Już po egzaminach! Teraz tylko czekam na wyniki :) Dziękuję
za pozostawione komentarze, a teraz zapraszam do odcinka.
Odc. 24: Grzesznicy
Wszechobecna ciemność. Cisza. Umarłem?
Uniósł powieki jeszcze raz. Auto. Tak, na pewno był w
samochodzie. Spał. Musiał spać bardzo długo…
- Tommy? – Wyszeptał słabym głosem, próbując podeprzeć się
na łokciach. Odpowiedział mu głuchy pomruk. Poczuł chłód ręki na swojej dłoni.
- Jak się czujesz?
Głos docierał jakby znikąd. Adam opuścił powieki, bo
niewiele dostrzegał w głębi mroku. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
- Czuję pustkę.
- Wiem, że to trudne. To zawsze przychodzi ciężko.
Zapadła długa, wymowna cisza. Adam próbował scalać minione
fakty.
- Przyrzekałeś, że nikogo nie skrzywdziłeś.
- Nie chciałem, byś mnie przekreślił.
Adam nie odpowiedział. Przycisnął dłonie do zamkniętych
powiek. Chwilowy przypływ ulgi przyniósł chwilowe ukojenie.
- Zabiłeś człowieka, Tommy.
- Ty również.
- Zrobiłem to, by ratować ciebie. Musiałem cię ratować.
Ratliff zapalił światło. Blady, żółty poblask wypełnił
niedużą przestrzeń wnętrza samochodu.
- Zależy ci na mnie, prawda? – Spytał blondyn, zwracając się
twarzą ku Adamowi.
Brunet otworzył oczy. Ujrzał łagodne rysy twarzy, której
widok nieco go uspokoił.
- Bardzo mi na tobie zależy… - Wyszeptał, czując w głębi
serca, że to niejedyne słowa, które chciał w tym momencie wypowiedzieć. Nawet nie próbuj, bo wszystko spieprzysz.
Milcz.
Ratliff po chwili znalazł się na tylnym siedzeniu i kucnął
obok Lamberta. Pochylił się nad jego twarzą, spoglądając w niebieskie tęczówki.
- Przesiąkam twoim złem - Wyszeptał Lambert.
- Po prostu stajemy się podobni - Odparł Tommy, kładąc dłoń
na szorstkim od zarostu policzku Adama – Brzmi lepiej, prawda?
Brunet pokręcił głową – Nie oczyszczaj mojego sumienia.
Jesteśmy mordercami. Rozumiesz, Tommy?
Chłopak nerwowo przeciągnął językiem po swoich wargach – Źli
ludzie muszą ponieść konsekwencje.
- Z natury każdy jest zły.
Ratliff łagodnie wzruszył ramionami – Zgadza się, każdy jest
grzesznikiem. Nie ma ludzi, którzy zasługują na życie bardziej lub mniej. Zło
jest złem, bez znaczenia czy stoi za nim kradzież czy gwałt.
Brunet rozchylił usta, by zaczerpnąć głębszego wdechu
powietrza – Jesteś… Tak bardzo inny. Nieschematyczny. Kpiłem z ludzi, których
owinąłeś sobie wokół palca, a udało ci się zawładnąć nawet moim życiem.
Popchnąłeś mnie do morderstwa. Czym ty jesteś?
Tommy jedynie zacisnął wargi – Tym, czego wszyscy się boją.
- Więc dlaczego ja się nie boję? – Brunet uniósł powieki,
wywołując swoim spojrzeniem dreszcz, przeszywający plecy pokryte siecią blizn –
Zaczynasz oddychać przez moje ciało. Wykorzystujesz mnie do realizacji swoich
celów. Nie jestem wybranym, jestem jednym z wielu. Jestem twoim narzędziem
Tommy, przyznaj to.
Ratliff przechylił głowę, unosząc kąciki ust – Nie.
Lambert wziął głęboki oddech, czując duszne powietrze,
wypełniające jego płuca – Nawet nie wiesz jak bardzo przeraża mnie ten uśmiech.
Muszę wyjść na zewnątrz – Rzekł, po czym złapał klamkę i odepchnął drzwi od
siebie. Z trudem wydostał się na zewnątrz, jednak nogi odmówiły posłuszeństwa.
Upadł na mokrą trawę.
