czwartek, 1 sierpnia 2013

Odc. 29: Więzi



No to czas na kilka odpowiedzi! 

Till: Spokojnie, Brad jeszcze się nie skończył :) Mnie również cieszą powiadomienia idące z fp Rogo :D
GlamMonster: Cóż można powiedzieć, Cheeks to nośny element :D
Rogogon: Historia Cheeksa będzie nam bliżej znana. Nie jest to przełożenie realnej znajomości, ale będę starała się wykreować pewną klarowną relację zarówno z przeszłości jak i teraźniejszości. Pozdrawiam cieplutko <3 :)

I coś ode mnie: linki z komentarzy z ostatniej notki uzupełnię w przyszłym tygodniu.
Widzę, że ciepło przyjęłyście pojawienie się Brada i bardzo mnie to cieszy :) Nie zawiodę!

29. Więzi

W mieszkaniu pozostali jedynie Adam oraz Jane. Tommy musiał podjąć kolejne decyzje, dotyczące zbliżającego się zadania. Obiecał wrócić około dwudziestej drugiej. Na ten moment miał już ponad czterdzieści minut spóźnienia.
Brunetka opróżniła resztki alkoholu z litrowej butelki whisky. 
- Kim jest ten Brad? Znajomy?
Adam spojrzał w jej kierunku – Tak. Najlepszy przyjaciel z wczesnych lat. Spędziliśmy wiele świetnych chwil. Zawsze mogłem na niego liczyć.
Brunetka przechyliła głowę - Najlepszy przyjaciel? Musieliście wiedzieć o sobie naprawdę dużo.
- Tak było. Nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Byłem pierwszą osobą, której przyznał się, że woli facetów - Rzekł z uśmiechem - Zwierzał mi się ze swojego pierwszego razu. Próbowałem udawać zainteresowanie, ale słabo mi to wychodziło.
Dziewczyna roześmiała się - Szukał w tobie oparcia. Musiał bardzo ci ufać, jeśli nie bał się odrzucenia. Czułeś przed nim wstręt?
Lambert wzruszył ramionami - Mieliśmy wzajemną pewność, że możemy na siebie liczyć. Nie, nic z tych rzeczy. Czułem coś jakby… zazdrość, że ktoś chce mi go odebrać. Byłem do niego mocno przywiązany.
- Uroczy z niego chłopak. Spaliście ze sobą? – Spytała, sięgając po szklankę wody.
- Jane! – Adam poderwał się – Nic z tych rzeczy, tylko przyjaźń.
- Nawet o tym nie myślałeś? No przyznaj się – Puściła do niego perskie oko.
Adam zatracił się w pięknych wspomnieniach beztroskiej młodości. Wspólne wyjazdy pod namiot, odkrywanie niepoznanych miejsc w okolicach San Diego, spontaniczne wycieczki na drugi koniec kraju. Rozmowy do rana, stały kontakt, brak jakichkolwiek zmartwień. Oni obydwaj i nagie niebo nad ich głowami.
- Adam?
Brunet otrząsnął się i uśmiechnął – Wspaniały czas.
To nie była fascynacja, tylko czysta przyjaźń. Brad czuł to samo względem mnie. Nigdy nie rozmawialiśmy o „nas”. Każdy z nas miał swoje życie, jeśli chodzi o uczucia. Choć w tamtym momencie byliśmy singlami…
- Boję się, że Tommy cię skrzywdzi. To nie jest materiał na partnera. To nawet nie jest materiał na wspólnika. Powinieneś znaleźć kogoś lepiej dopasowanego do ciebie. 
- Brad mówił mi o Tommym dokładnie to samo, co ty. To samo, co każdy o nim mówi.
Jane wzruszyła ramionami – To siła, ciągnąca na dno. Trudno się jej oprzeć. Masz jeszcze szanse na ucieczkę od tego, dokąd zabrnąłeś.
- Nie rozmawiajmy na ten temat – Rzekł, zakładając ręce na piersi – Każdy ostrzega mnie jak dziecko, które uparcie pcha ręce do ognia.
- Choć zimno, można się sparzyć, co?
Adam zmusił się do uśmiechu – W kilku słowach opisałaś całą osobę Tommy’ego. Wiesz czego nauczyli mnie rodzice? – Spytał, pochylając się w kierunku dziewczyny – By ufać sobie, nie innym. By nie podążać torem plotek. Nie mam nic do stracenia. 
- A wiesz co mówią o tych, którzy niczego już nie mają? – Jane przechyliła głowę – Że są najbardziej niebezpieczni, gdy nie mają już dla kogo żyć. 
- Widziałem dziesiątki jego twarzy. Niebezpiecznego szaleńca, zamyślonego inteligenta, bezwzględnego psychopaty. Ale widziałem też piękno drzemiące w głębi duszy, potrzebę zaangażowania, pragnienie wypełnienia pustki. Nie wierzę, że jest chory. Nigdy nie był. Nigdy w to nie wierzyłem. Jest aktorem, ale przy mnie ukazuje swoje człowieczeństwo. Potrzebuje osoby, która zechce go zrozumieć, która poświęci mu czas.
- Adam, co ty…
- Osoby, który pokaże mu, czym jest miłość. Choćby było to niemal niewykonalne, muszę podjąć się tej próby. Zależy mi na nim.
Jane łagodnie rozchyliła wargi i z niedowierzaniem pokręciła głową – Oszalałeś. Jesteś wariatem.
