemność. Na studiach poświęcił swój czas na zagłębienie się w temat traumy. Tommy już swoją miał. Adam zastanawiał się, co spotka jego. Czy będzie podręcznikowym przykładem mordercy, bojącego się – w tym przypadku krwi, ciemności, broni, kajdanek?
Szczerze w to wątpię.
Ruszył przed siebie, pokonując kilka metrów, aż ponownie się zatrzymał. Spoglądał w pełne gwiazd niebo. Wzdrygnął się, gdy poczuł znajomy dotyk. Szczupłe dłonie przesunęły się po biodrach i zatrzymały na brzuchu. Do pleców przylgnęło drobne ciało.
- Stąd ten strach? – Spytał Adam – Brian mówił prawdę?
Tommy znacząco pokiwał głową, po czym oparł czoło o ramię Lamberta.
To nie był pierwszy raz, kiedy trzymał w dłoni broń, ale na pewno pierwszy, kiedy miał jej użyć. Przekładał palce na metalowym szkielecie, wsłuchując się we własny oddech. Między plecami, a murem, do którego przylgnął poczuł wzbierającą się powierzchnię zimnego potu. Opuścił powieki, by wytężyć zmysły. Nie miał wyboru. Pozostawiony na własną łaskę zgniłby w więzieniu. Jeśli wykona zadanie, bractwo zawsze wyciągnie do niego pomocną dłoń. Poświęcenie jednego życia, dla ocalenia drugiego to naturalna kolej rzeczy. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Rozbrzmiały pierwsze kroki, wywołujące echo w długim tunelu. Tommy przez moment miał nadzieję, że to kolejne przesłyszenie, niestety; ton stawianych kroków przybrał na sile. Mogły dzielić ich jedynie metry. Oby ten obcy się nie spłoszył, bo drżące nogi nie pozwolą na podjęcie gonitwy.
Blondyn wychylił się zza muru, idąc wprost na chłopaka. Wystarczyła sekunda, by obraz jego twarzy przeniknął do pamięci Ratliffa na całe życie.
Nieznajomy momentalnie zatrzymał się, gdy blondyn podniósł broń. Tracąc kontrolę nad swoim ciałem, nieznajomy upadł na kolana.
- Błagam, nie! Niczego nie zrobiłem…
Tommy wiedział, że nie powinien słuchać tych słów. Za każdy pojedynczy wyraz, jego sumienie będzie płaciło wysoką cenę. Dałby wszystko, by w tym momencie zamknąć oczy i nie widzieć całej sceny. Nie było mu to dane. Musiał przecież wymierzyć prosto w głowę.
Padł strzał. Odwrócił się i niczym aktor schodzący ze sceny po zakończonym akcie, ruszył w stronę Briana.
- Witamy w Hummingbirds.
Minął go, nawet nie chcąc patrzeć w pełne pogardy oczy. Nie chciał mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Z tym, który zniszczył jego życie, stawiając przed niemożliwym do dokonania wyborem.
Adam wziął głębszy oddech – Co wtedy czułeś?
- To samo, co ty.
- Czyli nic?
Ratliff przygryzł dolną wargę i cofnął się na krok – Uratowałeś mi życie. Lider chce, byś dołączył do bractwa. Zgodził się na zaakceptowanie ostatnich wydarzeń, biorąc je za zadanie.
Adam uniósł powieki i zmarszczył czoło – Nie ma mowy. Nie chcę wejść do grupy w ten sam sposób, co ty. Nie za zabicie człowieka. Nigdy.
Tommy westchnął pod nosem – Jeszcze nie wiesz, co cię czeka. Nie bądź głupi, nie ryzykuj.
Lambert odwrócił się w stronę chłopaka i założył ręce na piersi – Nie mam w tobie autorytetu, wybacz. Wiesz już, jak będzie wyglądało moje zadanie?
Blondyn pokiwał głową – Tak. I wolałbym, by wykonał je ktoś inny. Nikogo nie skrzywdzisz, ale sam psychicznie możesz tego nie utrzymać.
Brunet zacisnął palce na swojej koszuli, gdy oparł dłonie o biodra – Nie rozumiem.