- Jezu – Szepnął pod nosem, próbując odepchnąć od siebie
nawiedzające go wspomnienia. Ból głowy nie ustąpił, lecz zamienił się w tępe
pulsowanie. Żołądek skurczył się do tego stopnia, że przyjęcie czegoś do picia
stanowiłoby teraz problem. Z trudem podciągnął się na kolana i podpierając o
karoserię samochodu, wstał. Z każdej strony otaczała go ciemność. Na studiach
poświęcił swój czas na zagłębienie się w temat traumy. Tommy już swoją miał.
Adam zastanawiał się, co spotka jego. Czy będzie podręcznikowym przykładem
mordercy, bojącego się – w tym przypadku krwi, ciemności, broni, kajdanek?
Szczerze w to wątpię.
Ruszył przed siebie, pokonując kilka metrów, aż ponownie się
zatrzymał. Spoglądał w pełne gwiazd niebo. Wzdrygnął się, gdy poczuł znajomy
dotyk. Szczupłe dłonie przesunęły się po biodrach i zatrzymały na brzuchu. Do
pleców przylgnęło drobne ciało.
- Stąd ten strach? – Spytał Adam – Brian mówił prawdę?
Tommy znacząco pokiwał głową, po czym oparł czoło o ramię
Lamberta.
To nie był pierwszy
raz, kiedy trzymał w dłoni broń, ale na pewno pierwszy, kiedy miał jej użyć. Przekładał
palce na metalowym szkielecie, wsłuchując się we własny oddech. Między plecami,
a murem, do którego przylgnął poczuł wzbierającą się powierzchnię zimnego potu.
Opuścił powieki, by wytężyć zmysły. Nie miał wyboru. Pozostawiony na własną
łaskę zgniłby w więzieniu. Jeśli wykona zadanie, bractwo zawsze wyciągnie do
niego pomocną dłoń. Poświęcenie jednego życia, dla ocalenia drugiego to
naturalna kolej rzeczy. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Rozbrzmiały pierwsze kroki,
wywołujące echo w długim tunelu. Tommy przez moment miał nadzieję, że to
kolejne przesłyszenie, niestety; ton stawianych kroków przybrał na sile. Mogły
dzielić ich jedynie metry. Oby ten obcy się nie spłoszył, bo drżące nogi nie
pozwolą na podjęcie gonitwy.
Blondyn wychylił się
zza muru, idąc wprost na chłopaka. Wystarczyła sekunda, by obraz jego twarzy
przeniknął do pamięci Ratliffa na całe życie.
Nieznajomy momentalnie
zatrzymał się, gdy blondyn podniósł broń. Tracąc kontrolę nad swoim ciałem,
nieznajomy upadł na kolana.
- Błagam, nie! Niczego
nie zrobiłem…
Tommy wiedział, że nie
powinien słuchać tych słów. Za każdy pojedynczy wyraz, jego sumienie będzie
płaciło wysoką cenę. Dałby wszystko, by w tym momencie zamknąć oczy i nie
widzieć całej sceny. Nie było mu to dane. Musiał przecież wymierzyć prosto w głowę.
Padł strzał. Odwrócił
się i niczym aktor schodzący ze sceny po zakończonym akcie, ruszył w stronę
Briana.
- Witamy w
Hummingbirds.
Minął go, nawet nie
chcąc patrzeć w pełne pogardy oczy. Nie chciał mieć z tym człowiekiem nic
wspólnego. Z tym, który zniszczył jego życie, stawiając przed niemożliwym do
dokonania wyborem.
Adam wziął głębszy oddech – Co wtedy czułeś?
- To samo, co ty.
- Czyli nic?
Ratliff przygryzł dolną wargę i cofnął się na krok – Uratowałeś
mi życie. Lider chce, byś dołączył do bractwa. Zgodził się na zaakceptowanie
ostatnich wydarzeń, biorąc je za zadanie.
Adam uniósł powieki i zmarszczył czoło – Nie ma mowy. Nie
chcę wejść do grupy w ten sam sposób, co ty. Nie za zabicie człowieka. Nigdy.
Tommy westchnął pod nosem – Jeszcze nie wiesz, co cię czeka.
Nie bądź głupi, nie ryzykuj.
Lambert odwrócił się w stronę chłopaka i założył ręce na
piersi – Nie mam w tobie autorytetu, wybacz. Wiesz już, jak będzie wyglądało
moje zadanie?