- Tylko wariaci są coś warci.
- Alicja w krainie czarów? – Spytała brunetka, sięgając po drugą butelkę alkoholu. Parsknęła śmiechem – Czary… ten świat pozbawiony jest magii. 
- Mówią, że historia Alicji opowiada o zaburzeniach psychicznych i stanach narkotykowych. Jeżeli to prawda, żyjemy w tym świecie wszyscy – Odparł Adam, opierając się plecami o ścianę – Dużo pijesz. 
Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie – Tylko takie przyjemności mi pozostały. Teraz, gdy muszę ukrywać swoją twarz, trudno jest znaleźć przyzwoitego faceta i karmić go kłamstwami. Wbrew pozorom nie jest tak łatwo o seks. A ty? Jak sobie radzisz? – Spytała swobodnie, pokładając się na kanapie.
Brunet wzruszył ramionami – Jakoś nigdy mnie to nie pociągało.
Dziewczyna roześmiała się – Przestań chrzanić. 
- Poważnie – Adam pokręcił głową – Ważniejsze były dla mnie uczucia i poczucie stabilizacji. W żadnym moim związku seks nie odgrywał dużej roli. Choć… właściwie to byłem tylko w jednym poważnym związku. Z resztą, kogo to obchodzi… - Rzekł, odbierając z rąk dziewczyny butelkę. Wziął kilka większych łyków, licząc, że przykre wspomnienia znikną tak szybko, jak się pojawiły.
- Ale z Tommym chyba jesteś spełniony?
Paląca ciecz musiała zmienić drogę strumienia, bo Adam zachłysnął się przy kolejnym łyku. 
- Spokojnie – Poklepała go po ramieniu – Jesteśmy dorośli. 
Adam poczuł jak rumieniec oblewa jego policzki. Nie odniósł się do komentarza dziewczyny, za to nerwowo przewrócił oczami. Pieczenie spowodowane zakrztuszeniem powoli ustępowało.
Brunetka wyjrzała przez okno. Na podwórzu zaparkował czarny ford, należący do Ratliffa. Widziała czarną sylwetkę, zmierzającą w stronę domu. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem, a chłopak wszedł do mieszkania. Nie obrzucając domowników ani jednym spojrzeniem, skierował się do pokoju i trzasnął drzwiami.
- Dobra, to ja się zmywam – Rzekła Jane, podpierając się o zagłówek – Spodziewam się, że to trudny moment. Nie będę się mieszać – Dodała, biorąc kilka magazynów, sprzed paru miesięcy. Poszła w stronę schodów, zachodząc do kuchni. 
Lambert przez dłuższy czas wpatrywał się w drzwi, licząc, że klamka chociaż drgnie. Nic z tego, nie ugięła się nawet na milimetr. Nie chcąc dłużej czekać wstał i powoli zbliżył się do pokoju Tommy’ego. Zapukał dwukrotnie, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Postanowił wejść.
- Czego tu szukasz? – Warknął blondyn, rzucając na łóżko telefon – Wyjdź.
- Chciałbym porozmawiać.
- Nie mamy o czym – Odparł oschle Tommy – Jeśli mam nie być niemiły, to wyjdź pierwszy.
Brunet westchnął pod nosem – Czekałem, aż…
- Wypierdalaj stąd! – Wykrzyczał, zrzucając z półki rząd książek, które głucho odbiły się od podłogi - Ile razy mam powtarzać?!
Adam pomimo gorzkich słów szedł w kierunku blondyna. Zamierzał go uspokoić. Gdy tylko wyciągnął ręce w jego kierunku i rozchylił usta, by cokolwiek powiedzieć, Ratliff szybkim ruchem sięgnął do kabury. Po chwili Adama zatrzymała lufa pistoletu, opierająca się o jego czoło.
- Kiedy będę potrzebował wsparcia i rozmowy, znajdę je.
Lambert przez moment czuł paraliżujący go strach, mieszający się z poczuciem totalnej bezsilności. Patrząc w brązowe oczy, cofnął się na krok. Niewidzialna siła naciskała na klatkę piersiową, pieczenie pod powiekami narastało. Zachowując kamienną twarz opuścił pokój, odpuszczając sobie obcesowe trzaskanie drzwiami.
Na jego korzyść nie spotkał Jane na tym krótkim odcinku drogi. Fale złości i nienawiści napływały do jego głowy. Opuścił dom, idąc w stronę miasta. Pamiętał adres domu Brada. Jeśli przyspieszę, będę tam w ciągu pół godziny.
***
- Adam? - Jane zbiegła ze schodów, łapiąc po drodze swoją kurtkę. Rozejrzała się dookoła. Zastała w kuchni jedynie Tommy'ego.
- Gdzie on jest? - Spytała, zbliżając się do blondyna.
Chłopak wychylił szklankę, na dnie której znajdowała się brunatna ciecz.
- Jego sprawa.
- Słuchaj sukinsynu - Rzekła, mierząc w niego palcem -  Przysięgam, jeśli stanie mu się krzywda, wypcham ci dupę śrutem i nakarmię nią ryby w rzece. 
Ratliff przeniósł na nią pełen pogardy i zainteresowania wzrok - Żyleta. Jakbyś nie miała kurwicy między nogami, to chętnie bym cię przeleciał. Masz zadatki na konkretną sukę.
