piątek, 23 sierpnia 2013

32. Szpital dla dusz



Linki uzupełnione! Jeśli pominęłam opowiadanie którejś z Was, bardzo przepraszam. Upominajcie się, dodam :)

Little Vampire: Kilka odcinków temu pisałam, że planuję jeszcze ok 15. Trudno mi to przewidzieć, na pewno więcej niż dziesięć i mniej niż miał Gołąb :)

GlamtasticGirl: Hej, nie chcę mieć na sumieniu Twoich nieprzespanych nocy! :D

Till: Jestem wielką fanką Harrego ^^ łapię wszystkie hugi!


Dziękuję wszystkim komentującym! Wiem, że to wymaga czasu i zaangażowania, stąd moja wielka wdzięczność, kochane! Zapraszam Wszystkich do odcinka :)


32. Szpital dla dusz

Boję się zbliżyć, a nienawidzę być sam

Tęsknię za tym stanem, by nic nie czuć

Im wyżej się wznoszę, tym niżej upadam

Nie mogę utopić swoich demonów, one wiedzą

jak pływać.
- BMTH, Can you feel my heart?

Adam rzucił swoje rzeczy na łóżko niedużego pokoju, skąpanego w ciepłych światłach stojących lamp. Hotel z zewnątrz nie prezentował się obiecująco, ale według zapewnień miał być spokojnym oraz bezpiecznym miejscem. Lambert podszedł do okna i odchylił zasłonę. Nie zwracał uwagi na to, co dzieje się za szybą. Skupił się na chaosie, który wywołał burzę w jego głowie.
Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Dlaczego Alma się tam znajduje, kiedy tam trafiła? W jakim jest stanie? Miała próbę samobójczą, wpadła w depresję, oddała się w ręce ludzi, którzy pomogą jej prochami? Żaden z tych scenariuszy nie brzmi prawdopodobnie. Dlaczego nikt jej stamtąd nie wyciągnął?
- Cholera…
Z pewnością zmieniła tożsamość. Pewnie ktoś jej w tym pomógł. Ktoś…
Zacisnął wargi i spuścił głowę, opierając się ramieniem o jedną ze ścian. 
To miejsce gorsze od samego więzienia. W jaki sposób mogła się tam odnaleźć? Tamten świat nie zna litości. Nie daje prawa głosu.
- Jak mogłem stracić kontrolę nad tą sytuacją, jak mogłem to schrzanić… - Osunął się po ścianie, wplatając palce w czarne kosmyki włosów. Zacisnął powieki, a spomiędzy ust wydobył się zawodzący pomruk. 
Skąd oni o tym wiedzieli? Od kogo dowiedziała się Jane? Dlaczego, do jasnej cholery nawet Brad nie wycedził choćby słowa… Wspominał, że nie miesza się do wewnętrznych spraw, ale o Almie wiedzieli wszyscy. Wszyscy, oprócz mnie. Musiał słyszeć choćby słowo na ten temat.
Rozległo się pukanie do drzwi. Adam nerwowo podniósł głowę i wstrzymał oddech.
- To ja, Tommy – Rozbrzmiał znajomy głos.
Brunet pokiwał głową, po czym skrył ją w kolanach.
- Wiem, że tam jesteś. Nie zajmę ci wiele czasu.
Adam wstał i powolnym krokiem zbliżył się do drzwi. Nacisnął klamkę i uchylił skrzydło.
- Zakładam, że nieszczególnie masz ochotę mnie widzieć.
- Wypatroszyłbym cię gołymi rękami.
Blondyn wziął głębszy oddech – Mogę wejść?
- Po co tutaj przyszedłeś? – Odpowiedział pytaniem na pytanie Adam, opierając się ramieniem o framugę – Co chcesz mi powiedzieć?
- Nie powinienem…
- Czuję nienawiść, gdy widzę twoją twarz – Wycedził przez zaciśnięte zęby Lambert – Dostałeś ode mnie wszystko. Zaufałem ci, Tommy. Ale dla ciebie to wszystko gówno znaczy – Rzekł, zamykając drzwi.
- Czekaj – Blondyn powstrzymał go przed gestem kończącym rozmowę – Znaczy wiele. Ja wiem, że to wszystko zaszło za daleko, w niewłaściwym kierunku, ale…
Adam szerzej otworzył oczy – Zmarnowanie życia kilku osobom nazywasz niewłaściwym kierunkiem? Tu nigdy nie chodziło o mnie. Jestem dla ciebie jedynie odhaczonym numerem na liście celów do realizacji. Kto będzie następny?
Tommy po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał Adamowi w oczy. Czuł jednocześnie wstyd i strach, choć nie okazywał żadnych emocji. 
- Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz.