Blondyn pokiwał głową – Tak. I wolałbym, by wykonał je ktoś
inny. Nikogo nie skrzywdzisz, ale sam psychicznie możesz tego nie utrzymać.
Brunet zacisnął palce na swojej koszuli, gdy oparł dłonie o
biodra – Nie rozumiem.
- Nie mogę teraz o tym mówić – Wyszeptał Tommy – Dowiesz się
przy okazji najbliższego spotkania. Zastanów się jeszcze raz, czy aby na pewno
chcesz puścić ostatnie morderstwo w niepamięć i nie mieć z tego żadnych
profitów.
- Mam ciebie – Adam położył dłonie na karku blondyna i
przysunął go do siebie, wpijając się w miękkie usta. Chociaż w takich momentach
czuł swoją przewagę.
- Potrzebujemy oczyszczenia – Rzekł Ratliff, kierując się w
stronę samochodu – Pojedziemy się rozerwać.
Brunet parsknął śmiechem – Uważasz, że mam nastrój na
imprezowanie? Jesteś nienormalny…
- Powinieneś spróbować stanu nie czuć – Rzekł, otwierając bagażnik – Skoro nigdzie nie dasz się
porwać, będziemy świętować zgon tego dupka w szczerym polu – Dodał, sięgając po
dwie butelki whisky.
- Dlaczego tak niewzruszenie o tym mówisz? – Adam zbliżył
się do Tommy’ego, by nie przegapić żadnych emocji malujących się na jego twarzy
– Po raz pierwszy widziałem, żebyś płakał.
Blade wargi łagodnie się rozchyliły – Nie opłakiwałem jego,
tylko chłopaka, którego spotkałem w tunelu.
- Spotkałeś… - Mruknął pod nosem Adam.
- Zamknij się – Warknął Ratliff, zatrzaskując klapę
bagażnika. Obszedł auto, by usiąść na masce mustanga. Poprawił spodnie i oparł
się plecami o przednią szybę.
- Co z Brianem? – Spytał Lambert, siadając tuż obok
blondyna. Otworzył butelkę wypełnioną brunatną cieczą.
- Zajęli się nim – Odparł krótko Tommy i wziął łyk – Nie
interesują mnie brudne sprawy. Nie lubię babrać się w krwi.
Adam znacząco pokiwał głową – Też nie miałem z tym
styczności. Zajmowałem się głównie psychiką.
- Zaintrygowałeś mnie.
- Czym? – Lambert położył się na masce samochodu i zwrócił
twarzą ku towarzyszowi.
- Pierwszy raz widziałem, że między więźniami a gliniarzem
istnieje jakakolwiek więź. To było niesamowite obserwować, jak mocno skupiasz
ich wokół siebie. Robiłeś to przy pomocy słów. Zupełnie jak ja. Jesteśmy
podobni. Zawsze byliśmy.
Adam kiwnął głową – Z tą różnicą, że ja przywracałem ludzi
do życia, a ty pchałeś ich ku autodestrukcji.
- Proszę cię, zamknij się wreszcie- Szepnął Tommy, siadając
Adamowi na udach. Wziął łyk whisky i pochylił się nad pełnymi wargami,
przelewając do nich gorzki alkohol. Brunet poczuł elektryzujący wstrząs, który
uderzył w jego podbrzusze. Nikt wcześniej nie pociągał go tak mocno. Chłodny
wiatr koił rozpaloną skórę twarzy. Usta zderzyły się ze sobą, a języki
brutalnie na siebie natarły. Wzajemnie czuli gorzki smak i zapach mocnych
perfum. Zmysły blondyna były znacznie bardziej wyostrzone. Czuł specyficzny,
łagodny zapach skóry, rosnącą temperaturę ciała, będącego pod nim, wpatrywał
się w co chwilę rozszerzające i kurczące źrenice.
Krew musi teraz płynąć
szybciej, rozpychając żyły i tętnice. Serce kurczy się gwałtownie, wypluwając z
siebie czerwone źródło. Oddech przyspiesza.
- Tommy! – Głośny szept przywołał go do rzeczywistości. Na
ramionach Adama widniały znaczne ślady po paznokciach, wargi zaczerwieniły się
pod wpływem agresywnych pocałunków – Zwolnij…
Ratliff zamrugał dwukrotnie, po czym parsknął śmiechem – Co,
chcesz to zrobić „z miłości”?