Pchnęła go na jedną ze ścian i przycisnęła kolano do jego krocza
- Mój były przyznałby ci rację, ale przykrym trafem już nie żyje. Jeśli nie będziesz chronił Adama, to trafisz do tych, co już nigdy nie przemówią. Mam nadzieję, że się rozumiemy - Dodała chłodnym tonem i opuściła kuchnię. Po chwili wyszła również z domu, zostawiając blondyna samego.
***
Brad nie musiał dbać o anonimowość. Formalnie nie należał do bractwa, co dawało mu pełną swobodę. Pozyskiwał drobne profity, ale nikt nie pociągnąłby go do odpowiedzialności za zbieranie kontaktów czy wyszukiwanie adresów. W najgorszym wypadku mógł spodziewać się jedynie kary grzywny, sięgającej tysiąca dolarów. 
Adam dotarł na dziewiąte piętro wieżowca. Odnalazł drzwi opatrzone nazwiskiem „Bell”. To musi być tutaj, pomyślał. 
Zapukał kilkukrotnie. Poczuł mrowienie pod kolanami, gdy usłyszał cicho stawiane kroki. Po chwili klucz w zamku przekręcił się dwukrotnie, aż w końcu drzwi otworzyły się na oścież.
- Adam! Nie spodziewałem się! Wchodź, zapraszam, zaraz coś przygotuję – Uśmiechnął się szeroko Brad, przepuszczając bruneta w drzwiach. Lambert uśmiechnął się łagodnie, po czym przekroczył próg mieszkania. Urządzone było w surowym, ale estetycznym stylu. Ściany miały odcień kremowy lub miętowy w zależności od pomieszczenia, na gładkich panelach leżały puszyste dywany. W głównym salonie znajdowały się jedynie telewizor oraz sofa. Jedna ze ścian była oszklona i przedstawiała panoramę miasta. Adam wziął głębszy oddech, gdy przekroczył próg pokoju. 
- Pięknie tutaj.
- Zgadza się, to najlepsza inwestycja. Poczekaj, przyniosę coś do picia.
Adam dopiero teraz spojrzał w kierunku Brada. Miał na sobie miękki, biały szlafrok zawiązany w okolicach pasa, jego stopy były bose. Poły szlafroka łagodnie odsłaniały klatkę piersiową oraz obojczyki. Pod chwilową nieobecność przyjaciela, Lambert postanowił zająć miejsce na czerwonej kanapie. Choć to miejsce było mu zupełnie obce, czuł się bezpiecznie. Z dala od zgiełku i grozy.
- Czerwone wino? – Brad pojawił się natychmiastowo, trzymając w ręku butelkę i dwie lampki. Ustawił je na szklanym blacie stołu, po czym usiadł tuż obok Adama. Brunet poczuł łagodny zapach płynu do kąpieli. Mimowolnie zwrócił wzrok ku przyjacielowi.
- Co się stało, że odwiedzasz mnie o tej porze? – Spytał, spoglądając na zegar wiszący na ścianie – Już prawie dwudziesta trzecia.
- Problemy z otoczeniem – Odparł wymijająco Adam – Tommy chyba nie potrzebuje pomocy. Przystawił mi broń do głowy, gdy wyciągnąłem ku niemu rękę. Myślałem, że nasze więzi się zacieśniają. Wszystko szlag trafił. Dopiero teraz poczułem, że stoję w obliczu zagrożenia. Nie wiem, czy mógłby mnie zabić, ale z pewnością jest zdolny zrobić coś, czego będzie żałował.
Brad ze współczuciem przechylił głowę – Chciałbym cię pocieszyć, ale nie mogę kłamać. Od kilku dni wiele o tobie mówią w Hummingbirds. Do tej pory najdłużej przy Tommym żył ten Brian… Ale i tak marnie skończył. Nikomu się nie udaje. Nikomu, kto próbuje przekroczyć pewną granicę. Mocno w ciebie wierzę, ale to droga donikąd. Tam nie ma nic, na co warto czekać.
- Nie wiesz, jak skończył Brian? – Adam zwrócił wzrok w kierunku Brada. Poczuł bolesny ucisk w klatce piersiowej.
Szatyn ku jego zaskoczeniu wzruszył ramionami – Słyszałem tylko, że szybko chcą pozbyć się ciała. On był bardzo niewygodny. Tommy jest w o tyle lepszej sytuacji, że jest dobry w tym, co robi. Nie krzywdzi nikogo wewnątrz. Brian za to dawał mu nieźle w kość. Zrobił sobie z Ratliffa kojota na łańcuchu. No ale przyszedł czas na zemstę – Zrobił przerwę, by wziąć łyk alkoholu – Gwiazdy są po to, by świecić, nawet jeśli to oznaka ich rychłego wypalenia.
Brunet zmrużył powieki i cicho westchnął. Zakołysał lampką wina, obserwując jak ciecz spływa po gładkich ściankach.
- Nosiłeś kiedyś w sobie tyle tajemnic, tyle rozgoryczenia i żalu, że pragnąłeś wykrzyczeć to całemu światu? – Adam zwrócił twarz w kierunku Brada, który zwlekał z odpowiedzią.
- Zawsze żyłem tak, jak chciałem żyć. Nie sięgałem po więcej. Niczego nie żałuję. Ty też nie powinieneś.