Brunet z zaciekawieniem przechylił głowę – Ja chciałbym wiedzieć co najmniej pięćdziesiąt związanych z tą sprawą. No dalej, zaskocz mnie, Ratliff.
Blondyn wziął głębszy oddech i przez chwilę wstrzymał go w płucach – Czy ty i Brad macie romans?
Adam roześmiał się głośno – Słucham? Nie masz żadnego wyczucia sytuacji. Nie, nie pieprzyliśmy się i nie zamierzamy. To tylko bezinteresowna przyjaźń, której ty nigdy nie doświadczysz. Nie wchodź mi w drogę, czeka mnie trudny dzień.
- Zaczekaj.
- Co jeszcze, do cholery?
Tommy podał Adamowi kartę – Jeśli będziesz potrzebował, korzystaj z moich pieniędzy.
- Nie potrzebuję ich.
Blondyn ze złości zacisnął zęby – Nie próbuję cię przepraszać, to mój obowiązek, jestem teraz twoim opiekunem.
- Dziękuję za wskazanie drogi życia, mój mentorze – Odparł oschle Adam, po czym zatrzasnął drzwi. 
Zegar wskazywał trzecią dwadzieścia. Świt był bliski.
***
Kris był już w drodze do domu. Obraz przed oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny. Zmęczenie dawało mu się we znaki. 
Wjechał na podwórze swojego domu, nie dbając o zamknięcie bramy. Wysiadł z samochodu i ruszył w stronę domu.
- Katy? – Spytał, zamykając za sobą drzwi. Po drodze do sypialni zdjął buty. Odruchowo spojrzał w stronę salonu, gdzie ujrzał drobną kobietę, śpiącą na rozłożonej kanapie. Telewizor nadal był włączony. Wszystko wskazywało na weekendowy maraton komedii romantycznych.
Kris podszedł powolnym krokiem i zapalił nocną lampkę. Kucnął obok dziewczyny i pogładził jej włosy.
- Wróciłeś? – Wymamrotała, łagodnie unosząc powieki.
- Śpij, porozmawiamy jutro… - Odparł Allen, całując ją w czoło.
- Jakiś postęp w sprawie Adama i Almy? – Spytała, podpierając się na łokciu.
- Dzieciaki zaczynają rozkradać dom. Powinniśmy go wystawić na sprzedaż, nim zostaną puste ściany. Zadecydowaliśmy, że musimy zamknąć sprawę.
- Co? – Katy przechyliła głowę – Nie możesz do tego dopuścić. To takie wspaniałe miejsce, jeśli Adam kiedykolwiek się pojawi, zechce do niego wrócić…
- Mi też nie jest łatwo, Katy, ale nie jesteśmy w stanie dłużej spłacać ich kredytu. Grożą nam cięcia budżetowe, nie wiem, czy utrzymam wysokość swojej pensji.
Katy ze zrozumieniem pokiwała głową – Odłóżmy tę rozmowę na jutro. Mam dla ciebie wiadomość, która nie może czekać.
Mężczyzna uśmiechnął się i zajął miejsce na kanapie – Co to za rewelacja?
- Będziemy mieć dziecko. Jestem w dziewiątym tygodniu – Odparła z łagodnym uśmiechem.
Kris z niedowierzaniem szeroko otworzył oczy. Roześmiał się i mocno przytulił blondynkę. To były najpiękniejsze słowa, jakie usłyszał na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy.
***
Elewację budynku tworzyły czerwone cegły. Ogrodzone podwórze pełne było barwnej roślinności. Nad kamiennymi schodami wysiał szyld pisany prostym krojem pisma.
Szpital psychiatryczny San Diego.
Adam poczuł jak zawartość jego żołądka powoli przesuwa się ku górze. Przycisnął dłoń do ust.
- Wszystko w porządku panie Harrison? – Spytał taksówkarz, parkując przed główną bramą.
- Tak, wszystko gra… - Wycedził Adam, zostawiając na desce rozdzielczej kilka banknotów. Spojrzał w lusterko; długie, brązowe włosy związane w kucyk i ciemny zarost czyniły go znacznie starszym niż był w rzeczywistości. Uważał, że kamuflaż na bazie peruki i nie golenia twarzy należy do banalnych rozwiązań, ale według Samuela to najlepsza obrona przed ujawnieniem wizerunku. Komu ufać bardziej niż przywódcy prawdopodobnie największej grupy przestępczej, działającej na terenie Stanów Zjednoczonych?
Wysiadł z samochodu i wziął głębszy oddech. Ławki zajęte były przez pacjentów oraz ich opiekunów. Najbardziej obawiał się chwili, w której ujrzy Almę, a jeszcze bardziej tego momentu, gdy zostanie przez nią rozpoznany.