- Nie mogę teraz o tym mówić – Wyszeptał Tommy – Dowiesz się przy okazji najbliższego spotkania. Zastanów się jeszcze raz, czy aby na pewno chcesz puścić ostatnie morderstwo w niepamięć i nie mieć z tego żadnych profitów.
- Mam ciebie – Adam położył dłonie na karku blondyna i przysunął go do siebie, wpijając się w miękkie usta. Chociaż w takich momentach czuł swoją przewagę.
- Potrzebujemy oczyszczenia – Rzekł Ratliff, kierując się w stronę samochodu – Pojedziemy się rozerwać.
Brunet parsknął śmiechem – Uważasz, że mam nastrój na imprezowanie? Jesteś nienormalny…
- Powinieneś spróbować stanu nie czuć – Rzekł, otwierając bagażnik – Skoro nigdzie nie dasz się porwać, będziemy świętować zgon tego dupka w szczerym polu – Dodał, sięgając po dwie butelki whisky.
- Dlaczego tak niewzruszenie o tym mówisz? – Adam zbliżył się do Tommy’ego, by nie przegapić żadnych emocji malujących się na jego twarzy – Po raz pierwszy widziałem, żebyś płakał.
Blade wargi łagodnie się rozchyliły – Nie opłakiwałem jego, tylko chłopaka, którego spotkałem w tunelu.
- Spotkałeś… - Mruknął pod nosem Adam.
- Zamknij się – Warknął Ratliff, zatrzaskując klapę bagażnika. Obszedł auto, by usiąść na masce mustanga. Poprawił spodnie i oparł się plecami o przednią szybę.
- Co z Brianem? – Spytał Lambert, siadając tuż obok blondyna. Otworzył butelkę wypełnioną brunatną cieczą.
- Zajęli się nim – Odparł krótko Tommy i wziął łyk – Nie interesują mnie brudne sprawy. Nie lubię babrać się w krwi.
Adam znacząco pokiwał głową – Też nie miałem z tym styczności. Zajmowałem się głównie psychiką.
- Zaintrygowałeś mnie.
- Czym? – Lambert położył się na masce samochodu i zwrócił twarzą ku towarzyszowi.
- Pierwszy raz widziałem, że między więźniami a gliniarzem istnieje jakakolwiek więź. To było niesamowite obserwować, jak mocno skupiasz ich wokół siebie. Robiłeś to przy pomocy słów. Zupełnie jak ja. Jesteśmy podobni. Zawsze byliśmy.
Adam kiwnął głową – Z tą różnicą, że ja przywracałem ludzi do życia, a ty pchałeś ich ku autodestrukcji.
- Proszę cię, zamknij się wreszcie- Szepnął Tommy, siadając Adamowi na udach. Wziął łyk whisky i pochylił się nad pełnymi wargami, przelewając do nich gorzki alkohol. Brunet poczuł elektryzujący wstrząs, który uderzył w jego podbrzusze. Nikt wcześniej nie pociągał go tak mocno. Chłodny wiatr koił rozpaloną skórę twarzy. Usta zderzyły się ze sobą, a języki brutalnie na siebie natarły. Wzajemnie czuli gorzki smak i zapach mocnych perfum. Zmysły blondyna były znacznie bardziej wyostrzone. Czuł specyficzny, łagodny zapach skóry, rosnącą temperaturę ciała, będącego pod nim, wpatrywał się w co chwilę rozszerzające i kurczące źrenice.
Krew musi teraz płynąć szybciej, rozpychając żyły i tętnice. Serce kurczy się gwałtownie, wypluwając z siebie czerwone źródło. Oddech przyspiesza.
- Tommy! – Głośny szept przywołał go do rzeczywistości. Na ramionach Adama widniały znaczne ślady po paznokciach, wargi zaczerwieniły się pod wpływem agresywnych pocałunków – Zwolnij…
Ratliff zamrugał dwukrotnie, po czym parsknął śmiechem – Co, chcesz to zrobić „z miłości”?
Adam odpowiedział jedynie nikłym uśmiechem. Przesunął palcami po miękkiej skórze szyi chłopaka. Złapał go za kark i przysunął do siebie, obejmując jednym ramieniem.