- Popełniłem tyle błędów… - Adam wziął głęboki oddech, czując brak powietrza w płucach – Kiedy zobaczyłem ciebie, wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie tak mocno, jak nigdy dotąd. Zobaczyłem szczęście, które patrzy mi prosto w oczy i jest gotowe podać mi dłoń. Ale ty należysz to jednych z tych mar, które zaraz znikną, jak ulotny sen. Rozdzielą nas miasta, ludzie, wydarzenia. W moim obecnym życiu nie ma miejsca na więzi. Jest tylko walka o byt. Ucieczka w nieznane. Celem jest tylko próba przetrwania wśród ludzi, wobec których nie jestem sobą. Chciałbym móc wyjść na ulicę w biały dzień i pokazać ludziom twarz. Chciałbym być skazany na przyziemne obowiązki. Chcę, by ktoś mnie poznał i nie bał się, nie gardził tym, czego się dopuściłem. Chodzę po omacku jak ślepiec, który bada obcy mu teren. Duszę się w sobie. Nikt nie chce mnie słuchać, a ja nie mogę dłużej dusić w sobie tylu słów, które każdej nocy spędzają mi sen z powiek. Jesteśmy skazani na bycie sobie obcymi. Ktoś siłą wepchnął mnie do świata, do którego nie pasuję. Jesteś jedynym, odkąd…
- Ciii… - Wysyczał Brad ,przyłożył palec do ust i ułożył obie dłonie na ramionach Adama – Zostaniesz u mnie na noc. Musisz odpocząć. Zrobię kolację i gorącą herbatę, przygotuję ci łóżko w mojej sypialni.
- Nie powinieneś…
- Mieszkam sam, nie musisz się o nic martwić - Brad troskliwie przeczesał czarne włosy przyjaciela, czując ich miękkość. Mimowolnie uśmiechnął się, przesuwając palcami po karku bruneta. Poczuł na ciepłej skórze unoszące się, drobne włoski.
- Zimno ci?
Adam przecząco pokręcił głową - Nie, czemu?
- Masz dreszcze.
Brunet poczuł silne uderzenie gorąca na dźwięk tych słów. Czy naprawdę nie kontrolował reakcji swojego ciała?
- Może jesteś głodny? - Brad przesunął opuszkami palców po szyi bruneta, który zmrużył powieki.
- Chętnie - Odparł z uśmiechem, choć wcale nie był głodny. Chciał jedynie przerwać ten niezręczny moment. Gdy Bell zniknął w kuchni, Adam skrył twarz w dłoniach. To twój przyjaciel. Nie próbuj go tknąć. On chce po prostu pomóc.
- Tosty z serem i szynką? Moja specjalność! - Zawołał szatyn.
- Tak! - Odkrzyknął Adam i wziął głębszy oddech. Wciąż czuł na skórze delikatny, ciepły, pełen wrażliwości dotyk. To całkiem sympatyczne wrażenie tuż po tym, gdy ktoś groził mu bronią. Jestem po prostu przewrażliwony. 
Brad wrócił po chwili i zajął to miejsce, co poprzednio - Musisz chwilę poczekać. Zepsuł się toster, więc teraz wszystko robię w piekarniku. Adam?
- Przepraszam, jestem trochę rozbity - Odparł brunet - Nie miej mi za złe, jeśli będę się dziwnie zachowywał.
- Wszystko zrozumiem - Uśmiechnął się - Zapewnię ci spokój i ciszę. Nikomu nie powiem, że u mnie jesteś.
- Dziękuję - Odparł Adam, odsuwając się nieznacznie - Zaczerpnę oddechu na balkonie. Dziękuję za wszystko.
Brad uśmiechnął się ciepło - Przygotuję ci ręczniki i pościel. Czuj się jak u siebie.
Lambert skinął głową - Moje mieszkanie to tylna kanapa starego forda - Parsknął śmiechem - Jeśli będziesz potrzebował rano pomocy, wiesz, gdzie mnie szukać.
- Odpocznij. Przygotujemy śniadanie, gdy się obudzisz. Nie zapomnij o kolacji, powinieneś zjeść przed snem. Moja mama wprowadziła zasadę kar za niejedzone posiłki. Wyglądasz bardzo przygnębiająco.
Adam natychmiastowo spojrzał na swoje ręce. Trud ostatnich wydarzeń i ciągły stres zaczęły przekładać się na jego wygląd.
- Nie martw się, przy mnie dojdzie ci kilka kilogramów – Brad uroczo przechylił głowę. Ten tik miał już we wczesnej młodości.
Adam zaśmiał się cicho, zakładając ręce na piersi – Sam nie wyglądasz na kogoś, kto lubi jeść. Z resztą nigdy nie wyglądałeś. Zazdrościłem ci figury.
- Ach – Szatyn machnął ręką – Zwykle mówię, że to geny. Z resztą wiesz, jak jest, największą uwagę przyciągają faceci, jakby to powiedzieć… - Roześmiał się, wskazując na swój biceps.
- Ech… - Adam westchnął, uśmiechając się – Nie do końca…
- A ty skąd wiesz?
Lambert pokręcił głową – Każdy typ ma swoich adoratorów, wierz mi. Przepraszam, ale musisz mnie już puścić.
- Jasne. W takim razie dobranoc - Szatyn uśmiechnął się i poszedł w stronę mniejszego pokoju. Adam został sam, biorąc głęboki oddech. Schizofreniczne głosy w jego głowie ustąpiły po kilku głębszych oddechach. Zamknął oczy, rozkoszując się absolutną ciszą.