Ruszył w stronę głównego wejścia, mijając personel. Przy drzwiach powitała go młoda kobieta.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry – Rzekł z czarującym uśmiechem – Justin Harrison. Jestem opiekunem Ryana, przydzielonym z ramienia sądu karnego.
- Za mną, proszę – Odrzekła, zmierzając w stronę schodów.
Wszędzie panował ciężki zapach wilgoci i nieświeżego mięsa. Kurz zalegał na każdej barierce i szafce, rzucony na drewniane deski dywan pokrył się skorupą ciemnego błota. Adam podążył za dziewczyną, starając się nie tracić uwagi. Weszli na pierwsze piętro i zbliżyli się do drzwi oznaczonych numerem 215.
- Proszę wejść.
Adam zapukał i po chwili nacisnął klamkę. Ujrzał przed sobą dojrzałą kobietę ubraną w fioletową garsonkę. Gęste pukle włosów upięte były w kok, a na nosie opierała się para okularów.
- Pan Justin Harrison, jak domniemam? – Spytała, wstając ze swojego miejsca. Wyciągnęła rękę w kierunku Adama. Czarnowłosy uścisnął łagodną dłoń i uśmiechnął się pod nosem.
 - W rzeczy samej.
- Ryan zaszedł za skórę ostatniemu opiekunowi. W Panu nadzieja.
- Powinienem wypełnić dokumenty, zgadza się?
Kobieta przecząco pokręciła głową – Zaledwie trzy podpisy. Wszystkie dokumenty dostaliśmy od zakładu karnego z San Diego.
Jasna cholera, Hummingbirds potrafią zadbać o najdrobniejszy szczegół.
- Ryan ma swój pokój na górnym piętrze. Tam znajdują się pacjenci, którzy na co dzień przebywają w więzieniach i aresztach. Piętro jest strzeżone przez parę strażników. Numer 469. Proszę nie zapomnieć identyfikatora – Rzekła, kładąc go na biurku – Powodzenia, Panie Harrison.
Adam z uśmiechem pokiwał głową, sięgnął po identyfikator i opuścił pomieszczenie. Otarł pojedyncze krople potu, które zrosiły skórę jego czoła. Czuł się jak obnażony głupiec i przestępca, który wkracza pośród ludzi, gotowych za wszelką cenę zniszczyć jego życie. Żwawym krokiem ruszył w stronę schodów, mając nadzieję, że nie natknie się na Almę. Widział ją niemal w każdej kobiecie niskiego wzrostu i drobnej postury. W głębi serca był śmiertelnie przerażony. Przyspieszył kroku, by jak najszybciej znaleźć się w pokoju Ryana. Sięgnął po klucz do jednej ze swoich kieszeni.
Strażnicy bacznie mu się przyglądali, dopóki nie wkroczył do pokoju.
- Mogę nazywać cię Mesjaszem? – Rozbrzmiał niski ton głosu. Drzwi zatrzasnęły się momentalnie.
Ryan był podobnego wzrostu, co Adam. Wszelkie odsłonięte fragmenty ciała pokryte były siatką tatuaży, wyłączając jedynie twarz i fragment szyi.
- Czeka nas poważnie trudna lekcja – Odparł cicho Adam, wyjmując z walizki plik dokumentów.
- Nie rozpakowuj się. Za dziesięć minut  będą nas faszerować prochami.
Lambert przeniósł wzrok na chłopaka – Wiesz, czym was karmią?
-  Sylpiryd rano, diazepam i zoloft po południu.
Adam szeroko otworzył oczy – Przecież takie połączenie robi wodę z mózgu. To niedopuszczalne.
- Ich jest dwudziestu, nas stu pięćdziesięciu.  Jak najłatwiej poradzić sobie z takim stadem wariatów? Zaćpać ich. To i tak lepsze od elektrowstrząsów i kąpieli w wodzie z lodem.
- Te metody zniesiono w latach osiemdziesiątych.
- W takim razie tutaj czas się zatrzymał – Odparł Ryan, opierając się o jedną ze ścian – Muszę się przygotować do spotkania. Przyjdź jutro o dziesiątej. Zaczniemy planować naszą drogę.
Adam znacząco pokiwał głową. Wrzucił pliki do teczki i wstał podając rękę Ryanowi.
- Nowy tu jesteś. Pierwsze zadanie?
- Można tak powiedzieć – Odparł Adam – Nie zawiodę. Mam doświadczenie.
- Jako złodziej?
- Jako detektyw i psychoterapeuta – Rzekł Lambert, widząc zmieszanie na twarzy chłopaka.
- Jezu Chryste –Ryan wstał ze swojego miejsca – Nie wystraszyłeś naszych?
Adam machnął ręką – Ten temat został już dawno zamknięty. Właściwie przez waszą grupę straciłem każdy możliwy status.