- Dobrze, że jesteś cały. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.
- Ja bez ciebie również, Adam.

7 komentarzy:

  1. Świetny.
    Nie wiem, co ci napisać, żeby nie powtarzać ciągle tego samego, więc jedynie cię pozdrowię. :)
    Weny i do następnego razu!
    PS. Mam nadzieję, że wyniki egzaminów będą zadowalające. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę, patrząc na ekran i nie mogę przestać się uśmiechać. To trochę chore, ale tak bardzo spodobały mi się ostatnie rozdziały... Zdecydowanie uwielbiam czytać, jak piszesz.
    Dałaś mi motywację do napisania kolejnego rozdziału mojego gniota :3
    Dziękuję~
    Nowa czytelniczka :3

    OdpowiedzUsuń
  3. o matkooo chyba sie zakochałam.
    naoglądałam się tylu seriali kryminalnych ale czytając twoje opowiadanie czuję się jakbym wchodziła w ten świat na nowo. świat morderstw, spisków, gangów. jesteś cudowna, wiesz? :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przpraszam . Czytałam rozdział wczoraj ale móje telefon uwiellbia usówać treśc komentarza który chciałam dodać już 3 razy ;-; Dlatego dziś komentuję, tak to by było już jutro.
    Ah ... Czekałam na ten odcienk z niecierpliwością i się nie zawiodłam, po mistrzowsku.
    Uwielbiam te dialogi pomiędzy nimi. Jak są sam na sam i rozmwaiają. Kocham końcówkę, te wyznania... Tommy powiedział, że nie poradzi sobie bez niego. Od razu nasuówa mi się pisoenka Aerosmith - Cryin , a dokładnie jeden wers : 'We're partners in crime'/ 'Jesteśmy wspólnikami w tej zbrodni' ; wgl cała piosenka jakoś tak mil w tym rozdziale plrzyszła do głowy...a teraz mam wrażenie że nawet pasuje do całości oO .
    Jestem ciekawa zadania Adama... znaczy mam nadzieję że posłucha Tommy'ego i nie będzie chciał nowego zadzania, a zabicie Briana potraktuje jako wejście do tej grupy. Mam nadzieję, że ich losy będą ciekawe jeszcze ;-; Już naprawde nie wiem co się może jeszcze stać. No jleszcze zlostała Alma i Kris. Ale nie wiem jak to się potoczy.
    Podobało mi się stwierdzenie Tommy'ego : 'Co , chcesz to zrobić z miłości?' Uhu ... mam nadzieję że to zrobi z miłości, może i niedługo c: Licze na to XD
    No to chyba tyle... pisałam ten komentarz już chyba 4 razy mam nadzieję że teraz się uda. Nie lubię mojego telefonu ;-;
    Życze weny i trzymam kciuki za dobre wyniki z egzaminów ! Do napisania , Maronko (lubię to zdrobnienie XD ) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. pojechałaś po bandzie. warto było czekać. Dobrze że Brian zniknął, ale martwię się, czy Adam wypełni zadanie, które chce wykonać by dołączyć do gangu. widzę, że Tommy już się powoli zakochuje w Adamie: "Złapał go za kark i przysunął do siebie, obejmując jednym ramieniem.
    - Dobrze, że jesteś cały. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.
    - Ja bez ciebie również, Adam." - to takie słodkie! mam nadzieję, że dobrze ci poszło na tych egzaminach, życzę zadowalających wyników i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze napisane po mistrzowsku:) Z jednej strony chciałabym, żeby Adam przemyślał słowa Tommiego ale z drugiej ciekawość mnie zżera co takiego strasznego musiałby zrobić, żeby wejść do bractwa.
    I cały czas czekamy na wyjaśnienia związane z Almą, także pisz Marona, pisz i trzymam kciuki za wyniki egzaminu:) koniecznie się nam pochwal:)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  7. To opowiadanie jest super. czytam je od początku ale niestety z mojego telefonu nie mogę dodawać komentarzy wiec robię to teraz :) mam nadzieję że Adam jednak nie wybierze tego zadania, chociaż jestem ciekawa jakie ono będzie . Życzę dużo dużo i więcej weny .

    OdpowiedzUsuń