6 komentarzy:

  1. Jesteś fenomenalna <3 Jest czwatrek , wieczór a ty już masz odcinek i to z Bradem w sumie w roli głównej.
    Wkurzyło mnie postępowanie Tommy'ego. Niby małymi kroczkami się przełamywał a jednak nadal nie chcę pomocnej dłoni Adama. A może jeszcze nie poznaliśmy jego prawdziwej twarzy .-. To by było przykre bo go lubię a z niego kawał skurwysyna i tyle.
    Już coaraz bardziej lubię Jane. szczególnie za obrobne Adama przed Tommy'm. Naprawdę niezła jest c:
    Przepraszam mózg mi się powoli wyłącza i nie wiem co napisać. Pewnie mi się przypomni jak kliknę 'opublikuj'.
    Tak jak z tą bransoletką Brada z poprzedniego odcinka. Naprawdę chciałabym to zobaczyć ! :3 ( takie o może nosić : http://img.pakamera.pl/i1/2/947/bizuteria-12040674_117317947.img )XD
    Dziękuję ci za dodanie tak szybko rozdziału, czekam na nexta pozdrawiam ( i oczywiście przytulam) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam tutaj, nie bardzo spodziewając się nowego odcinka tak wcześnie, a tu taka miła niespodzianka :) To najlepsze Adommy, jakie czytałam. Czekam na więcej ;)
    ~Skylar