Ryan pokiwał głową – Powiedziałbym, że mi przykro, ale każdy musi nosić swój krzyż.
- Sądziłem, że będziemy dziś rozmawiali kilka godzin.
- Przyjdź jutro. Wiesz już jak wygląda budynek i które miejsca lepiej omijać. Im mniej mówisz, tym lepiej. Będę czekał o dwunastej.
- Nie spóźnię się, masz to jak w banku. Do jutra, Ryan – Rzucił spiesznie Adam, opuszczając pomieszczenie. Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę schodów i zbiegł z nich najszybciej, jak tylko potrafił. Korytarze były całkowicie puste i to przerażało go jeszcze bardziej. Jeżeli pospieszy się, minie świetlicę jeszcze przed porą karmienia.
Wyszedł drzwiami ewakuacyjnymi i zwolnił kroku. Zacisnął powieki, czując chłodne powietrze na swojej twarzy. Po chwili obezwładniło go uderzenie w okolicy lędźwi; zgiął się w pół, odwrócił prędko i cofnął na kilka kroków.
 - Wiem, czym ty jesteś – Starsza kobieta szła w jego kierunku. Jej ciało trzęsło się i drżało, jakby parzone żywym ogniem – Zapłacisz za swoje grzechy, niewierny… pomazaniec… - mamrotała pod nosem, trzymając w dłoni narzędzie zbrodni – grubą gałąź, której koniec opadł na ziemię. Brunet przyspieszył kroku na drodze do głównej bramy. Taksówka jeszcze nie odjechała.
***
Opadł na fotel, trzymając w ręku pełną butelkę wódki. Wziął głęboki oddech, ocierając spocone czoło. Gdy tylko zdołał zmrużyć powieki, rozległo się pukanie do drzwi. Nie zareagował; starał się wyciszyć swój oddech.
- Hej, tu Jane! Musiałam wyciągać adres od tego dupka dobre pół godziny, więc bądź na tyle łaskawy i otwórz mi!
Przeklął pod nosem i ruszył w stronę drzwi, spełniając prośbę dziewczyny – Jest już późno…
- Nie szkodzi – Odparła, trzymając dwie papierowe torby – Niedługo kości policzkowe przebiją ci skórę. Może nie jesteś fanem azjatyckiej kuchni i niezdrowego żarcia, ale musisz żywić się czymś więcej niż konserwami.
Adam roześmiał się pod nosem – Zrobiłaś dla mnie zakupy? Po co?
- Niektórym jeszcze na tobie zależy, weź to pod uwagę.
Zmrużył powieki, opierając się o ścianę. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni – Przysłał cię tutaj Tommy, przyznaj.
- Oszalałeś?
Wzruszył ramionami – Nie widzę powodu, dla którego… - Obserwował jak zmierza w jego kierunku – Miałabyś odwiedzać mnie z…
- Za dużo pijesz.
- Sama ledwo trzymasz się na nogach – Odparł z uśmiechem – Nie powinnaś chodzić sama. To nie jest najbezpieczniejsza okolica  - Podszedł do aneksu kuchennego, by wyjąć sztućce.
- Ale dziś chyba nic mi nie grozi? – Spytała, przechylając głowę – Chciałabym poznać Brada. Powinniśmy go odwiedzić. Wygląda na świetnego gościa.
Brad. On jeszcze o niczym nie wie.
Adam westchnął głośno – Dziś oczekuję jedynie ciszy i spokoju. Z resztą… nim cię z nim zapoznam, będziemy musieli odbyć długą rozmowę na osobności.
Brunetka zatrzymała wzrok na poziomie oczu Lamberta – Ty i Bell? Mam nadzieję, że szybko to załatwisz.
Mogłabyś wyjąć… - Kiedy odwrócił się, Jane stała tuż przed nim. Zaniemówił, bawiąc się parą noży.
- Skaleczysz się – Rzekła, powoli sięgając ręką ku jego dłoni – Z resztą nie będą ci już potrzebne.
Adam wziął swoją torbę i wyciągnął z niej pudełko pełne makaronu z mięsem. Powoli zmierzał w stronę łóżka.
- Co robiliście z Bradem przez tyle czasu?
- Załatwialiśmy swoje sprawy, rozmawialiśmy, piliśmy.
- Sprzedajesz mi wersję oficjalną? – Jane po chwili dołączyła ze swoją porcją chińszczyzny.
Lambert pokręcił głową – A jak według ciebie brzmi wersja nieoficjalna?
Brunetka wzruszyła ramionami – Oglądaliśmy seriale, pieprzyliśmy się pod gwiazdami, podbiliśmy świat.
Roześmiał się pod nosem – Nic z tych rzeczy.
- Żałujesz?
Uniósł wzrok i omiótł nim pokój.
- Smacznego – Rzekł, urywając temat.