Adam odpowiedział jedynie nikłym uśmiechem. Przesunął
palcami po miękkiej skórze szyi chłopaka. Złapał go za kark i przysunął do
siebie, obejmując jednym ramieniem.
- Dobrze, że jesteś cały. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.
- Ja bez ciebie również, Adam.
Świetny.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co ci napisać, żeby nie powtarzać ciągle tego samego, więc jedynie cię pozdrowię. :)
Weny i do następnego razu!
PS. Mam nadzieję, że wyniki egzaminów będą zadowalające. :)
Siedzę, patrząc na ekran i nie mogę przestać się uśmiechać. To trochę chore, ale tak bardzo spodobały mi się ostatnie rozdziały... Zdecydowanie uwielbiam czytać, jak piszesz.
OdpowiedzUsuńDałaś mi motywację do napisania kolejnego rozdziału mojego gniota :3
Dziękuję~
Nowa czytelniczka :3
o matkooo chyba sie zakochałam.
OdpowiedzUsuńnaoglądałam się tylu seriali kryminalnych ale czytając twoje opowiadanie czuję się jakbym wchodziła w ten świat na nowo. świat morderstw, spisków, gangów. jesteś cudowna, wiesz? :*
Przpraszam . Czytałam rozdział wczoraj ale móje telefon uwiellbia usówać treśc komentarza który chciałam dodać już 3 razy ;-; Dlatego dziś komentuję, tak to by było już jutro.
OdpowiedzUsuńAh ... Czekałam na ten odcienk z niecierpliwością i się nie zawiodłam, po mistrzowsku.
Uwielbiam te dialogi pomiędzy nimi. Jak są sam na sam i rozmwaiają. Kocham końcówkę, te wyznania... Tommy powiedział, że nie poradzi sobie bez niego. Od razu nasuówa mi się pisoenka Aerosmith - Cryin , a dokładnie jeden wers : 'We're partners in crime'/ 'Jesteśmy wspólnikami w tej zbrodni' ; wgl cała piosenka jakoś tak mil w tym rozdziale plrzyszła do głowy...a teraz mam wrażenie że nawet pasuje do całości oO .
Jestem ciekawa zadania Adama... znaczy mam nadzieję że posłucha Tommy'ego i nie będzie chciał nowego zadzania, a zabicie Briana potraktuje jako wejście do tej grupy. Mam nadzieję, że ich losy będą ciekawe jeszcze ;-; Już naprawde nie wiem co się może jeszcze stać. No jleszcze zlostała Alma i Kris. Ale nie wiem jak to się potoczy.
Podobało mi się stwierdzenie Tommy'ego : 'Co , chcesz to zrobić z miłości?' Uhu ... mam nadzieję że to zrobi z miłości, może i niedługo c: Licze na to XD
No to chyba tyle... pisałam ten komentarz już chyba 4 razy mam nadzieję że teraz się uda. Nie lubię mojego telefonu ;-;
Życze weny i trzymam kciuki za dobre wyniki z egzaminów ! Do napisania , Maronko (lubię to zdrobnienie XD ) <3
pojechałaś po bandzie. warto było czekać. Dobrze że Brian zniknął, ale martwię się, czy Adam wypełni zadanie, które chce wykonać by dołączyć do gangu. widzę, że Tommy już się powoli zakochuje w Adamie: "Złapał go za kark i przysunął do siebie, obejmując jednym ramieniem.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, że jesteś cały. Nie poradziłbym sobie bez ciebie.
- Ja bez ciebie również, Adam." - to takie słodkie! mam nadzieję, że dobrze ci poszło na tych egzaminach, życzę zadowalających wyników i weny ;)
Jak zawsze napisane po mistrzowsku:) Z jednej strony chciałabym, żeby Adam przemyślał słowa Tommiego ale z drugiej ciekawość mnie zżera co takiego strasznego musiałby zrobić, żeby wejść do bractwa.
OdpowiedzUsuńI cały czas czekamy na wyjaśnienia związane z Almą, także pisz Marona, pisz i trzymam kciuki za wyniki egzaminu:) koniecznie się nam pochwal:)
~BlackAngel
To opowiadanie jest super. czytam je od początku ale niestety z mojego telefonu nie mogę dodawać komentarzy wiec robię to teraz :) mam nadzieję że Adam jednak nie wybierze tego zadania, chociaż jestem ciekawa jakie ono będzie . Życzę dużo dużo i więcej weny .
OdpowiedzUsuń