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji (i Adam chyba też nie). Ciekawi mnie, czy gdyby Adam sie nie wycofał, Tommy by go skrzywdził? Teraz pozostaje mi czekać na kolejny rozdział i dalszy rozwój wydarzeń :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu późno komentuję ;( Rozdział był super, ale Tommy zaczyna być trochę wkurzający. I spodobało mi się to, że Adam spotkał się z Cheeksem <3 Właściwie to w ogóle nie wiem co napisać :( Życzę dużo weny i czekam na następny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co się dzieje z Tommym,od jakiegoś czasu jest stale zdenerwowany, częściej krzyczy ale teraz przeszedł samego siebie! Jak mógł mierzyć do Adama, a już myślałam, że będzie coraz lepiej. Jane bardzo dobrze zrobiła, na jej miejscu też bym mu trochę pogroziła. Podoba mi się, że w tym odcinku duży udział miał Brad:)
    Oby tak dalej:) dla mnie jesteś niedoścignioną
    mistrzynią fanfiction:)

    ~BlackAngel

    OdpowiedzUsuń
  6. ach, przepraszam, że tyle nie komentowałam! ale jestem cały czas i nigdzie nie poszłam. Przeczytałam na fb spoiler następnego odcinka i już się nie mogę doczekać, ale co do tego:
    dobrze że Adam uciekł do Brada. w końcu Tommy zrozumie, że mu na Adaśku zależy i ogarnie tę swoją przemądrzałą dupę :) żeby sie tak na Adaśka wydzierać (no wiesz co!? :P ) tylko mam nadzieję, że ten Brad niczego nie zepsuje, bo jak znam życie to wtryni się tam, gdzie nie trzeba. A co do akcji, którą mają przeprowadzić, to bardzo niebezpieczne, dobrze że Tommy robi coś w tej sprawie, ale wyżywanie się na Adaśku to nie jest dobry pomysł. I ostatnie: powiesz nam w końcu co z tą Almą? pozdro :*

    OdpowiedzUsuń