11 komentarzy:

  1. Pierwsze : Marono, kocham Cię jeszcze bardziej za cudowny początek zaczynający się ukochaną piosenką BMTH <3
    Drugie : odcinek jak zawsze fenomenalny i nic więcej chyba dodawać nie muszę :3
    Trzecia : wybacz mi, że nie komentuję, ale nie lubię tego robić, nie mam do tego weny. Czekam na kolejny odcinek <3
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobał mi się Tommy pytający o Brada. Zazdrość, ciekawość... jedne z najbardziej ludzkich uczuć wreszcie przez niego pzremawiają. zbyt silne, aby mógl je ukryć.
    Ach, Baby Allen w drodze! Czy to źle, że mój ulubiony fragment odcinka to właśnie ciąża Katy? :D I'm hopeless.
    świetnie napisana scena w szpitalu, właściwie pierwszych kilku scen w budynku. stres, pot, wyrzuty sumienia. czułam ten stres razem z nim. czy ktoś odgadnie, czy nic się nie posypie.
    Mam wrażenie, że scenami w szpitalu, zwłaszcza tą starszą kobietą, mogłaś inspirowac się Amercan Horror Story. fantastycznie dla opowiadania, dla mnie gorzej ;p nie wiem, czy będę mogła po nich zasnąć ;p
    Jane jest przekochana. Nie byłam do niej zbytnio przekonana, nie ufałam jej, ale teraz zaczynam ją wprost uwielbiać. Cieszę się, że Adam ją tu w tym wszystkim ma. naprawdę przyda mu się teraz przyjaciel.
    Ciekawa jestem samego końca. Tego, że nie odpowiedział na pytanie, czy żałuje. Intrygująca reakcja, jakby nie chciał mówić, bo sam nie był pewny.
    No i fantastyczne zdanie: "Oglądaliśmy seriale, pieprzyliśmy się pod gwiazdami, podbiliśmy świat." Bomba! :D
    No to co, czekam na następny odcinek i pozdrawiam! do zobaczenia w poniedziałek!!! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę wypunktować mój komentarz bo znowu z wrażenia zapomnę co miałam napisać albo zacznę się powtarzać, a więc:
    1. Nawet nie najgorzej mu poszło jak na pierwszy dzień zadania.
    2. Fajny wątek z ciążą:)
    3. Tommy zazdrosny? Coraz ciekawiej się robi, chyba zaczyna do niego docierać, ile może stracić.
    4. Jane jest dla Adama teraz najbardziej przyjazną duszą:) przyjdzie, pocieszy, nakarmi :D 5. Jesteś genialna Marona
    6. Wielbię twój styl pisania.
    7. Powinnaś zrobić karierę jako pisarka.
    8. "Klatkę..." powinni zekranizować haha:) podobnie jaki inne twoje fanfiki:)

    Chyba niczego nie pominęłam, jak zwyklę masa hugów i dużo weny życzę:)

    ~ BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się, że Tommy jest zazdrosny. Tylko żeby nie zrobił niczego głupiego...
    Z niecierpliwością czekam na następny odcinek :)
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem jak zwykle. Wróciłam sobie z pracy i weszłam na fejsa a tu powiadomienie od PG. Świetnie, zaraz sobie zaczęłam czytać. Podpisuje się pod wcześniejszymi komentarzami - wszystko już zostało powiedziane i wypunktowane :-D . Odcinek jest lajcikowy, czekam z utęsknieniem na next. Hugsy i całuski ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście komentuję ostatnia i wszystko zostało już napisane :( W każdym razie super rozdział. Życzę ci duużo weny i czasu i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno nie komentowałam, ze względu na ciągły brak czasu, ale czytam wszystkie odcinki w miarę systematycznie i muszę powiedzieć, że mi się coraz bardziej zaczynają podobać.
    Tommy się zmienia. Wydaje mi się, że na lepsze. Popełnił błędy, a teraz być może, zda sobie sprawę, jak duże one były. Ratliff okazuje, a jeśli nie okazuje, to widzimy, że rodzi się w nim coraz więcej uczuć. Adam jest dla niego ważny, choć jeszcze nikomu tego tak naprawdę nie pokazał.
    Jednym słowem, świetny odcinek. Widzę, że BMTH zainspirowali cię w nadaniu tytułu odcinkowi :) Również doskonały wybór co do Can you feel my heart :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    I oczywiście czekam na nowy odcinek z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo zapminieć o skometowaniu ;-; Przepraszam.

    Strasznie podobała mi siezazdrość Tommyego o Brada c:
    Widzę, że dziecko Krisa i Katy jest w drodze, słodko :D
    Tak jak już mówiła ... KOCHAM JANE. Jest urocza i strasznie miła dla Adama, a mu się teraz bardzo przyda przyjaciel c:
    Tak jak Rogo ; to zadnie jest świetne : "Oglądaliśmy seriale, pieprzyliśmy się pod gwiazdami, podbiliśmy świat. "Oglądaliśmy seriale, pieprzyliśmy się pod gwiazdami, podbiliśmy świat." <3 Ojeny zadnie odcinka !
    Stres odczuwałam razem z Adamem. Cały czas miałam wrażenie że za chwile ktoś wykosczy i powie "ŁAPCIE GO" albo coś takiego. Ale oni zadbali o wszystko :3 Perfekcyjni są ci Hummingbirds.

    I to będzie chyba mój najkrótszy kometarz ... tak mi nawet głupio ;-; bo zapomniałam o skomentowaniu araz jak przeczytałam a oczywiście przeczytałam kilka minut po dodaniu .-. Więc czelkam na Ciebie i życzę weny, *huug* <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Sprawdzałam, czy nie ma nowego odcinka, ale skoro jeszcze nie, to przeczytałam ten jeszcze raz i przyszło mi do głowy, że piosenka Muse "Undisclosed Desires" pasuje do tego, co Adam czył w stosunku do Tommy'ego zanim się dowiedział, co się stało z Almą :D
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *czuł (za szybko pisałam xD)
      ~Skylar

      Usuń